W tym roku pandemia koronawirusa
zmieniła wiele rzeczy. Wśród nich także sposób odbywania się imprez
popkulturowych, co odczuli chociażby wszyscy fani Pyrkonu. Nie inaczej jest
także poza granicami naszego kraju i oczywiście rzucam tu dyskretnie okiem na USA,
gdzie tegoroczne San Diego Comic Con przeniosło się do Internetu, lecz skala
tego wydarzenia nie miała szans dorównać edycjom dziejącym się ”w realu”.
Jednakże jedna rzecz pozostała niezmienna i właśnie podczas SDCC (w tym roku z
dopiskiem ”@home”) ogłoszeni zostali zwycięzcy tegorocznej edycji nagród
Eisnera. W jednej z tych najbardziej medialnych kategorii, a więc w ”najlepsza
seria ongoing”, zwyciężył komiks z Image, któremu nie dawałem żadnych,
większych szans. ”Bitter Root”, bo o
tym tytule mowa, jest bowiem komiksem bardzo przyjemnym, ale czy najlepszym
spośród nominowanych, to już w mojej ocenie kwestia sporna.
Przy czym jednak nie spodziewajcie
się opinii w stylu ”hurr durr, czarnoskórzy zrobili komiks o czarnoskórych i
dlatego wygrali wspomnianego Eisnera, hurr durr”. Tak mocno się w głowę jeszcze
nie uderzyłem :)
Niemniej faktem jest to, co
napisałem wcześniej. Za komiks ”Bitter
Root” odpowiada zespół twórców, których oprócz sporego talentu łączy także
kolor skóry. W zapowiedziach mówili, że czuli potrzebę stworzenia komiksu,
który z jednej strony będzie łączyć klimaty horroru i akcyjniaka, zaś z drugiej
poruszy wątki tego, z czym musieli zmagać się ich przodkowie w okresie
największego rasizmu w dziejach USA. Zaprezentowane wówczas strony przykładowe,
a także fakt, iż generalnie lubię komiksy, przy których palce macza David
Walker, sprawiły, że z miejsca wpisałem ten tytuł na listę zakupów i nie żałuję
ani trochę.
Na łamach ”Bitter Root” przenosimy się na tereny Harlemu w roku 1924. Mieszka
tam między innymi rodzina Sangerye, która za dnia prowadzi niewielki sklepik,
zaś nocami członkowie tej familii polują na wszechobecne potwory. Poznajemy ich
w momencie, gdy są podzieleni między sobą, ponieważ część tej wesołej rodzinki
uznała, iż trzeba bardziej radykalnych metod w walce ze złem. Jednakże na
ulicach Harlemu pojawia się zupełnie nowy rodzaj monstrum i jeśli zwaśnione
strony nie zaczną współpracować, może się to skończyć bardzo źle dla ludzkości.
Dodatkowym problemem jest oczywiście to, że Sangerye są czarnoskórzy i żyją w
czasach skrajnie posuniętego rasizmu, więc ich nietypowe zachowanie przyciąga
także uwagę między innymi białoskórych oficerów policji, którym wiele nie
trzeba, by chcieć wsadzić ich za kratki.
W wydaniach zbiorczych z Image, na
tyle okładki najczęściej można znaleźć krótką informację o tym, do jakiego
gatunku przypisać daną pozycję. ”Bitter
Root” zostało oznaczone jako ”Action/Historical Fiction/Horror/Mystery”, co
samo w sobie daje jasno do zrozumienia, z jaką mieszaniną mamy do czynienia w
środku komiksu. Faktycznie jest tak, że twórcy powrzucali do swojego dzieła
zarówno sporo akcji, elementów grozy czy liczne odwołania do mrocznych dziejów
z historii USA i warto podkreślić, że David Walker oraz Chuck Brown poradzili
sobie dobrze ze zbalansowaniem tego wszystkiego na kartach komiksu. Mamy tu
zarówno dobrze rozpisane postacie jak i układającą się w sensowną całość
opowieść, utrzymaną przy tym w dobrym tempie. Zawsze lubię, gdy dana pozycja
potrafi uniknąć tak zwanej ”zamuły”, która najczęściej zdarza się w okolicach
połowy komiksu. Jest już wtedy za późno, by wybuchowo zacząć opowieść, ale i za
wcześnie, by budować równie ekscytujące zakończenie. Walker i Brown wyszli z
tego obronną ręką. Podobało mi się także to, w jaki sposób twórcy komiksu
wykorzystali czas i miejsce akcji, by poruszyć także wątki rasizmu. Nie
dominuje to w warstwie fabularnej komiksu, a także udało się uniknąć skrajnej
łopatologii, ale jest też na tyle dobrze widoczne, by elementy te nie przeszły
przez oczy czytelników niezauważone. ”Bitter
Root” to jeden z tych komiksów, które potrafią zarówno bawić i uczyć,
robiąc obie te rzeczy na podobnym do siebie, przyzwoitym poziomie.
Ale czy jest to komiks na miarę
Eisnera? Wiadoma sprawa, każdy ma swoje, totalnie subiektywne odczucia i na
każdą osobę twierdzącą, że ”Bitter Root”
zasłużyło, znajdzie się druga, która powie coś odwrotnego. Sam uważam, że sama
nominacja dla tego komiksu to duża niespodzianka. Podoba mi się, szanuję
twórczość autorów, lecz mimo wszystko komiks ten nie wychylił się w moich
oczach poza kategorię ”fajnej, wciągającej i niegłupiej rozpierduchy”. Zarówno
nominowane w tej samej kategorii ”Criminal”,
czy ”Crowded” z Image Comics, jak i
nawet ”Immortal Hulk” z Marvela (tak, napisałem), przypadły mi do gustu
znacznie mocniej od ”Bitter Root”,
ale jak już wspomniałem wcześniej, to kwestia gustu. Jurorzy tegorocznych
Eisnerów najwyraźniej mieli zupełnie odmienne zdanie w tej kategorii, niż taki
sobie ja.
Rysunkowo nie mam się do czego
przyczepić. Sanford Greene ma swój charakterystyczny, mocno kreskówkowy styl i
na lamach ”Bitter Root” sprawdza się
to zaskakująco dobrze. Szczególnie do gustu przypadły mi jednak rysunki, na
których dobrze widać lokacje, w których dzieje się w danym momencie akcja. Artysta
miał również bardzo duże pole do popisu przy kreacji najróżniejszych demonów,
co w mojej ocenie również wyszło mu znakomicie. Podobać mogą się także kolory w
wykonaniu Rico Renziego, który postawił na czerwień i jej odcienie, nadając
Harlemowi mocnego klimatu. Graficznie komiks stoi na naprawdę wysokim poziomie.
Pierwszy tom ”Bitter Root” zawiera bardzo dużo dodatków, aż sam byłem zdziwiony.
Dostajemy bowiem dość bogatą galerię okładek wariantowych, które przecinane są
esejami autorstwa czarnoskórych naukowców, którzy podejmują tematykę rasizmu z
historii USA. Czytania jest zaskakująco dużo i zawsze miło jest widzieć opinie
osób siedzących w temacie, niż kolejne, nudne wstępy czy posłowia innych
komiksiarzy, które ograniczają się najczęściej do sypania komplementami w
stronę twórców danego dzieła.
Podsumowując, dla mnie ”Bitter Root” to pozycja solidna i z
pewnością wybijająca się ponad przeciętną, ale niekoniecznie był to mój
murowany kandydat na nominację do Eisnera, o samej nagrodzie już nawet nie wspominając.
Mimo to polecam zapoznać się z tym komiksem i wyrobić sobie własną opinię.
Jestem dość mocno przekonany, że mimo wszystko nie pożałujecie wydania tych
siedemnastu dolców.
"Bitter Root vol. 1: Family Business" do kupienia w sklepie ATOM Comics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz