wtorek, 30 czerwca 2015

Top 5 #38 - Na kogo warto zwrocić uwagę, część druga: rysownicy

No i kolejna odsłona "Top 5" sponsorowana przez już-nie-tak-tajemniczego anonima ;) Tym razem znacznie trudniejsza, ponieważ wskażę pięciu rysowników pracujących obecnie dla Image Comics, którym przewiduję w przyszłości karierę dużo większą niż obecnie. O ile w przypadku scenarzystów mogłem jeszcze podpierać się recenzjami ich dzieł i wskazywać według klucza "wszyscy ich chwalą i ja też, więc na pewno są dobrzy", o tyle kwestia rysowników jest już szalenie subiektywna. Podobnie jak poprzednim razem, dzisiejsza piątka wymieniona jest alfabetycznie.
Ben Dewey
Artysta ten jak dotąd dał sie poznać jako świetny rysownik zwierząt. Nie tylko w cyklu "The Autumnlands: Tooth and Claw", ale także w wydanym przez Oni Press "I Was the Cat". Jednakże w obu tych komiksach udowodnił, że bardzo dobrze radzi sobie również z postaciami ludzkimi. Co prawda tempo jego pracy bardzo średnio pasuje do Marvela czy DC, ale jakoś tak mocno skojarzył mi się jako bardzo ciekawy kandydat do serii "Guardians of the Galaxy". Jestem święcie przekonany, że Rocket Racoon i Groot spod jego ręki wyglądaliby fenomenalnie.
Scott Godlewski
Rysownik ten wraz z Jay'em Faerberem zarzekają się, że będą wspólnie tworzyć "Copperhead" tak długo, jak tylko będzie to możliwe. Życzę im jak najdłuższej pracy nad tym komiksem, ponieważ czyta mi się go świetnie i gorąco go polecam. No ale w nieskończoność ciągnąć się go nie da i Scott Godlewski w końcu będzie mieć wolną rękę. Patrząc na to, z jaką łatwością i lekkością stworzył on świat oraz obce rasy przedstawione na łamach wspomnianej serii, widzę go jako dobrego kandydata na rysownika czegoś z uniwersum Green Lanternów z DC Comics. Gdyby tak połączył siły ze wspomnianym ostatnio Ivanem Brandonem to (przy całej mojej sympatii dla Faerbera) już w ogóle brałbym taki komiks w ciemno.
Greg Hinkle
Rysownik najnowszej miniserii "Airboy" to niemal debiutant, ponieważ wcześniej zilustrował jeden komiks wydany własnym sumptem i sfinansowany przy pomocy Kickstartera. Dla mnie przy okazji jest on jednym z największych pozytywnych zaskoczeń mijających tygodni. Lekka, swobodna i delikatnie kreskówkowa kreska sprawiła, że bardzo dobry scenariuszowo pierwszy numer "Airboy'a" także oglądało się z nieskrywaną przyjemnością, pomimo pewnych anatomicznych detali. Na pierwszy rzut oka rysownik ten średnio pasuje do "standardu" wymaganego przez Marvela czy DC, ale z drugiej strony - zobaczcie sami co ostatnio wyczyniają ci drudzy. I właśnie gdzieś tam, bez konkretnego tytułu, widzę Hinkle'a w przyszłości.
Edwin Huang
Seria "Skullkickers" niedługo zakończy swój żywot i rysownik ten zapewne już rozgląda się za nowym zajęciem. Moim zdaniem Dom Pomysłów nie powinien się długo zastanawiać i jeżeli przygotowują nową serię dla Deadpoola, to właśnie w Huangu mają idealnego kandydata na stanowisko artysty. Nie wątpię w to, że rysownik ten potrafi wyjść poza ramy komiksu humorystycznego, w których praca przy Kopaczach Czaszek niechybnie go umieściła, no tylko po co? Skoro w tej konwencji się bardzo dobrze sprawdził, chyba warto dać mu do roboty coś, przy czym ryzyko popełnienia złej decyzji spada właściwie do absolutnego minimum.
Tula Lotay
I na sam deser ta, która teoretycznie do komiksowego mainstreamu pasuje zdecydowanie najmniej, ale jakby się tak zastanowić... Komiksowa seria "Batwoman" zasłynęła właśnie bardzo nietypowymi rysunkami i spokojnie potrafię sobie wyobrazić kolejną jej odsłonę właśnie z ilustracjami pani Lotay. Na łamach "Supreme: Blue Rose" zaskakiwała ona niekonwencjonalnym, ale już za to bardzo konsekwentnym podejściem do swoich obowiązków. Chociaż Tula Lotay ilustrowała scenariusz samego Warrena Ellisa, prawdopodobnie nie sięgnąłbym po ten komiks, gdyby nie intrygujące preview i to właśnie ona jest dla mnie największą wygraną tego miniserii.

1 komentarz: