czwartek, 20 lutego 2014

Śladami herosów #1

Tak właśnie nazywać będzie się nowa regularna rubryka na moim blogu. Jej zadaniem jest zebranie w jednym miejscu, krótkie opisanie oraz ułożenie w kolejności wszystkich serii z udziałem danego bohatera lub też tytułów powiązanych z jego uniwersum. To właśnie „Śladami herosów” było zapowiadane przez umieszczane przeze mnie teasery, z których każdy prezentował po cztery okładki komiksów z jednej „rodziny”. Oznacza to, że zdradziłem kilka następnych odsłon tej rubryki, której ukazywanie się szacuję na mniej więcej jedną odsłonę miesięcznie. Dzisiejszą poświęcę zdecydowanie najpopularniejszemu i niekoniecznie dobremu Spawnowi.

SERIE GŁÓWNE
„Spawn” (1992-trwa) – jedyna pozycja w tej rubryczce. Seria ta pojawiła się na rynku 22 lata temu i przetrwała na nim do dziś. To właśnie tu znajdziecie najważniejsze wydarzenia dotyczące najpierw Ala Simmonsa, a od 185 numeru Jima Downinga. Jak w przypadku każdej dłuższej serii, tak i ta doczekała się kilku naprawdę słabych momentów. Jednak od czasu zmiany głównego bohatera czytelnicy mogą cieszyć się niesłabnącym, niezłym poziomem opowiadanej historii. Oczywiście jest to pozycja obowiązkowa dla każdego fana tej postaci, a nowi czytelnicy właśnie od niej powinni rozpoczynać przygodę ze Spawnem. Za dodatkowy atut uchodzić powinien Szymon Kudrański, który już od 40 numerów jest stałym jej rysownikiem.

SERIE POBOCZNE
„Case Files: Sam & Twitch” (maj 2003-lipiec 2006) – w pewnym momencie doszło do ciekawej rzeczy. Sam i Twitch mieli równolegle dwie serie, a Spawn zaledwie jedną. Sytuacja ta trwała kilka miesięcy, aż w końcu ten tytuł jako jedyny ostał się na rynku. Niestety, swoim poziomem nie zbliżył się do oryginału, a ponadto odszedł od prezentowania skomplikowanych zagadek kryminalnych, na rzecz ponownego zbliżenia Sama oraz Twitcha z resztą uniwersum Spawna. Wyszło tak sobie, chociaż tytuł doczekał się aż 25 numerów.

„Curse of the Spawn” (wrzesień 1996-marzec 1999) – historycznie druga seria regularna ze Spawnem... chociaż nie do końca. Komiks ten skupiał się na tytułowej klątwie i przez 29 numerów swojego żywota czytelnik miał szansę znaleźć się w kilku czasoprzestrzeniach i podążać za przygodami kilku Spawnów. Komiks bardzo fajnie rozbudowuje uniwersum tej postaci i uważam, że stoi na tyle na dobrym poziomie, że warto w niego zainwestować.
„Hellspawn” (sierpień 2000-kwiecień 2003) – moim skromnym zdaniem fanów Spawna nie czeka już nigdy nic lepszego z serii pobocznych od tego tytułu. Takie nazwiska jak Bendis, Wood, Niles czy Templesmith gwarantują komiks na przyzwoitym poziomie, ale ten jest dużo, dużo lepszy. Całość składa się z jedynie szesnastu numerów, lecz każdy z nich warty jest wszystkich wydanych na nie pieniędzy. Jest to o tyle łatwiejsze, ponieważ niedawno ukazało się wydanie zbiorcze całości serii, które bardzo mocno Wam polecam.

„Sam & Twitch” (sierpień 1999-luty 2004) – niby spin-off, niby mocno oderwany od reszty uniwersum Spawna, ale na tyle dobra lektura, że wstydem byłoby jej nie polecić. Przygody dwójki niecodziennych detektywów są niezwykle oryginalne, wciągające i świetnie zilustrowane. To już trzy powody, by zainwestować weń swoje pieniądze. Jest to kolejny komiks z uniwersum Spawna, przy którym swoje piętno odcisnęłi Brian Bendis i Ashley Wood.

„Spawn: The Dark Ages” (marzec 1999-październik 2001) – seria osadzona początkowo w roku 901 naszej ery przedstawiła czytelnikom Spawna tamtego okresu, który przemierzał świat poszukując odpowiedzi na pytania dotyczące jego klątwy. Oczywiście po drodze napotykał na wiele innych zagrożeń. Tytuł absolutnie nie jest obowiązkowy, ale powinien przypaść do gustu wielbicielom magii i miecza, których jest tu naprawdę sporo.

„Spawn: The Undead” (czerwiec 1999-luty 2000) – jeden z nieudanych projektów McFarlane’a. seria ta skupiała się na Alu Simmonsie i prezentowała oddzielone od wydarzeń z głównej serii, jednoodcinkowe historie. Nie stały one na jakimś nadzwyczajnym poziomie, często wręcz nudząc czytelnika. Stąd też kiepskie wyniki sprzedaży i cancel na dziewiątym numerze.

MINISERIE I ONE-SHOTY
„Angela” (grudzień 1994-luty 1995) – jedna z niewielu miniserii, które z czystym sumieniem polecam wszystkim czytelnikom. Neil Gaiman rozbudowuje świat Spawna poprzez ukazanie realiów panujących w tamtejszym niebie. Wszystko to z perspektywy jednej z najoryginalniejszych postaci, która obecnie zupełnie marnuje się w Marvel Comics. Jeśli więc chcecie przypomnieć sobie czasy gdy Angela była fajna, polecam zajrzeć do tej miniserii.

„Chapel” (sierpień 1995-czerwiec 1996) – dopóki Rob Liefeld nie odszedł z Image, Chanel był bardzo mocno powiązany nie tylko z Youngblood, ale także i ze Spawnem. Widać to także na przykładzie tej miniserii, w której Al Simmons odgrywa niemałą rolę. Generalnie jednak nie jest to tytuł, którym warto sobie zawracać głowę.
„Cy-Gor” (lipiec-grudzień 1999) – jeden z dziwniejszych pomysłów McFarlane’a z czasem doczekał się także swojej miniserii. Przypomnę może, że Cy-Gor to były przyjaciel Ala Simmonsa, który odwrócił się od swoich pracodawców po śmierci towarzysza. Ci w ramach zemsty przenieśli jego umysł w ciało ogromnej małpy i kazali zabijać. Tak, wiem jak to brzmi. W każdym bądź razie postać posiadała także własny, krótki tytuł, zupełnie nie związany ze światem Spawna. Można spokojnie ominąć lub przeczytać jedynie dla zaspokojenia ciekawości.

„Image United” (listopad 2009/niedokończona) – to miała być miniseria, która zmieniłaby oblicze komiksów w USA. Założyciele wydawnictwa Image raz jeszcze mieli połączyć siły i stworzyć wielką historię ze stworzonymi przez siebie postaciami. Co z tego wyszło? Ukazały się trzy numery z sześciu, a jakiś czas temu Erik Larsen wreszcie przyznał, że kontynuacji nie będzie. Wspominam o tytule tym z powodu tego, iż Al Simmons był w niej głównym złym.

„Mediewal Spawn/Witchblade” (maj-lipiec 1996) – gdy okazało się, że ta dwójka herosów miała swoje średniowieczne wcielenia, naturalnym pomysłem było starcie ich ze sobą. Wyszła z tego standardowa papka, którą zdecydowanie radzę omijać.

„Operation: Knightstrike” (maj-lipiec 1995) – jedna z niewielu okazji, by przyjrzeć się Alowi Simmonsowi za życia. Trzyczęściowa miniseria nie stała nawet w pobliżu „Team7” – znacząco lepszego komiksu utrzymanego w podobnym klimacie. Tu mamy jedynie to, do czego Image nas przyzwyczaiło, a więc mnóstwo mięśni, groźnych min, niewiele fabuły i ogólnie straszną kichę, którą powinniście omijać.

„Shadows of Spawn” (grudzień 2005-marzec 2006) – popularne w Image parę lat temu było podbijanie rynku azjatyckiego, które okazało się w 100% porażką. Jednym z jej efektów była trzytomowa manga, która nie zdobyła zbyt dużej popularności ani w Japonii, ani także w USA. Stąd kasacja po trzech tomach, w środku historii. Nie polecam. Chyba że w ramach ciekawostki.

„Shattered Image” (sierpień-grudzień 1996) – miniseria wydana po to, aby wyjść z twarzą przy rozpadzie uniwersum Image Comics. Najwięksi herosi tego świata spotykają się by wspólnie stawić czoła zagrożeniu. Koniec końców wszyscy giną i odradzają się... na osobnych światach. W ten sposób zakończyła się zaledwie czteroletnia historia uniwersum tego wydawnictwa i jeśli brzmi to dla Was dość głupio to nie martwcie się – komiks również taki jest. Nie polecam.

„Sam & Twitch: The Writer” (maj-czerwiec 2010) – ostatnia jak dotąd solowa przygoda duetu sympatycznych detektywów. To przyjemny powrót do poziomu zaprezentowanego w pierwszej z ich wspólnej serii. Ekspresowo wydana – cztery numery w dwa miesiące – niestety nie odniosła na tyle dużego sukcesu, by pojawiły się jakieś kontynuacje. Zdecydowanie polecam zapoznać się ze sprawą Pisarza.

„Spawn/Batman” (marzec-kwiecień 1994) – dwa oddzielne one-shoty ukazujące spotkania Ala Simmonsa z Brucem Wayne. Pomimo zatrudnienia naprawdę dobrych twórców, z projektu tego wyszły dwa kiepskie one-shoty. Warto przeczytać, żeby na własne czy zobaczyć jak osoby pokroju franka Millera marnują potencjał obu postaci.

„Spawn/WildC.A.T.S.” (styczeń-kwiecień 1996) – długo fani zmuszeni byli czekać na spotkanie dwóch ikon ówczesnego Image Comics. Gdy w końcu do niego doszło, okazało się to sporym nieporozumieniem. Spawn w towarzystwie Dzikich Kotów trafia do alternatywnej wersji przyszłości, gdzie stoi na czele piekielnych sił, a ludzkość stoi na progu zagłady. Historia jest potwornie kiepska, a jej czytanie boli tym bardziej, że za scenariusz odpowiedzialny był sam Alan Moore. Nic dziwnego, że scenarzysta ten chciałby wyprzeć z pamięci okres współpracy z Image.
„Spawn: Architects of Fear” (luty 2011) – stosunkowo świeży one-shot ukazujący spotkanie Spawna z jednym z aniołów. Ten drugi wpuszcza Ala Simmonsa w pułapkę, w którą zamieszany będzie także jego rodzony brat. Historia nie wyróżnia się zbyt specjalnie pod względem scenariusza, lecz przyciąga niesamowitymi rysunkami Aleksi Briclota. No i niską ceną. Komiks ten czeka w kolejce na recenzję, więc tu go nie ocenię.

„Spawn: Blood Feud” (czerwiec-wrzesień 1995) – chronologicznie jest to drugie podejście Alana Moore’a do świata Spawna i na takim samym stopniu podium bym ją ulokował. Nie jest to żadne mistrzostwo świata, bo nawet zaledwie przyzwoity „Violator” był lepszy, ale też nie jest to tak żenująca głupota jak spotkanie Simmonsa z Dzikimi Kotami. Można, nie trzeba.

„Spawn: Godslayer” (wrzesień 2006) – osadzona poza głównym uniwersum historia alternatywnego świata i zamieszkującego w nim niezwykle potężnego Spawna. Jego moc jest tak wielka, że nawet bogowie się go obawiają. Jest to kolejny z one-shotów, które wyróżniają się praktycznie jedynie świetna warstwą graficzną.

"Spawn: Godslayer" (maj 2007-kwiecień 2008) - najwyraźniej powyższy one-shot spodobał się na tyle, że doczekał się kontynuacji pod postacią ośmioczęściowej miniserii. Nie znam jej, dowiedziałem się o tym tytule z komentarza. Obiecuję jednak nadrobić.

„Spawn: Simony” (styczeń 2008) – wydany w formie ekskluzywnego albumu komiks ukazujący alternatywną przyszłość i starcie Ala Simmonsa z cybernetycznym stworem, zbudowanym między innymi z części jego własnego kostiumu. Rysuje znany z „Architects of Fear” Aleksi Briclot i to właśnie on jest największym atutem tego komiksu. W zasadzie też i jedynym.

„Spawn: The Impaler” (październik-grudzień 1996) – dowiedziałem się o istnieniu tego tytułu podczas zbierania materiałów do tej rubryki. Nie czytałem, a ponieważ jestem szalenie nierzetelny, nie chciało mi się tego zrobić na potrzeby dzisiejszych „Śladów...”. Shame on me ;)

„Spawn: The Movie” (grudzień 1997) – no cóż, podobnie jak kiepski film, tak i komiks na jego podstawie polecam omijać szerokim łukiem.

„The Adventures of Spawn” (styczeń 2007-listopad 2008) – niech Was nie zwiedzie data w nawiasie, tytuł ten doczekał się jedynie dwóch odsłon i w sumie nie za bardzo wiadomo było ani po co go stworzono, ani także dla kogo. Utrzymana w stylistyce kreskówki dla młodszego odbiorcy, miniseria prezentowała treści raczej dla dojrzalszych odbiorców. W dodatku, podobno była osadzona w regularnym uniwersum postaci. Myślę, że pomimo tego można bez mrugnięcia okiem zrezygnować z lektury.
„Violator” (maj-lipiec 1994) – jedna z najpopularniejszych postaci z uniwersum Spawna także doczekała się solowego występu. W zasadzie nie służył on niczemu innemu, jak tylko pokazaniu postaci klauna z nieco innej strony. Chociaż także i tutaj Alan Moore nie wzbił się na wyżyny swojego talentu, to jednak polecam zajrzenie do tej miniserii. Ma ona tylko trzy numery, a całkiem przyjemnie rozbudowuje charakter Violatora.

„Violator vs Badrock” (maj-sierpień 1995) – nie wiem kto wpadł na pomysł stworzenia tej poronionej miniserii i podejrzewam o to Roba Liefelda. Cztery numery stanowiące sztandar starego Image Comics – zero sensu, brak scenariusza, przesadzone rysunki i potężne zrycie beretu po lekturze. Omijać. I to naprawdę szerokim łukiem.

5 komentarzy:

  1. „Spawn: The Impaler” - fatalnie narysowana i tylko niewiele lepiej napisana. Ostrzegam przed tą mini-serią. Bardzo się zawiodłem.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Godslayer" to też miniseria z 2007.

    PS
    "Curse" nie "Curie".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autokorekta w Wordzie rządzi :P Już poprawione.

      Natomiast co do Godslayera to nawet nie wiedziałem że powstała dalsza część. Nie znalazłem takich informacji ani na Comicvine, ani też na Spawn.com. Dzięki

      Usuń
    2. Bardzo fajny tekst. Kto tego Godslayera, którego chwalisz, rysował?

      Usuń