niedziela, 26 października 2014

Okładka tygodnia #43

W przeciwieństwie do ubiegłotygodniowej odsłony "Okładki tygodnia", tym razem nie mogę narzekać na małą ilość coverów do wyboru. W minioną środę ukazało się mnóstwo komiksów z czego kilka okładek bardzo mocno przypadło mi do gustu. Musiałem niestety ograniczyć swój wybór zaledwie do trzech i po dłuższym namyśle w końcu udało się stworzyć konkretne podium. Zapraszam jednak do podawania swoich typów w komentarzach.
3. Revival #24 - jeśli chodzi o okładki, to seria ta nigdy nie należała do moich faworytów. Tym razem jest inaczej, ponieważ Mike Norton bardzo sprytnie zainteresował mnie pomysłem. Co prawda na coverze widzimy ludzki szkielet ze skręconym karkiem, to jednak artysta dodając kilka ładnych kwiatków dodał wrażenie spokoju czy wręcz... sielanki. Ewentualnie tylko ja tak to widzę i sporo nadinterpretuję. W każdym razie pomysł (o ile faktycznie taki był) ten w połączeniu w delikatną kreską Nortona dał ciekawy efekt godny wyróżnienia.
2. Drumhellar #10 - ostatni numer tej serii posiada oszczędną, ale jak zwykle bardzo pomysłową okładkę. Cała scena sielankowego grillowania ukazana jest w formie wnętrza tajemniczego ducha, który w dodatku wygląda jak był w ciąży. Pomysłowe? Owszem. Interesujące? A jakże! Minusem tej serii jest fakt, że chociaż posiada niezwykle pomysłowe covery, to jednak Riley Rossmo - jeden z moich ulubieńców - niestety nie podołał najlepiej obowiązkom scenarzysty. Szkoda tym większa, bo w świetny sposób potrafił on zachęcić okładką do sięgnięcia po komiks.
1. Wildfire #4 (cover A - Linda Sejic) - tu już na jaw wychodzi moje uwielbienie do klimatów postapokaliptycznych i ciekawych sposób jego przedstawienia. Tak jak oszalałem na punkcie "Trees" Warrena Ellisa, tak i "Wildfire" posiada okładki bardzo proste, ale przykuwające wzrok i zachęcające do sięgnięcia do środka komiksu. Tymczasem co właściwie widzimy na okładce? Nic niezwykłego, po prostu przyrodę wdzierającą się w miejsca, gdzie niegdyś działał człowiek. Nie jest to nic oryginalnego, a jednak Linda Sejic z każdą swoją pracą pokazuje, że wcale nie jest gorsza od swojego męża i kolejny raz to jej okładkę cenię bardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz