Międzynarodowe
Targi Książki w Krakowie stały się obiektem moich zainteresowań dopiero w
momencie, gdy jeden z DCManiaków uświadomił mi, że w tym roku znajdzie się tam
coś takiego jak ”Salon Komiksu”. Do wizyty jednak przekonałem się dopiero
wtedy, gdy doczytałem, iż będzie tam stoisko wydawnictwa Mucha Comics, a jedną
z przygotowywanych premier jest trzeci tom ”Chew” – serii, której
wcześniejsze odsłony były od siebie tak różne, jak tylko to możliwe, ale i tak
obie bardzo mnie bawiły i przypadły do gustu. Jak na ich tle wypadła kolejna
odsłona cyklu? Odpowiedź znajdziecie poniżej.
Już od
samego początku widać wyraźnie, że ”Delicje deserowe” to kolejny etap
eksperymentowania w wykonaniu Johna Laymana. Album otwiera nieco satyrycznie
przedstawiona scena, do której będziemy dopiero dochodzić w trakcie lektury.
Jest ona intrygująca i już na samym starcie gwarantuje, że tom będzie czytało
się z niemałym zaciekawieniem. Zwłaszcza, że pod względem fabularnym znów
otrzymujemy prawdziwą jazdę bez trzymanki. Scenarzysta nie tylko dodaje nowe
śledztwa oraz masę postaci, ale także powraca do głównej intrygi serii,
przywracając na karty ”Chew” wątki z premierowej odsłony cyklu.
Praktycznie
na samym początku napiszę o jednej z największych zalet omawianego dziś
komiksu. każdy tropiciel popkulturowych smaczków będzie czuł się jak w raju
czytając ”Delicje Deserowe”. Layman oraz Guillory umieścili w tym tomie całą
masę odniesień, wśród których znajdują się te wywalone czarno na białym, ale
także znacznie bardziej ukryte. Coś dla siebie znajdą fani Quentina Tarantino,
filmu ”Życie biurowe”, Marvela, DC czy nawet pewnego bardzo znanego dzieła
autorstwa Roberta Kirkmana. Wyłapiecie je wszystkie? Wyłapywanie tych
wszystkich ukrytych easter eggów stanowiło dla mnie bardzo fajną zabawę, dzięki
czemu komiks przejrzałem trzy razy zanim zasiadłem do pisania tej właśnie
recenzji.
Lecz to nie
doszukiwanie się odniesień stanowi o sile trzeciej odsłony ”Chew”. Jak
zapewne wiecie, poprzednie dwa tomy stanowiły raczej zamknięte, pojedyncze historie
z pewnymi niedokończonymi wątkami, lecz takimi zdecydowanie nie powodującymi
brak snu po nocach. W ”Delicjach deserowych” zmienia się to o 180 stopni. Jak
już wspomniałem, Layman nie tylko powraca do pewnych wątków, ale także dokłada
nowe, zostawiając czytelnika z dość wyraźnym cliffhangerem. Pomimo tej odczuwalnej
odmiany, trudno komiksowi coś zarzucić. Scenarzysta zdecydowanie prowadzi
historię dobrze, z wyraźnym wyczuciem, a
także konsekwentnie i sumiennie pokazując, że wszystko to, co widzimy, jest
częścią większego planu. Podobać może się rozwój poszczególnych postaci oraz
wyraźnie odróżnienie ich od siebie. Najmocniej do gustu przypadł mi ostatni
zeszyt ”Delicji deserowych”, w którym to poznajemy właściwie całą rodzinę
Tony’ego Chu. Chociaż część z tej zakręconej familii widoczna jest tylko na
pojedynczych kadrach, Laymanowi i tak udało się świetnie i wyraźnie nakreślić
ich charaktery. Zdecydowanie nie każdy twórca podołałby takiemu zadaniu,
tymczasem podczas lektury trzeciego tomu ”Chew” można odnieść nieodparte
wrażenie, że scenarzysta poradził sobie z tym z niebywałą lekkością.
”Delicje
deserowe”, podobnie jak poprzednie odsłony cyklu, charakteryzują się nie tylko
bardzo szybkim tempem opowiadania historii, ale także bardzo częstymi,
humorystycznymi wstawkami. Tu warto wspomnieć o kolejnej zalecie komiksu,
ponieważ nagromadzenie wątków w połączeniu z biegnącym przed siebie tempem i
tak nie powoduje zagubienie się czytelnika. Humor zaś, chociaż wyraźnie
zaznaczony, nie dominuje nad fabuła, a praktycznie żadna scena nie została napisana
pod konkretny dowcip, tylko na odwrót. ”Chew” jest naprawdę jedną z
nielicznych humorystycznych pozycji, która nie daje czytelnikowi wrażenia, iż
niektóre kwestie są wrzucane na siłę.
Jeśli
chodzi o prace rysownika serii, a jest nim niezmiennie Rob Guillory, to
niestety muszę po prostu napisać to samo, co przy okazji opiniowania
poprzednich tomów. Artysta ten jest bardzo specyficzny i choćby nie wiem jak
długo John Layman zapewniał, że nie ma nikogo bardziej pasującego do serii ”Chew”,
nie zmieni to faktu, że jego prace mogą niektórych po prostu odrzucić. Mnie po
prostu niezmiennie nie podobają się rysowane przez niego kobiety, wyglądające
niekiedy tak strasznie, że ciężko się nie skrzywić. W ”Delicjach deserowych”
pojawiło się jednak światełko w tunelu, pod postacią siostry Tony’ego Chu,
która wygląda... normalnie, oczywiście jak na standardy Roba Guillory’ego.
Generalnie więc, pod względem graficznym, trzeci tom ”Chew” niczym Was
nie zaskoczy i jeśli dotąd Rob Guillory Was nie przekonał to i tym razem nie
zrobi tego na pewno.
Mucha
Comics nie zawiodła przygotowując ”Delicje deserowe”. Oczywiście otrzymujemy tu
standard wydawniczy, do którego wydawnictwo dawno nas przyzwyczaiło. Oznacza to
kredowy papier i twardą, solidną okładkę. W środku zaś znajdziemy galerię okładek
oraz liczący łącznie cztery strony dodatek o powstawaniu okładki do
oryginalnego, trzynastego numeru serii. Trochę szkoda, że wydawnictwo nie
pokusiło się o umieszczenie jej w formie rozkładówki, lecz z drugiej strony
przypuszczam, że mogłoby to nieco podnieść okładkową cenę komiksu. Ta
niezmiennie wynosi 49zł, co oznacza, że w odpowiednich miejscach będziecie
mogli dorwać ową pozycję znacznie taniej. W sklepie wydawnictwa możecie nabyć
ten komiks za niecałe 35zł. W tej cenie i w tym standardzie niezmiennie warto.
Seria ”Chew”
ma ten problem, że przyszło jej rywalizować w samej Musze z tytułami nie mniej
interesującymi. W efekcie dochodzi do swoistego paradoksu. Z jednej strony na
pewno nie powiem, że jest to słaby komiks. Oceniam go wysoko, ten tom na 4+/6.
Lecz jednocześnie muszę otwarcie powiedzieć, że w rywalizacji z ”Sagą”
czy ”Fatale”, Tony Chu jednak odrobinę przegrywa.
"Chew #3: Delicje deserowe" do nabycia w ATOM Comics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz