Druga część
wspominania dzieciństwa, a właściwie już okresu dorastania z komiksami w tle,
miała być ostatnią. Nie będzie, ponieważ tekst trochę mi się rozrósł i
postanowiłem go jeszcze mocniej rozbić. Dziś będzie niewiele krótszy tekst niż
ostatnio, ponieważ czasy pomiędzy kasacją czołowych tytułów TM-Semic i moim
dwuletnim fochem na komiksy, a dniem w którym postanowiłem dołączyć do śp.
DCMultiverse to czas, w którym miotałem się między prawdopodobnie każdą
dziedziną związaną z tym hobby. Jest tutaj kilka dat i wydarzeń, o których
chciałbym wspomnieć.
Rok 2000
Jak już
wspomniałem poprzednim razem, zamknięcie w grudniu polskich edycji
”Spider-Mana” oraz dziwnego tworu o nazwie ”Batman/Superman” sprawiło, że
przestałem czytać komiksy. Części kolekcji się pozbyłem (głupi ja) i nie
kupowałem nic nowego. Mijając kioski widziałem co jakiś czas kolejne numery
”Spawna” czy kolejnych komiksów o Alienach czy Lobo. Co jakiś czas korciło
zajrzeć do jednego czy drugiego i w końcu w październiku lub też listopadzie
2000 roku, nie pamiętam dokładnie, złamałem się i sięgnąłem po komiks, który
widzicie powyżej. Dlaczego akurat po ten? Zaintrygowała mnie okładka, która jak
wyraźnie widać, jest po prostu źle wydrukowana. Sama historia okazała się
całkiem przyzwoita i postanowiłem, że dam drugą szansę Semikowi i komiksom w
ogóle. Nie sądziłem, że już wkrótce będę tego strasznie żałować.
Rok 2001
Warte
podkreślenia jest to, że w tym roku nie miałem jeszcze pojęcia o tym, że
komiksy powoli wychodzą już z kiosków w kierunku księgarń. Serio, nie miałem
pojęcia, że Egmont, Post czy raczkująca Mandragora puszczają nowe tytuły
każdego miesiąca. Dla mnie komiks wciąż jednoznacznie kojarzył się z kioskiem,
a tam były jedynie TM-Semici, ”Świat Komiksu” z Egmontu i... zeszytowy ”Neon
Genesis Evangelion” z JPF-u. Tych dwóch ostatnich nie kupowałem.
Początek
2001 roku przyniósł nową odsłonę komiksów o Obcych, którym było ”Aliens:
Xenogenesis”. Był to komiks tak zły, tak idiotyczny i tak ch$$$wy, że w głowie
się to nie mieści po prostu. Od razu postanowiłem, że kolejnego numeru już nie
kupię i w ogóle znowu foch, rzucam komiksy i tego typu reakcje. Mija dosłownie
kilka dni i przechodząc obok jednej z księgarń widzę coś, co przykuwa moją
uwagę.
Niech
przyzna się ten, kto nigdy nie oglądał tego anime. Nie widzę... Co prawda
kupując pierwszy tom tej serii nie wiedziałem ani że jest niemal kropka w
kropkę identyczna z serialem, który namiętnie oglądałem, ani także że czyta się
to od prawej do lewej strony. Wcale mnie to nie zraziło i tak rozpoczęła się
moja krótka faza na mangę. Bardzo szybko do kupowanych tytułów dołączają ”Dr.
Slump” oraz ”Akira”, a ponieważ wcale jednak nie zrezygnowałem z Semiców,
podjąłem jako trzynastolatek pierwszą pracę w swoim życiu. Rozdawałem ulotki.
Kasy z tego wielkiej nie było, ale wystarczyło by każdego miesiąca kupić sobie
tyle komiksów, ile chciałem. Oprócz wspomnianych mang, do tego doszedł jeszcze
”Top Komiks” od Semica. Zacząłem od ”Batman/Lobo”, a potem już poszło. Znowu
stałem się komiksowy na cały etat.
Rok 2002
Rok, w
którym dokonał się swoisty przełom w moim życiu. Wszystko dzięki... likwidacji
jednej z księgarń w Zabrzu. Tuż przed swoim zamknięciem, wyprzedawała ona cały
towar za bezcen. Dzięki temu za kilka złotych kupiłem kilka zaległych mang, ale
nie to było ważne. Tego dnia, podczas radosnego szabrowania, mój wzrok przykuł
komiks w księgarni. SZOK! TO KOMIKSY SĄ W KSIĘGARNIACH? Dlaczego na innych
półkach niż mangi? Nieważne. W każdym razie była to ta pozycja, dostępna wtedy
w przecenie za 10zł.
Generalnie
wówczas byłem w szoku podwójnym. Nie tylko dlatego, że okazało się iż w
księgarniach są komiksy, ale przede wszystkim dlatego, że kosztują jakieś
kosmiczne pieniądze. Tak, tak, wtedy komiks z ceną okładkową równą 25zł wydawał
się dla mnie czymś tak nielogicznie drogim, że który głupek w ogóle coś takiego
kupuje. No cóż, jeszcze w 2002 roku okazało się, że takim głupkiem jestem i ja
:) Jako że dostęp do Internetu wciąż nie był zbyt łatwy, trzeba było sięgnąć po
”Świat Komiksu”. Kupiłem jeden z numerów i znowu zdziwienie – ”Sandman”,
”Kaznodzieja”, mnóstwo innych tytułów, a tu jeszcze Mandragora wypuszcza
”Wolverine: Origin”, a ponadto Amber i ich komiksy ze świata Star Wars. Rozrasta
się wydawnictwo Waneko. No i Semic zmienia nazwę na Fun Media. Człowiek zaczyna
się zastanawiać dlaczego?
Rok 2003
Być może
część z Was pamięta taki magazyn o fantastyce jak ”SFera”? Nie istniał on zbyt
długo, ponieważ ukazało się raptem sześć numerów właśnie w tym roku. Pamiętam
jednak jak dziś, że sporo pisało się tam o komiksach, a TM-Semic/Fun Media był
częstym gościem stron z newsami. To właśnie tam przeczytałem o wielkich
planach, jakie wydawnictwo to szykuje dla czytelników. Robiły ogromne wrażenie,
lecz już po kilku miesiącach okazało się, że nic z nich nie wyszło i
wydawnictwo ostatecznie upadło zostawiając za sobą wiele dobrych wspomnień, jak
i porażek. Wystarczy wspomnieć komiks ”Lobo: Fragtastyczna Podróż”, którego
cały nakład został źle wydrukowany, reedycję ”Lobo” z przeszarżowanym nakładem,
denerwujące błędy w ”Ultimate Spider-Manie” (jak na przykład ”wójek” Ben,
aaaaaargh!!!). ”SFera” upada niewiele później, a ponadto mój szał na mangi
przechodzi wraz z końcem wydawania ”Akiry”.
Przy
komiksowym życiu trzyma mnie Mandragora, coraz odważniej inwestująca w tańsze
komiksowe projekty. Ale nie unikam i tych nieco droższych, kupuję między innymi
”30 Dni Nocy” i od tego czasu niezmiennie wielbię Bena Templesmitha.
Rok 2004
Dużo się
dzieje. Coraz odważniej poczyna sobie Mandragora, skutecznie odwracając mój
wzrok od Egmontu. Dziś wiem, że ich decyzje dotyczące publikowania zeszytów i
rzucania ich do księgarń nie była może najgorsza, ale z czasem dobór tytułów i
inne eksperymenty dobiły to jakże fajne wydawnictwo. 2004 rok to mój pierwszy
kontakt ze ”Spawnem”, w łapy trafiają także kolejne numery ”The
Darkness”, pojawia się ”Rising Stars” i coraz mocniej zaczynam
interesować się wydawnictwem Image. Ale nie tylko, Mandragora wydaje także inne
fajne tytuły, a w maju przybywa im konkurent w walce o moje pieniądze – jest to
oczywiście Axel Springer i ich ”Dobry Komiks”.
Nie
posiadam w domu wyżej widocznego komiksu. Pamiętam że go przejrzałem i nie
chciałem kupować, bo wydawał mi się strasznie słaby. Jednak mój wzrok przykuły
zapowiedzi ”Ultimata X-Men” oraz ”Spectacular Spider-Mana” i właśnie w tych
komiksach postanowiłem ulokować swoje pieniądze.
Rok 2004
był świetny także jeszcze z jednego względu. Zyskałem połączenie z Internetem i
odkryłem istnienie Avalonu. Co prawda ciągnie się za tym także i zła historia,
ponieważ w tym okresie dowiedziałem się także o istnieniu pirackich skanów, z
których namiętnie zacząłem korzystać i dziś jest mi z tego powodu zwyczajnie
głupio.
Rok 2005
Po jednym z
lepszych lat w mojej komiksowej historii, przyszedł czas na ten gorszy. Ale
tylko niewiele. Co prawda Axel Springer upada, zostawiając za sobą na szczęście
tylko jedną zawieszoną serię – świetne ”New X-Men” Granta Morrisona. Nadal
funkcjonuje Mandragora, chociaż dobór ich tytułów zaczyna mocno zastanawiać. Niesławne
”X4” stanowi tu najlepszy przykład na to, że czasami właściwie nie wiadomo czym
się kierowano. Co prawda trafiają się perełki typu ”Banner” duetu
Azzarello/Corben, ale jest ich coraz mniej. Pojawia się jednak nowe wydawnictwo
i komiks, który bezpośrednio sprawia, że dziś Image Comics Journal istnieje.
Oczywiście
są to ”Żywe Trupy” od Taurusa. Co prawda miałem już Internet, ale wtedy
jeszcze nie wiedziałem, że Image Comics odeszło od publikowania komiksów
pokroju ”Battle Chasers” i postawiło na autorskie projekty warte uwagi.
Pierwszy tom oczarował mnie tak mocno, że jasnym było iż muszę mieć ten komiks.
Ale o tym dlaczego oszalałem na punkcie Image Comics napiszę kiedy indziej.
Rok 2006
Właściwie
niewiele ciekawego mogę napisać o tym roku. Nadal kupuję komiksy od Mandragory,
a do tego dochodzą kolejne komiksy od Taurusa. Oprócz tego świętuję swoje
osiemnaste urodziny oraz podejmuję pierwszą pracę na serio. Co prawda tylko
weekendowo, ale jednak. I w sumie to tyle.
Rok 2007
I znowu
dużo się dzieje. Zacznę od komiksów. Przede wszystkim upada Mandragora,
zostawiając za sobą kilka niedokończonych tytułów i sporo zawiedzionych
czytelników. Szczerze mówiąc, za tą firmą tęsknię obecnie znacznie bardziej niż
za TM-Semic. Swoje problemy przeżywa też Taurus, który w 2007 roku wydaje tylko
trzy komiksy. W tym gronie był czwarty tom ”Żywych Trupów”, który chyba
ukazał się w jakimś minimalnym nakładzie, ponieważ pamiętam jak dziś, że pół
Śląska przejechałem, zanim udało mi się dopaść ten komiks. W 2007 roku z kopyta
ruszyły za to dwa wydawnictwa: Manzoku i Mucha Comics. Ci pierwsi rzucili mi
kolejny powód, by bliżej zainteresować się zarówno DC WildStorm jak i starym
Image.
Mucha z
kolei pojawiła się na rynku dość niespodziewanie i w 2007 roku jeszcze mnie do
siebie nie przekonali. Byłem zainteresowany ich pierwszym tomem ”Astonishing
X-Men”, lecz uznałem, że cena jest zbyt wysoka.
Jednak rok
2007 przyniósł jeszcze jedno wydarzenie, ale dla mnie bardzo ważne. Powstało DCMultiverse
i obiecałem sobie, że gdy skończę szkołę średnią, to na pewno dołączę do składu
tej strony. Miało to nastąpić niecały rok później, ale gdy okazało się, że matura
to kpina i trzeba naprawdę się natrudzić żeby jej nie zdać, ten fakt nieco
został przyspieszony.
Ale o tym już
w części trzeciej.
Bardzo fajny tekst i czekam na kolejną część. Mam tylko jedną uwagę. Wydawnictwo, które wydało na naszym rynku The Authority i kilka innych tytułów to Manzoku, a nie jak napisałeś Manioku. Pewnie literówki zrobiłeś i tyle.
OdpowiedzUsuńAutokorekta w Wordzie zawsze mi to robi, już poprawiam :)
UsuńNie wiem, co było powodem, ale gdy ja odkryłem, że można ściągać skany komiksów z internetu, to nie robiłem tego prawie w ogóle, w porównaniu do osób, które chwaliły się kolekcją 10-100 GB. Jakieś pojedyncze rzeczy, które wydawały się dziwne, co najwyżej, albo przypadkowo znalezione na Soulseeku. Potem tylko regularnie czytałem z dwie serie z DC Comics, a jak się zaczęło New 52, to już ani razu nie ściągnąłem i nie przeczytałem żadnego skanu. Z szacunku dla twórców i czytelników, którzy później czytają moje recenzje.
OdpowiedzUsuń