I znów dubel. Zostały mi już tylko trzy.
BROKEN TRINITY to krótki crossover, na
łamach którego zachwiana zostaje równowaga pomiędzy tytułową trójcą, na
którą składają się Witchblade, Darkness oraz Angelus. Całą tę trójkę
spotyka podczas ważnych zmian w ich życiu. Sara Pezzini oddała połowę
swojego artefaktu Dani Baptiste, by móc w spokoju wychowywać córkę.
Jackie Estacado utracił większość swoich zdolności i zamiast łowcą, stał
się zwierzyną. Z kolei Celestine Wright nie używa mocy Angelus i ukrywa
się przed swoimi anielskimi towarzyszkami. Jednakże gdy w mieście
pojawi się Glorianna Silver – kolekcjonerka artefaktów, cała trójka raz
jeszcze będzie musiała stanąć ramię w ramię. I to wbrew swej woli.
Wszystko przez to, że kobieta zapoluje na niejakiego Finna – wynajętego
przez Jackiego mężczyznę, który miał z ukrycia ochraniać Sarę i jej
córkę, a przy okazji także nosiciela jednego z artefaktów.
Zaczynając czytać
BROKEN TRINITY popełniłem pewien błąd. Jak zapewne zauważyliście z
powyższego opisu, crossover ten osadzony jest w miejscu, gdy zarówno
Witchblade jak i Darkness są w jakiś sposób „naruszeni” wydarzeniami z
własnych serii. Dodatkowo, kontynuowany jest tu wątek z innego
crossovera: FIRST BORN. Już na samym początku więc widać, że nie jest to
najlepsze miejsce na wskoczenie do uniwersum Top Cow dla kompletnego
laika.
Jeśli jednak takowymi nie jesteście, to przed Wami szansa
na przeczytanie bardzo zgrabnie napisanej historii. BROKEN TRINITY to
kolejny etap zmieniania uniwersum Top Cow przez Rona Marza, choć
zdecydowanie najwcześniejszy z dotąd opisanych na IndependentComics.
Scenarzysta w swoim stylu dał za pomocą BROKEN TRINITY pstryczka w nos
największym wydawnictwom i udowodnił, że do stworzenia niezłego,
zwięzłego i zmieniającego wiele wydarzenia wystarczy trzyczęściowa
miniseria i cztery pojedyncze one-shoty.
Pragnę tu od razu
zaznaczyć, że BROKEN TRINITY ma wiele wad i nie jest idealne. Przede
wszystkim wydarzenia z głównej miniserii dzieją się zdecydowanie zbyt
szybko. Po krótkim wprowadzeniu otrzymujemy serię pojedynków i wybuchów,
po których następuje jeszcze więcej pojedynków i wybuchów, aż nagle
wszystko kończy się równie szybko jak zaczęło. Kuleje również warstwa
graficzna, ale o tym wspomnę nieco później.
Plusem BROKEN TRINITY
jest stopniowe, logiczne i ciekawe rozbudowanie uniwersum Top Cow. Ron
Marz nie tylko wprowadza do mitologii tego świata Glacier Stone i Ember
Stone, ale także rozbija tytułową trójcę. Nie zdradzę w jaki sposób,
bowiem warto samemu to sprawdzić. Także one-shoty, będące jednocześnie
tie-inami do BROKEN TRINITY prezentują się nieźle. Chociaż żaden z nich
nie wprowadza za dużo do samego wydarzenia, to jednak ten poświęcony
Angelus jest bardzo ciekawy i świetnie pokazuje majestat i siłę tej
postaci, co nieczęsto bywało dobrze uchwycone na łamach innych serii,
gdzie pojawiała się Angelus.
Co ciekawe, wątki obyczajowe przez
cały czas lektury BROKEN TRINITY były mocnym dodatkiem. Ron Marz fajnie
uchwycił relacje w trójkącie Sara-Jackie-Gleason, a Finna nie da się nie
polubić już od pierwszego jego pojawienia się. Gdyby tylko wszystko
trwało nieco dłużej i nie sprawiało wrażenia mocno wymuszonego,
oceniłbym BROKEN TRINITY naprawdę wysoko.
Jeśli chodzi o warstwę
graficzną, to tak jak wspomniałem wcześniej, jest ona bardzo nierówna.
Albo inaczej – wszyscy artyści bledli przy pracach Stjepana Sejica.
BROKEN TRINITY ułożono tak, że po każdym rozdziale głównej miniserii
pojawiał się jeden z one-shotów. Przez to co drugi zeszyt wchodzący w
skład zbioru zabijał dobre wrażenie po popisach Chorwata. Jedynie Jorge
Lucas – rysownik one-shotu poświęconego The Darkness nawiązał walkę,
lecz w ostatecznym rozrachunku i on ją przegrał. Sejic jest po prostu
poza zasięgiem.
Jak na standardy Top Cow, w BROKEN TRINITY jest
zaskakująco mało dodatków. Krótki wstęp, standardowa galeria okładek i
kilka konceptów postaci autorstwa Sejica to i tak więcej, niż oferują
niektóre wydawnictwa, lecz w przypadku Top Cow liczyłem na znacznie
więcej.
BROKEN TRINITY jest integralną częścią wielkiego planu
Rona Marza na uniwersum Top Cow. Dla każdego jego fana jest to pozycja
obowiązkowa, chociaż daleko jej do ideału, jaki sam Marz wyznaczył sobie
na łamach kolejnych zbiorów WITCHBLADE. Nie polecałbym tej pozycji
osobom, które chcą dopiero rozpocząć przygodę z tym światem. Ostatecznie
BROKEN TRINITY otrzymuje ode mnie trójkę z dużym plusem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz