Będąc już jakiś czas po lekturze zarówno jubileuszowego, 250 numerów serii "Spawn" jak i następującego po nim one-shota z podtytułem "Resurrection", nie potrafię nie być potężnie zawiedziony poziomem tego co przeczytałem. Dlatego też z dużą dozą ostrożności biorę wszystkie słowa Paula Jenkinsa, który reklamuje swój run jako "świeże spojrzenie". Przyjrzyjmy się jednak odrobinę bliżej jego słowom.
Generalnie pomysły Jenkinsa na losy Ala Simmonsa po jego ponownym zmartwychwstaniu były bardzo rozmaite. Scenarzysta najpierw chciał stworzyć coś w stylu jego własnego "Spawn: the Undead", by po chwili chcieć jednak bardziej nawiązywać do początkowych numerów serii regularnej. Przejrzysta wizja na komiks powstała po wielu rozmowach telefonicznych z Toddem McFarlane oraz Jonboy'em Meyersem. Jenkins dodaje, że wspomniany już one-shot oraz fragmenty 251 zeszytu serii robił pod wyraźne wskazówki twórcy postaci, lecz od tego czasu ma ogromną swobodę, z której zamierza korzystać.
W kolejnych zeszytach podjętych będzie mnóstwo wątków. Czytelnicy będą mieli okazję dowiedzieć się co robił Al Simmons pomiędzy 185 i 250 numerem serii oraz dlaczego trafił do czyśćca, chociaż popełnił samobójstwo. Jenkins obecnie ma nakreślone plany na cały rok pracy nad "Spawnem" i zdradził, że poruszy kilka wątków dotąd niewykorzystanych. W tym coś tak oczywistego jak... rodzice Ala Simmonsa, którzy zdaniem Todda McFarlane'a przez 250 numerów serii nie pojawili się właściwie wcale. I tu wspomnieć trzeba o nieco zapominanym runie Davida Hine'a, który przez trzy lata swojej pracy bardzo mocno poruszał ten wątek, lecz sam twórca postaci "Spawna" nie kryje się z tym, że o istnieniu tych ponad trzydziestu numerów, nie wiedzieć dlaczego, chciałby szybko zapomnieć.
Niemniej miejsca Jenkins poświęci czasom aktualnym, lecz nie zdradza zbyt wielu szczegółów. Z tego co wiemy na pewno, Al Simmons dostanie zestaw nowych zdolności i nie będzie się to ograniczać jedynie do ogromnego miecza.
Na koniec wspomnę, że scenarzysta określił Jonboy'a Meyersa jako połączenie Todda McFarlane'a i Humberto Ramosa. Musicie przyznać że jest to mieszanka iście wybuchowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz