sobota, 30 listopada 2013

Historia Image Comics część szósta: Todd McFarlane Prodictions



Wiecie który komiks niezależny sprzedał się najlepiej w historii? „Spawn #1” osiągnął w 1992 roku zawrotny wynik 1.7 miliona egzemplarzy, który do dziś nie został pokonany i nie wydaje się, by kiedykolwiek ta sytuacja miałaby ulec zmianie. „Odpowiedzialny” za tę sytuację był Todd McFarlane i dzisiejszy fragment historii Image Comics skupi się właśnie na nim i studiu, które założył. Na początek jednak cofnijmy się w czasie, gdy twórca ten pracował dla Marvela.
Nie czas to i miejsce na dokładne opisywanie tego, w jaki sposób McFarlane stał się supergwiazdą amerykańskiego komiksu, lecz wspomnę jedynie iż stało się to przy pracy nad postacią Spider-Mana. Artysta najpierw współtworzył flagową serię „The Amazing...”, by później z niej odejść i zająć się zupełnie nowym cyklem, zatytułowanym samym pseudonimem człowieka-pająka. Todd wytrwał w nim zaledwie szesnaście numerów, ponieważ nie umiał porozumieć się z Dannym Fingerothem – nowym edytorem rodziny tytułów ze ścianołazem. De facto, był to początek drogi do założenia Image Comics. McFarlane doskonale wiedział, że jest komiksową gwiazdą. Nie chciał on odchodzić z wydawnictwa, dzięki któremu swoją pozycję osiągnął. Czuł jednak, że jeśli metody pracy w wydawnictwie się nie zmienią, w końcu ugrzęźnie w przeciętności. Na szczęście McFarlane nie był sam i wraz z kilkoma innymi twórcami zaczął domagać się zmian. Ówczesny redaktor naczelny Marvela nie chciał jednak oddać buntownikom nawet części praw oraz zysków z postaci, które stworzyli oni dla wydawnictwa. Stało się więc jasne, że odejdą oni z Domu Pomysłów. Nieoficjalnie, to właśnie Todd McFarlane wraz z Robem Liefeldem przewodzili grupie zbuntowanych twórców, a jeszcze bardziej nieoficjalnie – to właśnie późniejszy twórca postaci Spawna zaproponował, by stworzyli oni wydawnictwo Image.

Tu wtrącę mała dygresję. McFarlane nie posiada żadnego wykształcenia związanego z biznesem. Uczył się on w czymś na kształt naszych akademii sztuk pięknych, a jednocześnie był nieźle zapowiadającym się baseballistą. Tymczasem to właśnie on najszybciej utworzył swoje studio w Image, jako pierwszy się na nim dorobił i zdobyte pieniądze oraz doświadczenie wykorzystał na budowę całego imperium, które obecnie obejmuje studio komiksowe, firmę produkującą zabawki, kolejne studio, tym razem produkujące filmy animowane, a także jeszcze jedno, zajmujące się grami komputerowymi. To ostatnie zbankrutowało w 2012 roku.
Wróćmy jednak do komiksów. Po odejściu twórców z Marvela utworzono Image Comics. Todd McFarlane był wśród „uciekinierów” największą gwiazdą. Jego popularność przewyższała nawet tą, którą cieszył się Jim Lee. Twórca dość słusznie uznał, że jego nazwisko samo w sobie jest gwarancją sukcesu i dlatego własne studio nazwał... Todd McFarlane Productions. Artysta wiedział, że zapowiedziany przez niego „Spawn” będzie hitem, lecz w przeciwieństwie np. do Roba Liefelda nie widział on nic złego w przeciągnięciu pracy nad pierwszym numerem serii. Ten ostatecznie trafił do sprzedaży w 1992 roku i jak już wspomniałem, do dziś jest rekordowo sprzedającym się komiksem niezależnym.

To totalnie wystarczyło, by McFarlane dorobił się fortuny. Aż do 2007 roku była to jedyna (!!!) marka wydawana przez studio legendarnego rysownika. Owszem, z czasem dorobiła się wielu spin-offów i serii pobocznych, lecz każda jedna z nich osadzona była w uniwersum Spawna. Bohater ten nie był szczytem oryginalności – praktycznie od samego początku zauważano pewne, dość nieznaczne podobieństwa do Ghost Ridera z Marvela i Deadmana z DC. McFarlane pokazywał jednak, że był mistrzem marketingu. Spawn doczekał się w szybkim tempie swojego solowego filmu aktorskiego, serialu animowanego, serii figurek i kilku gier komputerowych. To jednak będzie tematem jednej z kolejnych części Historii Image, więc dziś jedynie o tym wspominam.

Zapewne nieraz słyszeliście o słynnych opóźnieniach, które dotykało komiksy wydawane na początku istnienia Image Comics. Przypuszczam także, że znacie warsztat Todda McFarlane i uwagę, jaką potrafi on przywiązywać do szczegółów. Tymczasem jego „Spawn” był jednym z niewielu tytułów wydawnictwa, który ukazywał się w terminie. No, przynajmniej dopóki autorem rysunków był twórca postaci. Nigdy oficjalnie nie potwierdzono czy Jim Lee czuł się tym zawstydzony, lecz znając założyciela WildStorm, jest to wątpliwe.
Wielokrotnie wspominałem w poprzednich częściach opisywania historii wydawnictwa o wspólnym uniwersum Image. Otóż to właśnie Todd McFarlane był największym zwolennikiem tego pomysłu. Twórca był tak pewien tego, że eksperyment ten się powiedzie, że w origin Spawna wplótł zarówno Chapela z Youngblood Roba Liefelda, jak i WildC.A.T.S. Jima Lee. Jak wiecie, seria z tym bohaterem cały czas się ukazuje i warto wspomnieć, że przez ten czas kilkukrotnie została uderzona przez rozłamy w wydawnictwie Image. Najpierw odejście Liefelda sprawiło, że McFarlane nie mógł wspominać w swojej serii postaci Chapela – człowieka, który zabił Ala Simmonsa. Powstały więc konieczne zmiany w originie Spawna. Kolejne były bardziej kosmetyczne. Gdy Jim Lee sprzedał WildStorm wydawnictwu DC Comics, z oficjalnego kontinuum Spawna zniknęło spotkanie z ekipą Dzikich Kotów. Jako że było ono osadzone w alternatywnej przyszłości, praktycznie nie miało to przełożenia na comiesięczną serię.

Dziewiąty numer serii „Spawn” to dziś prawdziwy biały kruk. Jego scenarzystą był gościnnie Neil Gaiman, który stworzył trzy postacie, które w późniejszym czasie miały odgrywać znaczące role w tytule. Byli to Mediewal Spawn, Cogliostro i Angela. Ta ostatnia spodobała się czytelnikom na tyle, że otrzymała własną miniserię. W 2002 roku Gaiman upomniał się o te postacie, oskarżając McFarlane’a o niepłacenie wynagrodzenia za ich wykorzystywanie. Rozpoczęła się wieloletnia batalia sądowa, którą ostatecznie wygrał twórca Sandmana. Oczywiście wiązało się to z faktem, że w 2002 roku te trzy niezwykle ważne postacie musiały z numeru na numer zniknąć z łamów serii „Spawn”, co wiązało się z kolejnymi, nieplanowanymi zmianami w fabule. Warto wspomnieć, że na mocy wyroku sądowego, Gaiman „zabrał” z Image postać Angeli, która obecnie pojawia się w komiksach Marvela. Cagliostro dzięki ugodzie między twórcami wrócił na łamy „Spawna”, natomiast losy średniowiecznej wersji żołnierza piekieł są na razie nieznane.

To jednak nie jedyny wyrok sądowy, który zaszkodził McFarlane’owi. Pozwał go także baseballista Tony Twist, któremu nie spodobało się, że jego imieniem i nazwiskiem nazwano gangstera z którym mierzył się Spawn. Todda zadośćuczynienie kosztowało pięć milionów dolarów. Obecnie w sądzie rozpatrywana jest kolejna rozprawa. Tym razem McFarlane’a pozwał... Al Simmons. Były współpracownik twórcy postaci Spawna nie jest zadowolony z tego, że nie otrzymał wynagrodzenia za użyczenie swoich danych postaci komiksowej.
Todd McFarlane Productions w XXI wieku zaczęło nieco poupadać. Kolejne spin-offy serii „Spawn” padały, aż w końcu w 2003 roku była ona już jedynym regularnym tytułem z tym herosem. Trochę trwało zanim twórca postaci otrząsnął się z letargu, ponieważ zareagował dopiero... pięć lat później. Najpierw wymienił on głównego bohatera swojego flagowego dzieła, którym do dziś jest Jim Downing, a w 2009 roku zapowiedział start nowej serii. Oczywiście mowa tu o cyklu „Haunt” – pierwszym oryginalnym pomyśle McFarlane’a od siedemnastu lat. Sukces był umiarkowany, ponieważ bohater ten utrzymał się na rynku jedynie przez 28 numerów i to pomimo Roberta Kirkmana na stanowisku scenarzysty serii.

Jeszcze gorzej powiodło się w 2011 roku współtworzonemu przez samego Stana Lee tytułowi „Blood Red Dragon”, który zakończył się na trzecim numerze (#0-2). Czytelnikom nie spodobał się fakt mocno limitowanego nakładu, który wynosił 5000 kopii. Co prawda każdy z trzech zeszytów wyprzedał się do cna, lecz przyjęcie serii było bardzo chłodne i ostatecznie podjęto decyzję o jego bardzo przedwczesnym zakończeniu.

Jakiś czas temu pojawiła się plotka mówiąca o tym, że Todd McFarlane niedługo ogłosi upadłość swojej firmy zabawkowej. Nie wiadomo ile jest w tym prawdy, lecz daje to pewne nadzieje na to, że twórca mocniej poświęci się komiksom. Obecnie jego studio publikuje jedynie rysowaną przez Szymona Kudrańskiego serię „Spawn”, twardo- i miękkookładkowe wznowienia archiwalnych komiksów z udziałem tej postaci, a także okazyjne zbiory spin-offów. Zdecydowanie dziwi brak trejdów zbierających nowe przygody Jima Downinga. Jednak jedynie czas pokaże, czy McFarlane powiedział już swoje ostatnie słowo.

2 komentarze:

  1. Co sądzisz o "Hellspawnie" Bendisa i "The Dark Ages" Holguina?

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy bardzo dobry, drugiego nie znam

    OdpowiedzUsuń