niedziela, 2 listopada 2014

Okładka tygodnia #44

Siedem kolejnych dni minęło jak z bicza trzasnął i oto nastała niedziela. To oznacza, że na łamach Image Comics Journal pojawia się kolejna odsłona "Okładki tygodnia", tym razem napisana wyjątkowo ciężko. Być może nie do końca najlepsza pogoda za oknem sprawiła, że spośród pozycji wydanych w tym tygodniu właściwie żaden cover nie podobał mi się za bardzo, co znajdzie swoje odzwierciedlenie poniżej. Oto moje typy.
3. Cutter #4 - Chris Dibari uchodzi za specjalistę w rysowaniu komiksowych horrorów, a przynajmniej tak widnieje w oficjalnym opisie tej miniserii. Tymczasem dopiero ostatni jej numer posiadał okładkę, która w jakikolwiek sposób zainteresowała mnie na tyle, by sprawdzić o czym w ogóle jest ten komiks. Przerażająco zniekształcona ludzka twarz widoczna na niej jest creepy i z pewnością mogę napisać, że została wykonana poprawnie. Niestety, gdyby w tym tygodniu ukazałby się też kolejny numer "Wytches", dzieło Dibariego prawdopodobnie wyleciałoby z zestawienia. Jest poprawne, klimatyczne, ale nie urywa żadnej części ciała.
2. Rasputin #1 (cover B - Ryan Stegman) - gdyby ktoś kilka dni temu stwierdziłby, że bardziej spodoba mi się ta okładka tego komiksu, której nie narysował tak bardzo lubiany przeze mnie Riley Rossmo, śmiałbym się do rozpuku przez dobrych kilka minut. Dziś to właśnie wariant autorstwa Ryana Stegmana ląduje na drugim miejscu dzisiejszej "Okładki tygodnia". Artysta demoniczną postać z kart historii postanowił ukazać właśnie w sposób nadnaturalny. Mamy więc nietypową mimikę, niezadbaną dłoń, odbicie czaszki w kieliszku i bardzo sugestywne, krwistoczerwone tło. Całość doskonale ze sobą współgra, pomimo tego iż widać wyraźnie, że twórca nie przesadził z pracą. Niespodziewanie, Stegman okazał się lepszy niż Rossmo.
1. Low #4 - w tym tygodniu nie mogło być inaczej. Dotychczasowe numery fabularnie nie rzucały na kolana, ale do warstwy graficznej nikt nie ma najmniejszych zastrzeżeń. Miesiąc temu nad okładką trzeciego numery zachwycała się moja lepsza połowa, dziś przyszedł czas na mnie. Tocchini nie miał w tym tygodniu zbyt dużej konkurencji, więc tym mocniej doceniam to, co zaprezentował. Tym jest dokładna kreska, pełna nie do końca oczywistych elementów, pokolorowana pełną paletą barw, lecz jednocześnie idealnie do siebie pasujących. "Low" od samego początku zachwyca swoimi okładkami i chociaż ta nie jest lepsza od tych, które ozdabiały numery #1-3, to jednak pokonał konkurencję o kilka długości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz