środa, 20 listopada 2013

Spawn: New Beginnings vol. 1 (Todd McFarlane/Szymon Kudrański)

I wreszcie docieramy do końca dubli. Każda kolejna recenzja będzie już premierowa.

Tytuł zbioru jest nieprzypadkowy. Jeśli czytaliście recenzję SPAWN: ENDGAME COLLECTION, to doskonale już wiecie, że Al Simmons zginął... ponownie. Tym razem jednak wygląda na to, że taki stan rzeczy jest już permanentny. Nowym, nie mniej interesującym Spawnem został niejaki Jim Downing, a ponieważ komiks ma nowego bohatera, całej serii z pewnością przyda się więc zupełnie nowy początek. Taki też tytuł otrzymuje więc pierwszy zbiór, który prezentuje przygody Spawna po historii ENDGAME.

Zanim jeszcze w ogóle rozpoczęto prace nad historią zawartą w SPAWN: NEW BEGGININGS vol. 1, trwały ciężkie boje, by doprowadzić do wydania zeszytów 197-200 comiesięcznej serii. Ciągnęło się to w nieskończoność i zdecydowanie przyćmiło fakt ogłoszenia nazwisk twórców, którzy wraz z 201 zeszytem przygód Spawna rozpoczną swój run. Ci jednak, którym wieść ta nie umknęła, zachodzili w głowę. Po tym, jak przez piętnaście lat serię SPAWN tworzyły same tuzy komiksowego przemysłu, nowym duetem odpowiedzialnym za kolejne przygody Jima Downinga zostali Will Carlton i Szymon Kudrański. Większość fanów zadawała sobie wtedy pytanie: „who the f**k are his guys?”. Oto bowiem Todd McFarlane powierzył swoje największy twór totalnemu debiutantowi (scenarzysta) i niemal anonimowemu artyście z Polski (wcześnie narysował on jedynie HOPE FALLS dla wydawnictwa Markosia). Później okazało się, że Carlton to tak naprawdę McFarlane piszący pod pseudonimem. Co prawda nie jestem na bieżąco z aktualnymi recenzjami comiesięcznej i wreszcie wydawanej bez opóźnień serii, ale po lekturze SPAWN: NEW BEGGININGS vol. 1 uważam, że ten duet w kilka miesięcy zrobił więcej dobrego dla marki tej postaci, niż ktokolwiek przez ostatnie 5-6 lat.

SPAWN: NEW BEGGINING vol. 1 to przede wszystkim komiks o nieco mylącym tytule. To, co rzuca się zdecydowanie w oczy, to fakt, iż bardzo mało w niej samego Spawna. Todd McFarlane stworzył historię spójną i bardzo ciekawą, która dodatkowo zupełnie w niczym nie przypomina nawet ENDGAME. Komiks ten skupia się przede wszystkim na samym Jimie Downingu, który z jednej strony stara się poznać szczegóły swojej niejasnej przeszłości, a z drugiej, wykorzystuje swoje nowo nabyte umiejętności do czynienia dobra. Praktycznie cała historia skupia się jeszcze mocniej, niż wspominane ciągle ENDGAME, na zaznaczaniu wyraźnych różnic między Spawnem-Downingiem, a Spawnem-Simmonsem. Tu zadam pytanie do osób, które znają doskonale losy tego drugiego: czy nie męczyło Was ciągłe i nachalne wręcz użalanie się nad swoim losem, które prezentował Al? W SPAWN: NEW BEGGININGS vol. 1 tego nie uświadczycie. Koniec z pseudofilozoficznymi rozmowami Spawna z bezdomnymi, coraz bardziej absurdalnymi przeciwnikami głównego bohatera i zatapianiem w nonsensie całej mitologii postaci. Jim Downing po prostu jest zupełnie inną postacią.

Należy wspomnieć, że głównymi przeciwnikami nowego Spawna w komiksie jest pewna grupa wampirów. Niezwykle udanym zabiegiem okazał się pomysł, by wątek ten stał się równoważnym z drugim, w którym nowy Spawn stara się poznać prawdę o swojej przeszłości. Ba, czasem nawet krwiopijcy stawali się zaledwie tłem, by po jakimś czasie wyskoczyć ze zdwojoną siłą. To dla mnie kolejny plus SPAWN: NEW BEGGINING vol. 1 – historia jest umiejętnie zbilansowana, a bardzo mocny klimat horroru tylko dodaje jej wartości.

Nie udało się jednak uniknąć twórcy scenariusza pewnej wpadki. SPAWN: NEW BEGGININGS vol. 1 nie jest zbyt przyjazne dla nowego czytelnika, bowiem bez podparcia w postaci ENDGAME, niektóre wątki mogą pozostać niezrozumiałe.

Przejdźmy wreszcie do warstwy graficznej komiksu. Jak już chyba każdy fan komiksów w Polsce wie, odpowiada za nie nasz rodak – Szymon Kudrański. I jego prace są po prostu NIESAMOWITE, co piszę z pełną odpowiedzialnością i nie tylko dlatego, że chwalę Polaka. Być może wynika to z faktu, że Szymon miał mnóstwo czasu na pracę, ponieważ, jak sam kiedyś przyznał, rysował już zeszyt 203, gdy wydawnictwu Image z bólem udało się wydać numer 198. Realistyczne, bardzo szczegółowe i niezwykle klimatyczne ilustracje tchnęły w nieco zatęchły świat Spawna coś na kształt powiewu świeżości (jeśli możemy tak mówić w przypadku historii o generale piekieł). Kilka poszczególnych kadrów, a już na pewno niemal każda okładka autorstwa Kudrańskiego, z całą pewnością nadaje się do powiększenia, wydrukowania i powieszenia na ścianie. Podejrzenia o skrajny satanizm pojawią się na pewno, ale myślę że i tak warto.

SPAWN: NEW BEGGININGS vol. 1 nie zawiera niestety zbyt wielu dodatków. By być dokładnym, dostajemy sześć okładek, pochodzących z poszczególnych zeszytów, a jedną z nich dodatkowo w wersji bez kolorów. Ósmą i zarazem ostatnia stronę dodatków stanowi dość zaawansowany projekt okładki do zeszytu 206, autorstwa Kudrańskiego. Moim skromnym zdaniem, jest ona znacznie lepsza od wersji finalnej, ale bądź co bądź, o gustach podobno się nie dyskutuje. Liczyłem na nieco więcej ze strony Image Comics, chociaż wydawnictwo to nigdy nie słynęło z tego, by raczyć czytelników większą ilością dodatków.

SPAWN: NEW BEGGININGS vol. 1 polecam każdemu, kto czytał przygody Spawna, lecz z jakiegoś powodu zrezygnował. Podkreślę jednak raz jeszcze – bez podbudowy w postaci SPAWN: ENDGAME COLLECTION może być Wam ciężko z załapaniem niektórych wątków. To samo zresztą tyczy się czytelników, którzy zapragną od tego miejsca rozpocząć przygodę ze Spawnem. Mimo wszystko gorąco polecam ten zbiór, chociażby z tego powodu, że to najlepszy komiksowy horror, jaki miałem przyjemność czytać w ostatnich miesiącach. SPAWN: NEW BEGGININGS vol. 1 otrzymuje ode mnie zasłużoną i mocną piątkę. Już zaczynam odliczać dni, gdy w moje łapska trafi kolejne wydanie zbiorcze z przygodami Jima Downinga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz