piątek, 18 lipca 2014

Top 5 #19 - Subiektywny wybór najlepszych zgonów w "The Walking Dead" (SPOILERY!!!)

Ostatnie dwie odsłony Top 5 zainspirowane były pomysłem Simona, dziś zmodyfikuje lekko jedną z idei Cartera (obu panom dziękuję). Zaproponował on ranking pięciu najlepszych/najfajniejszych/najcokolwiek postaci z serii ”The Walking Dead”. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym posłuchał tej sugestii w 100%. Jako że posiadam na półce komplet serii i jego przewertowanie nie jest dla mnie większym problemem, postanowiłem dzisiaj wybrać pięć zgonów, które najbardziej przypadły mi do gustu. Dlatego tez lojalnie uprzedzam, że dzisiejsza odsłona Top 5 roi się od spoilerów. Czytacie na własną odpowiedzialność.
5. Chris i reszta Łowców
Jak dotąd w serii ”The Walking Dead” pojawiły się dwie postacie o tym imieniu i obu możecie nie pamiętać. Jeden Chris to chłopak córki Tyreese’a (vol. 2-3). Mi chodzi o przywódcę Łowców – grupy kanibali, z którą bohaterowie serii mierzyli się w jedenastym tomie. Po tym jak mocno dali się we znaki Rickowi i jego ekipie, Chris oraz reszta Łowców zbagatelizowała możliwość odwetu ze strony grupy na którą polują. I to się właśnie zemściło. Łowcy zostali otoczeni, a ich żywoty szybko zakończone. Jednak nie klasycznie, poprzez standardową kulę w łeb czy maczetę w czoło. Chris oraz jego towarzysze zostali przez Ricka i spółkę rozczłonkowani, a następnie spaleni. Scena ta jest naprawdę mocna i pokazuje, jak mocno na przestrzeni trwania serii zmienili się bohaterowie serii.
4. Jessie
Jedna z mieszkanek społeczności Alexandrii, mająca problem z agresywnym mężem. Gdy tego zabrakło, kobieta bardzo mocno zbliżyła się do Ricka i wydawało się, że być może zostaną parą. To było zanim szeryf Grimes został lokalnym łamaczem serc. Jessie zginęła pod czas trwania historii „No Way Out”, która znajduje się w czternastym tomie serii. Gdy wraz Rickiem próbowała przedostać się przez hordę zombie została ugryziona. Mimo to wciąż kurczowo trzymała się Grimes, przynajmniej dopóki ten nie chwycił siekiery i nie odciął jej dłoni. Jessie zginęła zjedzona przez wygłodniałe trupy, a scena ta po czasie jest jedyną rzeczą, która sprawia że w ogóle o niej pamiętam. Kobieta nie była zbyt interesującą postacią i wcale za nią nie tęsknie. Ale uczciwie muszę przyznać, że zgon ten zrobił na mnie spore wrażenie, chociaż raczej z powodu zachowania Ricka.
3. Judith Grimes (Lori w sumie też)
Ósmy tom był jedną wielką siekaniną, obfitującą w trupy. W sensie wśród tych, którzy dotąd jeszcze żyli. Najmocniejszą sceną Kirkman zaplanował sobie praktycznie na sam koniec i pewnie dlatego nie umieszczam jej na samym szczycie tego zestawienia. W trakcie lektury ósmego tomu zbiorczego ”The Walking Dead” niemal od samego początku wisiało w powietrzu przeczucie, że rodzina Grimesów nie wyjdzie cało z ostrzału więzienia przez ludzi Gubernatora. W końcu gdy pojawiła się scena, w której Lori i jej mała córeczka musi przemknąć między dwoma punkami w gradzie pocisków, naprawdę trzeba było się natrudzić by nie przewidzieć, że kobieta zaraz zginie. To, że Kirkman zdecyduje się także uśmiercić noworodka jest już jednak mocno zaskakujące, chociażby z tego powodu, że w USA bardzo źle reaguje się na tego typu sceny.
2. Abraham Ford
Zbliżała się publikacja setnego numeru serii ”The Walking Dead”, gdy Robert Kirkman zapowiedział zgony dwóch ważnych postaci. Wszyscy spodziewali się, że oba te zdarzenia pojawią się właśnie w jubileuszowym zeszycie, lecz scenarzysta raz jeszcze pokazał, że potrafi zaskoczyć. Scena wydaje się dość banalna. Skłóceni ze sobą Abraham oraz Eugene wybierają się na wspólny patrol, w trakcie którego wyjaśniają sobie wszystkie nieporozumienia. Co prawda widzimy, że są obserwowani przez grupkę nieznajomych, lecz nikt nie spodziewał się, że Abraham nagle urwie rozmowę w środku zdania, ponieważ ktoś ustrzeli go z kuszy. Bez żadnej zapowiedzi, ostrzeżenia, nic – jedna z najbardziej wyrazistych postaci w ”The Walking Dead” ginie bez żadnych fajerwerków w tle. Kompletnie się tego nie spodziewałem i za to właśnie drugie miejsce.
1. Glenn
Wspomniany już zgon z setnego numeru serii. Robert Kirkman puścił parę i stwierdził, że w zeszycie tym zginie ktoś, kto jest w serii niemal od samego początku. W końcu widzimy scenę konwoju. Wiedząc że Rick i Carl są niemal nietykalni, Andrea pozostała w Alexandrii, a Maggie oraz Michonne pojawiły się odpowiednio w drugim i czwartym tomie ”The Walking Dead”, wiedziałem że to Glenn ma przerąbane. Tak samo jak domyśleć można się było tego, że jego zgon powiązany będzie w pojawieniem się Negana na łamach serii. Ale konia z rzędem temu, kto przewidział że sympatyczny azjata zostanie zmasakrowany tak, że nawet najbardziej wytrwali czytelnicy mogli poczuć się obrzydzeni zastanym widokiem. Robert Kirkman nie mógł w bardziej wyrazisty sposób pokazać, z jak wielkim psychopatą przyjdzie zmierzyć się Rickowi i jego ekipie. No i słowa uznania dla Charciego Adlarda, za naprawdę obrzydliwe rysunki w tej scenie (w pozytywnym znaczeniu tego słowa).

3 komentarze:

  1. A mnie strasznie wkurzyło to, że Abraham zginął jak ostatnia szmata :P. Moim faworytem zdecydowanie jest Lori i Judy (najlepszy kadr to ten na następnej stronie, gdy Lori leży na ziemi, a spod jej ciała wystaje rączka niemowlęcia. creepy. Ale szacun dla Kirkmana, że to zrobił, w życiu bym się tego nie spodziewał). Glenn też "fajnie" zginął. I bardzo zaskoczył mnie jeszcze double kill Bena i Billy'ego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Napisałeś, że są spoilery - szkoda tylko, że cały artykuł jest widoczny na głównej stronie.

    OdpowiedzUsuń