czwartek, 9 października 2014

Fatale vol. 1: Death Chases Me (Ed Brubaker/Sean Phillips)

Komiks opublikowany w Polsce jako "Fatale: Śmierć podąża za mną" przez wydawnictwo Mucha Comics i recenzja oparta jest na tej publikacji.

Pewnie teraz wyjdę na ignoranta który się nie zna, ale z dotychczasowych i wielokrotnie nagradzanych prac duetu Brubaker/Philips tylko oba sezony ”Sleepera” utkwiły mi w głowie na tyle, by po latach chcieć wrócić do tego komiksu. Nie oznacza to jednak, że słynne ”Criminal” czy ”Incognito” uważam za historie złe. Po prostu mimo wielu prób nie udało mi się przekonać się nich na tyle, by stać się wiernym fanem każdego kolejnego komiksu tego duetu. Żeby było śmieszniej, ”Fatale” na początku istnienia ignorowałem kompletnie, a moją opinię zmienił fakt podpisania przez Eda Brubakera ekskluzywnego kontraktu z Image na warunkach o jakich marzy chyba każdy twórca komiksów. No kurde, za ładne oczy takich rzeczy się nie robi i wtedy też sięgnąłem po dwa pierwsze numery. Szybko zrozumiałem jaki błąd popełniłem. Mniej więcej wtedy też Mucha Comics zapowiedziała wydanie serii w Polsce. Jak już się pewnie domyślacie, lektura premierowego tomu ”Fatale” była moim pierwszym tak długim kontaktem z tym tytułem.

Na sam początek warto wspomnieć o fabule komiksu. ta biegnie dwutorowo. Na początku poznajemy wątki osadzone we współczesności, gdzie poznajemy Nicolasa Lasha. Mężczyzna organizuje pogrzeb zmarłego wuja, po którym dziedziczy spory spadek. Tam poznaje młodą kobietę o imieniu Josephine, a wkrótce odnajduje maszynopis powieści, której jego wujek nigdy nie opublikował. Niespodziewanie, to właśnie wtedy życie Nicolasa zawiśnie na włosku. Drugi wątek przenosi nas do roku 1956, gdzie młody Dominic Rainer (wspomniany wujek Lasha) nawiązuje kontakt z kobietą, która ma mu przekazać dowody na skorumpowanie działań dużej ilości oficerów policji. Jest nią... dokładnie ta sama Josephine. Dla Rainera także i to spotkanie oznacza początek wielkich kłopotów. W tle pojawia się jeszcze Mr. Bishop – za dnia zwykły urzędnik, po godzinach zaś ktoś z drugim obliczem. Bardzo demonicznym.

Na początku obawiałem się nieco, jak Ed Brubaker wybrnie z prowadzenia fabuły dwutorowo. Okazuje się, że było to bezpodstawne. Pierwszy tom ”Fatale” od początku do końca czyta się bez żadnych zgrzytów, a wszystko jest przejrzyście opisane. Jest to o tyle duży plus, ponieważ historia od samego początku hipnotyzuje. Scenarzysta stworzył fabułę, która przyciąga klimatem i tajemnicą. Komiks jest wielkim hołdem dla H. P. Lovecrafta, co czuć właściwie od samego początku. Nie oznacza to oczywiście, że na każdej stronie znajdziecie coś na kształt stwora Cthulhu, ale bez wysiłku zauważycie specyficzny sposób prowadzenia historii, tak bardzo charakterystyczny dla wspomnianego autora. Naturalnie nie każdy musi się w tym odnaleźć, a podobno są też i tacy, którzy nie lubią tego typu historii, dlatego też ”Fatale” broni się innymi aspektami.

Dla mnie osobiście to, co było najlepsze w pierwszym tomie ”Fatale”, to kapitalnie zarysowane postacie. Niezależnie od czasu rozgrywania akcji, zarówno Nicolas, Dominic czy inni bohaterowie komiksu są bohaterami z krwi i kości. Nie są to nieustraszeni i napakowani do granic rozsądku herosi, ale zwykli ludzie którzy stoją w środku niezwykłych kłopotów. Ed Brubaker znalazł doskonały balans między poszczególnymi częściami fabuły. Żadna z nich nie dominuje wyraźnie nad drugą, obie są bardzo wciągające, a także obie scenarzysta rozpisał tak, by nawet postacie z drugiego planu mogły po lekturze komiksu zostać dokładnie przez czytelnika opisane. Osobny akapit trzeba jednak poświęcić tej, która nawet przez moment nie prowadzi narracji w komiksie i tak właściwie trudno ją nawet nazwać główną bohaterką.

Josephine. Po lekturze pierwszego tomu ”Fatale” można określić ją właściwie tylko jednym słowem: tajemnica. Scenarzysta nie rzuca zbyt wielu odpowiedzi, ale za to sprawia, że kolejne strony komiksu coraz mocniej intrygują tą właśnie kobietą. Nie wiemy kim jest, dlaczego się nie starzeje czy w jaki sposób hipnotyzuje wszystkich mężczyzn? Brubaker idzie nawet krok dalej, ponieważ po zakończeniu czytania nie umiem nawet odpowiedzieć na pytanie czy kobieta jest pionkiem w rękach kogoś innego, czy też to ona jest graczem? Scenarzysta przedstawia Josephine raz jako wyrachowaną i konsekwentną, podręcznikowy wręcz przykład pojęcia „femme fatale” – co zresztą znajduje swoje odzwierciedlenie w takim a nie innym tytule komiksu, by po chwili ukazać kobietę jako wręcz przerażoną tym, co dzieje się wokół niej. Nie jest to na razie postać niesamowicie rozbudowana, ale intryguje i ciekawi, a wiemy doskonale że zwłaszcza dziś pisanie tak wyrazistych postaci kobiecych przychodzi scenarzystom komiksowym niestety dość trudno.

Seana Phillipsa znam z naprawdę sporej ilości komiksów, niekoniecznie nawet pisanych przez Brubakera. Uważam że to, co pokazał w pierwszym tomie ”Fatale” to jego najlepsze prace z jakimi miałem okazje się zapoznać. Nadal uważam, że artysta ten nie należy do światowej czołówki, ani nawet nie jest najlepszy w klimatach pulpowych, ale tym razem jest on bardzo blisko szczytu. Wydaje mi się jednak, że ogromna w tym zasługa Dave’a Stewarda, który zajął się kolorowaniem tomu. To właśnie jego pomysłowość sprawiła, że niektóre plansze robią potężne wrażenie i potrafią nawet przyprawić o dreszcz. Co nie ukrywam, zdarzyło mi się podczas lektury ”Fatale”, a zdecydowanie nie jest łatwo przyprawić mnie o gęsię skórkę.

Minusy pierwszego tomu ”Fatale”? Chyba tylko jeden. To co jest straszne w tym komiksie to fakt, że się kończy, a czytelnik ma świadomość tego, że kolejny tom Mucha zaprezentuje nam dopiero w przyszłym roku. Na osłodę przygotowano niedługą galerię okładek oraz krótkie posłowie autorstwa Brubakera. Nie zdaje to egzaminu, ponieważ wciąż chcę więcej! :)

Tak jak mnóstwo krzykaczy podniosło głos w momencie, gdy Mucha zapowiedziała nowego Batmana w cenie 149zł, tak nikt, absolutnie NIKT, nie wspomniał o tym, że ”Fatale” kosztuje 49zł. Uściślę: 136 stron, twarda oprawa, tylko 49zł, a na MFKiG w Łodzi można było nabyć ten komiks nawet za 35zł. Jak na tak wydaną pozycję, to naprawdę niewiele. Dlatego zalecam nawet nie zastanawiać się czy brać wydanie Muchy czy oryginał, bo zapłacicie właściwie tyle samo, a możecie mieć znacznie lepiej wydany komiks po Polsku.

Nie każdy może lubić kryminały. Tak samo jak nie każdemu mogą przypaść do gustu klimaty Lovecraftowskie. Dla mnie ta mieszanka okazał się strzałem w dziesiątkę i chociaż dalej nie mam większego zamiaru powracać do ”Criminala”, to jednak z niecierpliwością czekam na wydanie drugiego tomu ”Fatale”. Pierwszemu z kolei wystawiam 5+/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz