Wszystko co
dobre, kiedyś się kończy. Niestety, pewne rzeczy kończą się znacznie szybciej
niż powinny i w dodatku nie mają okazji doczekać się satysfakcjonującego
zakończenia. Ani w gruncie rzeczy jakiegokolwiek. Tak jest z trzecim i niestety
ostatnim sezonem animacji ”Todd McFarlane’s Spawn”, który stał na
naprawdę dobrym poziomie. Dalsza część tekstu zawiera spoilery, więc
uważajcie podczas lektury.
Podobnie
jak w przypadku obu poprzedzających sezonów, tak i ten liczy sobie jedynie
sześć trwających dwadzieścia minut epizodów. Od razu jednak rzuca się w oczy
fakt, że twórcy animacji prawdopodobnie sami zauważyli, iż poprzednią transzę
strasznie przegadali i z małymi wyjątkami, stworzyli historię stojącą w
miejscu. Trzecia seria wprowadza nowe postacie, sporo akcji, dużo świeżości i
kilka momentów bardzo mocno zapadających w pamięć.
Ale o czym
jest właściwie ostatni sezon ”Todd McFarlane’s Spawn”? Otóż zaczyna się
on w momencie, w którym tytułowy bohater postanawia uwolnić swojego dawnego
dowódcę, majora Fosberga. Ten jest przetrzymywany i torturowany przez Jasona
Wynna. Główny przeciwnik Ala Simmonsa ma więcej problemów na głowie, gdyż
odkrywa że także Terry Fitzgerald spiskuje przeciwko niemu, a oficer Twitch
Williams coraz częściej kręci się w pobliżu zaułków. Jakby tego było mało,
pojawia się tajemnicza dziennikarka Lisa Wu, która także chce poznać tajemnice
Spawna.
Z radością
muszę powiedzieć, że wszystko to, co najlepsze w tym serialu animowanym,
zostało zachowane na potrzeby trzeciego sezonu. Wciąż przebijamy się przez
niesamowicie mroczny klimat, w którym próżno szukać krystalicznie uczciwych i
złotoustych postaci. Nie czuć tu sztuczności, która tak skutecznie odrzucała od
filmu aktorskiego. Jednocześnie wypada to bardzo wiarygodnie, a ponieważ także i
tempo opowiadanej historii wzrosło, dwadzieścia minut każdego epizodu
przelatywało bardzo, bardzo szybko.
No właśnie,
szybkość prowadzenia akcji była największym mankamentem poprzedniego sezonu,
który momentami ciągnął się niemiłosiernie. Tym razem mielizn próżno szukać i
okazuje się, że z ogromna przyjemnością chłoniemy każdą scenę. Te, podobnie jak
dotychczas, mogą nieco razić brutalnością, lecz od samego początku taka była
konwencja tej historii. Z racji pewnych odstępstw od komiksu, nadziałem się na
kilka niezłych twistów. Właściwie jedyne, do czego ewentualnie można się
przyczepić, to rzecz która zawsze irytowała mnie w historiach o Spawnie,
niezależnie czy był to komiks, film czy serial – notoryczne użalanie się nad
sobą w każdej wolnej chwili. To pojawiało się także i w tym sezonie, lecz
zarazem doprowadziło do jednej z najmocniejszych scen serialu. Otóż chodzi mi o
scenę, w której Spawn spotyka się z Wandą, przyjmując wcześniej postać
uprowadzonego Terry’ego. To co działo się później, było dość mocne, niespodziewane
i raz jeszcze przypomniało, że ”Todd McFarlane’s Spawn” zdecydowanie nie
jest produkcją odpowiednią dla osób niepełnoletnich.
I gdy
okazało się, że trzeci sezon serialu animowanego jest tym zdecydowanie
najlepszym, stacja HBO ogłasza smutną informację o zakończeniu produkcji z
powodu niskiej oglądalności. Gdybym oglądał go wówczas, w roku 1999, na pewno
byłbym taką informacją nie tyle zawiedziony, co właściwie wręcz załamany.
W przyszłych
odsłonach ”Nie tylko komiks” prędzej czy później wezmę na tapetę zarówno
seriale animowane z ”WildC.A.T.S.”, ”Savage Dragonem” czy ”The
Maxx”, ale już teraz mogę śmiało napisać, że żaden z nich nawet nie umywa się
do ”Todd McFarlane’s Spawn”, który zakończył się świetnym sezonem, lecz jednocześnie
zostawił nam mnóstwo niedokończonych wątków. Jest to wielka szkoda, lecz mimo
wszystko całość produkcji jest godna polecenia. Trzecią i ostatnią serię ocenię
na 4+/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz