wtorek, 2 czerwca 2015

Żywe Trupy #22: Nowy początek (Robert Kirkman/Charlie Adlard)

Komiks oryginalnie opublikowano jako "The Walking Dead vol. 22: New Beginning". Recenzja jest oparta na wydaniu Taurus Media.

Jak dotąd komiksowe ”Żywe Trupy” to dwadzieścia jeden tomów właściwie nieprzerwanej i ciągłej historii. Dla kompletnie nowego czytelnika, który zainteresował się komiksem z powodu serialu lub też dowolnego innego czynnika, wejście w serię mogło okazać się nie lada wyzwaniem. Najwyraźniej do podobnego wniosku doszedł sam Robert Kirkman, ponieważ 22 tom jego trupiej epopei w zupełności spełnia swoją rolę i dostarcza nam miejsce, od którego nowi czytelnicy spokojnie mogą zacząć przygodę z tym komiksem. Jednocześnie dba o tych, którzy są z tytułem od dawna i w efekcie daje zdecydowanie jeden z najlepszych tomów ”Żywych Trupów” od dłuższego czasu.

Od zakończenia wojny z Neganem upłynęło kilkanaście miesięcy. Społeczność dowodzona przez Ricka znacząco się rozwinęła: opracowane zostały nowe sposoby walki z zombie, wytyczono szlaki między osadami, a od dłuższego czasu nie odnotowano żadnych strat w ludziach. Mało tego, patrole zdołały dotrzeć do nowej grupki ocalałych, którzy dołączają do społeczności Alexandrii. Ich nieufna postawa wobec Ricka i innych nie może dziwić, ale z czasem staje się znacznie mniejszym problemem, gdy pojawi się ktoś, kto napotkał mówiące zombie. Czy można mu wierzyć? Tymczasem na uboczu Carl Grimes przeprowadza się w nowe miejsce i jego wątek wcale nie jest tak daremny jak mogłoby się wydawać :)

Robert Kirkman stanął przed niełatwym wyzwaniem wprowadzenia nowych czytelników w serię, jednocześnie nie traktując po macoszemu tych, którzy przy ”Żywych Trupach” trwają już od lat. Dokonał tego bardzo sprytnym ruchem, polegającym na wprowadzeniu do fabuły nowych postaci i niejako sprowadzeniu ich do komiksowego odpowiednika świeżego odbiorcy. ”Nowy początek” poświęca sporo miejsca na oprowadzeniu ich po miasteczku rządzonym przez Ricka, powoli wyjaśniając realia panujące w tym miejscu. Trudno nie pozbyć się wrażenia, że przy okazji scenarzysta próbuje oprowadzić czytelnika po stworzonym przez siebie świecie. Na szczęście robi to tak, że starzy wyjadacze kolejnych odsłon serii nie czuli się znudzeni. Nowe postacie mają za sobą pewną historię i nie zanosi się na to, by wszyscy mieli trafić na dalszy plan. Dodatkowo fajnym aspektem ich wątku jest możliwość zobaczenia jak potężną zmianę przeszedł Rick od momentu gdy osobiście trafił do Alexandrii, ponieważ wątek nowych mieszkańców miasteczka bardzo mocno przypomina wydarzenia z dziesiątego tomu ”Żywych Trupów”.

To jednak jest już smaczek zarezerwowany dla osób, które w serii zasiedziały się od dłuższego czasu. Takich zresztą jest więcej, ponieważ Robert Kirkman nie zapomniał o tych, dzięki którym seria o zombiakach od lat sprzedaje się tak dobrze. To właśnie bardziej pod nich pisana jest reszta wątków, w których roi się od smaczków i nawiązań do poprzednich tomów. Nie mam tu na myśli tego, iż nie każdy nowy czytelnik może wyłapać pochodzenie imienia syna Maggie, bo to jest akurat przeraźliwie proste. Bardziej mam na myśli rozwinięcie postaci Carla, krótkie sceny z udziałem Negana czy wreszcie cały wątek ”mówiących” zombie, który dość mocno zaskoczył i stanowił zdecydowanie najlepszą część ”Nowego początku”.

Już dawno nie zdarzyło się Kirkmanowi trzymać mnie w niepewności. Scenarzysta co moment zarzucał czytelników coraz to dziwniejszymi twistami, które później nie okazywały się niczym szczególnym (np. bardzo szybka przemiana ugryzionego przez zombie z 20 tomu została chyba zapomniana), lecz tym razem dałem się zaskoczyć. Właściwie do samego końca obstawiałem nieco inne rozwiązanie tego wątku, lecz to co ostatecznie zaserwował nam Kirkman kupiło mnie na tyle, by z ciekawością wyczekiwać kolejnego tomu. Jedyną wadą jest to, że na pierwszy plan wysunięto postać totalnie nieznaną i pisaną tak, że jej losy właściwie od początku do końca mnie szczególnie mocno nie interesowały.

Od tego tomu do zespołu twórców dołączył na stałe Stefano Gaudiano, który już od pierwszej części ”Wojny totalnej” zajmuje się nakładaniem tuszu na prace Charliego Adlarda. Trudno jest mi oceniać pracę nowego członka ekipy twórców, ponieważ właściwie nie dostrzegam żadnych większych różnic w warstwie graficznej. Tak jak stała ona na przyzwoitym poziomie, tak stoi nadal. Chociaż chciałbym wyróżnić jedną ze scen, mianowicie tą deszczową w której ukrywający się przed zombie bohater pierwszy raz słyszy ich rozmowy. Te kilka stron zostało narysowanych po prostu bajecznie i naprawdę warto się przy nich zatrzymać.

Tom jest o kilkanaście stron grubszy niż poprzednie, dlatego też nie zdziwcie się gdy zobaczycie nieco wyższą niż zazwyczaj cenę okładkową. Moim zdaniem totalnie uzasadnioną i pomimo tego wciąż niewysoką. Oprócz tego jakość wydania Taurus Media nie pozostawia nikomu pola do narzekania. Dodatków tu żadnych niestety nie uświadczymy, za to możemy za stosunkowo nieduże pieniądze kupić solidnie wydany, miękkookładkowy komiks w czerni i bieli. Oczywiście uczepię się tego, że jako autor okładki wciąż wymieniony jest Tony Moore. Musiałem to zrobić :)

22 tom ”Żywych Trupów” wnosi sporo powiewu do serii i z pewnością jest jedną ze zdecydowanie lepszych odsłon cyklu. Oby w kolejnych trend ten został utrzymany, a ja z przyjemnością wystawiam ocenę 4+/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz