piątek, 31 października 2014

Urodzinowy konkurs!!!

Zgodnie z wczorajszą obietnicą, dziś rusza urodzinowy konkurs na łamach Image Comics Journal. Gra jest warta świeczki, ponieważ sponsorzy nagród dopisali i tym razem nie jedna, nie dwie, ale aż trzy osoby mają szanse na zwycięstwo. Nie będzie jednak prosto, ponieważ wszystko zależy tym razem nie od Waszej wiedzy, ale przede wszystkim szczęścia.

Co należy zrobić, by wygrać? To proste. Odpowiedzcie na poniższe pytanie.
Ile wejść zaliczyło Image Comics Journal przez minione 365 dni?
I tyle, nie będę kompletnie nic Wam podpowiadać, chociaż pewne tropy znajdziecie zarówno na blogu jak i na fanpage na Facebooku. Trzy osoby, które podadzą odpowiedź najbliższą prawdzie wezmą udział w losowaniu nagród.

No właśnie, a co w zasadzie można wygrać? Otóż na zwycięzców czekają trzy poniższe zestawy:
  • Pierwsze tomy "Fatale" oraz "Sex", które ufundowało wydawnictwo Mucha Comics.
  • 20 i 21 tom "Żywych Trupów", udostępnione dzięki uprzejmości Taurus Media.
  • Oryginalne zeszyty "Real Heroes #1", "Trees #4" oraz "Manifest Destiny #10", te z kolei mogą być Wasze dzięki sklepowi ATOM Comics.
Odpowiedzi wysyłajcie na adres mailowy ktymczynski[małpa]gmail.com. Konkurs trwać będzie od dziś do 9 listopada. Wyniki ukażą się dzień później.

Powodzenia :)

czwartek, 30 października 2014

Pierwsze urodziny Image Comics Journal!!!

Stało się - dokładnie rok temu o 17:10 pojawił się pierwszy wpis na Image Comics Journal. Od tego czasu wiele się zmieniło. Zarówno wygląd bloga, jak i ogólny pomysł na niego uległ gruntownym przebudowom. Nawet mój zapał jest zdecydowanie większy :) Ale tego posta nie będę poświęcał na podziękowania, chociaż oczywiście cieszy mnie każda jednostka, która tu zagląda. Chciałbym złożyć kilka obietnic oraz zdradzić plany na najbliższą przyszłość.
  • Po pierwsze i chyba najważniejsze: jutro o 10 rano wystartuje urodzinowy konkurs z moim zdaniem bardzo atrakcyjnymi nagrodami. Łatwy nie będzie, ale nikt nie obiecywał że będzie lekko :)
  • Blog generalnie nie przejdzie w najbliższej przyszłości jakiegoś poważnego liftingu. Zarówno logo jak i tło mi się podoba, układ poszczególnych elementów w prawym pasku także. Na pewno nie mam zamiaru przejść z formy bloga na stronę Internetową.
  • Jeśli chodzi o warstwę merytoryczną, trochę się zmieni. Wciąż będę starał się publikować po trzy-cztery recenzje miesięcznie oraz utrzymać tryb tygodniowy "Okładki tygodnia", co nie zawsze jest łatwe. "Z archiwum Image" już od następnej odsłony zmieni swoje oblicze, ale moim priorytetem będzie możliwie jak najszybsze dobicie do końca ze "Śladami herosów". Uwierzcie mi na słowo - przygotowanie każdej odsłony tej rubryki to katorga, ponieważ muszę przedzierać się przez mnóstwo komiksów wątpliwej jakości. Reszta blogowych rubryk bez zmian, nowych na razie nie planuję. I tak jest ich więcej niż niegdyś zakładałem.
  • Przyrzekam na wszystko na czym mi zależy, że w listopadzie w końcu się ogarnę i zaspamuje twórców Image prośbami o wywiady. Trzymajcie kciuki, by komuś udało się znaleźć dla mnie czas.
Jest mi bardzo przyjemnie poinformować przy okazji, że październik już jest kolejnym rekordowym miesiącem na blogu. Nie tylko ukazało się najwięcej nowych wpisów, ale także pierwszy raz udało się przekroczyć, i to całkiem znacznie, 9 tysięcy wejść. No a przecież do końca miesiąca jeszcze calutki dzień :)

Na koniec tego urodzinowego, nietypowego posta gorąca prośba do Was. Wypisujcie w komentarzach Wasze propozycje zmian/usprawnień. Być może wytkniecie mi coś, czego dotychczas nie brałem pod uwagę. Chciałbym także dowiedzieć się czy jesteście za wprowadzeniem zawijania postów, wzorem DCManiaka.

Dobre i złe wieści - nieoficjalne zapowiedzi Taurusa na początek 2015 roku

Portal Paradoks opublikował nieoficjalne jeszcze zapowiedzi wydawnictwa Taurus Media na początkowe miesiące przyszłego roku. Wśród nich znaleźć można aż trzy komiksy rodem z Image, lecz niekoniecznie oznacza to dobre wieści. Otóż według poniższych informacji, premiera pierwszego tomu "Black Science" została przełożona z listopada na styczeń, co jest dla mnie informacją smutną, gdyż zdążyłem się już "napalić" na premierę tego komiksu :) Na szczęście w pierwszym kwartale przyszłego roku, jeśli nic nie ulegnie zmianom, będziemy co miesiąc mogli sięgnąć po świeżutką pozycję z Image Comics. Oto wspomniane już zapowiedzi.

Styczeń 2015
Black Science tom 1
Parker tom 2
Elryk tom 2
XIII tom 20

Luty 2015
Orły Rzymu Księga IV
Locke & Key tom 2
Żywe trupy tom 22

Marzec 2015
Wartownicy tom 4
Lazarus tom 1
Nowy tytuł

Kwiecień 2015
W.E.S.T tom 6
Skorpion tom 11

Plany oczywiście mogą ulec zmianie, ale trzymam kciuki by tym razem obyło się bez opóźnień.

Fraction i Zdarsky seksualnymi guru czyli plany twórców na najbliższe miesiące

Seria "Sex Criminals" ma się bardzo dobrze. Swiat nie kończy się jednak na tym jednym tytule, dlatego też duet Matt Fraction/Chip Zdarsky nie spoczywa na laurach. Ich plan jest przerażająco prosty. Chcą sprawić, byśmy czuli się bardzo niezręcznie podczas wizyty w komiksowych sklepach. Nam w Polsce to zbytnio nie grozi, ale na czytelników z USA czyha kilka niebezpieczeństw.
Wszystko za sprawą dwóch zapowiedzianych na najbliższe miesiące pozycji (wybór słowa zupełnie przypadkowy). Pierwszą z nich jest bogato ilustrowany poradnik dla par, pod tytułem "Just the Tips". Twórcy udzielili wywiadu dla serwisu CBR, w którym przez przerażającą większość czasu po prostu się zgrywali. Niemniej udało się wyciągnąć kilka informacji zarówno na temat poradnika, jak i przyszłości "Sex Criminals".

Ta seria wkracza właśnie w decydującą fazę swojej drugiej historii. Na jej łamach para głównych bohaterów przechodzi swój pierwszy poważny kryzys. Fraction podkreśla, że jego plan na ten tytuł od początku zakładał możliwie jak najbardziej realistyczne ukazanie obojga głównych bohaterów. Mają oni swoje słabości, lepsze i gorsze dni, a także mnóstwo wad. "Sex Criminals" tak naprawdę jest bardzo pokręconym love-story. W przyszłych zeszytach zmieni się nawet w dramat psychologiczny, ponieważ znacznie mocniej zagłębimy się w psychikę postaci.

Jednym z najciekawszych elementów każdego zeszytu serii są strony z listami czytelników. Najlepsze z nich mają być dodatkiem do "Big Hard Sex Criminals: vol. 1". Twórcy komiksu chcą przyozdobić ten tom w okładkę mocno "upokarzającą" każdego kupującego. Co prawda udostępniono cover w zapowiedziach, ale wciąż nie jest do końca pewne, że tak właśnie będzie wyglądać finalna wersja.

Pomysł "Just the Tips" urodził się podczas wymyślania pokręconych pozycji seksualnych do początkowych numerów "Sex Criminals". Gdy okazało się, że tytuł ten sprzedaje się bardzo dobrze, a jeszcze lepiej jest oceniany, Fraction i Zdarsky wiedzieli, że muszą to zrobić. Poradnik nie jest komiksem, lecz należy go potraktować jako totalnie zwariowaną historię obrazkową. Twórcy przyznają że nie mają pojęcia czy wszystkie przedstawione tam pozycje seksualne są możliwe do wykonania, ale gwarantują że tomik, który ukaże się 26 listopada spodoba się zarówno fanom "Sex Criminals", jak i czytelnikom nieobeznanym z seria tworzoną przez obu autorów.

"Zero" ocenurowane, Kot wyśmiewa sytuację

Apple w natarciu. Jedenasty numer serii "Zero" został ocenzurowany w swoim cyfrowym wydaniu. Stało się to z powodu zawartej tam sceny seksu oralnego, która w dodatku wcale nie została pokazana zbyt dosłownie. Tym samym Ales Kot dołączył do elitarnego grona scenarzystów z Image, których Apple postanowiło przyblokować na swoich aplikacjach. Przypomnę, że wcześniej zablokowano pojedyncze numery "Sagi" Briana K. Vaughana oraz "Sex Criminals" Matta Fractiona.

Sam Ales Kot z humorem odniósł się do tej sytuacji. Na swoim koncie na Twitterze napisał: "ZERO #11 is my first comic book to be rejected by Apple -- apparently dead children and horrific brutality are okay but oral sex a no-no". Jest to odwołanie się do dziewiątego i dziesiątego numeru serii, w którym mogliśmy zobaczyć zarówno mordowanie dzieci jak i bardzo brutalne sceny.

Image wydaje, Image przesuwa - 29.10.2014

Wczoraj do sprzedaży na terenie USA trafiły następujące komiksy od Image:

Black Science #10, $3.50
Burn The Orphanage vol. 2: Reign Of Terror TP, $12.99
C.O.W.L. vol. 1: Principles Of Power TP, $9.99
Cutter #4, $3.99
Low #4, $3.50
Morning Glories Deluxe Edition vol. 3 HC, $49.99
Outcast By Kirkman And Azaceta #4 (2nd Printing Variant Cover), $2.99
Rasputin #1 (Cover A Riley Rossmo), $3.50
Rasputin #1 (Cover B Ryan Stegman), $3.50
Roche Limit #2, $3.50
Saga #24, $2.99
Savage Dragon #199, $3.99
Sex #17, $2.99
Southern Bastards #5 (Cover A Jason Latour), $3.50
Southern Bastards #5 (Cover B Andrew Robinson), $3.50
Stray Bullets vol. 1: Innocence Of Nihilism TP, $19.99
Thought Bubble Anthology 2014, $3.99
Umbral #10, $3.50
Wayward #3 (Cover A Steve Cummings & Ross A. Campbell), $3.50
Wayward #3 (Cover B Jorge Molina), $3.50

Jak łatwo zauważyć, zapowiadane na wczoraj premiery "Real Heroes #4" oraz "Jupiter's Legacy #5" ponownie zostały przełożone. Ten pierwszy komiks ukazać ma się 5 listopada, natomiast kolejna data premiery drugiego ustalona została na 26 listopada.

wtorek, 28 października 2014

Szczegóły premiery "Chew" od Muchy

Wydawnictwo Mucha Comics opublikowało oficjalną zapowiedź pierwszego tomu "Chew". Możecie przeczytać go poniżej. Macie zamiar kupić ten komiks?
Scenariusz: John Layman
Rysunki i kolory: Rob Guillory

Tłumaczenie: Robert Lipski
Wydawnictwo: Mucha Comics

Liczba stron: 128
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor

ISBN 978-83-61319-47-4
Wydanie pierwsze

Cena okładkowa: 49,00 zł

Premiera: 30 października 2014

Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w Chew #1-5.

Tony Chu jest detektywem skrywającym dość dziwną tajemnicę. Tony Chu jest cybopatą, co oznacza, że odbiera mentalne wrażenia ze wszystkiego, co zjada. Oznacza to również, że jest świetnym detektywem śledczym – o ile pozbędzie się skrupułów związanych z tym, że musi zjeść fragment ciała ofiary morderstwa, by dowiedzieć się, kto ją zabił i z jakiego powodu. Zostaje przeniesiony do wydziału przestępstw szczególnych amerykańskiego departamentu ds. żywności i leków, najpotężniejszej na całej planecie organizacji stojącej na straży prawa, której zadaniem jest prowadzenie dochodzeń w najbardziej niezwykłych, paskudnych i zdumiewających sprawach.

PRZYSMAK KONESERA to pierwszych pięć zeszytów zawierających pierwszą pełną historię zaskakującego, nieprzewidywalnego i przełamującego wszelkie konwencje komiksu. CHEW to mroczna i obdarzona dużą dozą czarnego humoru seria komiksowa o gliniarzach, przestępcach, kucharzach, kanibalach i jasnowidzach.

„CHEW to doskonały komiks. Jeden z tych, które łapią cię za uszy, odgryzają nos, plują ci nim w twarz, a mimo to przy jego lekturze pękasz ze śmiechu”.
IGN.com

„Co pewien czas pojawia się dzieło, które wykracza poza wszelkie oczekiwania odbiorców i wstrząsa całą branżą. Ostatnim takim przykładem jest CHEW – komiks pełen zaskakujących pomysłów, które są nie tylko inteligentne, ale również zabawne”.
iFANBOY.com

Więcej szczegółów na temat "Rumble" Johna Arcudiego

"Rumble" Johna Arcudiego to komiksowa premiera, o której informacja wyciekła jeszcze przed ukazaniem się oficjalnych zapowiedzi. Było to dość dawno i od tego czasu trudno było doszukać się jakichkolwiek informacji na temat grudniowego debiutu nowej serii ongoing. Sprawy właśnie się zmieniły, ponieważ Arcudi porozmawiał z przedstawicielami serwisu CBR i wygląda na to, że będziemy mieć do czynienia z niezwykle oryginalnym tytułem.
Scenarzysta opisał stworzony przez siebie tytuł jako współczesne fantasy, na łamach którego przyjdzie nam spotkać naprawdę niezwykłe stworzenia. Wśród nich nieumarłe, małe kotki, psycho-skinów czy Rathraqa - głównego bohatera serii. Będzie on strachem na wróble z duszą wojownika, który poluje na inne niezwykłe stwory. Stwór pojawi się w mieście, w którym dopadną go kłopoty tak duże, że nawet jego przerośnięte ego zacznie obawiać się o swoje dalsze istnienie.

John Arcudi nie chce więcej zdradzać na temat fabuły, ale obiecuje mnóstwo scen, które nie są codziennością w komiksach. Od początku "Rumble" powstawało z myślą, by przy jego tworzeniu uczestniczyli ludzie odpowiedzialni za sukces "B.P.R.D." dla Dark Horse. Stąd obecność z projekcie rysownika Jamesa Harrena oraz kolorysty Dave'a Stewarda. Ten pierwszy dodał od siebie kilka szczegółów fabuły komiksu, a także zaprojektował wygląd wszystkich postaci, za wyjątkiem Rathraqa. Główny bohater serii inspirowany jest wyglądem zjaw znanych z Japońskich podań i mitów. Arcudi dość mocno instruował Harrena co do sposobu w jaki ma rysować tę postać.

Innymi ważnymi postaciami w "Rumble" będą Bobby La Rosa - kelner, który wplącze się w sam środek walki między nadnaturalnymi istotami, a także poważana wśród nich Xotlaha, skin Del oraz samotna nastolatka Timah.

Początkowo komiks planowany był jako miniseria z opcją kontynuacji w przypadku, jeśli spodoba się odpowiedniej ilości czytelników. Z czasem jednak twórcy uznali, że jeśli opowiedzą tylko część to tytuł na tym straci i dlatego zdecydowali się wystartować od razu z serią regularną. Pierwszy numer "Rumble" pojawi się w sklepach 17 grudnia i moim zdaniem zdecydowanie jest to pozycja, z która warto się zapoznać.

Linkowisko, trzecie już w tym miesiącu

Jak widzicie w tytule posta, to już trzeci raz gdy w październiku pojawia się "Linkowisko". W sumie bardzo mnie to cieszy, ponieważ oznacza to jednocześnie, że w naszym zabawnym kraju coraz więcej pisze się o komiksach z Image Comics. Jest to oczywiście zrozumiałe, ponieważ przy okazji także więcej się ich ukazuje :) Co więc tym razem wypatrzyło czujne, Lokusowe oko?
  • Blisko miesiąc temu pojawiła się kolejna recenzja "Sagi", której jeszcze nie linkowałem. Tym razem z Paradoksu. Klikamy TUTAJ.
  • Onet nie zaskoczył i ponownie opublikował recenzję o znikomej długości i równie dużej wartości merytorycznej. Na tapetę trafił "Sex". Klikamy TUTAJ.
  • Całkiem świeży blog "Cyganie w kosmosie" umieścił bardzo fajny tekst dotyczący pierwszego tomu "Southern Bastards". Oby tak dalej. Do przeczytania TUTAJ.
  • Z kolei portal "Kaseta" postanowił w dość nietypowy sposób zainteresować czytelników serią "Zero". Moim zdaniem wyszło lepiej niż dobrze. Klikajcie TUTAJ.
Jako że juz wkrótce premiera "Chew", mogę przypuszczać że kolejne "Linkowisko" pojawi się jeszcze w pierwszej połowie listopada.

poniedziałek, 27 października 2014

Już za 5 dni :)

Trwają pracę nad nowym serialem animowanym ze Spawnem

Kolejne ciekawe informacje ujawnił Todd McFarlane, tym razem za pośrednictwem swojego konta na Facebooku. Jak się możemy dowiedzieć, twórca rozpoczął pracę nad nową serią animowaną ze Spawnem, która ma być do tych wszystkich wielbicieli tej niebagatelnej postaci, którzy zakochali się również w poprzedniej animacji z kanału HBO. Nie ukrywam że również do nich należę, dlatego też informacja ta bardzo przypadła mi do gustu.

Jednocześnie McFarlane potwierdził iż planowany od jakiegoś czasu aktorski film "Spawn" można uznać już za sprawę zamkniętą. Twórcy nie udało się zebrać odpowiednią kwotę potrzebną do jego realizacji, ponieważ niewiele osób i firm chce wspierać ekranizację komiksu skierowaną jedynie dla dorosłych, a ponadto McFarlane wciąż jest pamiętany z ogromnej porażki jaką poniósł przy filmie z 1997 roku.

Ujawniono kilka grafik koncepcyjnych planowanej animacji, możecie zobaczyć je poniżej.

Zapowiedź soundtracku do "C.O.W.L."

Twórcy nieźle przyjętej serii "C.O.W.L." nie ustają w szukaniu kolejnych sposób na spopularyzowanie swojego dzieła. Tym razem okazuje się, że komiks ten otrzyma swój oficjalny soundtrack. Brzmi ciekawie? Czytajcie więc dalej.
Powyżej widzicie okładkę płyty zatytułowanej "The C.O.W.L. Sessions". Składająca się z dziewięciu jazzowych utworów płyta dostępna jest jedynie za pośrednictwem Internetu, a dodać trzeba, że dziś odbywa się jej oficjalna premiera. Wydawcą jest należąca do znanego z muzyki do wielu seriali Beara McCreary'ego wytwórnia Sparks & Shadows. Sam kompozytor nie brał w czynnego udziału w jej powstawaniu, ponieważ powierzył zadanie te Joe Clarkowi.

Twórcy udostępnili na YouTubie muzyczną zapowiedź płyty. Jako że bardzo lubię jazz, od razu wpadła mi ona w ucho. Utwór znajdziecie klikając T"UTAJ. Co o nim sądzicie?

Kirkman obala kolejną teorię

Od kiedy tylko "The Walking Dead" stał się komiksowym fenomenem na całym świecie, czytelnicy prześcigają się w wymyślaniu sposobów na zakończenie całej serii. Jedną z najbardziej teorii jest ta mówiąca, iż tak naprawdę scena obudzenia się Ricka Grimesa ze śpiączki, którą widzieliśmy na początku pierwszego zeszytu serii, to tak naprawdę początek snu, który towarzyszy policjantowi podczas walki ze stanem w jakim znajduje się jego organizm. Teoria ta zdobywała tak duża popularność w Internecie, że sam Robert Kirkman postanowił ją zdementować. Na swoim koncie na Twitterze napisał:

"Rick is NOT still in a coma. The events of TWD are definitely happening".

Jakiś czas później twórca postanowił dodać jeszcze kilka słów, które oczywiście przybrały formę żartu:

“But Carl and everyone else are all imagined. He actually NEVER found his family. He’s been crazy since he killed his first zombie. #joking?”

Swoją drogą jestem ciekaw czy zastanawialiście się kiedyś na tym, jak można zakończyć "The Walking Dead"? Jeśli tak, to piszcie swoje propozycje w komentarzach.

niedziela, 26 października 2014

Okładka tygodnia #43

W przeciwieństwie do ubiegłotygodniowej odsłony "Okładki tygodnia", tym razem nie mogę narzekać na małą ilość coverów do wyboru. W minioną środę ukazało się mnóstwo komiksów z czego kilka okładek bardzo mocno przypadło mi do gustu. Musiałem niestety ograniczyć swój wybór zaledwie do trzech i po dłuższym namyśle w końcu udało się stworzyć konkretne podium. Zapraszam jednak do podawania swoich typów w komentarzach.
3. Revival #24 - jeśli chodzi o okładki, to seria ta nigdy nie należała do moich faworytów. Tym razem jest inaczej, ponieważ Mike Norton bardzo sprytnie zainteresował mnie pomysłem. Co prawda na coverze widzimy ludzki szkielet ze skręconym karkiem, to jednak artysta dodając kilka ładnych kwiatków dodał wrażenie spokoju czy wręcz... sielanki. Ewentualnie tylko ja tak to widzę i sporo nadinterpretuję. W każdym razie pomysł (o ile faktycznie taki był) ten w połączeniu w delikatną kreską Nortona dał ciekawy efekt godny wyróżnienia.
2. Drumhellar #10 - ostatni numer tej serii posiada oszczędną, ale jak zwykle bardzo pomysłową okładkę. Cała scena sielankowego grillowania ukazana jest w formie wnętrza tajemniczego ducha, który w dodatku wygląda jak był w ciąży. Pomysłowe? Owszem. Interesujące? A jakże! Minusem tej serii jest fakt, że chociaż posiada niezwykle pomysłowe covery, to jednak Riley Rossmo - jeden z moich ulubieńców - niestety nie podołał najlepiej obowiązkom scenarzysty. Szkoda tym większa, bo w świetny sposób potrafił on zachęcić okładką do sięgnięcia po komiks.
1. Wildfire #4 (cover A - Linda Sejic) - tu już na jaw wychodzi moje uwielbienie do klimatów postapokaliptycznych i ciekawych sposób jego przedstawienia. Tak jak oszalałem na punkcie "Trees" Warrena Ellisa, tak i "Wildfire" posiada okładki bardzo proste, ale przykuwające wzrok i zachęcające do sięgnięcia do środka komiksu. Tymczasem co właściwie widzimy na okładce? Nic niezwykłego, po prostu przyrodę wdzierającą się w miejsca, gdzie niegdyś działał człowiek. Nie jest to nic oryginalnego, a jednak Linda Sejic z każdą swoją pracą pokazuje, że wcale nie jest gorsza od swojego męża i kolejny raz to jej okładkę cenię bardziej.

sobota, 25 października 2014

Wiosna nadchodzi - Tim Seeley o kolejnych numerach "Revival"

Seria "Revival" nieprzerwanie zbiera pozytywne opinie zarówno krytyków jak i czytelników. Dzięki temu tytuł ten trzyma się dobrze na listach sprzedaży, a każda zapowiedź kolejnej nowej historii przykuwa uwagę serwisów tematycznych. Nie inaczej jest i tym razem, gdy szybko okazuje się, że główną bohaterką najnowszych numerów serii będzie... wiosna. Uwaga na spoilery!
"Revival" opowiada o małym miasteczku, którego część mieszkańców nagle powróciła do życia. Nie są jednak krwiożerczymi zombiakami, a po prostu zwykłymi ludźmi, którzy nagle wstali z grobów. Seria opowiada nie tylko o próbach wyjaśnienia tego fenomenu, ale także pokazuje reakcje ludzi na powrót ich bliskich. Ci nie są dokładnie tacy, jak za pierwszego życia.

Dlatego też tym bardziej szokuje fakt, że jedna z osób które powróciły - empatyczna siostra głównej bohaterki Martha - jest w ciąży. To właśnie jest oś fabuły najnowszego story-arcu, ponieważ dziewczyna nie tylko nie wie jak i kim zaszła w ciążę, ale także jak jest to możliwe, by osoba powracająca zza grobu jest w ogóle do tego zdolna. Także i Dana będzie wstrząśnięta tym faktem, lecz lokalna pani detektyw będzie mieć kilka innych problemów na głowie. Znacie pojęcie "trupy z szafy"? W "Revival" nabierze ono nieco inne znaczenie, a konkretnie "zwłoki spod śniegu". No i jest jeszcze dziwne stworzenie, które widzicie na powyższym obrazku.

W najnowszym story-arcu pojawią się oczywiście zupełnie nowe postacie, a Tim Seeley obiecuje także bliższe spotkanie z tymi, którzy dotąd kręcili się po drugim planie. Dużą rolę w nadchodzących numerach odegra Blaine Abel. Twórcy poświęcą także nieco czasu tajemniczym "pielgrzymom", którzy w jakimś celu schodzą do pobliskich podziemi.

"Revival" wchodzi w trzeci rok swojego istnienia. Według scenarzysty, komiks przekroczył już swój półmetek, a dzięki licznym i lojalnym czytelnikom, najprawdopodobniej jemu i Nortonowi uda się opowiedzieć swoją historię w całości bez skracania.

"Revival #24" ukazało się w minioną środę.

piątek, 24 października 2014

Brian Wood o powrocie Ala Simmonsa

Wiemy już doskonale, że od 251 numeru, stery w serii "Spawn" przejmuje scenarzysta Brian Wood. Wspomagać go będzie mało znany rysownik Jonboy Meyers. Wiemy także, że ponownie dojdzie do zmiany głównego bohatera cyklu, ponieważ powróci Al Simmons. Dziś dowiemy się nieco więcej na temat tego, co planuje Brian Wood podczas swojej pracy przy tym tytule.
Powyższa grafika jest autorstwa Jonboy'a Meyersa. Jeśli sądziliście że Spawn nie może już bardziej przypominać Venoma z Marvela, to się myliliście.

Brian Wood podkreśla, że jego run nie jest kontynuacją podjętych wcześniej wątków, a miejscem przystępnym dla nowego czytelnika. Wszystkie elementy obecnej intrygi zostaną domknięte najpóźniej w #250, a on sam otrzymał zadanie stworzenia zupełnie świeżej historii. Scenarzysta zdradził, że wszystko będzie kręcić się wokół powrotu Simmonsa. Będzie on silniejszy, sprawniejszy, znacznie bardziej niebezpieczny, ale kilka rzeczy pozostanie początkowo tajemnicą. Nie dowiemy się od razu gdzie Al był, co przeżył, kto zadecydował o tym, że musi wrócić na Ziemię i dlaczego?

Scenarzysta podkreśla, że gdy robił research bardzo przypadła mu do gustu naturalność historii oraz lekkość, z jaką Todd McFarlane doprowadził do zmiany głównego bohatera serii "Spawn" na ponad 60 numerów. Jak jeszcze raz podkreślił Wood, jego historia nie jest rebootem. Powróci ta sama postać, która "zginęła" w 185 zeszycie cyklu i niewykluczone, że w serii pojawią się inne związane z nią postacie, których czytelnicy dawno nie widzieli. Wood chce także mocno skupić się na uczuciach, które zawsze miotały Simmonsem. Od siebie dodam iż mam nadzieję, że nie doprowadzi to do powrotu przeraźliwie nudnego użalania się nad sobą, za którym wcale nie tęsknie.

Wood uważa, że największym wyzwaniem dla niego wcale nie będzie napisanie dobrej historii, ale sprostanie niezwykle wygórowanym oczekiwaniom czytelników. Czy mu się uda będziemy mogli przekonać się już w lutym przyszłego roku.

środa, 22 października 2014

Bękarty z Południa #1: Był to facet co sie zowie (Jason Aaron/Jason Latour)

Są komiksy z Image, które wiem że chcę kupować już w momencie ogłoszenia zapowiedzi. Do innych muszę dojrzeć, przeczytać pierwszy numer lub nawet dwa i dopiero wtedy podjąć decyzję dotyczącą kupna wydania zbiorczego. To właśnie miało miejsce w przypadku ”Southern Bastards”. Jasona Aarona uważam bowiem za scenarzystę nieobliczalnego. Z jednej strony potrafi on stworzyć coś tak wspaniałego jak wydawane jeszcze jakiś czas temu przez DC Vertigo ”Scalped”, a z drugiej rozwleczone do granic możliwości ”Original Sin” dla Marvela. Pierwszy rozdział recenzowanego dzisiaj komiksu jeszcze do końca mnie nie przekonał, zrobił to dopiero drugi zeszyt. Ostatecznie kupiłem wydanie zbiorcze i jestem... tego dowiecie się w dalszej części tekstu.

Pierwszy tom ”Southern Bastards” opowiada historie Earla Tubba, który przybywa do Craw Country – miasteczka położonego na południu USA. Były żołnierz nie ma zamiaru spędzać w miejscu tym zbyt długiej ilości czasu, ponieważ przybył tylko po pamiątki po zmarłym ojcu. Na miejscu okazuje się, że Craw Country trzymane jest w łapach jednego mężczyzny – trenera lokalnej drużyny sportowej Eulessa Bossa i ten nie waha się kaleczyć i zabijać osoby, które nie słuchają jego poleceń. Początkowo Earl nie ma zamiaru się wtrącać, lecz zmienia się to z czasem, gdy kolejne osoby lądują w szpitalu. Lub też w kostnicy.

Zarówno Jason Aaron jak i Jason Latour już we wstępie do komiksu tłumaczą, że pochodzą z południa Stanów i ”Southern Bastards” jest przede wszystkim historią ukazującą część tamtego rejonu USA. Oczywiście trudno jest mi porównać te słowa z rzeczywistością, lecz klimat jaki zbudowano w pierwszym tomie zbiorczym bardzo przypadł mi do gustu. Naturalnie nie jest trudno porównywać ”Southern Bastards” do wspomnianego już ”Scalped”, ponieważ pozornie są to komiksy w tych samych klimatach. No właśnie, to nie jest do końca prawda. Według mnie recenzowaną dziś pozycję odróżnia od dzieła z Vertigo przede wszystkim klimat. Aaron i LaTour przedstawili Craw Country wręcz jako zamkniętą w sobie sektę. Tu już od samego początku widzimy, że wszyscy są bezwzględnie poddani Eulessowi Bossowi, chociaż ten nie tylko zastrasza mieszkańców. On także daje im cotygodniowe święto w postaci meczu lokalnej drużyny futbolistów. Chociaż na twarzach mieszkańców Craw trudno znaleźć uśmiech, to jednak nie uciekają oni z miasteczka, pomimo tego że nie jest ono otoczone żadnymi granicami. Jak już wspomniałem wcześniej, nie wiem dokładnie jak jest na południu USA. ”Southern Bastards” pokazuje, iż rejon ten jest znacznie bardziej swojski, a ludzie wyrażają się tam w dość specyficzny sposób. Wszystko to fajnie uzupełnia się w przedstawiana historią, lecz moim zdaniem najlepszą jej częścią są postacie widoczne na pierwszym planie.

Zarówno Earl Tubb, Euless Boss jak i inne postacie widoczne na pierwszym planie są z krwi i kości. Trzeba uczciwie przyznać Jasonom: Aaronowi i Latourowi, że każda z najważniejszych postaci pierwszego tomu ”Southern Bastards” obdarzona została wyrazistym chociaż nie zawsze zbyt oryginalnym charakterem. Tubb chociaż jest twardzielem na emeryturze posiada mimo wszystko dużą dawkę szlachetności. Wypowiada on wojnę trenerowi chociaż jemu bezpośrednio krzywda się nie dzieje. Jednocześnie od samego początku twórcy komiksu dają nam do zrozumienia, że jego szanse nie są zbyt duże, a mimo to bardzo mocno kibicujemy Earlowi. Pewnie dlatego też końcówka komiksu jest dość mocno szokująca dla większości czytelników, chociaż tak naprawdę na to, co stało się na kartach ”Southern Bastards” zanosi się mniej więcej od połowy tomu.

Trochę można ubolewać nad długością pierwszego tomu komiksu. ten składa się jedynie z czterech zeszytów i czuć, że pewne rzeczy dzieją się zbyt szybko i można było poświęcić im nieco więcej miejsca. Jeśli był to krok zaplanowany od samego początku, to muszę przyznać pierwszą burę twórcom ”Southern Bastards”.

Druga z nich skierowana jest bezpośrednio do Jasona Latoura, który zajął się warstwą graficzną komiksu. Niestety jego prace uważam za najsłabszą część pierwszego tomu ”Southern Bastards”. Jego rysunki są bardzo proste, niejednokrotnie pozbawione drugiego planu, co wywołuje niekonsekwencje niektórych scenach. Najmocniej widać to w scenie bójki w barze, gdzie najpierw artysta rysuje pomieszczenie z mnóstwem stołów i krzeseł, by po kilku kadrach bijący się bohaterowie mieli naprawdę mnóstwo wolnej przestrzeni. Nie przypadły mi do gustu projekty poszczególnych postaci, które bez wyjątku, są po prostu brzydkie, a zdecydowana większość bohaterów posiada większy lub mniejszy brzuszek. Nawet dzieci. Chociaż w sumie można powiedzieć, że jest to bliskie realizmowi. Na plus na pewno przypisać trzeba Latourowi kolory, którymi sam się zajmował. Te nakładane są z wyczuciem i chociaż artysta używał naprawdę mnóstwo czerwieni, to czuć iż pasuje to do opowiadanej historii.

Pierwszy tom ”Southern Bastards” Image wydało w cenie dziesięciu dolarów. Nie oczekiwałem więc żadnych dodatków i mocno się zdziwiłem, ponieważ te znajdują się w tomie. Nie jest może ich zbyt wiele, ale to i tak więcej niż można było oczekiwać. Co zatem otrzymujemy? Kompletną galerią okładek do czterech zeszytów, które składają się na wydanie zbiorcze, kilka szkiców oraz... przepis na pierogi z jabłkami – specjalność Craw Country. Nie wiem czy spróbuję kiedyś z niego skorzystać, ale nie jest to dodatek, który często można spotkać w komikach. Za to kolejny plus.

Southern Bastards” to komiks, do którego podszedłem ze sporą rezerwą, ponieważ spodziewałem się sporego zawodu. Nic takiego nie miało miejsca i dziś mogę śmiało napisać, że fabularnie jest to szalenie wciągająca pozycja. Tylko dzięki temu mogłem spokojnie przebijać się przez kolejne strony rysowane przez Latoura, którego styl zupełnie mi nie podszedł. Mimo to, ”Southern Bastards” to zdecydowanie jedna z lepszych premier 2014 roku i warto się z nią zapoznać. Moja ocena to 4+/6

EDIT 19.12.2015!!!
Trzymam obecnie w łapach wydanie pochodzące od Mucha Comics. Absolutnie nie zmieniam swojej oceny komiksu, lecz muszę o paru rzeczach wspomnieć. Przede wszystkim - jakość wydania to coś, do czego wydawnictwo to już nas przyzwyczaiło. Ten stosunkowo chudy komiks nieźle prezentuje się w twardej oprawie i chociaż mocno różni się wizualnie od oryginału, to jednak w żaden sposób nie uznaję tego za minus. Wszystkie dodatki zostały zachowane, w tym także wspomniany wyżej przepis. wiele osób jednak, w tym też i ja, obawiało się o jakość tłumaczenia. Częściowo, nasze obawy potwierdziły się. Dość charakterystyczne, południowe zacięcie językowe gdzieś zniknęło w wydaniu Muchy, co dla osób znających oryginał może (chociaż jak w moim przypadku - wcale nie musi) stanowić spory minus. Jeśli jednak nie znacie materiału opublikowanego w USA, najprawdopodobniej zupełnie nie odczujecie różnicy. "Bękarty z Południa" to nadal mocna i jak najbardziej godna polecenia pozycja.

Aaron i LaTour zapowiadają drugi story-arc w "Southern Bastards"

Ci z Was, którzy są zainteresowani lekturą pierwszego tomu "Southern Bastards" Jasona Aarona oraz Jasona LaToura nie powinni czytać tej notki, ponieważ znajdują się w niej potężne spoilery. Polecam Wam za to lekturę recenzji, którą lada chwila powinniście widzieć powyżej. Nie można bowiem napisać nic konkretnego o drugim story-arcu w tej serii, bez wspominaniu o ty, co zdarzyło się na końcu pierwszego. Zostaliście ostrzeżeni, czytacie na własną odpowiedzialność.
Czytelnicy "Southern Bastards" zostali potężnie zaskoczeni po koniec pierwszego tomu, ponieważ wygląda na to, że Earl Tubb - dotychczasowy główny bohater serii - zginął z ręki Eulesa Bossa. Twórcy nie ukrywali, że mieli to zaplanowane od samego początku. Ich seria opowiada o konkretnym miejscu i z założenia nie ma jednego głównego bohatera. "Southern Bastards" nie miało podążyć schematem "zabili go i uciekł", ponieważ biorąc to na logikę, jeden starszy mężczyzna nie dałby rady oczyścić całego miasta ze zgrai przestępców, zwłaszcza przy pomocy gałęzi drzewa.

Nową główną bohaterką "Southern Bastards" zostanie debiutująca pod koniec pierwszej historii córka Earla. Na razie nie wiemy kim dokładnie jest, ani nawet jak ma na imię. Twórcy zdradzili za to, że jej relacja z ojcem była trudna i szorstka, ale na pewno była lepsza niż Earla z własnym tatą. Widać to było zwłaszcza podczas rozmów telefonicznych, które mężczyzna przeprowadzał w pierwszej historii. Co ciekawe, dziewczyna nie będzie główną bohaterką piątego numeru serii, który ukaże się za kilka dni. Twórcy nie obiecują nawet, że dowiemy się kto jest jej matką.

To, na czym chce się skupić Aaron to mieszkańcy Craw Country. Na pewno dowiemy się więcej o poszczególnych osobach z tego miasta, a także poznamy drogę Eulesa Bossa do zdobycia nieoficjalnej kontroli nad Craw. Pojawią się retrospekcje z udziałem Berta Tubba - sławnego szeryfa miasteczka.

Twórcy zdradzają, że pojawiające się tu i ówdzie wątki nadnaturalne, jak na przykład nieoczekiwany piorun uderzający w drzewo czy tajemniczy pies widoczny w kilku miejscach w serii, nie są najważniejszymi aspektami "Southern Bastards". Nie oznacza to jednak, że nie mają konkretnego znaczenia, ani że w przyszłości nie będą się już pojawiać.

Piąty numer "Southern Bastards" ukaże się 29 października.

Image wydaje, Image przesuwa - 22.10.2014

W dniu dzisiejszym na terenie USA ukazały się następujące komiksy od Image:

Aphrodite IX Rebirth vol. 2 TP (SDCC Variant Cover)(not verified by Diamond), $19.99
Dead@17 The Blasphemy Throne #3 (Of 7), $3.50
Dream Merchant #5 (Of 6), $3.50
Drumhellar #10, $3.50
Elephantmen #60, $3.99
Five Ghosts #13 (Cover A Chris Mooneyham), $3.50
Five Ghosts #13 (Cover B Blank Sketch), $3.50
Goners #1, $2.99
Lazarus #12, $3.50
Oddly Normal #2 (Cover A Otis Frampton), $2.99
Oddly Normal #2 (Cover B Rob Guillory), $2.99
Outcast By Kirkman And Azaceta #1 (Paul Azaceta 5th Printing Variant Cover), $2.99
Revival #24, $2.99
Rise Of The Magi #1-4 Signed Set Edition, $29.99
Sheltered #12, $2.99
Starlight #6 (Cover A John Cassaday), $4.99
Starlight #6 (Cover B Cliff Chiang), $4.99
Stray Bullets Killers #8, $3.50
Walking Dead #133, $2.99
Wicked + The Divine #5 (Cover A Cover A Matthew Wilson & Jamie McKelvie), $3.50
Wicked + The Divine #5 (Cover B Becky Cloonan), $3.50
Wildfire #4 (Cover A Linda Sejic), $3.99
Wildfire #4 (Cover B Stjepan Sejic), $3.99
Zero #11 (Cover A Ricardo Lopez Ortiz & Tom Muller), $2.99
Zero #11 (Cover B Sarah Horrocks & Tom Muller), $2.99

Ogłoszono tylko jedno opóźnienie. Jest to wydanie zbiorcze komiksu "Punkrockpaperscissors", które zostało przesunięte z 5 na 12 listopada.

wtorek, 21 października 2014

Top 5 #22 - Najciekawsze postacie żeńskie z komiksów Image

Znów dłuższa przerwa przydarzyła się rubryce ”Top 5”. Postanowiłem więc skorzystać z kolejnej propozycji, którą nadesłał jakiś czas temu ktoś z Was i wybrałem temat widoczny w tytule. I tu pojawił się pierwszy problem, ponieważ sklecenie czołowej piątki okazało się trudniejsze niż sądziłem. Gdy już skróciłem listę propozycji do pięciu pozycji, ustalenie jej kolejności stało się kolejnym problemem. Dlatego też podany niżej porządek potraktujcie z przymrużeniem oka. Oto moim zdaniem najciekawsze postacie kobiece z komiksów Image.
5. Alana z ”Sagi”
Postać ta znajduje swoje miejsce w dzisiejszym zestawieniu nie za niebywale rozbudowaną i wciągającą historię za nią stojącą, ponieważ tej tak właściwie jeszcze nie ma. Alana ma wiele innych zalet, a największą z nich jest to, że czytelnik nie potrafi przejść obok niej obojętnie. Brian K. Vaughan tak umiejętnie rozwija tę postać, że kobieta potrafi nas rozbawić, wkurzyć, wzruszyć czy w ciągu kilku minut sprawić, że ją znienawidzimy. Alana jest wulkanem energii, ale jednocześnie potrafi być bardzo niejednoznaczna, o czym pewnie przekonacie się podczas lektury zbliżającego się czwartego tomu ”Sagi”. Wyrazisty charakter który doskonale pasuje do opowiadanej historii sprawił, że kobieta znalazła swoje miejsce w dzisiejszej wyliczance.
4. Michonne z ”The Walking Dead”
Paradoksalnie początkowo bardziej skłaniałem się ku temu, by w zestawieniu tym umieścić inna bohaterkę tego samego komiksu – Andreę. Ostatecznie zdecydowałem się ku bardziej popularnej Michonne, ponieważ jest to jedna z trzech postaci kobiecych z kart ”The Walking Dead”, której losy nie są mi obojętne. Ta trzecią była Lori, której to z kolei szczerze nienawidziłem. Dlaczego więc Michonne a nie Andrea? Ta druga jest w serii od samego początku i chociaż jest silną kobietą, której przemiana dokonywała się na naszych oczach. Robert Kirkman decydował jednak, że Andrea wiecznie musi być związana z jakimś mężczyzną, a wtedy też jest zwyczajnie nudna. Michonne z kolei jest postacią tajemniczą, silną, niezależna i ciekawą zarówno wtedy gdy jest z kimś w związku jak i gdy jej jedynym towarzyszem jest dzierżony przez nią miecz. Od momentu jej pojawienia się na stronach ”The Walking Dead” w serii nie brakuje charyzmatycznej postaci i cieszy fakt, że pomimo kilkuletniego już stażu w tytule, Kirkman wciąż ma na nią pomysł. Nawet jeśli jest stosunkowo prosty.
3. Atom Eve z ”Invincible”
Muszę się przyznać, że początkowo Atom Eve była dla mnie takim swoistym odpowiednikiem Mary Jane z supermocami, co uważałem za wadę. Dziś nadal tak sądzę, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Odziana w róż, ruda heroina z czasem zyskała potężną dawkę charakteru i w końcu można było uznać ją za odpowiednią partnerkę dla Marka Graysona. Robertowi Kirkmanowi udało się sprawić, że losami Eve czytelnicy interesowali się w równie dużym stopniu co w przypadku samego głównego bohatera serii. Dziewczyna potrafiła zarówno rozbawić jak i sfrustrować czytelników, ale wydaje mi się, że nikt chyba nie wątpi w jej uczucia czy twardość charakteru. Mało tego, scenarzysta wykorzystał te postać do poruszenia stosunkowo odważnych i trudnych tematów, jak wtedy gdy okazało się, że Eve jest w ciąży.
2. Forever Carlyle z ”Lazarus”
Najmłodsza stażem bohaterka w dzisiejszym zestawieniu jest idealnym przykładem na to, że żeby wzbudzić zainteresowanie czytelnika, wystarczy dobry chociaż na pewno niezbyt prosty pomysł, a nie okrojona do minimum garderoba lub tez jej całkowity brak. Główna bohaterka serii ”Lazarus” urzeka czytelnika przede wszystkim charakterem. Z jednej strony jest to lojalna, doskonale wyszkolona i bezwzględnie niebezpieczna kobieta, ale zarazem widzimy ją jako pełną uczuć, miejscami zagubioną i pozbawioną normalnego dzieciństwa postać. Towarzyszące jej rozterki są motorem napędowym serii, która z każdym numerem zyskuje na ocenie w moich oczach. Jestem ogromnie ciekaw co w kolejnych zeszytach ujawni Greg Rucka i jest to kolejny z powodów, dla których Forever ląduje tak wysoko w dzisiejszym zestawieniu.
1. Sara Pezzini z ”Witchblade”
Dla ścisłości – na pierwsze miejsce w dzisiejszej odsłonie ”Top 5” złożyło się przede wszystkim to, co z Sarą Pezzini zrobił Ron Marz. Ale jak już gdzieś napisałem, to co było wcześniej też nie jest bez znaczenia, ponieważ znając pierwsze przygody pani detektyw jeszcze mocniej doceniamy wysiłki Marza. Ciekawostką jest fakt, że Sara Pezzini zaczęła zyskiwać kawał porządnego charakteru w momencie, gdy nowi twórcy zaopatrzyli ją przy okazji w kilka kompletów ubrań, by nie musiała już biegać półnago po mieście. Wtedy tez bohaterka ta stała się prawdziwą policjantką, rozbudowany został jej wachlarz uczuć i poglądów, a wraz z rozwojem całego mikro-uniwersum Top Cow, każda jej przygoda okazywała się wciągającą historią. Zaryzykuje stwierdzenie, że taką Sarę pamiętam i uwielbiam, a czytając jej dzisiejsze przygody jeszcze bardziej tęsknie za minionymi czasami.

Zapowiedzi Image na styczeń 2015

Dosłownie kilkanaście minut temu ukazały się oficjalne zapowiedzi Image Comics na styczeń przyszłego roku i muszę uczciwie przyznać, że jestem srogo zawiedziony. Dlaczego? Czytajcie dalej. Z pełną listą zapowiedzi możecie zapoznać się w tym miejscu.
Styczeń przyniesie nam zaledwie pięć nowości w ofercie Image. Wśród nich wyróżnia się z pewnością "The Dying and the Death" Jonathana Hickmana, ale warto zwrócić uwagę także na startującą serię "IX'th Generation", na łamach której swoje siły połączą bohaterowie zrebootowanych wersji Cyber Force oraz Aphrodite IX oraz na nową odsłonę "Casanovy" Matta Fractiona. To jednak nie jest największa bomba styczniowych zapowiedzi.

Te z pewnością są dwie. Pierwsza to zapowiadany już od jakiegoś czasu powrót Ala Simmonsa do roli Spawna na łamach 250 numeru swojego miesięcznika. Będzie to jednocześnie ostatni zeszyt rysowany Szymona Kudrańskiego. Drugą bombą jest obiecane już jakiś czas temu wznowienie "Criminala" autorstwa Eda Brubakera i Seana Phillipsa. W styczniu ukaże się nie tylko reprint pierwszego numeru w wersji standardowej oraz Magazine Variant, ale wznowione zostanie także pierwsze wydanie zbiorcze.
Tu radość z zapowiedzi się kończy. Dlaczego? W styczniu w ofercie Image zabraknie wielu serii. Na początku przyszłego roku nie uświadczycie nowych numerów "Sagi", "Lazarusa", "Umbral", "Black Science", "Low" czy "Sex Criminals", a pewnie kilka innych tytułów pominąłem. Także i wielbiciele wydań zbiorczych nie poszaleją, ponieważ co prawda ukaże się ich w styczniu mnóstwo, ale 3/4 z nich to wznowienia. Co ciekawe, wśród nich znajduje się między innymi dodruk "Mind the Gap", a więc tytułu niedawno zdjętego z oferty Image Comics.

Nie sądziłem że przyjdzie mi to kiedykolwiek napisać, ale z powodu tego iż kupowane przeze mnie w zeszytach serie mają w styczniu przerwę, a z wydań zbiorczych nie interesuje mnie nic, w styczniu od Image nie kupię zupełnie nic O_O

Rozbudowa świata z serii Marka Millara

Kojarzycie jeszcze taką serię jak "Jupiter's Legacy"? Tak, teoretycznie wciąż się ukazuje, chociaż od premiery ostatniego numeru minęło już ponad siedem miesięcy. Tymczasem Mark Millar nie tylko jest zadowolony z tego, że czytelnicy wieszają psy na tym tytule, że jeszcze planuje jej kontynuację oraz prequel. Brzmi strasznie? Czytajcie dalej.
Powyżej widzicie jeden ze szkiców autorstwa Wilfredo Torresa. Rysownik ten będzie odpowiedzialny za warstwę graficzną nienazwanego jeszcze prequela "Jupiter's Legacy". Komiks zacznie ukazywać się prawdopodobnie na początku przyszłego roku i przeniesie nas w lata 50 ubiegłego stulecia, by pokazać początki superbohaterskiej kariery Utopiana, Lady Liberty oraz ich przyjaciół.

Ale to nie wszystko. Według planów Millara, potężnie opóźnione "Jupiter's Legacy" ma dobiec końca jeszcze w tym roku, prawdopodobnie wraz z numerem szóstym. Na ile ten termin jest możliwy? Będę potężnie zdziwiony, jeśli uda się go dotrzymać. Wystarczy spojrzeć na liczby. Przy założeniu, że piąty numer tej miniserii ukaże się pod koniec października, będzie to osiemnasty miesiąc który upłynął od premiery komiksu. Łatwo więc policzyć, że Frank Quitely potrzebuje średnio ponad trzy i pół miesiąca na stworzenie 22 plansz oraz okładki. Trudno liczyć, by spiął się i stworzył #6 w niecałe dwa.

Jakby tego było mało, Mark Millar zapowiedział na przyszły rok start drugiego woluminu "Jupiter's Legacy", którego rysownikiem pozostanie Quitely.

Na koniec mała ciekawostka. Na forum serwisu CBR przetoczył się jęk zawodu skierowany wobec tej serii i planów z nią związanymi. Tylko jeden użytkownik bronił Marka Millara, lecz wystarczyło kilka godzin by okazało się, że był to scenarzysta we własnej osobie.

niedziela, 19 października 2014

Śladami herosów #10 (z 13)

To już dziesiąta odsłona tej rubryki, ale dopiero druga poświęcona bohaterowi ze studia Top Cow. Po tym jak starałem się nieco przybliżyć Wam losy grupy Cyber Force, dziś przychodzi czas na największą ikonę imprintu założonego przez Marca Silvestriego. Panie i panowie, przed Wami Sara Pezzini, znana dużo lepiej jako Witchblade. 
SERIE GŁÓWNE
Witchblade (listopad 1995 - trwa) – jedyna, nigdy nie restartowana seria z udziałem Sary Pezzini. To na jej łamach dzieją się niemal wszystkie najważniejsze wątki związane z dzierżonym przez kobietę artefaktem. Seria ta doczekała się już ponad 175 numerów i jak każda miewała rózne okresy w swoim istnieniu. Dość powszechne jest zdanie, że najlepiej zacząć czytać od pierwszego numeru pisanego przez Rona Marza. Niekoniecznie się z tym zgadzam, ponieważ bez znajomości wcześniejszych przygód Sary nie zauważymy, jak mocno zwiększył się poziom tego tytułu. 
MINISERIE I ONE-SHOTY
Altered Image (kwiecień – wrzesień 1998) – zabawna miniseria przedstawiająca nieco na luzie bohaterów uniwersum Image, które wówczas zbliżało się do swojego końca. Jedyną żeńską bohaterką jest tu Witchblade i możecie się spodziewać, czego w dużej mierze dotyczą dowcipy z nią związane.

Broken Trinity (lipiec – listopad 2008) – po wielkim sukcesie ”First Born” duet Marz/Sejic tworzy kolejny niewielki crossover, skupiający się na Witchblade, The Darkness oraz Angelus. Kolejny spory sukces i bardzo dobra lektura, o czym możecie przekonać się TUTAJ.

First Born (wrzesień – listopad 2007) – pierwszy z niedużych ale bardzo ważnych crossoverów pisanych przez Rona Marza. Na jego łamach przychodzi na świat dziecko Sary Pezzini oraz Jackiego Estacado, które staje się celem zarówno sił Nieba jak i Piekła. Bardzo przyjemna lektura, która uczyniła ze Stjepana Sejica gwiazdę Top Cow.

Mediewal Spawn/Witchblade (maj – lipiec 1996) – historia dziś już niekanoniczna, ponieważ pierwszy z tytułowych bohaterów został z Image zabrany. Podobnie jak większość tytułów z wczesnego Image, tak i ten to kupa mięśni i mało sensu, lecz mimo wszystko nie skreślałbym od razu tej miniserii. Można się przy niej solidnie pośmiać :)

Overkill (listopad 1999 – kwiecień 2000) – wydany także i w Polsce crossover pomiędzy dwiema ikonami Top Cow a Alienem i Predatorem. Historia którą bardzo mocno odradzam że względu na beznadziejną i miałką fabułę.

Shattered Image (wrzesień – grudzień 1996) – miniseria rozbijająca w pył i kończąca istnienie wspólnego uniwersum Image. Witchblade odgrywa tam jedną z głównych ról, ale ponieważ cała historia jest raczej średnia, można potraktować to raczej jedynie jako ciekawostkę.

Tales of the Witchblade (listopad 1996 – styczeń 2001) – jak widzicie, tytuł ten ukazywał się ponad cztery lata. Ile numerów wyszło? Dziewięć :P Była to próba zarobienia na sukcesie głównej serii, co oczywiście nie udało się z powodu częstotliwości wydawania kolejnych numerów tego cyklu. I chyba tylko dzięki temu tytuł ten ma szansę zostać zapamiętanym, bo na pewno nie z powodu poziomu przedstawianych historii.

Trinity: Blood on the Sands (lipiec 2009) – pojedynczy zeszyt opowiadający o przygodach wcześniejszych nosicieli artefaktów. Rozbudowuje historię uniwersum, ale nie zapada zbytnio w pamięć. Plus za fajnie oddany klimat Arabii.

Witchblade: Bearers of the Blade (lipiec 2006) – antologia na łamach której poznajemy liczne osoby, które miały okazję dzierżyć Witchblade. Chociaż lubię tego typu publikacje, ta w niczym mnie nie ruszyła.

Witchblade: Day of the Outlaws (kwiecień 2013) – one-shot pokazujący nosicielkę artefaktu z czasów dzikiego zachodu. Po scenarzyście można było spodziewać się czegoś znacznie lepszego, a tak otrzymujemy krótką strzelaninę, w dodatku nie wartą lektury.

Witchblade: Demon (styczeń 2003) – jedna z ciekawszych pozycji w dzisiejszym zestawieniu. Scenarzysta Mark Millar wykazuje się dobrym piórem i niezłym czuciem postaci, a niezwykle klimatyczne rysunki Jae Lee sprawiają, że one-shot ten chce się czytać. Dla fanów postaci rzecz obowiązkowa.

Witchblade: Demon Reborn (wrzesień – listopad 2012) – wydana nie wiedzieć dlaczego przez Dynamite Entertainment miniseria jest tylko bladym cieniem bardzo fajnej historii autorstwa Marka Millera z rysunkami Jae Lee, której jest kontynuacją. Mimo to, jest to i tak lepsza opowieść niż 3/4 tych, które możecie znaleźć w regularnej serii. Rysunkowo mogłoby być nieco lepiej, ale to akurat najmniejszy kłopot.

Witchblade: Destiny Child (czerwiec – sierpień 2000) – z tą miniserią problem jest taki, że nie do końca wiadomo czy jest osadzona w oficjalnym kontinuum? Pojawia się w niej kilka ważnych scen, jak np. origin Iana Notthingama, ale później istnienie tego tytułu zostało jakby zapomniane. Niemniej, lektura całkiem przyjemna.

Witchblade: Due Process (wrzesień 2010) – ciekawy one-shot ukazujący Sarę Pezzini także jeszcze sprzed czasów Witchblade. Historia opowiada o mężczyźnie, którego główna bohaterka wsadziła do więzienia. Dziś Sara dowiaduje się, że człowiek ten jest niewinny i próbuje wydostać go zza krat. Oczywiście w tle czają się nadnaturalne moce. Mimo to jest to całkiem przyjemna historia z równie udanymi rysunkami.

Witchblade: Obakemono (styczeń 2002) – kolejna z pojedynczych historii z wcześniejszymi nosicielkami Witchblade. Ta przenosi nas w klimaty honorowych samurajów i prezentuje nam kobietę, która w zabijaniu była nie gorsza od nich. Klimatyczne, ale nic ponadto.

Witchblade/Red Sonja (luty – lipiec 2012) – jedna z wielu kolaboracji między studiem Top Cow I wydawnictwem Dynamite. I chyba najsłabsza z nich wszystkich. Niezbyt ciekawa fabuła stanowi pretekst do pokazania jak największej ilości scen z obiema półnagimi bohaterkami, przy czym znacznie częściej Red Sonję, która wydaje się być ”ważniejszą” postacią w tym komiksie.

Witchblade: Shades of Grey (marzec – listopad 2007) – i kolejna wspólna miniseria Top Cow oraz Dynamite doprowadza do spotkania Sary Pezzini z Dorianem Grey’em. Jak zwykle to bywa, fabuła jest jedynie pretekstem do ukazania obojga bohaterów w ciągłej akcji, a Witchblade dodatkowo w możliwie jak najmniejszej ilości odzienia. Nic wartego uwagi, do szybkiego zapomnienia.

Witchblade Takeru Manga (luty 2007 – marzec 2008) – wspominałem już kiedyś na łamach bloga, że Top Cow próbowało zawojować rynek Japoński, co ostatecznie się nie udało. Naturalnym pomysłem była publikacja mangi zarówno w Japonii jak i USA. I w obu przypadkach efekt jest podobny – brak sukcesu i szybka kasacja. 
WYSTĘPY GOŚCINNE
Artifacts  tak, wiem że w pierwszych trzynastu numerach tej serii Witchblade była właściwie główną bohaterką, ale w kolejnych nie pojawia się niemal wcale, dlatego też ostatecznie cykl ten ląduje tu. Nie dajcie się jednak zwieść, ponieważ jest to jedna z najważniejszych historii z udziałem Sary Pezzini, w której doprowadzono do aktualnego po dziś dzień restartu uniwersum Top Cow.

Image United (listopad 2009 - niedokończona) – jako iż miał to być tytuł ukazujący wszystkich bohaterów dawnego uniwersum Image, znalazło się tu także miejsce dla Witchblade.

Monster War #3 (wrzesień 2005) – głupia jak but miniseria, na łamach której herosi z Top Cow ścierali się z monstrami z opowieści. Witchblade przypadł pojedynek z Frankensteinem i komiks ten nie tylko można, ale wręcz trzeba zapomnieć.

Serie ”The Darkness” – dwie największe ikony studia Top Cow nieustannie przecinały swoje drogi. Nie dziwi więc fakt, że Sara Pezzini dość często pojawiała się na łamach wszystkich woluminów przygód Jackiego Estakado. Niekiedy nie były to tylko mało ważne team-upy.

The Magdalena vol. 2 #10-12 (grudzień 2011 – maj 2012) – końcówka solowej serii Magdaleny to jej jedyna wspólna przygoda z bohaterką innej serii Top Cow. Scenarzystą jest Ron Marz, co gwarantuje porządny poziom i kawałek dobrej zabawy. Generalnie bardzo lubiłem tę serię, więc i końcowe trzy numery z przyjemnością polecam.

Tomb Raider #25-28 – gdy przygody Lary Croft wydawało Top Cow, dość logicznym wydawało się skrzyżowanie jej drogi z Witchblade, co w końcu nastąpiło. Nie wiem czy kiedykolwiek czytałem komiks z tak duża ilością zbliżeń na pupy głównych bohaterek? Numery te opublikował także niegdyś TM-Semic.

NIEPRZECZYTANE
W tej kolumnie wypiszę wszystkie tytuły, do których nie dotarłem lub też po prostu nie chciałem przeczytać. W przeważającej większości są to wszelkiego rodzaju one-shoty i zarazem crossovery między Witchblade, a różnymi innymi postaciami.

Battle of the Planets/Witchblade
Dark Crossing (crossover wewnętrzny Top Cow, niedokończony)
Darkminds/Witchblade
Devi/Witchblade oraz Witchblade/Devi
JLA/Witchblade
Lady Death/Medieval Witchblade
Tomoe/Witchblade
Unholy Union
Vampirella/Witchblade (3 one-shoty)
Weasel Guy/Witchblade
Witchblade: Blood Oath (którego okładka sugeruje komiks erotyczny :D )
Witchblade/Elektra
Witchblade/Lady Death
Witchblade/The Punisher
Witchblade/Vampirella/Magdalena/Tomb Raider (tak, było coś takiego)
Witchblade/Wolverine

Okładka tygodnia #42

Oj, ciężki był to dziś wybór. Nie dlatego, że w minioną środę Image zasypało nas nowymi komiksami, ale z powodu tego, że było dokładnie na odwrót. Na szczęście znalazłem dwa covery, które naprawdę przypadły mi do gustu i jeden, który po prostu nie odrzucał swoim widokiem. Jak się pewnie już domyślacie, zajął on trzecie miejsce w dzisiejszym zestawieniu.
3. Mice Templar IV: Legend #14 (cover A - Oeming) - jak nietrudno zauważyć, to właśnie tę okładkę wrzuciłem na ostatni stopień podium, żeby tylko mieć trzy wskazania. Wcześniej już nieraz określałem covery tej serii jako dobre, lecz ten jest jedynie poprawny. Szkic Oeminga jak zwykle stoi na bardzo fajny i wysokim poziomie, ale już osobę odpowiedzialną za kolory powinno się ostro ochrzanić. Ufam przy okazji, że nie był to sam Oeming :) Mrówki są zbyt ciemne, nie widać zbyt wielu szczegółów, a pierwszy i drugi plan zbyt mocno się ze sobą gryzą. Mimo to, i tak jest to lepsza okładka niż te, których dziś nie wyróżniłem.
2. Manifest Destiny #11 - reszta dzisiejszej odsłony "Okładki tygodnia" to już dla mnie uczta dla oczu. Drugie miejsce przypada jedenastemu zeszytowi przygód odkrywców Ameryki, która przykuwa wzrok szczegółowo przedstawionym i świetnie pokolorowanym pejzażem, który dodatkowo nie odwraca zbyt mocno uwagi od kilku szczegółów z pierwszego planu. Matthew Roberts idealnie zestawił widoki natury z dziełem człowieka, nie używając przy tym zbyt krzykliwych kolorów. Za okładką nie stoi zbyt oryginalny pomysł, ale zdecydowanie broni się ona wykonaniem.
1. Trees #6 - niekwestionowanym zwycięzcą dzisiejszego zestawienia jest kolejne świetne dzieło Jasona Howarda do serii opowiadającej o... drzewach. Jak zwykle zresztą twórcy zadbali o niezwykle interesujący pomysł i jeszcze lepsze wykonanie. Siłą okładek do serii "Trees" jest to, że nijak nie spoilerują one zawartości komiksu, a mimo to chce się po niego sięgnąć. Nie inaczej jest dziś, a osobiście muszę przyznać, że ten cover jest chyba jednym z moich ulubionych jeśli chodzi o ten rok. Howard w niezwykły sposób narysował człowieka zmienionego w korzeń rośliny, a całość wykończył pozornie niepasującym, zielonym elementem widocznym u góry. Całość jednak powala i będę szalenie niezadowolony, jeśli w wydaniu zbiorczym zabraknie galerii okładek.

sobota, 18 października 2014

Wasze #22

Dobrze że od czasu do czasu zaglądam jeszcze na swojego starego maila, bo gdybym tego nie robił, umknęłaby mi porcja zdjęć od Jakuba Góreckiego. Chwalił się on już swoją kolekcją komiksów Image na łamach "Wasze", a dzisiejsze fotki należy potraktować jako "update". Co więc znalazło się na zdjęciach? Zobaczcie sami.
Pamiętajcie, że także i Wy możecie pochwalić się swoją kolekcją. Wystarczy wysłać zdjęcia na ktymczynski [małpa] gmail.com, a następnie poczekać na publikację.

Top Cow łowi talenty

Jedną z cech wyróżniających Top Cow na tle wszystkich oddziałów Image Comics jest prowadzony już od kilku lat plebiscyt zachęcający początkujących scenarzystów i rysowników do nadsyłania swoich prac. Nie inaczej jest w tym roku.
W tym roku Top Cow poszukuje jedynie dwóch scenarzystów oraz dwóch artystów. Jest to znacznie mniejsza ilość laureatów niż w poprzednich latach, ale może to i dobrze. W ostatnich numerach "Artifacts" non stop pojawiają się historie pisane przez zwycięzców ubiegłorocznej edycji i niestety nie powalają one swoim poziomem. Przypomnę, że chodzi o następujące komiksy:
  • Artifacts #33 - Written by Kenny Porter, Art by -ROM- Darkness et Folly
  • Artifacts #34 - Written by Eugene Ward, Art by Martin Gimenez
  • Artifacts #35 - Written by Hannibal Tabu
  • Witchblade #175 - Backup Story written by Ashley Victoria Robinson
  • Aphrodite IX/Cyberforce #1 - Backup Story written by Joey Cruz
  • Artifacts #38 - Written by Devon Wong, Art by Isaac Goodhart
  • Artifacts #39 - Written by Raven Heisenberg, Art by Gustavo Brocanello
  • Witchblade Case Files #1 - Backup story written by Jed McPherson, Backup Story art by Mike Crawford
  • Artifacts #40 - Written by Steven Foxe (backup story by Jim Mitchell), Art by Adalor Alvarez (backup art by Fabian Quintero)
  • Magdalena: Seventh Sacrament #1 - Written by Tini Howard, Art by Aileen Oracion, Backup Story art by Phillip Sevy
Jeśli ktoś z Was chciałby spróbować swoich sił, powinien kliknąć TUTAJ, by pobrać pełną wersję regulaminu konkursu.

Osobiście dodam, że liczę na wyższy poziom tegorocznych laureatów. Zgłoszenia można wysyłać do 15 marca.

piątek, 17 października 2014

Sex vol. 1: The Summer of Hard (Joe Casey/Piotr Kowalski)

Komiks opublikowany w Polsce jako "Sex: Letnie Uniesienia" przez wydawnictwo Mucha Comics i recenzja oparta jest na tej publikacji. Ale nie tylko, czytajcie dalej.

Nie trzeba być szczególnie uważnym czytelnikiem tego bloga, by doskonale wiedzieć jaką wydam opinię o tym komiksie. ”Sex” Joe Casey’a i Piotra Kowalskiego zupełnie mi się nie podoba, a właściwie całą dzisiejszą recenzję poświęcę na to, by uzasadnić swoje dość jednoznaczne zdanie. Ale co może Was zdziwić, po lekturze komiksu wydanego w naszym kraju przez Muchę, moja opinia delikatnie skoczyła na plus. Ale o tym trochę później, najpierw oczywiście kilka słów o fabule.

Rzecz dzieje się w Saturn City – mieście zdeprawowanym przez trzęsącymi nimi grupami przestępczymi. Jeszcze jakiś czas temu stawiali im czoła lokalni superbohaterowie, w tym między innymi Święty w Pancerzu. Ale wieku nie da się oszukać i po kilku latach przywdziewania kostiumu, Simon Cooke musi pogodzić się z tym, że jest za stary do tej roboty. Mężczyznę poznajemy w momencie, gdy próbuje odnaleźć swoje miejsce w nowej rzeczywistości, w której jest już tylko zwykłym obywatelem. Z podobnym problemem zmaga się także Keenan Wade, lecz ten wciąż stara się zadawać cios przestępcom. W końcu nadepnie na odciski jednym z największych złoczyńców Saturn City. a to nie wszystko, co skrywa w sobie pierwszy tom ”Sex”.

Czytając powyższy akapit możecie dojść do wniosku, że mamy do czynienia z interesującym dramatem psychologicznym, który dodatkowo został oblany sosem z sensacji i wątków superbohaterskich. Nic bardziej mylnego. Pierwszy tom ”Sex” to powolnie tocząca się, nudna historia pełna ostrych scen seksu we wszelkich możliwych konfiguracjach. No i właśnie ich będzie dotyczył mój pierwszy zarzut wobec komiksu. Otóż recenzowaną dziś pozycję czytałem zarówno w oryginale jak i w wydaniu od Muchy. I jestem więcej niż pewien, że niemal wszystkie sceny 18+ są po prostu niepotrzebne. Zajmują miejsce, które można było poświęcić na wprowadzenie wątków, które nie prowadziłyby do ziewania, które często mi towarzyszyły. Rozumiem, że patentem na ”Sex” jest właśnie to, iż de facto jest to komiks mocno erotyczny, ale trudno nie odnieść wrażenia, że liczne sceny stosunków we wszelakich konfiguracjach, a także eee... innych czynności seksualnych, mają za zadanie: a) przyciągnąć czytelników rządnych widoku narysowanych cycków b) przykryć wszystkie mielizny scenariusza. I właśnie tym drugim podpunktem zajmę się w następnej kolejności.

W pierwszym tomie ”Sex” pojawia się mnóstwo scen, które każą poważnie się zastanowić się nad tym, co właściwie chce przekazać scenarzysta. Joe Casey’a lubię przede wszystkim za jego kilkuletni run w ”WildCats” tworzonych dla studia DC WildStorm. Scenarzysta ten ma na swoim koncie także inne, równie dobre tytuły. Ale od jakiegoś czasu jego tytuły charakteryzują się strasznie miałko prowadzoną fabułą. ”The Bounce” właściwie skończyło się tylko na niezłym punkcie wyjścia, ponieważ realizacja już mocno kulała. ”Sex” z kolei nie potrafi przykuć niczym innym, niż dużą dawką erotyki. Cały pierwszy tom jest właściwie wstępem, cholernie długim wstępem. Niestety, przez te ponad 160 stron nie dowiadujemy się do czego scenarzysta chce doprowadzić. Byłoby to całkiem intrygujące, gdyby nie fakt, że scenarzysta tak pisał prowadzone przez siebie postacie, by broń boże nie wydały się one przez moment interesujące. Główny bohater – Simon Cooke, od początku do końca jest depresyjną marudą bez charyzmy. Jego po prostu nie da się polubić, a jego przygody – przez co mam na myśli wizyty w kolejnych miejscach pełnych tytułowego seksu – po prostu nie porywają.

Inną sprawą jest przedstawienie Saturn City. Casey ukazuje nam miasto zdeprawowane. Ok, to jeszcze byłoby akurat fajne, gdyby zostało zrealizowane dobrze. Ale scenarzysta stwierdził, że budowanie klimatu osiągnie wpychaniem wszędzie erotyki. I tak większość komiksu dzieje się w burdelach lub na orgiach, bohaterowie planują swoje dalsze kroki podczas seksu, źli torturują swoje ofiary każąc je gwałcić, a jeśli pojawia się scena rozmowy dwójki kumpli, która być może nawet do czegoś prowadzi, to trzeba ją przerywać kadrami z masturbującą się bohaterką. I nie, te dwie sceny nie mają w danej chwili zbyt wiele wspólnego. Na dłuższą metę staje się to męczące, by nie powiedzieć że momentami wręcz obrzydliwe.

Swoistą kwintesencją marnej fabuły pierwszego tomu ”Sex” jest dla mnie sama końcówka komiksu. Tu muszę powstrzymać się od spoilerów, ale zdradzę że już dawno nie strzeliłem takiego facepalma jak w chwili, gdy pierwszy raz przeczytałem ten fragment komiksu. I ponowna lektura ”Sex”, tym razem już po Polsku, nie zmieniła tego zbyt mocno.

Najwyższa pora napisać coś o rysunkach Piotra Kowalskiego. Bardzo cieszy mnie fakt, że kolejny polak robi karierę w USA. Nieco mniej – że artysta poszedł w ilość, a nie jakość. Prace Kowalskiego znam dość dobrze – czytałem jego ”Gail”, przeglądałem ”Wydział Lincoln” oraz debiut rodaka w USA, czyli ”Malignant Man” od Boom! Studios i po lekturze ”Sex” mogę napisać z całą pewnością, że Kowalski potrafi rysować dwa razy lepiej od tego, co pokazał w recenzowanym dziś komiksie. Warsztatowo nie jest źle, lecz paradoksalnie rysownik niestety zupełnie nie sprawdza się w scenach seksu, które w żaden sposób nie wywołały u mnie nawet najmniejszego skoku ciśnienia. Częściej wspomniane już obrzydzenie, ponieważ Polakowi ukazywanie brzydoty wychodziło idealnie. To co miało być paskudne, jak wszystkie sceny ze Starcem, takie też było. Momentami za to wyraźnie czuć pośpiech przy tworzeniu kolejnych plansz, zdecydowanie najmocniej na kadrach, gdzie pojawia się sporo postaci lub scenarzysta wymagał dużej ilości detali. Uważam, że wina leży po stronie Kowalskiego, ponieważ rysownik ten od jakiegoś czasu uparcie trzyma się publikowaniu dwóch komiksów miesięcznie, a nie wiem czy w październiku nawet i trzech. Rozumiem próbę wykorzystania swoich pięciu minut, ale nie wiem czy nasz rodak nie zostałby bardziej doceniony gdyby rysował jeden komiks porządnie, a nie dwa tak sobie.

Kilka dobrych zdań należy napisać o wydaniu Muchy. Oryginalnie ”Sex” ukazał się w serii wydań zbiorczych dostępnych za dziesięć dolarów i z racji swojej dość sporej objętości, Image musiało czymś to wyrównać. I tak zastąpiono papier kredowy czymś, co przypomina czasy starego, poczciwego TM- Semica. U Muchy naturalnie tego nie ma. ”Sex” wydano w standardzie znanym Polskim czytelnikom – solidna twarda oprawa, świetny papier i zaskakująco niska cena. Komiks bowiem ukazał się w naszym kraju w cenie 65zł. Przypominam, że kilka lat temu w tej samej cenie można było kupić od Muchy chudsze o kilkanaście stron ”New Avengers”.

Otrzymałem niedawno od kogoś opinię, według której ”Sex” rozkręca się od końcówki drugiego tomu. Nie wiem czy jest tak w rzeczywistości, ale nawet jeśli tak, to nie mogę polecić Wam kupna recenzowanego dziś komiksu. Jest to pozycja, którą mogę określić jako zmarnowany potencjał. Zarówno scenarzysta jak i rysownik nie odpalili tu żadnych fajerwerków, a ten pierwszy dodatkowo sprawił, że lektura ciągnie się i koszmarnie nudzi. No chyba że lubicie zbędną erotykę w dużych ilościach, ja akurat niezbyt. Dlatego też moja ocena to zaledwie 2/6