Komiks oryginalnie opublikowano jako "The Walking Dead vol. 22: New Beginning". Recenzja jest oparta na wydaniu Taurus Media.
Jak dotąd komiksowe ”Żywe Trupy” to dwadzieścia jeden tomów właściwie nieprzerwanej i ciągłej historii. Dla kompletnie nowego czytelnika, który zainteresował się komiksem z powodu serialu lub też dowolnego innego czynnika, wejście w serię mogło okazać się nie lada wyzwaniem. Najwyraźniej do podobnego wniosku doszedł sam Robert Kirkman, ponieważ 22 tom jego trupiej epopei w zupełności spełnia swoją rolę i dostarcza nam miejsce, od którego nowi czytelnicy spokojnie mogą zacząć przygodę z tym komiksem. Jednocześnie dba o tych, którzy są z tytułem od dawna i w efekcie daje zdecydowanie jeden z najlepszych tomów ”Żywych Trupów” od dłuższego czasu.
Od
zakończenia wojny z Neganem upłynęło kilkanaście miesięcy. Społeczność
dowodzona przez Ricka znacząco się rozwinęła: opracowane zostały nowe sposoby
walki z zombie, wytyczono szlaki między osadami, a od dłuższego czasu nie
odnotowano żadnych strat w ludziach. Mało tego, patrole zdołały dotrzeć do
nowej grupki ocalałych, którzy dołączają do społeczności Alexandrii. Ich
nieufna postawa wobec Ricka i innych nie może dziwić, ale z czasem staje się
znacznie mniejszym problemem, gdy pojawi się ktoś, kto napotkał mówiące zombie.
Czy można mu wierzyć? Tymczasem na uboczu Carl Grimes przeprowadza się w nowe
miejsce i jego wątek wcale nie jest tak daremny jak mogłoby się wydawać :)
Robert
Kirkman stanął przed niełatwym wyzwaniem wprowadzenia nowych czytelników w
serię, jednocześnie nie traktując po macoszemu tych, którzy przy ”Żywych
Trupach” trwają już od lat. Dokonał tego bardzo sprytnym ruchem,
polegającym na wprowadzeniu do fabuły nowych postaci i niejako sprowadzeniu ich
do komiksowego odpowiednika świeżego odbiorcy. ”Nowy początek” poświęca sporo
miejsca na oprowadzeniu ich po miasteczku rządzonym przez Ricka, powoli wyjaśniając
realia panujące w tym miejscu. Trudno nie pozbyć się wrażenia, że przy okazji
scenarzysta próbuje oprowadzić czytelnika po stworzonym przez siebie świecie.
Na szczęście robi to tak, że starzy wyjadacze kolejnych odsłon serii nie czuli
się znudzeni. Nowe postacie mają za sobą pewną historię i nie zanosi się na to,
by wszyscy mieli trafić na dalszy plan. Dodatkowo fajnym aspektem ich wątku
jest możliwość zobaczenia jak potężną zmianę przeszedł Rick od momentu gdy
osobiście trafił do Alexandrii, ponieważ wątek nowych mieszkańców miasteczka
bardzo mocno przypomina wydarzenia z dziesiątego tomu ”Żywych Trupów”.
To jednak
jest już smaczek zarezerwowany dla osób, które w serii zasiedziały się od
dłuższego czasu. Takich zresztą jest więcej, ponieważ Robert Kirkman nie
zapomniał o tych, dzięki którym seria o zombiakach od lat sprzedaje się tak
dobrze. To właśnie bardziej pod nich pisana jest reszta wątków, w których roi
się od smaczków i nawiązań do poprzednich tomów. Nie mam tu na myśli tego, iż
nie każdy nowy czytelnik może wyłapać pochodzenie imienia syna Maggie, bo to
jest akurat przeraźliwie proste. Bardziej mam na myśli rozwinięcie postaci
Carla, krótkie sceny z udziałem Negana czy wreszcie cały wątek ”mówiących”
zombie, który dość mocno zaskoczył i stanowił zdecydowanie najlepszą część
”Nowego początku”.
Już dawno
nie zdarzyło się Kirkmanowi trzymać mnie w niepewności. Scenarzysta co moment
zarzucał czytelników coraz to dziwniejszymi twistami, które później nie
okazywały się niczym szczególnym (np. bardzo szybka przemiana ugryzionego przez
zombie z 20 tomu została chyba zapomniana), lecz tym razem dałem się zaskoczyć.
Właściwie do samego końca obstawiałem nieco inne rozwiązanie tego wątku, lecz
to co ostatecznie zaserwował nam Kirkman kupiło mnie na tyle, by z ciekawością
wyczekiwać kolejnego tomu. Jedyną wadą jest to, że na pierwszy plan wysunięto
postać totalnie nieznaną i pisaną tak, że jej losy właściwie od początku do
końca mnie szczególnie mocno nie interesowały.
Od tego
tomu do zespołu twórców dołączył na stałe Stefano Gaudiano, który już od
pierwszej części ”Wojny totalnej” zajmuje się nakładaniem tuszu na prace
Charliego Adlarda. Trudno jest mi oceniać pracę nowego członka ekipy twórców,
ponieważ właściwie nie dostrzegam żadnych większych różnic w warstwie
graficznej. Tak jak stała ona na przyzwoitym poziomie, tak stoi nadal. Chociaż
chciałbym wyróżnić jedną ze scen, mianowicie tą deszczową w której ukrywający
się przed zombie bohater pierwszy raz słyszy ich rozmowy. Te kilka stron zostało
narysowanych po prostu bajecznie i naprawdę warto się przy nich zatrzymać.
Tom jest o
kilkanaście stron grubszy niż poprzednie, dlatego też nie zdziwcie się gdy
zobaczycie nieco wyższą niż zazwyczaj cenę okładkową. Moim zdaniem totalnie
uzasadnioną i pomimo tego wciąż niewysoką. Oprócz tego jakość wydania Taurus Media
nie pozostawia nikomu pola do narzekania. Dodatków tu żadnych niestety nie
uświadczymy, za to możemy za stosunkowo nieduże pieniądze kupić solidnie
wydany, miękkookładkowy komiks w czerni i bieli. Oczywiście uczepię się tego,
że jako autor okładki wciąż wymieniony jest Tony Moore. Musiałem to zrobić :)
22 tom ”Żywych
Trupów” wnosi sporo powiewu do serii i z pewnością jest jedną ze
zdecydowanie lepszych odsłon cyklu. Oby w kolejnych trend ten został utrzymany,
a ja z przyjemnością wystawiam ocenę 4+/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz