Twórcy komiksu "Danger Club" wyśmiewają coroczne końce świata w komiksach Marvela i DC, ponieważ w ich dziele armagedon to codzienność. Landry Walker i Eric Jones po kilku latach doprowadzają wreszcie do końca swoją historię, a ponieważ po drodze sprzedali sporo pstryczków w noc "wielkiej dwójce", na deser zostawili coś specjalnego. Zamiast wariantów okładkowych postanowili stworzyć warianty zakończenia.
Ostatni, ósmy zeszyt miniserii zawierać będzie nie jedno, ale od razu dwa alternatywne zakończenia. Drugie z nich zostanie narysowane przez Erica Jonesa w zupełnie odmiennym stylu. Twórcy nie decydują które z nich jest ważniejsze, oba mają taką samą wagę. To czytelnicy zadecydują, które z nich uważać będą za obowiązujące. Osobne zakończenia zostaną opublikowane pod różnymi okładkami, chociaż początkowo twórcy planowali nieco zadrwić z czytelników i oba opublikować z tym samym coverem. Dopiero interwencja Erica Stephensona zapobiegła takiemu rozwojowi wydarzeń.
"Danger Club #8" zacznie się od restartu uniwersum w którym osadzona jest historia. Twórcy nie chcą zdradzić więcej na ten temat przed premierą zeszytu.
Uważni czytelnicy dostrzegą zapewne w "Danger Club" liczne nawiązania do Marvela i DC, które jednak ograniczają się często do drwin. Landry Walker nie zaprzecza, że chociaż od czasu do czasu bierze zlecenia od obu tych firm, to jednak zupełnie nie jest zwolennikiem tego, co dzieje się w głównych uniwersach obu wydawnictw. Gdy miniseria startowała, twórcy ukradkiem krytykowali inicjatywy New 52 i Marvel NOW. W ostatnim zeszycie odrobinę "wyśmieją" końcówki ich obu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz