To, co zawsze mnie cieszyło w komiksowym zakątku światowej marki, jaką od lat są ”Żywe Trupy”, to fakt, że Robert Kirkman nie pozwolił nigdy na to, by się rozmieniła na drobne. W momencie, gdy seriale, gry komputerowe czy mobilne oraz wszelkiej maści gadżety mnożą się w sposób niemal niekontrolowany, komiks był jeden. Doprowadziło to do sytuacji, w której gdy już ogłaszano jakiś pojedynczy spin-off, to z reguły było to odbiera jako duże wydarzenie, a nie po prostu kolejny dzień w komiksowie. I tych historyjek pobocznych było parę (”Here’s Negan”, ”Negan Lives!” czy opowieść o Michonne, którą w USA opublikowano w ich edycji ”Playboya”), lecz i tak za każdym razem odpowiadał za nie Kirkman z Charliem Adlardem. Dlatego też, gdy jakiś czas temu gruchnęła informacja, że studio Skybound łączy siły z należącym do Briana K. Vaughana i Marcosa Martina, Internetowym Panel Sindicate, a efektem tego będzie komiks osadzony w trupim świecie Kirkmana, a stworzony właśnie przez wspomnianych dwóch twórców. Przy okazji lipcowej promocji na ATOM Comics, nie mogłem sobie odmówić okazji i kupiłem wydanie papierowe (komiks ukazał się najpierw tylko i wyłącznie cyfrowo).
To o czym warto wspomnieć na samym początku, to fakt, iż ”The Walking Dead: The Alien” wydano na papierze, przynajmniej na razie, tylko w wersji deluxe. Format jest identyczny jak kilka innych komiksów tego typu z Image, które mam i rozmiary tej pozycji są porównywalne do powiększonych formatów od Mucha Comics. Oczywiście całość zapakowano w twardą oprawę, dorzucono sporo dodatków (głównie szkice koncepcyjne czy projekty okładek), lecz wciąż jest to pozycja, która liczy sobie łącznie 72 strony i nie ma się co oszukiwać – to po prostu bardzo ekskluzywnie wydany zeszyt, oczywiście w odpowiedniej cenie. Okładkowo wynosi ona 19,99$, co już na wstępie zapewne mocno ograniczy liczbę chętnych na papierowe wydanie do skrajnych fanów tej komiksowej marki (patrz: ja) oraz osób, które ewentualnie poczekają na kolejną, zacną przecenę.
No dobra, ale skoro za sterami siedzą Vaughan i Martin, a więc ci sami panowie, którzy dali nam niesamowite ”The Private Eye”, to ”The Walking Dead: The Alien” powinno być spoko, co nie? No właśnie… nie do końca.
Komiks przenosi nas w czasie do początków zarazy zombie, zaś akcja umiejscowiona jest w Barcelonie. To właśnie tu utkwił Jeff Grimes (tak, z tych Grimesów) i nie tylko próbuje przetrwać, ale także znaleźć sposób, by wrócić do USA. Bo przecież tam nie może być aż tak źle, prawda? Na swojej drodze spotyka on niejaką Claudię – odzianą w wyniesioną z muzeum zbroję kobietę, która może mu pomóc. O ile najpierw on pomoże jej.
Iiii… to w sumie tyle. ”The Walking Dead: The Alien” jest w mojej ocenie komiksem, w którym gdyby przenieść akcję do USA i podmienić postacie, to dostalibyśmy w zasadzie kompletnie typowy zeszyt zakończonej już, głównej serii. Duże nazwiska na okładce nie wniosły tutaj jakiegoś odczuwalnego powiewu świeżości. Nie twierdzę przy tym, że był to ich zakichany obowiązek, bo oczywiście nie tak to powinno działać. Lecz mimo wszystko liczyłem, że autorzy pokuszą się jednak o odrobinkę większą kreatywność. Potencjał bowiem był. One-shot ten w zasadzie tylko o tyle wzbogaca trupie uniwersum Kirkmana, że poznajemy młodszego brata Ricka (przy czym to i tak jego jedyny występ w tym świecie) i otrzymujemy potwierdzenie, że epidemia zombie rozlała się także na Hiszpanię. No, przynajmniej na Barcelonę, co w kontekście niedawnego meczu tamtejszej drużyny w piłkarskiej Lidze Mistrzów i tak brzmi jak odrobinkę mniejsza w swojej skali katastrofa ;) Scenariuszowo jest to bardzo prosta, totalnie rzemieślnicza robota i mimo wszystko jakoś dziwnie się tak o tym pisze w momencie, gdy cały czas jednak mowa o komiksie autorstwa Briana K. Vaughana.
Fajnie prezentują się za to ilustracje Marcosa Martina. Artysta ten delikatnie zmienił na kartach ”The Walking Dead: The Alien” swój styl rysowania, przez co pozycja ta, nazwijmy to umownie, ”imituje” styl Charliego Adlarda. Ale hej, kto zna spin-offy serii ”Invincible”, ten wie, iż to w zasadzie standard w Kirkmanowych rzeczach. W każdym razie, komiks ten wyróżnia się nietypowym układem kadrów. Pamiętajmy, że pozycja ta powstała przede wszystkim z myślą o wersji cyfrowej, co nie zawsze udaje się potem idealnie przenieść na papier i dlatego tutaj każde dwie strony to splash-page. W zasadzie dzięki temu ”The Walking Dead: The Alien” czyta się jeszcze szybciej, ale też nie można odmówić tego, że fajnie się ogląda komiks z takim dość nietypowym układem kadrów. Zapewne jednak dla zwolenników cyfrówek nie jest to żadne odkrycie ameryki, lecz pamiętajmy, że w naszym kraju cyfra jakoś szczególnie mocna nigdy nie była i dla wielu osób komiks musi być na papierze albo wcale. Sam jeszcze do niedawna tak miałem, ale zmądrzałem. Troszkę.
Podsumowując, papierowe wydanie ”The Walking Dead: The Alien” w wersji niby-deluxe, to zdecydowanie pozycja tylko dla komplecistów i skrajnych fanów marki lub któregoś z twórców. W dowolnym, innym przypadku, zdecydowanie lepiej wydać tych kilkadziesiąt złotych na coś innego.
"The Walking Dead: The Alien" w wersji HC do kupienia w sklepie ATOM Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz