UWAGA: tekst ten powstał pierwotnie w czerwcu 2015 roku. Cztery lata później został odświeżony i poprawiony, oczywiście z okazji wydania wersji polskojęzycznej.
W momencie
gdy piszę te słowa, za oknem pada niezbyt duży deszcz. Czy to przypadek, można
sobie pomyśleć? W końcu właśnie zabieram się za zrecenzowanie drugiego tomu ”Deadly
Class”, na okładce którego także dostrzec można niewielkie krople deszczu. Przypadek? Nie sądzę, lecz nie w tym tkwi istota tekstu, który być może lada chwila przeczytacie. Najważniejsze jest to, że po zachwycie jaki wywołała we
mnie premierowa odsłona tego cyklu i z miejsca zdobyła moje serce, ”Dzieci czarnej dziury” okazuje się lekturą znacznie ciekawszą i pod wieloma
względami jeszcze lepszą niż już i tak bardzo solidny poprzednik.
"Reagan
Youth” służyło przede wszystkim wprowadzeniu czytelnika w zwariowany świat
wykreowany przez Ricka Remendera oraz Wesley’a Craiga. Drugi tom serii z kolei
nie tylko kontynuuje wątki wcześniej rozpoczęte, ale także dodaje nowe i
rozwija poszczególne postacie poprzez ujawnienie pewnych szczegółów z ich
przeszłości. Na pierwszym planie oczywiście Marcus, ale sporo miejsca poświęca
się także Marii oraz Sayi, a skoro wymieniam imiona dwóch dziewcząt, które ewidentnie zrobiły ogromne wrażenie na wspomnianym chłopaku, możecie
śmiało spodziewać się tego, że wątki obyczajowe także zajmą sporo miejsca w
drugim tomie ”Deadly Class”. Niemniej, zajmijmy się wszystkim po kolei.
Fascynująca
jest przemiana głównego bohatera na przestrzeni zaledwie dwóch tomów. Co prawda
czas akcji przesunął się do przodu o dość duży kawałek czasu, lecz nie jesteśmy świadkami upływu całości
tego okresu. Tom wita nas najpierw pewną sceną istotną w kwestii głównego złego tego tomu, ale po nim przychodzi czas na kilkustronicowe streszczenie, które w zupełności
wystarcza do tego, by odnaleźć się w lekturze komiksu. Co ważne, jest to
fragment przystępny nawet dla kogoś, kto nie miał okazji z jakiegoś powodu
sięgnąć po pierwszy tom ”Deadly Class” i za to należy się scenarzyście
solidny plus - rzadko bowiem zdarzają się tytuły, których drugi tom jest równie przystępny dla nowych czytelników co premierowa odsłona. Dalej jest już tylko lepiej. Jak już wcześniej wspomniałem,
Marcus mocno się zmienił i w mojej ocenie jest to zaleta. Chłopak stał się
pewniejszy siebie, w pewnym sensie znacznie szczęśliwszy. Co to sprawiło? No
cóż, pomimo tego iż mamy do czynienia ze szkolą dla profesjonalnych zabójców,
wciąż jest to historia o dorastaniu i sile miłości oraz przyjaźni. Z tego
zadania ”Deadly Class” wywiązuje się zaskakująco dobrze, a dzięki
nietypowej dla tego typu historii fabule, czytelnik cały czas ma poczucie
świeżości. Nie jest to łatwe, ponieważ zarówno historii o bardzo nietypowych
szkołach mieliśmy już mnóstwo (żeby daleko nie szukać – gdy "Deadly Class" debiutowało w USA, w ofercie Image znajdowało się także bliżniaczo podobne w ogólnym zarysie ”Five Weapons”)
oraz opowiadających o młodzieńczych rozterkach dorastania, lecz tak sprawny
miks jak dzisiaj recenzowany komiks to swoisty ewenement. No a przecież akcji
nam tu nie brakuje i ona także jest zręcznie wpleciona w fabułę. Oczywiście warto też wspomnieć, że podobnie jak wcześniej, także i "Dzieci czarnej dziury" obfitują w muzyczne odniesienia, które z pewnością stanowić będą ogromną wartość dodaną dla osób orientujących się znacznie bardziej ode mnie w tych klimatach. Tytuł tomu to polskie tłumaczenie nazwy piosenki zespołu Adolescents z 1980 roku (do osłuchania TUTAJ). Z taką praktyką będziemy się spotykać także i dalej.
Jak najbardziej
podobały mi się także retrospekcje oraz informacje, które mieliśmy okazje
poznać na łamach tego tomu. Świetnie ukazują one przeszłość bohaterów i zarazem
bardzo dobrze pasują do ich charakterów. Nie wiem czy to niedzielny poranek tak
na mnie dobrze wpływa, ale naprawdę nie potrafię znaleźć żadnego minusa w
warstwie fabularnej. Może więc uda się doczepić się do rysunków Wesley’a
Craiga?
Nie ma
szans. Artysta nie tylko dorównał scenarzyście, ale momentami sprawia wrażenie,
że nawet gdyby dostał od Remendera polecenie ”narysuj cokolwiek”, to efekt
końcowy i tak by zachwycił. W pewnym momencie zacząłem zastanawiać się nawet,
czy tak wysoko oceniałbym scenariusz, gdyby przełożenie go na rysunki
przypadłyby w udziale komuś innemu? Craig nie tylko świetnie poradził sobie z
poszczególnymi planszami, ponownie bawiąc się z kadrowaniem i dynamiką, ale
przecież równie wielkie gratulacje należą się nakładającemu kolory Lee
Loughridge’owi. Wspominałem już chyba o tym przy okazji recenzji pierwszego
tomu, ale podporządkowanie konkretnych barw pod nastrój jaki w danej sekwencji
towarzyszy konkretnym bohaterom to zabieg po prostu kapitalny. Staremu fanowi
superhero takiemu jak ja kojarzy się to nieco ze spektrum świateł z Green
Lanternowego zakątka uniwersum DC, co stanowi w sumie miły dodatek. Na
wyróżnienie zasługuje również bardzo dobra okładka tomu zbiorczego, która
pomimo dość oszczędnej formy i tak zawiera w sobie sporych rozmiarów ładunek
emocjonalny.
A no
właśnie, skoro już o dodatkach mowa. Drugi tom ”Deadly Class” nie
zawiera ich zbyt dużo i właściwie ograniczają się one do galerii okładek
poszczególnych zeszytów. Małym minusem tomu jest fakt, że składa się na niego
pięć zeszytów, a więc jest zauważalnie chudszy niż odsłona premierowa, a mimo
to cena nie uległa zmianom i wynosi okładkowo 44 złote. Nie zważajcie jednak zbytnio na to, ponieważ w tej cenie
i tak trudno będzie Wam znaleźć lepiej wydany i równie ciekawy komiks. Jak zwykle należy, a wręcz i trzeba oddać co królewskie panu Marcelemu Szpakowi, który jak zwykle nie zawiódł w kwestii, a na jednej z grup Facebookowych wytłumaczył sprawnie, dlaczego podtytuł tomu został przetłumaczony, mimo iż jak wspomniałem, to tytuł piosenki.
Jak zauważyliście, cała ta recenzja to właściwie jedna, pokaźna fala zachwytów. Nie zamierzać ukrywać, że ”Deadly Class” zdobyło moje serducho i będę konsekwentnie polecał je każdemu komiksomaniakowi. Ocena może być tylko jedna - najwyższa z możliwych. Polecam ze wszystkich sił.
----------------------------------------
"Deadly Class #2: 1988 Dzieci czarnej dziury" do kupienia w sklepach Non Stop Comics oraz ATOM Comics.
Jak zauważyliście, cała ta recenzja to właściwie jedna, pokaźna fala zachwytów. Nie zamierzać ukrywać, że ”Deadly Class” zdobyło moje serducho i będę konsekwentnie polecał je każdemu komiksomaniakowi. Ocena może być tylko jedna - najwyższa z możliwych. Polecam ze wszystkich sił.
----------------------------------------
"Deadly Class #2: 1988 Dzieci czarnej dziury" do kupienia w sklepach Non Stop Comics oraz ATOM Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz