A szkoda. Ale o co chodzi? Otóż po raz kolejny mamy do czynienia z przejawem ograniczenia i braku jakiejkolwiek refleksji. I to bynajmniej nie chodzi mi o samego Jamesa Robinsona, ale o osoby, które rozpętały kolejną z tyłka wyjętą wojenkę o przedstawianie wizerunku osób o odmiennych orientacjach seksualnych. Przynajmniej taka jest moja opinia z którą przecież zupełnie nie musicie się zgadzać. Przejdźmy jednak do konkretów.
Kilkanaście dni temu ukazał się drugi zeszyt miniserii "Airboy". Znajduje się w nim scena, w której główny bohater komiksu - a przypomnę, że jest nim sam James Robinson - bardzo niekorzystnie wypowiada się o osobach transpłciowych. Nikomu nie przyszło do głowy, że komiks ten pokazuje komiksowego twórcę w bardzo mrocznej wersji. Nikt nie miał wielkich pretensji o to, że już w pierwszym zeszycie "Airboy'a" Robinson przedstawił siebie jako faceta przeklinającego, obrażającego wszystkich wokół siebie, pijącego, ćpającego i bez mrugnięcia okiem zdradzającego żonę oraz kontynuował to w kolejnej odsłonie komiksu. Komuś za to nie spodobał się kadr, gdzie pojawia się negatywna opinia o osobach transpłciowych, wypowiedziana ustami komiksowego scenarzysty.
Patrząc na to, jak szybko oskarżenia o nietolerancję Robinsona zostały gromko wyśmiane w Internecie, a także będąc świeżo po lekturze "kontrowersyjnego" zeszytu, którego konwencję zrozumiałem, najwyraźniej w przeciwieństwie do osób narzekających na twórcę, bardzo mocno liczyłem że twórca odpuści sobie te moim zdaniem kompletnie niepotrzebne przeprosiny. Tak się niestety nie stało i jakiś czas później Robinson takowe opublikował.
Gdyby taka afera wybuchła w Polsce pewnie śmiałbym się do rozpuku. USA mienią się jednak oazą wolności dla wszystkich i jest to smutne, że trzeba przepraszać przedstawicieli osób o odmiennych poglądach lub orientacji za to, że ewidentnie nie zrozumieli przeczytanego komiksu. To już zakrawa na paranoję w czysto polskim stylu.
Coś czego brakuje w Polsce to tolerancja. Nikt nie chce tu widzieć osób o innych poglądach, innej orientacji i innym pochodzeniu. Ja natomiast zapytam - czy naprawdę tak bardzo Was obchodzi jacy są inni? Jaki problem ich zaakceptować? Mam wrażenie, że autorowi bardziej chodziło o sam transseksualizm niż o przeprosiny.
OdpowiedzUsuńKomiksu nie wiem, nie czytałem, ale być może jednak był tam dość niesmaczny i obraźliwy żart, który usprawiedliwiałby przeprosiny.
Naprawdę, otwórzcie się na świat i nie myślcie, że cała ziemia ogranicza się do Polski. Takie zacofanie w poglądach to dopiero ograniczenie.
No i właśnie, komiksu nie czytałeś ale swoje zdanie już wyrobiłeś. Powtórzę więc: scenarzysta jako główną postać w komiksie umieścił samego siebie. Jest on tam osobą wredną i obrażającą wszystkich dookoła: swoich pracodawców, kolegów, rodzinę. I nikomu to nie przeszkadzało, dopóki w #2 nie padł tekst, o którym wspomniałem powyżej. Ja komiks czytałem i widziałem, że nie był to tekst większego, a nawet mniejszego kalibru niż reszta. Ale afera wybuchła i tak, bo w USA najwyraźniej niektórym przeszkadza, że ktoś nie przedstawia mniejszości seksualnych jako nowe wcielenia Mary Sue i jest to dla nich nie do pomyślenia.
OdpowiedzUsuń