Pewnie teraz wyjdę na ignoranta który się nie zna, ale z dotychczasowych i wielokrotnie nagradzanych prac duetu Brubaker/Philips tylko oba sezony ”Sleepera” utkwiły mi w głowie na tyle, by po latach chcieć wrócić do tego komiksu. Nie oznacza to jednak, że słynne ”Criminal” czy ”Incognito” uważam za historie złe. Po prostu mimo wielu prób nie udało mi się przekonać się nich na tyle, by stać się wiernym fanem każdego kolejnego komiksu tego duetu. Żeby było śmieszniej, ”Fatale” na początku istnienia ignorowałem kompletnie, a moją opinię zmienił fakt podpisania przez Eda Brubakera ekskluzywnego kontraktu z Image na warunkach o jakich marzy chyba każdy twórca komiksów. No kurde, za ładne oczy takich rzeczy się nie robi i wtedy też sięgnąłem po dwa pierwsze numery. Szybko zrozumiałem jaki błąd popełniłem. Mniej więcej wtedy też Mucha Comics zapowiedziała wydanie serii w Polsce. Jak już się pewnie domyślacie, lektura premierowego tomu ”Fatale” była moim pierwszym tak długim kontaktem z tym tytułem.
Na sam
początek warto wspomnieć o fabule komiksu. ta biegnie dwutorowo. Na początku
poznajemy wątki osadzone we współczesności, gdzie poznajemy Nicolasa Lasha.
Mężczyzna organizuje pogrzeb zmarłego wuja, po którym dziedziczy spory spadek.
Tam poznaje młodą kobietę o imieniu Josephine, a wkrótce odnajduje maszynopis
powieści, której jego wujek nigdy nie opublikował. Niespodziewanie, to właśnie
wtedy życie Nicolasa zawiśnie na włosku. Drugi wątek przenosi nas do roku 1956,
gdzie młody Dominic Rainer (wspomniany wujek Lasha) nawiązuje kontakt z
kobietą, która ma mu przekazać dowody na skorumpowanie działań dużej ilości
oficerów policji. Jest nią... dokładnie ta sama Josephine. Dla Rainera także i
to spotkanie oznacza początek wielkich kłopotów. W tle pojawia się jeszcze Mr.
Bishop – za dnia zwykły urzędnik, po godzinach zaś ktoś z drugim obliczem.
Bardzo demonicznym.
Na początku
obawiałem się nieco, jak Ed Brubaker wybrnie z prowadzenia fabuły dwutorowo.
Okazuje się, że było to bezpodstawne. Pierwszy tom ”Fatale” od początku
do końca czyta się bez żadnych zgrzytów, a wszystko jest przejrzyście opisane.
Jest to o tyle duży plus, ponieważ historia od samego początku hipnotyzuje.
Scenarzysta stworzył fabułę, która przyciąga klimatem i tajemnicą. Komiks jest
wielkim hołdem dla H. P. Lovecrafta, co czuć właściwie od samego początku. Nie
oznacza to oczywiście, że na każdej stronie znajdziecie coś na kształt stwora
Cthulhu, ale bez wysiłku zauważycie specyficzny sposób prowadzenia historii,
tak bardzo charakterystyczny dla wspomnianego autora. Naturalnie nie każdy musi
się w tym odnaleźć, a podobno są też i tacy, którzy nie lubią tego typu
historii, dlatego też ”Fatale” broni się innymi aspektami.
Dla mnie
osobiście to, co było najlepsze w pierwszym tomie ”Fatale”, to
kapitalnie zarysowane postacie. Niezależnie od czasu rozgrywania akcji, zarówno
Nicolas, Dominic czy inni bohaterowie komiksu są bohaterami z krwi i kości. Nie
są to nieustraszeni i napakowani do granic rozsądku herosi, ale zwykli ludzie
którzy stoją w środku niezwykłych kłopotów. Ed Brubaker znalazł doskonały
balans między poszczególnymi częściami fabuły. Żadna z nich nie dominuje
wyraźnie nad drugą, obie są bardzo wciągające, a także obie scenarzysta
rozpisał tak, by nawet postacie z drugiego planu mogły po lekturze komiksu
zostać dokładnie przez czytelnika opisane. Osobny akapit trzeba jednak
poświęcić tej, która nawet przez moment nie prowadzi narracji w komiksie i tak
właściwie trudno ją nawet nazwać główną bohaterką.
Josephine. Po
lekturze pierwszego tomu ”Fatale” można określić ją właściwie tylko
jednym słowem: tajemnica. Scenarzysta nie rzuca zbyt wielu odpowiedzi, ale za
to sprawia, że kolejne strony komiksu coraz mocniej intrygują tą właśnie
kobietą. Nie wiemy kim jest, dlaczego się nie starzeje czy w jaki sposób
hipnotyzuje wszystkich mężczyzn? Brubaker idzie nawet krok dalej, ponieważ po
zakończeniu czytania nie umiem nawet odpowiedzieć na pytanie czy kobieta jest
pionkiem w rękach kogoś innego, czy też to ona jest graczem? Scenarzysta
przedstawia Josephine raz jako wyrachowaną i konsekwentną, podręcznikowy wręcz
przykład pojęcia „femme fatale” – co zresztą znajduje swoje odzwierciedlenie w
takim a nie innym tytule komiksu, by po chwili ukazać kobietę jako wręcz
przerażoną tym, co dzieje się wokół niej. Nie jest to na razie postać
niesamowicie rozbudowana, ale intryguje i ciekawi, a wiemy doskonale że zwłaszcza
dziś pisanie tak wyrazistych postaci kobiecych przychodzi scenarzystom
komiksowym niestety dość trudno.
Seana
Phillipsa znam z naprawdę sporej ilości komiksów, niekoniecznie nawet pisanych
przez Brubakera. Uważam że to, co pokazał w pierwszym tomie ”Fatale” to
jego najlepsze prace z jakimi miałem okazje się zapoznać. Nadal uważam, że
artysta ten nie należy do światowej czołówki, ani nawet nie jest najlepszy w
klimatach pulpowych, ale tym razem jest on bardzo blisko szczytu. Wydaje mi się
jednak, że ogromna w tym zasługa Dave’a Stewarda, który zajął się kolorowaniem
tomu. To właśnie jego pomysłowość sprawiła, że niektóre plansze robią potężne
wrażenie i potrafią nawet przyprawić o dreszcz. Co nie ukrywam, zdarzyło mi się
podczas lektury ”Fatale”, a zdecydowanie nie jest łatwo przyprawić mnie
o gęsię skórkę.
Minusy pierwszego
tomu ”Fatale”? Chyba tylko jeden. To co jest straszne w tym komiksie to
fakt, że się kończy, a czytelnik ma świadomość tego, że kolejny tom Mucha
zaprezentuje nam dopiero w przyszłym roku. Na osłodę przygotowano niedługą
galerię okładek oraz krótkie posłowie autorstwa Brubakera. Nie zdaje to
egzaminu, ponieważ wciąż chcę więcej! :)
Tak jak
mnóstwo krzykaczy podniosło głos w momencie, gdy Mucha zapowiedziała nowego
Batmana w cenie 149zł, tak nikt, absolutnie NIKT, nie wspomniał o tym, że ”Fatale”
kosztuje 49zł. Uściślę: 136 stron, twarda oprawa, tylko 49zł, a na MFKiG w
Łodzi można było nabyć ten komiks nawet za 35zł. Jak na tak wydaną pozycję, to
naprawdę niewiele. Dlatego zalecam nawet nie zastanawiać się czy brać wydanie
Muchy czy oryginał, bo zapłacicie właściwie tyle samo, a możecie mieć znacznie
lepiej wydany komiks po Polsku.
Nie każdy
może lubić kryminały. Tak samo jak nie każdemu mogą przypaść do gustu klimaty Lovecraftowskie.
Dla mnie ta mieszanka okazał się strzałem w dziesiątkę i chociaż dalej nie mam
większego zamiaru powracać do ”Criminala”, to jednak z niecierpliwością czekam
na wydanie drugiego tomu ”Fatale”. Pierwszemu z kolei wystawiam 5+/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz