EDIT 31.07.2017: Tekst powstawał na podstawie wydania oryginalnego. Dziś na końcu dopisuję kilka słów o rodzimym wydaniu od Mucha Comics
Scott
Snyder przez lata swojej pracy dla DC oraz Image wyrobił sobie u części
czytelników pewną markę. Być może nie jest z niej tak do końca zadowolony,
ponieważ przylgnęła do niego opinia scenarzysty który doskonale prowadzi swoje
fabuły, lecz ma wyraźne problemy z ich zakończeniem. Jako że w Polsce mieliśmy
już do czynienia z kilkoma komiksami jego autorstwa, łatwo każdy z Was może
stwierdzić, że zakończenia takich historii jak ”Severed: Pożeracz marzeń”,
”Przebudzenie”, ”Batman: Śmierć Rodziny” czy ”Batman: Trybunał Sów” są niestety
znacznie słabsze niż cała reszta wspomnianych pozycji. Mimo to z
niecierpliwością wyczekiwałem premiery kolejnych dwóch wytworów wyobraźni
Scotta Snydera. Były to ”Batman: Mroczne odbicie” z serii DC Deluxe Egmontu
oraz pierwszy tom ”Wiedźm”. I właśnie tym drugim komiksem zajmę się
dzisiaj.
Już dawno
żaden komiks z wydawnictwa Image nie był tak szeroko promowany jak ”Wiedźmy”.
To jednak nie wylewające się z każdego zakątka Internetu reklamy oraz przede
wszystkim pozytywne recenzje nie sprawiły, że chciałem kupić wydanie zbiorcze
gdy tylko się ukaże. Mnie do horroru o wiedźmach przekonał... wampir. Ten
amerykański, który jakiś czas temu na szczęście powrócił do oferty wspomnianego
już dzisiaj Egmontu. To właśnie ten komiks sprawił, iż uwierzyłem że ”Wiedźmy”,
bądź co bądź powstające w jeszcze większej swobodzie twórczej, naprawdę będzie
warte zakupu. Będąc po lekturze komiksu mogę spokojnie powiedzieć, że nie
żałuję wydanych dolarów. I z całą pewnością końcówka nie zepsuła mi odbioru
całości.
Zaczyna się
dość typowo. Jesteśmy świadkami przeprowadzki nieco nietypowej rodzinki w nowe
miejsce. Nie jest to gromadka żyjąca w sielankowych klimatach, lecz trzy osoby
ciężko doświadczone przez los. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa,
nadzieje na nowy początek szybko przeradzają się w strach o własne życie,
ponieważ szybko okazuje się iż w lesie nieopodal ich domu czają się mroczne
siły. Wiedźmy, jakich jeszcze nie widzieliśmy.
Nie
oszukujmy się, komiksowe horrory nie są w stanie nikogo wystraszyć (tak,
sądzę...). Ich zadaniem jest przedstawienie zajmującej historii z przenikliwym,
mrocznym klimatem, nie wolnej od wszelakiej maści stworów i niebezpieczeństw.
Scott Snyder pojmuje te zasady, lecz jak dotąd starał się dorzucić jeszcze coś
od siebie. I tak w ”Amerykańskim Wampirze” mamy przegląd kolejnych
dziesięcioleci wyjętych z historii USA, zaś w ”Severed: Pożeracz marzeń”
Snyder tak pieczołowicie starał się stworzyć wiarygodnych i przejmujących
bohaterów, że zapomniał o innych aspektach i dlatego ten komiks dość
powszechnie oceniany jest raczej średnio. ”Wiedźmy” z kolei są mocno
skupione na relacjach wewnątrzrodzinnych, zresztą zgodnie z tym co zapowiadał
Snyder. Relacje pomiędzy trójką głównych bohaterów są bardzo ważnym elementem fabuły,
a ich zdecydowaną zaleta jest to, że w trakcie lektury ani razu nie czułem się
nimi znużony. Różnica charakterów kolejnych postaci jest łatwo dostrzegalna, a
interakcje pomiędzy nimi czasem nie należą do lekkich i przyjemnych, ale na
pewno są wiarygodne oraz intrygujące. Można także odnieść wrażenie, że nie
każdy z głównych bohaterów ma tyle samo czasu antenowego, co z czasem także
znajduje swoje uzasadnienie. No ale koniec końców ”Wiedźmy” to nie jest
komiks obyczajowy, mrok wylewa się z co drugiej strony i dzięki wysiłkom obu
twórców, lekturę tej pozycji po prostu trzeba ocenić wysoko.
Jeśli
spodziewacie się tego, że tytułowe wiedźmy będą starymi, wysuszonymi babami
rzucającymi zaklęcia, porzućcie te myśl. Tym razem twórcy postanowili
przedstawić je w zupełnie inny, budzący grozę i momentami obrzydzenie sposób.
Nie jest to jednak w żaden sposób wada. Zarówno scenariuszowo jak i rysunkowo,
nie można mieć najmniejszych zastrzeżeń. ”Wiedźmy” pod właściwie każdym
względem wydają się być przemyślanym komiksem i bardzo konsekwentnie
prowadzonym. Snyder w swoim skrypcie stworzył ciężki i moim zdaniem dawno
niewidziany w komiksie klimat, zaś Jock do spółki z Colinem Hollingsworthem
doskonale go zilustrowali, ciesząc oczy właściwie każdą kolejną stroną.
I właśnie o
tym duecie też trzeba co nieco napisać. Nierzadko przy recenzjach wspominam
tylko o rysunkach, kompletnie pomijając kolorystę. W przypadku ”Wiedźm”
to byłby ogromny błąd. Styl prac Jocka dla mnie nie zmienił się zbytnio od
czasów ”Snapshot”, czyli poprzedniego komiksu z jego rysunkami, który
miałem okazje czytać. Ogromną różnicę robi jednak Hollingsworth. Kolorysta
celowo na wielu stronach stosuje sztuczki mające sprawiać wrażenie przeszkadzajek.
Są więc rozmazane kadry, strony poplamione kolorami, nierzadko wręcz
utrudniające identyfikację tego, co narysował Jock. Niech Was to nie zwiedzie,
tak właśnie miało być. W ”Wiedźmach” jest bardzo mało dosłowności, a
autorzy warstwy graficznej starają się, z niezłym skutkiem zresztą, trzymać w
ryzach aurę tajemniczości. W połączeniu ze sprawnie napisanym scenariuszem, do
samego końca twórcom udaje się zachować kilka tajemnic.
I właśnie
tu warto powrócić do scenariusza autorstwa Scotta Snydera. Być może część z Was
się ze mną nie zgodzi, ale po lekturze ”Wiedźm” jestem zdania, że tak
dobrze zakończonego przez niego komiksu nie czytałem od czasów ”Batman: Mroczne
odbicie”. I jest to kolejny plus omawianej dziś pozycji, ponieważ moja
największa obawa okazała się być nieuzasadniona.
Wydanie
Image jest bardzo przyjemne. Komiks kosztuje zaledwie dziesięć dolarów, a w
środku i tak można znaleźć zaskakująco dużą ilość dodatków. Naprawdę duży plus
należy się za przeniesienie z wydań zeszytowych krótkich felietonów pisanych
przez Snydera, których lektura jest całkiem przyjemna. Całość uzupełnia galeria
szkiców i projektów postaci autorstwa zarówno Jacka jak i Colina
Hollingswortha, pojawiają się przykłady ich współpracy, zaś na sam deser
otrzymujemy rozpuszczony jakiś czas temu po siebie nietypowy preview. Ten
składał się nie z przykładowych stron z premierowego numeru, lecz z liczącej
sześć plansz, kompletnie niezależnej historii. Całość wydano całkiem solidnie,
chociaż na przykład komiksy autorstwa Ricka Remendera mogą się pochwalić
większym ”wypasem” na okładce. Ale to tylko detal.
Snyder nie
zawiódł mnie poziomem całości ”Wiedźm”, zaś duet odpowiedzialny za
ilustracje kompletnie i pozytywnie mnie zaskoczył. Komiks jest przemyślany,
konsekwentny i właściwie przez moment nie schodzi z pewnego, całkiem jednak
wysokiego poziomu. Czuć przy okazji, że zgodnie z zapowiedziami, historia jest dla
scenarzysty wyjątkowa i dość mocno osobista. Nie jest to może tak wysoki poziom jak wielu
innych pozycji obecnych w ofercie Image, ale i tak warto się nim zainteresować.
Moja ocena to mocne 5/6
EDIT: mamy końcówkę lipca 2017 roku i "Wiedźmy" ukazały się także po polsku. Wydawnictwo Mucha Comics zaskoczyło, ponieważ postawiło na nieco większy niż zazwyczaj format, co jednak początkowo mi umknęło i dopiero położenie komiksu na "kupce wstydu" uzmysłowiło mi ten zabieg. Główną zaletą tego kroku jest to, że możemy nieco lepiej przyglądać się wysiłkom Jocka i Hollingswortha, zaś jak zapewnił mnie przedstawiciel wydawnictwa, nie miało to żadnego wpływu na cenę okładkową. Ta została ustalona w wysokości 75zł i nawet ze zniżkami to więcej niż kosztowałby Was oryginał, ale płacicie za dużo lepszą jakość wydania. Wersja Muchy ma lepszy, grubszy papier oraz twardą oprawę, a także zawiera wszystko to, co znajduje się w wydaniu anglojęzycznym. Moim zdaniem warto.
EDIT: mamy końcówkę lipca 2017 roku i "Wiedźmy" ukazały się także po polsku. Wydawnictwo Mucha Comics zaskoczyło, ponieważ postawiło na nieco większy niż zazwyczaj format, co jednak początkowo mi umknęło i dopiero położenie komiksu na "kupce wstydu" uzmysłowiło mi ten zabieg. Główną zaletą tego kroku jest to, że możemy nieco lepiej przyglądać się wysiłkom Jocka i Hollingswortha, zaś jak zapewnił mnie przedstawiciel wydawnictwa, nie miało to żadnego wpływu na cenę okładkową. Ta została ustalona w wysokości 75zł i nawet ze zniżkami to więcej niż kosztowałby Was oryginał, ale płacicie za dużo lepszą jakość wydania. Wersja Muchy ma lepszy, grubszy papier oraz twardą oprawę, a także zawiera wszystko to, co znajduje się w wydaniu anglojęzycznym. Moim zdaniem warto.
"Wytches vol. 1" możecie nabyć oczywiście w ATOM Comics oraz Mucha Comics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz