czwartek, 12 listopada 2015

Chew #3: Delicje deserowe (John Layman/Rob Guillory)

Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie stały się obiektem moich zainteresowań dopiero w momencie, gdy jeden z DCManiaków uświadomił mi, że w tym roku znajdzie się tam coś takiego jak ”Salon Komiksu”. Do wizyty jednak przekonałem się dopiero wtedy, gdy doczytałem, iż będzie tam stoisko wydawnictwa Mucha Comics, a jedną z przygotowywanych premier jest trzeci tom ”Chew” – serii, której wcześniejsze odsłony były od siebie tak różne, jak tylko to możliwe, ale i tak obie bardzo mnie bawiły i przypadły do gustu. Jak na ich tle wypadła kolejna odsłona cyklu? Odpowiedź znajdziecie poniżej.

Już od samego początku widać wyraźnie, że ”Delicje deserowe” to kolejny etap eksperymentowania w wykonaniu Johna Laymana. Album otwiera nieco satyrycznie przedstawiona scena, do której będziemy dopiero dochodzić w trakcie lektury. Jest ona intrygująca i już na samym starcie gwarantuje, że tom będzie czytało się z niemałym zaciekawieniem. Zwłaszcza, że pod względem fabularnym znów otrzymujemy prawdziwą jazdę bez trzymanki. Scenarzysta nie tylko dodaje nowe śledztwa oraz masę postaci, ale także powraca do głównej intrygi serii, przywracając na karty ”Chew” wątki z premierowej odsłony cyklu.

Praktycznie na samym początku napiszę o jednej z największych zalet omawianego dziś komiksu. każdy tropiciel popkulturowych smaczków będzie czuł się jak w raju czytając ”Delicje Deserowe”. Layman oraz Guillory umieścili w tym tomie całą masę odniesień, wśród których znajdują się te wywalone czarno na białym, ale także znacznie bardziej ukryte. Coś dla siebie znajdą fani Quentina Tarantino, filmu ”Życie biurowe”, Marvela, DC czy nawet pewnego bardzo znanego dzieła autorstwa Roberta Kirkmana. Wyłapiecie je wszystkie? Wyłapywanie tych wszystkich ukrytych easter eggów stanowiło dla mnie bardzo fajną zabawę, dzięki czemu komiks przejrzałem trzy razy zanim zasiadłem do pisania tej właśnie recenzji.

Lecz to nie doszukiwanie się odniesień stanowi o sile trzeciej odsłony ”Chew”. Jak zapewne wiecie, poprzednie dwa tomy stanowiły raczej zamknięte, pojedyncze historie z pewnymi niedokończonymi wątkami, lecz takimi zdecydowanie nie powodującymi brak snu po nocach. W ”Delicjach deserowych” zmienia się to o 180 stopni. Jak już wspomniałem, Layman nie tylko powraca do pewnych wątków, ale także dokłada nowe, zostawiając czytelnika z dość wyraźnym cliffhangerem. Pomimo tej odczuwalnej odmiany, trudno komiksowi coś zarzucić. Scenarzysta zdecydowanie prowadzi historię dobrze, z wyraźnym  wyczuciem, a także konsekwentnie i sumiennie pokazując, że wszystko to, co widzimy, jest częścią większego planu. Podobać może się rozwój poszczególnych postaci oraz wyraźnie odróżnienie ich od siebie. Najmocniej do gustu przypadł mi ostatni zeszyt ”Delicji deserowych”, w którym to poznajemy właściwie całą rodzinę Tony’ego Chu. Chociaż część z tej zakręconej familii widoczna jest tylko na pojedynczych kadrach, Laymanowi i tak udało się świetnie i wyraźnie nakreślić ich charaktery. Zdecydowanie nie każdy twórca podołałby takiemu zadaniu, tymczasem podczas lektury trzeciego tomu ”Chew” można odnieść nieodparte wrażenie, że scenarzysta poradził sobie z tym z niebywałą lekkością.

”Delicje deserowe”, podobnie jak poprzednie odsłony cyklu, charakteryzują się nie tylko bardzo szybkim tempem opowiadania historii, ale także bardzo częstymi, humorystycznymi wstawkami. Tu warto wspomnieć o kolejnej zalecie komiksu, ponieważ nagromadzenie wątków w połączeniu z biegnącym przed siebie tempem i tak nie powoduje zagubienie się czytelnika. Humor zaś, chociaż wyraźnie zaznaczony, nie dominuje nad fabuła, a praktycznie żadna scena nie została napisana pod konkretny dowcip, tylko na odwrót. ”Chew” jest naprawdę jedną z nielicznych humorystycznych pozycji, która nie daje czytelnikowi wrażenia, iż niektóre kwestie są wrzucane na siłę.

Jeśli chodzi o prace rysownika serii, a jest nim niezmiennie Rob Guillory, to niestety muszę po prostu napisać to samo, co przy okazji opiniowania poprzednich tomów. Artysta ten jest bardzo specyficzny i choćby nie wiem jak długo John Layman zapewniał, że nie ma nikogo bardziej pasującego do serii ”Chew”, nie zmieni to faktu, że jego prace mogą niektórych po prostu odrzucić. Mnie po prostu niezmiennie nie podobają się rysowane przez niego kobiety, wyglądające niekiedy tak strasznie, że ciężko się nie skrzywić. W ”Delicjach deserowych” pojawiło się jednak światełko w tunelu, pod postacią siostry Tony’ego Chu, która wygląda... normalnie, oczywiście jak na standardy Roba Guillory’ego. Generalnie więc, pod względem graficznym, trzeci tom ”Chew” niczym Was nie zaskoczy i jeśli dotąd Rob Guillory Was nie przekonał to i tym razem nie zrobi tego na pewno.

Mucha Comics nie zawiodła przygotowując ”Delicje deserowe”. Oczywiście otrzymujemy tu standard wydawniczy, do którego wydawnictwo dawno nas przyzwyczaiło. Oznacza to kredowy papier i twardą, solidną okładkę. W środku zaś znajdziemy galerię okładek oraz liczący łącznie cztery strony dodatek o powstawaniu okładki do oryginalnego, trzynastego numeru serii. Trochę szkoda, że wydawnictwo nie pokusiło się o umieszczenie jej w formie rozkładówki, lecz z drugiej strony przypuszczam, że mogłoby to nieco podnieść okładkową cenę komiksu. Ta niezmiennie wynosi 49zł, co oznacza, że w odpowiednich miejscach będziecie mogli dorwać ową pozycję znacznie taniej. W sklepie wydawnictwa możecie nabyć ten komiks za niecałe 35zł. W tej cenie i w tym standardzie niezmiennie warto.

Seria ”Chew” ma ten problem, że przyszło jej rywalizować w samej Musze z tytułami nie mniej interesującymi. W efekcie dochodzi do swoistego paradoksu. Z jednej strony na pewno nie powiem, że jest to słaby komiks. Oceniam go wysoko, ten tom na 4+/6. Lecz jednocześnie muszę otwarcie powiedzieć, że w rywalizacji z ”Sagą” czy ”Fatale”, Tony Chu jednak odrobinę przegrywa.

"Chew #3: Delicje deserowe" do nabycia w ATOM Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz