Na początku było... wydawnictwo Marvel Comics. Rzecz dzieje się w 1991 roku. Do biura Terry’ego Stewarda – ówczesnego prezydenta tego wydawnictwa, przychodzi grupka twórców niezadowolonych z tego, w jaki sposób są traktowani przez Dom Pomysłów. W większości rysownicy mają pretensje o to, że ich prace traktowane są jako taśmowy wyrób, nie mają żadnego wpływu na proces twórczy, a także nie posiadają praw autorskich na stworzone przez siebie postacie. Grupa domagała się zasadniczych zmian w funkcjonowaniu Marvela, lecz uzyskali odpowiedź odmowną. Na czele grupy stali Todd McFarlane oraz Rob Liefeld. Po tym jak odmówiono spełnienia ich żądań, ci dwaj panowie odeszli z Domu Pomysłów, zabierając ze sobą jeszcze Jima Lee, Erika Larsena, Marca Silvestriego, Jima Valentino, Whilce’a Portacio oraz Chrisa Claremonta. Na początku 1992 roku, ósemka „uciekinierów” ogłosiła stworzenie wydawnictwa Image Comics.
Już na
samym początku ujawniono jasne zasady działania wydawnictwa. Przede wszystkim,
Image nie miało najmniejszego zamiaru ingerować w prace poszczególnych twórców,
ani także posiadać praw autorskich na którąkolwiek z wymyślonych przez nich
postaci. Drugą zasadą był brak ingerencji wewnętrznych, co oznaczało np. że Jim
Lee nie mógł mieć wpływu na to, co działo się na łamach serii tworzonej przez
Jima Valentino i na odwrót. Jedyną „częścią” wydawnictwa będącą jego własnością
okazało się znane już od dwudziestu lat logo, stworzone przez Hanka Kanalza.
Od początku
głównym założeniem twórców Image Comics było stworzenie osobnego studia dla
każdego z nich. Chris Claremont wycofał się z tej umowy i pozostał
freelancerem, natomiast Whilce Portacio przeżywał zawirowania rodzinne i z braku
dostatecznej ilości wolnego czasu także nie zdecydował się na stworzenie
swojego studia. Tak więc w 1992 roku Image Comics podzieliło się na sześć
części:
Extreme
Studios – Założone
przez Roba Liefelda. Tu publikowano takie tytuły jak „Youngblood”, „Prophet”
czy „Supreme”.
Highbrow
Entertainment – Którego
twórcą był Erik Larsen, twórca „The Savage Dragon” oraz „Freak Force”.
Shadowline
– Stworzone przez
Jima Valentino. Na początku największym hitem studia była seria „Shadowhawk”.
Todd
McFarlane Productions – Tu raczej nie trzeba pisać kto był założycielem, prawda? W tym studiu
powstał „Spawn”.
Top Cow
Productions – „Dziecko”
Marca Silvestriego i dom takich serii jak „Witchblade” czy „The Darkness”
Wildstorm
Productions – Gdzie
swój dom znalazły wszystkie pomysły Jima Lee, na czele z „WildC.A.T.S.” oraz
„StormWatch”.
Tu może
wspomnę, że o każdym z wymienionych wyżej studiów, a także o tych które
powstały w późniejszym okresie, napiszę osobną notkę. Niewykluczone że więcej
niż jedną.
Wróćmy
jednak do Image Comics. Na samym początku swojego funkcjonowania, nowy gracz na
rynku podczepił się pod wydawnictwo Malibu Comics i korzystał z jego kanałów
dystrybucji, marketingu oraz administracji. Trwało to jedynie do 1993, ponieważ
Image stało się szybko poważnym graczem na rynku i mogło się już ostatecznie
usamodzielnić. Jak do tego doszło? Niemal każdy z opublikowanych przez nowe
wydawnictwo komiksów stawał się wydawniczym hitem. Tak było z historycznie
pierwszą pozycją od Image – „Youngblood #1”, a także z każdym kolejnym
komiksem. Przykładowo, „Spawn #1” sprzedał się w wysokości 1.7 miliona
egzemplarzy, co do dziś jest rekordem wśród komiksów spoza Marvela i DC. Część
spośród ojców założycieli uznało, że warto stworzyć coś na kształt uniwersum
Image i, przy zachowaniu swobody twórczej, niektóre serie zaczęły się
przenikać. Dzięki temu czytelnicy mogli być świadkami team-upu Spawna z
Youngblood czy WildC.A.T.S. z Savage Dragonem. Erik Larsen oraz Jim Valentino
obawiali się, że doprowadzi to do przekształcenia Image w korporację podobną do
tej, którą z hukiem opuścili i z czasem zaczęli się wycofywać ze wspólnego
uniwersum.
Jednak
Image nie było tylko wydawcą dość specyficznych komiksów z napakowanymi do
granic rozsądku superbohaterami. Wyżej wspomniane zasady działania firmy
zaczęły stopniowo przyciągać kolejnych twórców, którzy chcieli stworzyć coś
całkowicie po swojemu. I tak wkrótce Image zaczęło publikować takie tytuły jak
„The Maxx” Sama Kietha, „Pitt” Dale’a Keowna czy „Astro City” Kurta Busieka
oraz Alexa Rossa.
Pierwsze
kłopoty Image Comics pojawiły się w połowie lat 90-tych, gdy sklepy komiksowe dość
mocno okroiły ilość zamawianych u wydawcy komiksów. Wszystko ze względu na dość
niekorzystne dla nich zasad współpracy z Image, przez które na koniec sklepy
zostawały z ogromną ilością komiksów Image, których nikt nie chciał kupować. To
zabolało poszczególne studia, zwłaszcza pod względem finansowym. Rozwiązaniem
okazało się zatrudnienie Larry’ego Mardera, który nawiązał nowe kontakty z
poszczególnymi dostawcami komiksów i ustalił zasady jasne, klarowne oraz
korzystne dla obu stron. Po jakimś czasie zamówienia na komiksy od Image znów
zaczęły wzrastać, zupełnie nowe serie pokroju „Witchblade” czy „Gen13” stawały
się wydawniczymi hitami, a Image Comics wyprzedziło upadające już Malibu Comics
oraz Valiant Comics i stało się trzecią siłą na rynku.
Niestety,
gdzie kucharek sześć tam... spore kłopoty. Sukces najwyraźniej podzielił
założycieli Image, ponieważ zaczęły pojawiać się pomiędzy nimi spięcia. Rob
Liefeld został naczelnym całości wydawnictwa i zaczął wykorzystywać swoją
pozycję do promowania Maximum Press – autorskiego edytora komiksowego, którego
nie włączył w struktury Image. Jako pierwszy zaprotestował Marc Silvestri,
któremu nie podobały się próby podkupienia Michaela Turnera, których dopuścił
się Liefeld i postanowił odłączyć Top Cow od wydawnictwa. To zadziałało na
wyobraźnię reszty założycieli i po wielu naradach w 1996 roku postanowiono
wyrzucić twórcę „Youngblood” z Image Comics. Ten zabrał ze sobą całość studia
Extreme, połączył z Maximum Press i przekształcił w wydawnictwo Awesome Comics.
Silvestri w reakcji na te wydarzenie powrócił z Top Cow w struktury Image. Gdy
wydawało się, że nastały spokojniejsze czasy, w 1998 roku prawdziwą bombę
zrzucił Jim Lee gdy postanowił sprzedać WildStorm wydawnictwu DC. W tym
momencie nastąpił faktyczny koniec „uniwersum Image”, co przyniosło sporo
kłopotów poszczególnym twórcom. Już odejście Liefelda sprawiło, że Todd
McFarlane musiał dość poważnie zmienić origin Spawna, lecz zniknięcie
WildStormu wpłynęło na takie serie jak „Cyber Force”, „Hunter Killer”, a także
ponownie na miesięcznik, którego bohaterem był Al Simmons.
Wraz z
odejściem Lee, poszczególne studia zmieniły nieco taktykę wydawniczą. Komiksy z
Top Cow stały się praktycznie osobnym uniwersum, podobnie jak wspomniane już
prace McFarlane’a. Erik Larsen skupił się wyłącznie na „The Savage Dragon”, co
zresztą robi do dziś, a Shadowline zostało zamknięte. W 1999 roku z pracy odszedł Larry
Marder, a zastąpił go Jim Valentino. Od tego czasu Image postanowiło
zdywersyfikować swoją ofertę i skupić się na publikowaniu komiksów określanych
jako „non-studio”, oczywiście nie zabraniając poszczególnym twórcom publikować
pod własnym szyldem. Valentino ustąpił w 2004 roku, zastąpiony przez Erika
Larsena. Ten nie wsławił się niczym, ponieważ kontynuował dzieło swojego
poprzednika. Nie był to najlepszy okres dla Image, które osiągało coraz gorsze
wyniki sprzedaży i musiało rywalizować z Dark Horse Comics oraz IDW Publishing
o miano trzeciej siły na rynku. Wiele zmieniło się w 2008 roku.
Wtedy też w
Image pojawił się Eric Stephenson. Nie tylko namówił on Jima Valentino do
wskrzeszenia Shadowline, ale także znacząco zwiększył rolę w wydawnictwie
młodego zdolnego Roberta Kirkmana, który dał Image hity pokroju „The Walking
Dead” oraz „Invincible”. Znów wzrosła rola poszczególnych studiów, lecz komiksy
„non-studio” nie straciły na swojej ważności. Dziś można śmiało powiedzieć, że
aktualna oferta Image to w połowie pozycje studyjne, a w połowie komiksy
wydawane pod wspólnym szyldem. W połowie 2010 roku Kirkman zakłada własny
imprint Skybound, a w 2012 roku John Michael Straczynski reaktywuje Joe’s
Comics. Wcześniej była to mała część Top Cow, dziś pełnoprawne studio Image.
Wspomnieć należy
także, że w 2007 roku do Image wraca Rob Liefeld. Próbuje on reanimować markę „Youngblood”,
a w 2012 roku ze średnim skutkiem przywraca do życia studio Extreme.
Pomimo
tego, rok 2012 ogólnie był pasmem sukcesów wydawnictwa. Z okazji
dwudziestolecia istnienia Image, nie tylko przyciągnięto masę uznanych twórców,
ale także ruszono ze sporą ilością nowych pozycji. Wśród nich „Saga”, „The
Manhattan Project” czy „Fatale”. Image odzyskało pozycję trzeciej siły na
rynku, a rok 2013 pokazał, że na tym wydawnictwo nie ma zamiaru poprzestać.
Kurde, ten Jim Lee to jest skurczybyk, niech się smaży w piekle!
OdpowiedzUsuńA tekst jak zwykle bardzo fajny, szybko i przyjemnie się czyta. No i można z lektury wynieść coś ciekawego. Z niecierpliwością czekam na więcej.
GrayFox