Pierwsza rubryka tego bloga może świętować swoją pełnoletność i jednocześnie otworzyć cykl nowych odsłon poszczególnych cykli pojawiających się na blogu. Nie dam sobie ręki za to uciąć, ale postaram się by od dziś aż do piątku codziennie na blogu lądowało po jednej nowej odsłonie stałych rubryk tego bloga. W planach są "Top 5 #15", "Śladami herosów #4", "Nie tylko komiks #2", "Z archiwum Image #2" oraz recenzja dziewiątego tomu "Żywych Trupów". Niekoniecznie w tej kolejności.
Wróćmy jednak do "Okładki tygodnia". W minioną środę Image wydało mnóstwo nowych komiksów, z których sporej części nie brałem pod uwagę przy wyborze. Dlaczego? Otóż było to całe mnóstwo zeszytów z Image Firsts, które posiadają dokładnie tę samą okładkę co przy publikacji oryginalnego numeru, a wtórności w tej rubryce mówię stanowcze nie. Chociaż... czy aby na pewno? :)
3. Starlight #1 (2nd Printing) - tak, przyznaję - niemal identyczna okładka zdobiła pierwszy druk tego komiksu. Niemal, bo była w kolorze i właśnie to jest ta różnica. Czarno-biała wersja tego coveru jest moim zdaniem dwa razy lepsza i chociaż gołym okiem widać, że John Cassaday najlepsze swoje lata ma już dawno za sobą, to jednak duża część aktualnie popularnych rysowników wciąż może mu co najwyżej buty lizać. Osobiście wolałbym, by ten artysta nie pchał się w przyszłości znów do jakiejś regularnej serii, którą i tak potem porzuci po dwóch numerach, i pozostał jedynie przy rysowaniu okładek.
2. Elephantmen #56 - na pierwszy rzut oka jest to bardzo prosta okładka, lecz z drugiej strony przypadła mi do gustu kolejna wariacja na temat amerykańskiej flagi, złowrogo spoglądające zebra i klasyczny wygląd okładki. Wygląda ona nieco jak wyrwana z komiksu sprzed kilku lub nawet kilkunastu lat, bez komputerowych fajerwerków i do bólu sztucznych kolorów. Dla mnie to duża zaleta.
1. Chew #41 - zwycięzca z tego tygodnia ujął mnie z jednej strony prostotą okładki, z drugiej strony bijącym od niej dobrym humorem i mnóstwem odniesień. Szczególnie podoba mi się wyjaśnienie co stanie się, gdy na automacie wypadnie trzy razy wizerunek Poyo, a także sposób przedstawienia ceny komiksu. Rob Guillory miał bardzo dobry pomysł i wykonał świetną robotę przy tym coverze, czego nie mogłem nie docenić i dzięki temu okładka ta ląduje na szczycie dzisiejszego zestawienia.
Jak zwykle możecie podawać w komentarzach swoje typy. Kolejna "Okładka tygodnia" już w następną niedzielę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz