I wreszcie docieramy do końca dubli. Każda kolejna recenzja będzie już premierowa.
Tytuł zbioru jest nieprzypadkowy. Jeśli czytaliście recenzję SPAWN:
ENDGAME COLLECTION, to doskonale już wiecie, że Al Simmons zginął...
ponownie. Tym razem jednak wygląda na to, że taki stan rzeczy jest już
permanentny. Nowym, nie mniej interesującym Spawnem został niejaki Jim
Downing, a ponieważ komiks ma nowego bohatera, całej serii z pewnością
przyda się więc zupełnie nowy początek. Taki też tytuł otrzymuje więc
pierwszy zbiór, który prezentuje przygody Spawna po historii ENDGAME.
Zanim
jeszcze w ogóle rozpoczęto prace nad historią zawartą w SPAWN: NEW
BEGGININGS vol. 1, trwały ciężkie boje, by doprowadzić do wydania
zeszytów 197-200 comiesięcznej serii. Ciągnęło się to w nieskończoność i
zdecydowanie przyćmiło fakt ogłoszenia nazwisk twórców, którzy wraz z
201 zeszytem przygód Spawna rozpoczną swój run. Ci jednak, którym wieść
ta nie umknęła, zachodzili w głowę. Po tym, jak przez piętnaście lat
serię SPAWN tworzyły same tuzy komiksowego przemysłu, nowym duetem
odpowiedzialnym za kolejne przygody Jima Downinga zostali Will Carlton i
Szymon Kudrański. Większość fanów zadawała sobie wtedy pytanie: „who
the f**k are his guys?”. Oto bowiem Todd McFarlane powierzył swoje
największy twór totalnemu debiutantowi (scenarzysta) i niemal
anonimowemu artyście z Polski (wcześnie narysował on jedynie HOPE FALLS
dla wydawnictwa Markosia). Później okazało się, że Carlton to tak
naprawdę McFarlane piszący pod pseudonimem. Co prawda nie jestem na
bieżąco z aktualnymi recenzjami comiesięcznej i wreszcie wydawanej bez
opóźnień serii, ale po lekturze SPAWN: NEW BEGGININGS vol. 1 uważam, że
ten duet w kilka miesięcy zrobił więcej dobrego dla marki tej postaci,
niż ktokolwiek przez ostatnie 5-6 lat.
SPAWN: NEW BEGGINING vol. 1
to przede wszystkim komiks o nieco mylącym tytule. To, co rzuca się
zdecydowanie w oczy, to fakt, iż bardzo mało w niej samego Spawna. Todd
McFarlane stworzył historię spójną i bardzo ciekawą, która dodatkowo
zupełnie w niczym nie przypomina nawet ENDGAME. Komiks ten skupia się
przede wszystkim na samym Jimie Downingu, który z jednej strony stara
się poznać szczegóły swojej niejasnej przeszłości, a z drugiej,
wykorzystuje swoje nowo nabyte umiejętności do czynienia dobra.
Praktycznie cała historia skupia się jeszcze mocniej, niż wspominane
ciągle ENDGAME, na zaznaczaniu wyraźnych różnic między
Spawnem-Downingiem, a Spawnem-Simmonsem. Tu zadam pytanie do osób, które
znają doskonale losy tego drugiego: czy nie męczyło Was ciągłe i
nachalne wręcz użalanie się nad swoim losem, które prezentował Al? W
SPAWN: NEW BEGGININGS vol. 1 tego nie uświadczycie. Koniec z
pseudofilozoficznymi rozmowami Spawna z bezdomnymi, coraz bardziej
absurdalnymi przeciwnikami głównego bohatera i zatapianiem w nonsensie
całej mitologii postaci. Jim Downing po prostu jest zupełnie inną
postacią.
Należy wspomnieć, że głównymi przeciwnikami nowego
Spawna w komiksie jest pewna grupa wampirów. Niezwykle udanym zabiegiem
okazał się pomysł, by wątek ten stał się równoważnym z drugim, w którym
nowy Spawn stara się poznać prawdę o swojej przeszłości. Ba, czasem
nawet krwiopijcy stawali się zaledwie tłem, by po jakimś czasie
wyskoczyć ze zdwojoną siłą. To dla mnie kolejny plus SPAWN: NEW
BEGGINING vol. 1 – historia jest umiejętnie zbilansowana, a bardzo mocny
klimat horroru tylko dodaje jej wartości.
Nie udało się jednak
uniknąć twórcy scenariusza pewnej wpadki. SPAWN: NEW BEGGININGS vol. 1
nie jest zbyt przyjazne dla nowego czytelnika, bowiem bez podparcia w
postaci ENDGAME, niektóre wątki mogą pozostać niezrozumiałe.
Przejdźmy
wreszcie do warstwy graficznej komiksu. Jak już chyba każdy fan
komiksów w Polsce wie, odpowiada za nie nasz rodak – Szymon Kudrański. I
jego prace są po prostu NIESAMOWITE, co piszę z pełną
odpowiedzialnością i nie tylko dlatego, że chwalę Polaka. Być może
wynika to z faktu, że Szymon miał mnóstwo czasu na pracę, ponieważ, jak
sam kiedyś przyznał, rysował już zeszyt 203, gdy wydawnictwu Image z
bólem udało się wydać numer 198. Realistyczne, bardzo szczegółowe i
niezwykle klimatyczne ilustracje tchnęły w nieco zatęchły świat Spawna
coś na kształt powiewu świeżości (jeśli możemy tak mówić w przypadku
historii o generale piekieł). Kilka poszczególnych kadrów, a już na
pewno niemal każda okładka autorstwa Kudrańskiego, z całą pewnością
nadaje się do powiększenia, wydrukowania i powieszenia na ścianie.
Podejrzenia o skrajny satanizm pojawią się na pewno, ale myślę że i tak
warto.
SPAWN: NEW BEGGININGS vol. 1 nie zawiera niestety zbyt
wielu dodatków. By być dokładnym, dostajemy sześć okładek, pochodzących z
poszczególnych zeszytów, a jedną z nich dodatkowo w wersji bez kolorów.
Ósmą i zarazem ostatnia stronę dodatków stanowi dość zaawansowany
projekt okładki do zeszytu 206, autorstwa Kudrańskiego. Moim skromnym
zdaniem, jest ona znacznie lepsza od wersji finalnej, ale bądź co bądź, o
gustach podobno się nie dyskutuje. Liczyłem na nieco więcej ze strony
Image Comics, chociaż wydawnictwo to nigdy nie słynęło z tego, by raczyć
czytelników większą ilością dodatków.
SPAWN: NEW BEGGININGS vol.
1 polecam każdemu, kto czytał przygody Spawna, lecz z jakiegoś powodu
zrezygnował. Podkreślę jednak raz jeszcze – bez podbudowy w postaci
SPAWN: ENDGAME COLLECTION może być Wam ciężko z załapaniem niektórych
wątków. To samo zresztą tyczy się czytelników, którzy zapragną od tego
miejsca rozpocząć przygodę ze Spawnem. Mimo wszystko gorąco polecam ten
zbiór, chociażby z tego powodu, że to najlepszy komiksowy horror, jaki
miałem przyjemność czytać w ostatnich miesiącach. SPAWN: NEW BEGGININGS
vol. 1 otrzymuje ode mnie zasłużoną i mocną piątkę. Już zaczynam
odliczać dni, gdy w moje łapska trafi kolejne wydanie zbiorcze z
przygodami Jima Downinga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz