wtorek, 24 marca 2015

Lazarus #1: Rodzina (Greg Rucka/Michael Lark)

Co prawda wczoraj ukazało się w sprzedaży wydanie Taurus Media, to jednak poniższa recenzja oparta jest na oryginalnym wydaniu zeszytowym. Natomiast w USA opisywany dzisiaj tom wydano jako "Lazarus vol. 1: Family".

Nie ma najmniejszych szans żebym kupił dziś opisywany komiks. Po prostu, nie ma takiej możliwości. Dlaczego, zapytacie? Bo od samego początku zbieram ”Lazarusa” w oryginalnych zeszytach i uwielbiam serię tę tak bardzo, że nie widzę możliwości nie być z nią na bieżąco i nie mieć najnowszych numerów już tydzień lub dwa po premierze w swoich łapskach. Dlatego przepraszam Cię Taurusie za to, że w tym przypadku mój portfel pozostaje niewzruszony na Twoją ofertę, ale w zamian zrobię co mogę, by zachęcić innych do sięgnięcia po ten komiks. I to przynajmniej nie na siłę, ”Lazarus” to po prostu kolejny świetny komiks od wydawnictwa Image, który zawitał do Polski i po prostu powinniście mieć go w swoich zbiorach.

Dzień w którym Greg Rucka i Michael Lark ogłosili, że ponownie łączą siły i pracują nad komiksem dla Image, był zarazem dniem, w którym już wiedziałem, iż będę ich klientem. Obaj twórcy cieszą się bowiem u mnie wielkim szacunkiem za wiele z ich dotychczasowych prac. Przyznaję, że znacznie bardziej wielbię scenarzystę, który przez lata pracy dla DC Comics czy Oni Press stworzył mnóstwo historii, które posiadam na półce. Żeby daleko nie szukać, posiadam komplet ”Gotham Central”, obie części ”Whiteout” czy kapitalne ”Batwoman: Elegy”. Lark to z kolei dla mnie głównie niebywały ”Daredevil” i wspomniana już seria o policjantach z miasta Batmana. W tomie wydanym przez Taurus Media znajdują się cztery pierwsze zeszyty wspólnej pracy obu twórców. Czego możecie się zatem spodziewać?

Bardzo niepokojącej wizji przyszłości. Rucka i Lark przenoszą nas do świata, w którym nie ma już państw. Świat podzielony jest pomiędzy rodziny, które kontrolują dosłownie każdy aspekt życia. Każda z rodzin dba o swoje interesy, tłamsząc wszelkie objawy nieposłuszeństwa społecznego i dzieląc go na kilka podgrup, z których najliczniejsza to tak zwani ”waste”, śmieci – tania siła robocza żyjąca w ubóstwie, mamiona nadziejami na poprawę statusu życia dzięki ”wyniesieniu” (ale więcej o tym w kolejnym tomie). Rodziny posiadają siły zbrojne, na czele których stoi tytułowy Łazarz – zmodyfikowany genetycznie super-żołnierz o wielkich możliwościach. Główną bohaterką komiksu jest Forever, Łazarz i zarazem córka głowy rodziny Carlyle. Co jednak stanie się w chwili, gdy kobieta dostanie anonimową wiadomość mówiącą o tym, że tak naprawdę nie jest spokrewniona z resztą familii?

Co prawda pierwszy tom serii ”Lazarus” zawiązuje kilka wątków, to jednak główną bohaterką cały czas jest Forever. Główny rys zdolności i charakteru tej postaci otrzymujemy już w początkowych scenach otwierających komiks, później zaś jesteśmy świadkami powolnego lecz konsekwentnego burzenia tego, co zostało nam przedstawione. Greg Rucka, który FE-NO-ME-NAL-NIE czuje pisane przez siebie postacie kobiece ukazuje nam twardą i zdecydowaną, ale z czasem coraz bardziej zagubioną Forever, która pomimo wieloletniego treningu jak nikt inny w swojej rodzinie potrafi kierować się uczuciami. Małe ziarnko zwątpienia kiełkuje w niej od samego początku, dzięki czemu jawi się nam ona jako ta najbardziej ludzka postać komiksu, pomimo tego iż to właśnie Forever powinna być taka zdecydowanie najmniej. Raz jeszcze okazało się, że niezwykłe zdolności Rucki dały nam postać, którą można spokojnie postawić obok innych kobiet jego autorstwa.

Ale pomimo tego, że pierwszy tom ”Lazarusa” jest stosunkowo krótki, Forever ma co w nim robić. Scenarzysta za główną oś fabuły stawia kwestię konfliktu pomiędzy rodzinami Carlyle oraz Morray, która przez napad na magazyn żywności tych pierwszych może w końcu przerodzić się w regularną wojnę. Na tych kilkudziesięciu stronach Rucke udaje się pokazać realia stworzonego przez siebie świata, a także nakreślić sporo postaci drugiego planu. Bardzo kupiła mnie ta niebywale ponura wizja przyszłości. Przede wszystkim z powodu tego, że już od samego początku opowieści widać, iż jest ona przemyślana pod niemal każdym aspektem, a z drugiej strony skłania ona do pewnych refleksji. Trudno nie odnieść wrażenia, że Rucka tworząc ”Lazarusa” postanowił przy okazji przekazać czytelnikowi swojego komentarza do czasów dzisiejszych. Ale do tego jeszcze wrócę za kilkanaście zdań.

Być może część z Was nie przyzna mi racji, ale moim zdaniem Rucka jest znany przede wszystkim z tego, że tworzy świetne fabuły sensacyjne i nie inaczej jest w przypadku ”Lazarusa”. Co prawda akcja komiksu jest osadzona w przyszłości i zdecydowanie jest utrzymana w klimatach science-fiction, lecz nie zawaham się napisać, że znacznie ważniejszym elementem fabuły, oprócz wewnętrznych zmian zachodzących w Forever, jest intryga czysto sensacyjna. Historia pełna jest pojedynków na pięści, spluwy i nawet miecze, mamy także śledztwo związane z napadem na spichlerz i sporadyczne, lecz całkiem skuteczne mylenie tropów. ”Lazarus” pod względem fabularnym oferuje czytelnikowi zaskakująco dużo jak na tak niedługi komiks. I właściwie żaden aspekt scenariusza ani nie wybija się ponad inne, ani także nie odstaje, tworząc ostatecznie płynną, wciągającą jak diabli historię, która sprawia, iż chce się więcej.

Pomimo tego, iż Michael Lark jest rysownikiem znanym przede wszystkim z pracy dla Marvela oraz DC Comics, od warstwy graficznej nie oczekujcie fajerwerków na poziomie typowego komiksu superhero. Styl rysownika jest niebywale mroczny, ”brudny” i zarazem idealnie pasujący do historii pulpowych lub też tak zwanych ”street-levelowych”. Artysta doskonale odnajduje się na kolejnych stronach ”Lazarusa”, lecz chociaż naprawdę lubię jego prace, nie mogę powiedzieć że są idealne. Czasem zdarzy mu się kadr nieco nieczytelny, czasem aż prosi się o to, by jakiś rysunek był wyraźniejszy, a imitacja objazdu kamery wokół filmowych postaci momentami się nie sprawdza. To jednak nie są jakieś szczególnie istotne detale, zabierające przyjemność z delektowania się pierwszym tomem cyklu ”Lazarus”.

Jak już wspomniałem, nie posiadam i raczej nie planuję mieć w swoich zbiorach wydania Taurus Media. Dlatego też nie mogę napisać Wam o dodatkach w nich zawartych, ale mogę coś przypuszczać. Jeśli komiks byłby wydany w standardzie 1:1 z oryginalnym trejdem, dodatków po prostu by tam nie było. Ale wydaje się, że tak nie jest, ponieważ oficjalny opis wskazuje na to, że Taurus wzbogacił swój komiks o 16 stron. Jeśli ta różnica wynika z umieszczenia bonusów, które znajdują się w zeszytowych wydaniach serii (opisy rodzin, przedstawionego świata, oficjalny timeline itd.), macie jedynie kolejny powód do sięgnięcia po Bycze wydanie. To właśnie tam najmocniej widać przywołane już komentarze Rucki wobec czasów obecnych. Okładkowa cena 55zł po uwzględnieniu rabatów daje kwotę zbliżoną do oryginału, a jednak zachęca dodatkową ilością stron.

EDIT: A jednak rozbija się o opisy, wydanie "Lazarusa" od Taurusa nie różni się niczym od oryginału.

Przyszło nam żyć w fajnych czasach. Marzec dał nam aż trzy komiksy Image w naszym rodzimym języku i każdy z nich wart jest kupna. Jestem przekonany, że się nie zawiedziecie. ”Lazarus” otrzymuje w pełni zasłużone 5/6

5 komentarzy:

  1. Taurusowe wydanie też ma 96 stron.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapowiedź ze strony Centrum Komiksu, bądź co bądź należącego do tych samych osób co wydawnictwo Taurus, donosi o 112 stronach. Podobnie Gildia czy ATOM Comics.

      Potrzebuję na potwierdzenie czegoś więcej niż jedno, krótkie zdanie od kogoś anonimowego :)

      Usuń
    2. Na FB Taurus też potwierdził (w najnowszym poście). Co prawda napisał o 104, ale chyba z okładkami liczył.

      Usuń
  2. Wszystko byłoby super, żeby nie ta cena :/

    OdpowiedzUsuń
  3. na aros.pl za 37 zeta mozesz kupic plus wysylka 3 zl naprawde warto polecam

    OdpowiedzUsuń