czwartek, 12 marca 2015

Fatale #2: Diabelski interes (Ed Brubaker/Sean Phillips)

Komiks oryginalnie opublikowano jako "Fatale vol. 2: Devil's Business". Recenzja jest oparta na wydaniu Mucha Comics.

Wczoraj na mojej półce pojawiła się paczka z najnowszymi komiksami od wydawnictwa Mucha. Pomimo całego mojego ślepego uwielbienia dla ”Sagi”, pierwszym komiksem po który zdecydowałem się sięgnąć był jednak drugi tom ”Fatale” – komiksu, który urzekł mnie przy swoim debiucie, a dziś jedynie umocnił mnie w przekonaniu, że Mucha strzeliła w dziesiątkę, sięgając po właśnie tę pozycję z szerokiego katalogu Image Comics.
 
Przenosimy się do Los Angeles lat 70-tych ubiegłego stulecia. Miles jest aktorem, który nigdy nie osiągnął nic, ponad granie w filmach klasy B. Wciąż jednak próbuje przekonać do siebie możnych przemysłu filmowego i w tym celu próbuje dostać się na pewną nietypową imprezę. Tam odnajduje swoja przyjaciółkę, stojącą nad ciałem członka morderczej i niebezpiecznej sekty. Miles próbuje ratować jej życie i tak trafia do posiadłości znanej z pierwszego tomu ”Fatale” Josephine. Po latach ukrywania się przed ludźmi, klątwa wiecznie młodej kobiety uderza ze zdwojoną siłą.

Jak stosunkowo łatwo się domyślić z poprzedniego akapitu, nie mamy tu do czynienia z typową kontynuacją pierwszego tomu ”Fatale”. Wspólne są tu jedynie fragmenty fabuły, które osadzone są w teraźniejszości i do których jeszcze wrócę w tej recenzji, a także sama postać Josephine. Teoretycznie doczepić można się do tego, że Ed Brubaker w ”Diabelskim interesie” właściwie powielił schemat fabularny z premierowej odsłony cyklu. W obu bowiem chodzi o to, że pewien mężczyzna ma nieszczęście trafić na postać wiecznie młodej Josephine, przez co wpada w jeszcze większe tarapaty, niż początkowo się spodziewał. Jest to jednak duże uproszczenie. ”Fatale” faktycznie drugi raz z rzędu opowiada stosunkowo podobną historię, lecz nie w tym rzecz. Nie to jest najważniejszym aspektem komiksu. Cała intryga, swoją drogą napisana w sprawny, wciągający i dynamiczny sposób, tak naprawdę stanowi jedynie pretekst, by nakreślić historię kobiety, której niejednoznaczność stanowi największą zaletę komiksu.

Nie oszukujmy się, już od samego momentu poznania Milesa i reszty obsady drugiego tomu ”Fatale”, możemy się spodziewać tego, że losy bohaterów nie będą usłane różami i nie wszyscy wyjdą cało z opresji. Nie zdradzę żadnego spoilera pisząc, że tak ostatecznie się dzieje. Tak naprawdę jednak, to historia poświęcona tajemniczej Josephine i Ed Brubaker stosuje bardzo umiejętny trik, polegający na tym, że wszystko to co najważniejsze, ukryte jest niepozornie na drugim planie. Bardzo podoba mi się sposób pisania tej postaci, która na jednej stronie sprawia wrażenie słabej i bezbronnej kobiety, by już za chwilę zmienić się w zimną i wyrachowaną manipulantkę. Tak naprawdę nie wiadomo do końca która z tych wersji jest prawdziwa i choć pewnie dziwnie to zabrzmi, ale dlatego i dla mnie Josephine stała się pewnego rodzaju obsesją. Scenarzysta tak umiejętnie prowadzi tę postać i oszczędnie dawkuje informacje na jej temat, że jestem szalenie ciekaw dalszego ciągu jej losów i już z niecierpliwością wypatruję informacji na temat daty premiery kolejnego tomu.

Podobnie jak w przypadku pierwszego tomu, także i w tym nieśmiało przewijają się dość nietypowe jak na obecną twórczość Eda Brubakera wątki nadprzyrodzone. Są one zgrabnie wplecione w fabułę, nie czuć by dodano je na siłę. Ponownie czuję, że powtarzam zdania z październikowej recenzji pierwszego tomu, ale po prostu muszę podkreślić że specyficzny, lovecraftowy klimat to coś, co zawsze bardzo mocno mi się podobało. Jest jednak coś, co nieco rzuca cień na bardzo wysoką ocenę tej odsłony ”Fatale”.

Są to momenty osadzone w teraźniejszości. Jak dla mnie, wszystkich scen z Nicolasem Lashem mogłoby po prostu nie być. Owszem, także i w tym przypadku fabuła jest popychana nieznacznie do przodu, ale wątek ten nie jest niestety prowadzony w taki sposób, który wzbudzałby we mnie jakiekolwiek emocje. Zdecydowanie najsłabiej wypadł moim zdaniem końcowy cliffhanger, który pozostawił mnie z miną mówiącą ”eee... serio?”, przy czym nie nosiło to oznak pozytywnego zdziwienia, a raczej niewielkiego rozczarowania.

Całość drugiego tomu ”Fatale” zilustrowana została przez Seana Philipsa – artystę równie bardzo specyficznego co utalentowanego. Rysownik ten doskonale odnajduje się w klimacie opowieści i potrafi stworzyć niezwykłe ilustracje, których w tym komiksie jest naprawdę mnóstwo. Czasem potrafią przytrafić mu się także kadry, o których też trzeba wspomnieć. Są zwyczajnie słabe lub też niekonsekwentne. Widać to mocno na przykładzie Josephine, która niekiedy potrafi wyglądać jak kobieta przy czterdziestce – przy założeniu że normalnie by się starzała – a niekiedy jak ktoś, kto od niedawna może legalnie kupować alkohol w sklepie. To jednak drobny mankament, który nieznacznie tylko obniża końcową ocenę warstwy graficznej.

Parę słów o wydaniu Mucha Comics. Tom opublikowano w twardej oprawie i odpowiadają za nie Białostockie Zakłady Graficzne, wśród sporej części fanów w Polsce cieszące się bardzo złą sławą. Muszę przyznać, ze dotychczas w żaden sposób nie mogłem dorzucać swoich trzech groszy do narzekań na ich temat, aż do dziś. Mój egzemplarz drugiego tomu ”Fatale” ma na szyciu ślady sugerujące zbyt mocne zgrzanie/ściśnięcie/cokolwiek się tam robi komiksu na grzbiecie. Gdyby komiks nie posiadał białej okładki, pewnie nie rzucałoby się to tak w oczy, lecz niestety nie wygląda to zbyt estetycznie. Na szczęście jest to chyba jednorazowy wypadek, ponieważ egzemplarze konkursowe wyglądają już znacznie lepiej. Dodam jeszcze, że komiks nie zawiera wielu dodatków, jedynie trzy strony z okładkami poszczególnych zeszytów.

Fatale #2” kosztuje 49zł, a więc z odpowiednimi rabatami możecie kupić ten komiks dosłownie za grosze. I do tego serdecznie Was zachęcam, chociaż uważam, że jeśli macie już w swoich zasobach pierwszy tom, to cały mój wysiłek jest kompletnie zbędny. Moja końcowa ocena to 4+/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz