Wśród całej
rzeszy komiksowych twórców na pewno znajduje się solidna grupa osób, która nie
lubi komiksów z superbohaterami. Teoretycznie więc nie powinni oni brać zleceń
na powstawanie takowych i spokojnie żyć dalej. Ale jest wśród nich jeden
wyjątek, któremu na imię i nazwisko Garth Ennis. Scenarzysta ten zawsze bardzo
otwarcie przyznawał się do tego, że nienawidzi trykociarzy i udowadniał to
każdy możliwy sposób. Mnie osobiście zapadł w pamięć komiks „The Punisher”
autorstwa Ennisa i Steve’a Villona, a zwłaszcza numer w którym tytułowy bohater
wręcz upokarza Daredevila. Od tego czasu scenarzysta uczynił z tego swój znak
firmowy, ponieważ naśmiewanie się z herosów w obcisłych kostiumach ukazał także
w kolejnej serii z przygodami Franka Castle, podczas prac nad serią „Hitman”
dla DC Comics, trylogią „The Authority: Kev” dla DC WildStorm oraz bardzo
popularnym cyklem „The Boys” dla wydawnictwa Dynamite. Ennis zrobił to jeszcze
także podczas swojej niedługiej przygody z Image Comics. W wydawnictwie tym
scenarzysta pracował nad pierwszymi numerami „The Darkness” dla studia Top Cow,
trzyczęściową miniserią „Medieval Spawn/Witchblade”, lecz zaryzykuję
stwierdzenie, że one-shot „The Pro” jest tym, z czego zostanie najmocniej
zapamiętany.
Podczas
tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi kupiłem swój
egzemplarz „The Pro”. Pamiętam jak lata temu komiks ten wydał w Polsce Egmont i
dla szesnastoletniego wówczas mnie było to coś bardzo ciekawego. Oto
scenarzysta „Kaznodziei” robi komiks upokarzający parodię Justice League,
poprzez wpuszczenie prostytutki w jej szeregi. Śmiechu było sporo, lecz
ostatecznie nie kupiłem kosztującego niecałe 18zł komiksu i „The Pro” zostało
na półce w Empiku. Gdy po dziewięciu latach nadarzyła się okazja kupienia
angielskiego oryginału za 16zł, już się nie zawahałem. I tego właśnie żałuję.
„The Pro”
opowiada historię prostytutki, której imienia przez całą historię nie
poznajemy. Żyje ona wraz ze swoim dzieckiem slumsach i stara się zarabiać na
życie. To pewnego dnia zostanie kompletnie odmienione, gdy okazuje się, że
posiada nadprzyrodzone moce. Kobieta zostaje odwiedzona przez członków League
of Honor – elitarnej grupy herosów, którzy chcą włączyć ją do swoich szeregów.
Nie spodziewają się oni, że seksualnie i obyczajowo wyzwolona kobieta,
doprowadzi ich do najtrudniejszego okresu istnienia Ligi.
Przyglądając
się dotychczasowej karierze Garth Ennisa, z łatwością można znaleźć przykłady
świadczące o tym, że w kwestii poruszania tematów dla dorosłych scenarzysta ten
nie ma żadnych zahamowań. „The Pro” dalekie jest od tego, co pojawiało się w
poszczególnych numerach wspomnianej już serii „The Boys” czy wciąż wydawanego
„Crossed”, lecz nadal mamy prawo być zszokowani. Nie chodzi tu bynajmniej o
samą postać głównej bohaterki, ale o członków League of Honor. Każdy jeden z
nich otwarcie wzorowany jest największych herosach DC Comics i żadnemu nie
udało się uniknąć mocnego sparodiowania. The Saint wzorowany na Supermanie to
do bólu uczciwy i grzeczny prawiczek, The Knight i The Squire – czyli
przerobieni Batman i Robin spokojnie mogli by być oskarżeni o bycie w związku,
a The Lady wyglądem i zachowaniem przypomina Wonder Woman zalaną silikonem. Być
może to odważne stwierdzenie, ale wydaje mi się że postać The Pro symbolizuje
wszystko to, czego Ennis nienawidzi w herosach. Dziewczyna nie rozumie
krystalicznej uczciwości tak wielkich potęg, z całą świadomością wykorzystuje
swoją moc dla własnych celów, nie boi się zabić i nie stara się zachowywać tak,
jak chcą tego media. Jest totalnym przeciwieństwem klasycznego superbohatera.
Garth Ennis
planował jednak, by postać ta wzbudzała sympatię u czytelnika. Dla szesnastoletniego
chłopaka, pełen erotyki i przekleństw komiks wydawał się czymś bardzo fajnym i
ciekawym, lecz po latach opinia ta zupełnie się zmieniła. „The Pro” byłoby
komiksem dużo lepszym, gdyby nie było właśnie tak bardzo obsceniczne i
wulgarne. Chociaż historia ta liczy sobie jedynie 56 stron, mógłbym wymienić
kilka scen, w których przekleństwa i seksualne aluzje są totalnie zbędne i
wydają się wręcz wciśnięte na siłę, by Ennis mógł naznaczyć komiks swoim
typowym poczuciem humoru, który rzadko kiedy do mnie trafia. Także i parodia
Justice League nie wydaje mi się tak trafiona jak wcześniej, gdyż scenarzysta
bez zahamowań uczynił z nich bandę aspołecznych idiotów, czym moim zdaniem
posunął się już odrobinę za daleko, ponieważ wykazał się totalnym brakiem
szacunku dla postaci, które sparodiował. Można więc stwierdzić, że „The Pro”
może się spodobać jedynie dorastającym nastolatkom, później może być już z tym
niemały kłopot.
Za warstwę
graficzną „The Pro” odpowiada Amanda Conner, którą osobiście bardzo lubię i
szanuję. Komiks powstał w 2002 roku, a więc na długo przez komiksem, który
wywindował tę artystkę do mojej osobistej pierwszej ligi rysowników, czyli
„Power Girl” dla DC Comics. Muszę przyznać, że widać iż pomiędzy „The Pro” a
tym komiksem upłynęło kilka lat, które pani Conner wykorzystała na rozwinięcie
swoich niebagatelnych umiejętności. Wydana przez Image Comics pozycja
charakteryzuje się niezbyt rozbudowaną, kreskówkową warstwą graficzną, którą
nieznacznie ratuje jednak całkiem ciekawe, odręczne liternictwo – coś, co
obecnie bardzo rzadko można spotkać w komiksach.
Egzemplarz
„The Pro”, który posiadam w domu, to szóste wydanie tego komiksu. na materiały
dodatkowe wyjątkowo nie ponarzekam, ponieważ w tomiku znajduje się dodatkowa,
ośmiostronicowa historia, wstęp autorstwa Garth Ennisa i dwie strony szkiców z
komentarzem Amandy Conner. Jak na liczący niecałe 60 stron komiks, jest pod tym
względem naprawdę nieźle.
Niestety
jako całość „The Pro” oceniam nisko. Komiks miał szansę być kontrowersyjną ale
przy tym dobrą parodią historii z superbohaterami, a został wulgarnym zbiorem
seksualnych aluzji z nieciekawymi i przerysowanymi postaciami. Polecam tylko
fanatycznym wielbicielom twórczości Garth Ennisa i wystawiam dwóję.
Bądź miły i podaj numer Punishera w którym upokarza Daredevila :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.comicvine.com/the-punisher-3-the-devil-by-the-horns/4000-48506/
OdpowiedzUsuńProszę