poniedziałek, 10 lutego 2014

Great Pacific vol. 2: Nation Building (Joe Harris/Martin Morazzo)

Dzisiejsza recenzja będzie dość nietypowa, ponieważ pierwszy raz zdarzy mi się opisać swoje wrażenia na temat komiksu, który opublikowany został miesiąc temu. Taki jest mój plan, by częściej na blogu prezentować opinie o tomikach wydanych niedawno, a dopiero w wolnych terminach wracać do pozycji archiwalnych. Dziś więc przychodzi kolej na drugi tom „Great Pacific”. Jeśli pamiętacie recenzję z zeszłego miesiąca, premierową odsłonę cyklu oceniłem wysoko. Bardzo podobał mi się aspekt odkrywczo-podróżniczy komiksu. Dlatego też gdy dowiedziałem się, że akcja „Nation Building” przenosi się rok do przodu, byłem nieco zawiedziony. Czy słusznie?

Jak już wspomniałem, mija dwanaście miesięcy od wydarzeń przedstawionych w „Trashed”. Nowy Teksas zmienił się nie do poznania: zamieszkuje go już ponad 700 osób, rozwijają się przemysł oraz usługi, formowany jest rząd, lecz stojący na czele tego miejsca Chas Worthington bardzo chce doprowadzić do uznania jego kraju przez ONZ i by do tego doprowadzić, zaczyna pertraktować z przedstawicielami pewnego Afrykańskiego kraju, który nieoficjalnie rządzony jest przez tyrana i jego wojskową juntę. Nie będzie to jednak jedyny kłopot mężczyzny. Chociaż Nowy Teksas nie liczy jeszcze zbyt wielu mieszkańców, Worthington już dorobił się małego ruchu oporu, który chce pozbawić go życia.

Komiks „Great Pacific: Nation Building” stworzony został przez ten sam duet twórców co tom pierwszy. Mimo to praktycznie cały czas czujemy się, jakby było inaczej. Historia przedstawiona w drugim tomie jest kompletnie inna od tej, którą czytaliśmy w „Trashed”. Wszystkie motywy oparte na wątku przygodowym zostały wyparte i zastąpione political-fiction. Tempo opowiadania fabuły znacznie spadło, lecz mimo wszystko wciąż jest to komiks emocjonujący. Po prostu robi to w zupełnie inny sposób. Gdy w pierwszym tomie zastanawialiśmy się jak Chas przetrwa spotkanie z piratami czy ludnością etniczną wyspy śmieci. „Great Pacific: Nation Building” każe nam zastanowić się raczej w jaki sposób mężczyzna doprowadzi do realizacji swoich planów, a także z kim się sprzymierzy lub kogo zdradzi, by dostać się do siedziby ONZ. Przyznać trzeba, że Joe Harris odnajduje się w rozgrywce politycznej, lecz mim zdaniem zdecydowanie lepiej wychodziło mu to wszystko, co pokazał w premierowej odsłonie serii.

Kolejną rzeczą, która rzuca się w oczy jest także zmiana samego głównego bohatera. Chas Worthington od samego początku był postacią zdecydowaną, konsekwentną i upartą. Teraz jednak dodatkowo pokazuje się go jako mężczyznę tak przekonanego o słuszności własnych opinii, że aż kipi z niego zarozumialstwo. Nie uważam tego za zmianę na plus, ponieważ główny bohater „Great Pacific: Nation Building” stracił nieco ze swojego uroku i nie zawaham się napisać, że teraz Chas nie da się lubić. Nie wydaje mi się, by było dobrym pomysłem obrzydzanie czytelnikowi najważniejszej postaci serii, a przynajmniej w moim przypadku tak właśnie się stało. Ok, jest wiele komiksowych pozycji, które opowiadają o tych „złych”, lecz większość z nich stara się w jakiś sposób sprawić, by czytelnik mimo wszystko czuł sympatię do danej postaci. Joe Harris zapewne też chciał iść tą drogą, lecz oglądanie kolejnych scen upokarzania przez Chasa swoich przyjaciół lub współpracowników nie jest zbyt przyjemne.

W przypadku warstwy fabularnej „Great Pacific: Nation Building” mam pewien kłopot z końcową oceną, tak przy rysunkach nie mam żadnych wątpliwości. Podobnie jak w przypadku poprzedniego tomu, tak i tu za rysunki odpowiedzialny jest Martin Morazzo. Uważam, że tym razem spisał się lepiej niż za pierwszym razem, a i szans miał więcej żeby się wykazać. Scenariusz Joe Harrisa wyniósł bohaterów poza tereny Nowego Teksasu i Morazzo nieźle wykazywał się w nowych lokalizacjach. Ponownie imponowała ilość szczegółów na niektórych planszach, ale z drugiej strony ponownie zupełnie nie podobała mi się praca kolorystów ukrywających się pod nazwą Tiza Studio. Kiepski dobór barw sprawiał, że niektóre stronice wyglądały wręcz na wyblakłe lub źle zeskanowane. Niestety, pomimo już przeszło dwustu stron historii, nadal nie jestem w stanie się do tego przyzwyczaić i zwyczajnie przeszkadza mi to w odbiorze komiksu.

Tym razem wydawnictwo Image wzbogaciło „Great Pacific: Nation Building” o parę stron dodatków. Nie łudźcie się jednak, ponieważ są to jedynie pozbawione komputerowo naniesionych kolorów dwuplanszowe popisy umiejętności Martina Morazzo, które znajdziecie także w środku komiksu. oprócz tego otrzymujemy galerię okładek i to nie wszystkich, ponieważ zabrakło wariantów oraz okładek z dodruków poszczególnych zeszytów.

Podsumowując, drugi tom „Great Pacific” to wciąż dobre czytadło, lecz już bez tego niebywałego uroku, który posiadała pierwsza odsłona. Klimat stał się znacznie bardziej ciężki i chociaż mamy wciąż bardzo dużo zaskakujących zwrotów akcji, to jednak nie robią one już takiego wrażenia jak za pierwszym razem. Ocena będzie niższa niż ostatnio i wyniesie 3,5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz