piątek, 11 lipca 2014

Repulse vol. 1 (Szymon Kudrański/Jeff Mariotte)

Dzisiaj recenzowany komiks posiadam już w swojej kolekcji od dwóch jak nie trzech lat. Dopiero teraz, gdy akurat nic nowego z Image nie trafia do moich zbiorów, nadarza się okazja bliżej przyjrzeć się komiksowi, który w Polsce przeszedł właściwie bez echa. Niemal, bo przygotowując się do pisania tego tekstu zrobiłem mały research i znalazłem jedną recenzję oraz jedną zapowiedź. Dlaczego mnie to dziwi? To proste. ”Repulse” to komiks wyjątkowy. Nie z powodu wyjątkowo udanej historii, która na stałe wejdzie do klasyki gatunku, ale dlatego że jest to jedna z bardzo niewielu pozycji wydanych w USA, za którą odpowiedzialny jest nasz rodak. Szymon Kudrański, bo o nim właśnie mowa, po sukcesie jakim okazał się dla niego angaż w ”Spawnie”, dorobił się także w Image Comics pozycji, która nie tylko narysował, ale także stworzył do niej scenariusz (z czyjąś drobną pomocą, ale o tym później). Wielki sukces, o którym prawdopodobnie wielu z Was nawet nie ma pojęcia.

Repulse” to składająca się z 72 stron historia osadzona w niedalekiej przyszłości, której głównym bohaterem jest Sam Hagen. Pracuje on w specjalnej jednostce policyjnej, która nazywa się after-crime. Dzięki specjalnej technologii, członkowie tej dywizji nogą podpinać się do mózgów zamordowanych osób i „odtworzyć” moment ich śmierci. Niestety, przy okazji sami odczuwają ból i strach, jaki towarzyszył ofiarom. Sami więc rozumiecie, że Sam Hagen nie jest typem wesołka, ponieważ raz za razem „umiera”. Jego życie prywatne to również katastrofa, gdyż nigdy nie poradził sobie z niewyjaśnioną śmiercią swojego syna, co doprowadziło do jego moralnego upadku i rozwodu z żoną. Hagena poznajemy w momencie, gdy zostaje wezwany na miejsce kolejnego morderstwa i odkrywa, że sprawcą był robot. Tyle tylko, że w tym świecie wszystkie mechaniczne istoty mają wbudowaną blokadę, uniemożliwiającą im krzywdzenie ludzi. W dodatku, zabójca upatrzył sobie policjantów związanych ze śledztwem, które Sam niegdyś prowadził.

Istnieje dość powszechna opinia, że mało który rysownik przy okazji może okazać się dobrym scenarzystą. Szymon Kudrański nawet nie ukrywa, że ”Repulse” nie powstałoby, gdyby nie pomoc Jeffa Mariotte, który przepisał jego pierwotny scenariusz, poprawiając między innymi błędy językowe. Tytuł, który początkowo był planowany na trzyczęściową miniserię ostatecznie wydany został jako jeden one-shot i już na pierwszy rzut oka widać, że scenariusz jest dla Kudrańskiego pretekstem do tego, by poeksperymentować nad stylem rysowania.

Nie zrozumcie mnie teraz źle, fabularnie nie jest bowiem źle. Otrzymujemy stosunkowo prostą historię, w której jednak udaje się sprawnie pokazać charaktery poszczególnych bohaterów, a także przedstawić świat, w którym osadzona jest akcja ”Repulse”. Trudno przy tym nie zauważyć, że wszystko to jest ledwie zarysowane. Przykładowo, szybko dowiadujemy się o futurystycznych wynalazkach oraz robotach służących ludziom, lecz nie oczekujcie odpowiedzi na pytania: jak, kiedy i dlaczego zaszły takie zmiany? Z lektury nie dowiemy się także wielu innych rzeczy, ale za to winię Kudrańskiego, ani zbyt małej ilości stron w komiksie. Historia nigdy nie miała być zbyt rozdmuchana, a główny nacisk, zgodnie z planem, położono na akcję.

Jak wiecie z recenzji obu tomów ”Spawn: New Beginnings”, rysunki Szymona Kudrańskiego naprawdę bardzo mocno lubię. W ”Repulse” zyskał on w moich oczach kilka dodatkowych plusów. Akcja tego one-shotu co prawda osadzona jest w przyszłości, lecz trudno nie wyłapać inspiracji bardzo klasycznymi kryminałami noir. I pod względem graficznym, nie można mieć żadnych wobec tego komiksu żadnych zastrzeżeń. Polak zmienił nieco swój styl na bardziej „brudny” – na każdej stronie jest sporo ciemnych fragmentów czy niby przypadkowych plam. Świetnie udało się mu także zaprojektować miasto. Jest to wielki, żelazny moloch, brudny, smutny i ciasny, przez co niemal czujemy spaliny z ulic miasta, w którym przyszło żyć Hagenowi, nie wspominając już o kręcącym się tu i ówdzie klaustrofobicznym lęku. Uważam jednak, że największą zaletą rysunków jest porzucenie kolorów. To jak Kudrański operuje czernią i bielą sprawiło, że nieco inaczej spojrzałem na jego prace przy serii autorstwa Todda McFarlane’a, gdzie nakładane komputerowo kolory również potęgowały klimat opowiadanej historii (w tym także ich celowa sztuczność), lecz z całą pewnością nie robiły tego tak znakomicie, jak poszczególne strony ”Repulse”.

Największą siłą dzisiaj recenzowanego komiksu jest to, że warstwa graficzna tak mocno kryje średni zaledwie scenariusz, iż wcale nie zwracałem uwagę na jego mielizny i ewentualne nieścisłości. Chociaż z reguły chwalę dodatki, przy okazji ”Repulse” zrobię coś odwrotnego. W komiksie tym bowiem znalazło się miejsce na kilka stron szkiców i projektów postaci, co z jednej strony cieszy, ale z drugiej daje dziwne uczucie, że miejsce to mogło być spożytkowane na chociażby minimalnie lepsze rozpisanie scenariusza.

Z tego co widzę, ”Repulse” nie jest dostępne w ofercie Multiversum czy ATOM Comics. Nie wiem czy to z powodu wyprzedania się komiksu, lecz z całą pewnością mogę Wam polecić przeszperanie różnych zakątków Internetu. Okładkowo, one-shot ten kosztował niecałe 7 dolarów i opublikowany został w miękkiej okładce. Jak szybko przeliczycie, nie jest to żaden majątek, a w zamian możecie otrzymać kawałek świetnego pod względem graficznym komiksu.

Repulse” nie trzeba koniecznie lubić, ale z cała pewnością powinniśmy brać pozycję tę za przykład największego sukcesu naszego rodaka na komiksowym rynku w USA i cieszyć się nim. Oczywiście końcowa ocena nie jest uzależniona od tej radości i ostatecznie wyniesie 4+/6

1 komentarz:

  1. Fabuła mogłaby posłużyć za podstawę całkiem niezłego serialu (o ile nie byłby to procedural). Na pewno sięgnę. A Image powoli urasta do miana mojego ulubionego wydawnictwa komiksowego ;).

    OdpowiedzUsuń