”Repulse”
to składająca się z 72 stron historia osadzona w niedalekiej przyszłości,
której głównym bohaterem jest Sam Hagen. Pracuje on w specjalnej jednostce
policyjnej, która nazywa się after-crime. Dzięki specjalnej technologii,
członkowie tej dywizji nogą podpinać się do mózgów zamordowanych osób i „odtworzyć”
moment ich śmierci. Niestety, przy okazji sami odczuwają ból i strach, jaki
towarzyszył ofiarom. Sami więc rozumiecie, że Sam Hagen nie jest typem wesołka,
ponieważ raz za razem „umiera”. Jego życie prywatne to również katastrofa, gdyż
nigdy nie poradził sobie z niewyjaśnioną śmiercią swojego syna, co doprowadziło
do jego moralnego upadku i rozwodu z żoną. Hagena poznajemy w momencie, gdy
zostaje wezwany na miejsce kolejnego morderstwa i odkrywa, że sprawcą był
robot. Tyle tylko, że w tym świecie wszystkie mechaniczne istoty mają wbudowaną
blokadę, uniemożliwiającą im krzywdzenie ludzi. W dodatku, zabójca upatrzył
sobie policjantów związanych ze śledztwem, które Sam niegdyś prowadził.
Istnieje
dość powszechna opinia, że mało który rysownik przy okazji może okazać się
dobrym scenarzystą. Szymon Kudrański nawet nie ukrywa, że ”Repulse” nie
powstałoby, gdyby nie pomoc Jeffa Mariotte, który przepisał jego pierwotny
scenariusz, poprawiając między innymi błędy językowe. Tytuł, który początkowo
był planowany na trzyczęściową miniserię ostatecznie wydany został jako jeden
one-shot i już na pierwszy rzut oka widać, że scenariusz jest dla Kudrańskiego
pretekstem do tego, by poeksperymentować nad stylem rysowania.
Nie
zrozumcie mnie teraz źle, fabularnie nie jest bowiem źle. Otrzymujemy
stosunkowo prostą historię, w której jednak udaje się sprawnie pokazać
charaktery poszczególnych bohaterów, a także przedstawić świat, w którym
osadzona jest akcja ”Repulse”. Trudno przy tym nie zauważyć, że wszystko
to jest ledwie zarysowane. Przykładowo, szybko dowiadujemy się o
futurystycznych wynalazkach oraz robotach służących ludziom, lecz nie
oczekujcie odpowiedzi na pytania: jak, kiedy i dlaczego zaszły takie zmiany? Z
lektury nie dowiemy się także wielu innych rzeczy, ale za to winię
Kudrańskiego, ani zbyt małej ilości stron w komiksie. Historia nigdy nie miała
być zbyt rozdmuchana, a główny nacisk, zgodnie z planem, położono na akcję.
Jak wiecie
z recenzji obu tomów ”Spawn: New Beginnings”, rysunki Szymona
Kudrańskiego naprawdę bardzo mocno lubię. W ”Repulse” zyskał on w moich
oczach kilka dodatkowych plusów. Akcja tego one-shotu co prawda osadzona jest w
przyszłości, lecz trudno nie wyłapać inspiracji bardzo klasycznymi kryminałami
noir. I pod względem graficznym, nie można mieć żadnych wobec tego komiksu
żadnych zastrzeżeń. Polak zmienił nieco swój styl na bardziej „brudny” – na
każdej stronie jest sporo ciemnych fragmentów czy niby przypadkowych plam.
Świetnie udało się mu także zaprojektować miasto. Jest to wielki, żelazny
moloch, brudny, smutny i ciasny, przez co niemal czujemy spaliny z ulic miasta,
w którym przyszło żyć Hagenowi, nie wspominając już o kręcącym się tu i ówdzie
klaustrofobicznym lęku. Uważam jednak, że największą zaletą rysunków jest
porzucenie kolorów. To jak Kudrański operuje czernią i bielą sprawiło, że nieco
inaczej spojrzałem na jego prace przy serii autorstwa Todda McFarlane’a, gdzie
nakładane komputerowo kolory również potęgowały klimat opowiadanej historii (w
tym także ich celowa sztuczność), lecz z całą pewnością nie robiły tego tak
znakomicie, jak poszczególne strony ”Repulse”.
Największą siłą
dzisiaj recenzowanego komiksu jest to, że warstwa graficzna tak mocno kryje średni
zaledwie scenariusz, iż wcale nie zwracałem uwagę na jego mielizny i ewentualne
nieścisłości. Chociaż z reguły chwalę dodatki, przy okazji ”Repulse”
zrobię coś odwrotnego. W komiksie tym bowiem znalazło się miejsce na kilka
stron szkiców i projektów postaci, co z jednej strony cieszy, ale z drugiej
daje dziwne uczucie, że miejsce to mogło być spożytkowane na chociażby minimalnie
lepsze rozpisanie scenariusza.
Z tego co
widzę, ”Repulse” nie jest dostępne w ofercie Multiversum czy ATOM
Comics. Nie wiem czy to z powodu wyprzedania się komiksu, lecz z całą pewnością
mogę Wam polecić przeszperanie różnych zakątków Internetu. Okładkowo, one-shot
ten kosztował niecałe 7 dolarów i opublikowany został w miękkiej okładce. Jak szybko
przeliczycie, nie jest to żaden majątek, a w zamian możecie otrzymać kawałek
świetnego pod względem graficznym komiksu.
”Repulse”
nie trzeba koniecznie lubić, ale z cała pewnością powinniśmy brać pozycję tę za
przykład największego sukcesu naszego rodaka na komiksowym rynku w USA i
cieszyć się nim. Oczywiście końcowa ocena nie jest uzależniona od tej radości i
ostatecznie wyniesie 4+/6
Fabuła mogłaby posłużyć za podstawę całkiem niezłego serialu (o ile nie byłby to procedural). Na pewno sięgnę. A Image powoli urasta do miana mojego ulubionego wydawnictwa komiksowego ;).
OdpowiedzUsuń