sobota, 15 sierpnia 2020

Palcojad tom 3 (Joshua Williamson/Mike Henderson/Adam Guzowski)

Sierpień 2020 roku – ogłaszam polską premierę najbardziej rozczarowującego zakończenia komiksu z Image ostatnich lat. ”Palcojad”, bo o tym dziele mowa, przez dwa tomy pompował balonik z napisem ”ogromna tajemnica Rzeźników z Buckaroo”, by finalnie w końcu wybuchnąć jak źle posklejana petarda. Cały czas bałem się podczas swojego pierwszego kontaktu z tym tytułem, że Joshua Williamson koniec końców zagubi się w swojej opowieści i rozwiązanie wielkiej zagadki będzie nie tylko niezbyt satysfakcjonujące, ale wręcz poleci po linii najmniejszego oporu. Tak też w mojej ocenie się stało i tym gorzej mi było, gdy teraz musiałem przeczytać ten komiks drugi raz i napisać niniejszy tekst. Trudna jest ”praca” recenzentów :D

Czy kiedykolwiek zdarzyło się Wam poczuć się rozczarowanym sposobem, w jaki twórca bądź twórcy danego dzieła postanowili go zakończyć? Aż się cisną na usta przykłady seriali ”Lost: Zagubieni” czy ”Gra o Tron”, lecz i w komiksach przykładów tego typu jest aż nadto. Sam wielokrotnie pisałem tu na blogu, że taki mój ulubieniec – Mark Millar – uwielbia rozwiązywać swoje fabuły poprzez klasyczne wyciągnięcie królika z kapelusza, a i myślę, że finały wielu eventów i crossoverów Marvela czy DC można skwitować słowami ”serio? I o to cała rozpierducha?”. I tu właśnie wchodzi, cały na biało, ”Palcojad”. 30 numerów budowania klimatu i mitologii czy mnożenia tajemnic oraz zagadek, by finalnie dać nam odpowiedź taką, która – przyznaję – zamyka w jakiś sposób fabułę, ale nawet nie trzeba się mocno zastanawiać, by dojść do dwóch, całkiem prostych wniosków. Po pierwsze, że niekoniecznie trzyma się to kupy, zaś po drugie – rozdmuchanie tego komiksu do 30 zeszytów wcale mu nie pomogło. Stety, niestety, nie będę tu znacznie więcej spoilerować.

Przypomnę może, że ”Palcojad” to seria opowiadająca o miasteczku Buckaroo, gdzie z jakiegoś powodu przyszło na świat szesnastu seryjnych morderców. Początek komiksu opowiadał o byłym agencie FBI, który przybył tu szukać swojego dawnego partnera, zaś po drodze poznaliśmy lokalną panią szeryf i masę innych postaci, a wśród nich tytułowego Palcojada – Edwarda Cullena. Zdecydowanie najbardziej bestialskiego spośród Rzeźników. Trzeci tom to w zasadzie mocno przedłużone domykanie wątków oraz krótki crossover z serią ”Hack/Slash”. Trudno mi nie było odnosić wrażenia, że zawartość tej odsłony cyklu można było bez żadnej straty skompresować, ale zapewne konieczność odpowiedniego zapełnienia trzeciego tomu deluxe niejako wymusiła rozdmuchanie całości do 30 numerów.

Istnieje taki żart, który mówi, iż jeśli nie wiesz jak coś logicznie wyjaśnić w science-fiction, to nazwij to coś ”kwantowym” i sprawa rozwiąże się sama. Po ponownej lekturze ”Palcojada” mam wrażenie, że w horrorach tym swoistym wytrychem jest ”edgy/mad science”. Wiecie, nielegalny eksperyment, nieudany eksperyment, porąbany naukowiec, albo i wszystko to jednocześnie. Joshua Williamson to nie jest zły scenarzysta, ma cholernie dobrą smykałkę do komiksów, które określiłbym mianem ”przyjemnej rozpierduchy”, tylko ewidentnie przy ”Palcojadzie” zamarzyło mu się więcej i w ostatecznym rozrachunku uważam, że sprawa go przerosła. Bo jako seria czysto rozrywkowa, komiks ten sprawdza się dobrze. Jest sporo akcji, są ciekawe postacie, tempo prowadzenia poszczególnych wydarzeń może satysfakcjonować, ale… No właśnie, musi być jakieś ”ale”. Jestem zdania, iż jeśli bierzesz się za coś dla siebie raczej nowego i tego nie udźwigniesz, a uważam, że tak stało się w przypadku ”Palcojada”, to nie ma co klepać Cię po plecach i mówić ”no, przynajmniej spróbowałeś”, tylko trzeba wprost napisać/powiedzieć, co mi się nie podobało. W przypadku tego komiksu, najmocniej zapamiętam go za to, jakim rozczarowaniem okazały się dla mnie finalne odpowiedzi na najważniejsze pytania.

Jakiś czas temu delikatnie skrytykowałbym jeszcze zakończenie komiksu, które tak mocno sugeruje kontynuację, jak tylko jest to możliwe. Dziś jednak nie mogę tego zrobić, bo owy ciąg dalszy właśnie się ukazuje. W ciemno strzelam, że został rozpisany na 10 lub 20 numerów, żeby pasowało pod kolejne deluxy.

Palcojada” na pewno nie skrytykuję za warstwę graficzną, a także za jakość rodzimego wydania. Kreska Mike’a Hendersona może nie kojarzy się jakoś szczególnie mocno z komiksowymi horrorami, lecz uważam, że tutaj spisał się całkiem nieźle. Jasne, momentami może przeszkadzać zbyt kreskówkowa otoczka, lecz jest to kwestia przyzwyczajenia. Jako, że wydawnictwo Egmont przerobiło na swoją modłę oryginalne wydanie deluxe, znalazło się też sporo miejsca dla różnej masy dodatków. Są oczywiście okładki, pojawia się także pełen scenariusz 30 rozdziału, a i również przedstawione nam zostają etapy powstawania owego zeszytu. Wszystko to za cenę okładkową w wysokości 109,99zł. W tej cenie z pewnością znajdziecie sporo lepszych komiksów, które dadzą Wam znacznie większą satysfakcję z lektury. Nawet nie muszą być z Image, zapewniam.

"Palcojad tom 3" do kupienia w sklepach Egmontu oraz ATOM Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz