Dzisiaj
podzielę się w Wami swoimi obawami, które towarzyszą mi już od dłuższego czasu.
Właściwie od momentu, gdy prowadzę blog poświęcony wydawnictwu Image. Nie mam
pojęcia, czy to co za moment napiszę znajduje jakiekolwiek uzasadnienie w
rzeczywistości, lecz chciałbym wskazać Wam kilka aspektów, które moim zdaniem
przemawiają za tym, że studio Top Cow może nie przetrwać kilkunastu
najbliższych miesięcy, jeśli jego szefowie nie wezmą się ostro do pracy.
SPRZEDAŻ
Nie ma się
co oszukiwać. Czas, gdy kolejne numery ”The Darkness” sprzedawały się
bez trudu w nakładzie 300 tysięcy egzemplarzy minęły bezpowrotnie. To jednak
miało miejsce niespełna dwadzieścia lat temu i trudno porównywać to co wtedy
działo się na rynku z sytuacją obecną. Dlatego też na potrzeby dzisiejszego
felietonu, bez żadnego metodologicznego uzasadnienia, przewertowałem wyniki
sprzedaży komiksów Top Cow z ostatniej dekady. Dziesięć lat temu rynek wyglądał
już podobnie do tego, co mamy obecnie, to znaczy wynik rzędu 100 tysięcy
sprzedanych kopii dawał miejsce w ścisłym czubie listy, chociaż żeby załapać
się do czołowej trzysetki comiesięcznych list wystarczyło sprzedać około 2
tysiące sztuk danej pozycji, a nie 6 tysięcy jak obecnie.
Maj 2005 to
czas, gdy pozycje studia Top Cow decydowały o ogólnym wyniku wydawnictwa Image.
Pięć najlepiej sprzedających się komiksów – były to ”Rising Stars”, ”Monster
War”, ”City of Heroes” oraz klasyki ”Witchblade” i ”The
Darkness” – należało właśnie do tego fragmentu firmy, którą założył Marc
Silvestri. I nie były to wyniki byle jakie, ponieważ komiksy te krążyły w
pobliżu czołowej setki ze sprzedażą między 15 a 20 tysięcy kopii. Najlepszy
wynik jaki uzyskał komiks spoza Top Cow przypadł premierowej odsłonie miniserii
”Girls” autorstwa braci Luna, za nim uplasował się restartowany wtedy ”ShadowHawk”,
a kolejne dwie pozycje od Image znów nosiły logo Top Cow.
Przenieśmy
się trzy lata do przodu. Kwiecień 2008 roku to początek trendu regularnego
wzrostu sprzedaży ”The Walking Dead” oraz całkiem wyraźny spadek zainteresowania
pozycjami Top Cow. Dowodzona wówczas przez Rona Marza ”Witchblade” oraz
”The Darkness” trzymają się mocno (111 oraz 114 miejsce na liście), lecz
wystarczyły raptem niespełna trzy lata, by reszta komiksów studia Top Cow
wyleciała daleko na niższe miejsca. Najwyżej zawędrowało ”Dead Space #1”,
które ulokowało się na 239 pozycji.
I kolejny
przeskok, tym razem do momentu, w którym Ron Marz kończy swoja wieloletnią
przygodę z uniwersum Top Cow, a samo Image Comics świętuje dwudziestolecie
swojego istnienia. I tu już zaczyna się pewien problem. Najlepiej sprzedaje się
naturalnie ”Witchblade”, która przez cztery lata straciła około 1/4
odbiorców i ląduje na 211 miejscu zestawienia z maja 2012 roku. Do czołowej
trzysetki łapie się jeszcze jeden z zeszytów ”Artifacts” (256 miejsce)
oraz ”The Darkness” (267 pozycja). Regres jaki spowodował restart
uniwersum tego studia jest coraz mocniej widoczny.
I znowu
przeskok w czasie, tym razem do tegorocznego kwietnia. Top Cow jakiś czas temu
ogłosiło wielki sukces wydawniczy miniserii ”The Tithe”, więc
sprawdziłem co tak naprawdę to oznacza. Okazuje się, że premierowa odsłona tego
komiksu ledwo przekroczyła poziom sprzedaży równy 10 tysięcy i chociaż jest
najlepiej rozchodzącym się komiksem od Top Cow, to i tak wystarcza to na ledwo
209 pozycję listy. Reszta? ”Postal #3” na 285 miejscu… i tyle. ”Witchblade”
radzi sobie już tak słabo, że nie łapie się do trzysetki, a o porażce jaką jest
”IXth Generation” już nawet nie wspomnę. Dlaczego tak się dzieje? Oto
moje podejrzenia.
DECYZJE
KADROWE
Trudno nie
odnieść wrażenia, że wyniki osiągane przez studio Top Cow zaczęły spadać na
twarz, gdy z pracy odszedł główny twórca sukcesu odświeżenia uniwersum tego
wydawcy, a więc Filip Sablik. Ten sympatyczny mężczyzna, mający zresztą polskie
korzenie, przekonał Marca Silvestriego do zatrudnienia Rona Marza, a także
zwrócił uwagę na Stjepana Sejica. To także on namówił scenarzystę do
przeprowadzenia kompletnego przemeblowania uniwersum Top Cow i chyba większość
z Was pamięta, jak dobry miało to efekt. Za czasów Sablika komiksy Top Cow nie
tylko sprzedawały się bardzo dobrze, ale także zbierały pozytywne recenzje.
Dlaczego więc odszedł on do Boom! Studios? Tajemnicą poliszynela jest, że
Sablikowi nie podobał się fakt coraz większych wpływów Matta Hawkinsa.
Zrozumiał że jest na straconej pozycji w momencie, gdy nie udało mu się
zatrzymać przeprowadzenia restartu uniwersum Top Cow, co było pomysłem właśnie
Hawkinsa. Konsekwencją tego, chociaż naturalnie niepotwierdzoną, jest jego
odejście do Boom! Studios, gdzie znów święci triumfy. To właśnie Sablik stoi za
znaczącym otwarciem się tego wydawnictwa na komiksy autorskie oraz te
prawie-autorskie, a mówi się także, że miał spory wpływ na wchłonięcie
upadającego wydawnictwa Archaia, co w ostateczności okazuje się być całkiem
udaną fuzją. Jakie są za to efekty pracy Hawkinsa w Top Cow?
Przeprowadzony
pod jego wodzą restart uniwersum Top Cow to kompletna porażka. Wyniki sprzedaży
zamiast wzrosnąć, poleciały na łeb i efektem tego była najpierw kasacja ”The
Darkness” (swoja drogą będąca kwintesencją nieudolności), następnie kasacja
”Artifacts” (poprzedzona serią dziwacznych decyzji personalnych), a
patrząc na wyniki osiągane przez ”Witchblade” oraz cichą ucieczkę Rona
Marza ze stanowiska scenarzysty, wkrótce można się spodziewać zgonu i tego, ukazującego się nieprzerwanie od dwóch dekad
tytułu.
Pojawiały
się próby przeniesienia uniwersum w przyszłość, kierowane zresztą przez samego
Hawkinsa. Restart ”Cyber Force” okazał się klapą, podobnie zresztą jak
pisane przez samego twórcę ”Aphrodite IX”. W efekcie mocno promowane ”IXth
Generation” nikogo nie obchodziło i zaliczyło żałosny debiut (8 tysięcy
sprzedanych sztuk), a kolejne numery poradziły sobie jeszcze gorzej (wyniki
sprzedaży poniżej 5 tysięcy sztuk). Tym mocniej dziwić powinna decyzja Top Cow,
które to w sierpniu wyda kilka one-shotów z postaciami z tego tytułu. Skoro
sama seria nie obchodzi nikogo, kto sięgnie po te zeszyty?
W momencie
gdy uniwersum właściwie zdycha, Top Cow podjęło całkiem logiczną decyzję
poszerzenia swojej oferty komiksów spoza tego zakątku. I pojawił się kolejny
problem.
WSZYSTKO
W RĘKACH KILKU OSÓB
Jeśli
rzucicie sobie okiem na to, co obecnie oferuje Top Cow, macie 90% pewności że
przy każdym kolejnym komiksie sygnowanym logo tego studia znajdziecie jedno z
dwóch nazwisk: Matta Hawkinsa i/lub Stjepana Sejica. Serio, można odnieść
wrażenie, że w studiu tym pracują tylko ci dwaj panowie. Gdy piszę kolejne
posty z informacjami od Top Cow, nawet się już nie dziwię obecnością któregoś z
tych nazwisk. Nie byłoby to takie złe, gdyby nie jeden, skromny fakt.
Mianowicie żaden z nich nie jest w stanie utrzymać na swoich barkach całego
studia. Hawkins miewa przebłyski, ale nie ma się co oszukiwać – scenarzystą
jest średnim. Stjepan Sejic z kolei, chociaż ma wielu oddanych fanów, także nie
prezentuje się tak dobrze jak jeszcze kilka lat temu.
Kto stoi
ramię w ramię z nimi? Cała banda młodych rysowników i niedoświadczonych
scenarzystów – laureatów konkursu Top Cow Talent Hunt, która może już w swoje
CV wpisać spuszczenie w kiblu serii ”Artifacts”. Ta zakończyła się kilka
miesięcy po tym, jak zdecydowano się zastąpić Rona Marza i Stjepana Sejica
(znowu on) właśnie nimi, a format tytułu zmienił się z normalnego komiksu w
mini-antologię z postaciami z Top Cow. Bardzo słabą antologię, muszę dodać.
Ktoś z Was
może powiedzieć: zaraz, zaraz, przecież zapowiedziano ”The Beauty” przy
którym palców nie maczali ani Hawkins ani Sejic. Jesteście pewni? Miniseria ta
to laureat kolejnego konkursu Top Cow, a konkretnie Pilot Season. Nie wątpię w
to, że Jeremy Haun chciał ja zrealizować, lecz realia są takie, że zwycięzcy
tego konkursu są obligowani kontraktem do tego, by kontynuować komiks, który w
nim zwyciężył. Patrząc na to, jak szybko Haun po zakończeniu swojego udziału w ”The
Darkness” zaczepił się w DC Comics – minął dosłownie miesiąc – oraz zręcznie
unikał odpowiedzi na pytania o końcowe losy Jackiego Estacado i zamieszania
wokół historii ”Death of the Darkness”, nie jestem do końca przekonany czy z
wielką radością i przyjemnością wrócił do Top Cow. Przypomnę, że po zakończeniu
serii ongoing, David Hine oraz Jeremy Haun mieli zrealizować miniserię kończącą
wszystkie ich wątki. Top Cow decyzją Hawkinsa projekt jednak zarzuciło i zasypywało rynek mało
istotnymi one-shotami z ”The Darkness” autorstwa Alesa Kota. W końcu obaj
twórcy odeszli, a po dwóch latach historia została wydana w ramach serii ”Witchblade”
lecz już z rysunkami innego artysty.
CO
DALEJ?
Patrząc na
obecną kondycję Top Cow ciężko coś wyrokować. W momencie gdy uniwersum studia,
zarówno to teraźniejsze jak i te z przyszłości, powoli i cicho kona na naszych
oczach, a za wielki sukces uznaje się komiks, który nawet nie łapie się do
czołowej dwusetki listy sprzedaży, ciężko mi o optymizm. Dla mnie jakimś małym światełkiem
w tunelu byłoby to, co z reguły strasznie mnie irytuje – całkowity i porządny relaunch.
Gdyby Top Cow zdecydowało się zatrudnić kilku porządnych twórców i dało im
szansę pisać ”The Darkness”, ”Witchblade”, ”Cyber Force”
czy ”Magdalenę” z jedynkami na okładce, a przede wszystkim odsunęło od
projektu tego zarówno Hawkinsa i Sejica, którzy powinni działać sobie cicho na
boku przy ”The Tithe” czy ”Sunstone”, ale też tych wszystkich
anonimów z Talent Hunt, chociaż odrobina słońca mogłaby wyjść zza chmur. Ale do
tego trzeba odrobiny odwagi i realnego spojrzenia na sytuację na rynku, której
Matt Hawkins na pewno nie ma. Marc Silvestri pokazał już niejednokrotnie, że
potrafi mocno uderzyć w stół. Chyba najwyższy już czas, by zrobił to ponownie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz