czwartek, 15 stycznia 2015

Wasze #24

Kolejny czytelnik odważył się wysłać na ktymczynski [małpa] gmail.com zdjęcia swojej kolekcji. Jest nim kolega Bartek. Nie zwlekam zatem i oddaję mu głos.
 
Tak jak moja fascynacja komiksami sięga już niemal dwóch dekad, tak dopiero ostatnie dwa lata przyniosły systematyczność w powiększaniu ich kolekcji, co można postrzegać jako jeden z nie tak wielu uroków dorosłości. Niemal z miesiąca na miesiąc komiksy od Image zaczynają stanowić coraz większy odestek moich zamówień. Dlatego moja kolekcja, choć niewielka, jest całkiem dynamiczna, a i udało się nabyć w jej ramach parę perełek.
Zacznijmy może od zeszytów.

Na pierwszy ogień idą serie pisane przez Ricka Remendera, który pomimo zniżek formy w Marvelu, w Image cały czas trzyma poziom. Widoczna na zdjęciu poniżej kolekcja jedenastu pierwszych zeszytów "Black Science" to jednocześnie zbiór pierwszej serii w formacie zeszytowym od Image, którą zacząłem nabywać. Po części z tego powodu pierwszy zeszyt pochodzi z dodruku.
Drugą serią tego scenarzysty w moim zbiorze jest "Deadly Class", które kupiło mnie już w momencie ujrzenia okładki do pierwszego zeszytu i wciąż dostarcza przedniej lektury aż do najnowszego, dziesiątego numeru. Rzadko kiedy mamy do czynienia z tak dobrze oddaną atmosferą lat 80. w Stanach, które wbrew ogólnie lansowanemu obrazowi nie ograniczały się do natapirowanych fryzur i kiczowatego popu.
Następny zbiór to najnowsze dzieło sprawdzonego duetu Brubaker & Phillips, czyli "The Fade Out". Cztery pierwsze numery, które widzicie na zdjęciu stanowią pierwszy akt kryminalnej intrygi osadzonej w Hollywood pod koniec lat 40. XX wieku. I znowu mamy do czynienia z hołdem dla pewnej epoki, a umieszczane w zeszytach dodatkowe materiały tylko poprawiają ten odbiór. Jak pewnie zauważyliście, pierwszy numer udało mi się nabyć w specjalnym wydaniu "magazynowym" z okładką stylizowaną na stare
czasopismo filmowe, w powiększonym formacie i z garścią unikalnych dodatków.
Dalej mamy kolejny przykład tego, jak sama okładka potrafi zachęcić do nabycia komiksu. Mam tu na myśli lewitującego dzika-szamana w fantazyjnej szacie (później się okazało, że to locha) z okładki do pierwszego "The Autumnlands: Tooth & Claw". Uważny obserwator zauważy, że pierwszy człon tytułu pojawia się dopiero przy drugim zeszycie, co jest wynikiem kuriozalnej zawieruchy z prawami do nazwy, które - jak się okazało - należą do twórców miniserii wydanej pod koniec lat 90. przez... Image.

Cóż, od razu wartość pierwszego druku pierwszego zeszytu została podbita ;) Na szczęście nie wpłynęło to na wydawanie serii, gdzie Busiek ma okazję opowiedzieć naprawdę epicką historię, a ekipa odpowiedzialna za wizualia od rysownika przez kolorystkę na literniku skończywszy przechodzi sama siebie, powołując do życia fantazyjny świat pełen zatropomorfizowanych bohaterów. Również alternatywna okładka do numeru drugiego autorstwa Alexa Rossa jest po prostu przecudna.
Przyszedł w końcu czas na najnowszy owoc współpracy na linii Kieron Gillen-Jamie McKelvie - "The Wicked+The Divine". Pewna rezerwa po pierwszych numerach ustąpiła miejsca zachwytowi przy piątym zeszycie, który - jak mam nadzieję - utrzyma się. Ale jak na razie ta dwójka mnie nie zawiodła, więc wszelkie obawy zdążyłem odłożyć na bok. Tak jak bardzo lubię rysunki McKelviego, tak przy czwartym numerze nie mogłem sobie odpuścić nabycia wydania z okładką alternatywną autorstwa Kevina Wady.
Zeszyty to jednak nie wszystko i część mojej kolekcji stanowią również wydania zbiorcze. Poniżej widoczny jest pierwszy tom "Battle Pope" Kirkmana, który jest jednocześnie pierwszym komiksem od Image jaki kupiłem, a było to hen w 2008 roku. Obok pozycje dużo nowsze, będące elementem świetnej polityki związanej z wydawaniem pierwszych tomów za 10 dolców. Mamy tutaj surowe, brutalne i smażone w głębokim tłuszczu "Southern Bastards" Aarona i LaToura oraz szpiegowskie "Velvet" od teamu Brubaker & Epting.
A teraz last, but not least - wypasione wydania zbiorcze w twardej oprawie i w powiększonym formacie. Z lewej znajduje się znana chyba wszystkim zaglądającym na tego bloga "Saga" Briana K. Vaughana i Fiony Staples, a z prawej wzmocniona fascynującymi dodatkami nie-tak-znowu-nieprawdopodobna wizja przyszłości Grega Rucki i Michaela Larka, czyli "Lazarus".
Jak łatwo zauważyć, niemal wszystkie komiksy od Image w mojej kolekcji pochodzą z 2014 roku. A lektura newsów z zeszłotygodniowego Image Expo sprawia, że w 2015 roku można się spodziewać u mnie nie tylko kontynuacji nabywania aktualnie zbieranych serii, ale również wejścia w całkiem spore grono nowych. Do tego dochodzi uzupełnianie kolekcji ("Battle Pope") oraz złożone już jakiś czas temu pre-ordery ("Big Hard Sex Criminals"). Mój portfel już płacze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz