sobota, 10 stycznia 2015

Felieton: Moje 20 lat z komiksami, część druga

Druga część wspominania dzieciństwa, a właściwie już okresu dorastania z komiksami w tle, miała być ostatnią. Nie będzie, ponieważ tekst trochę mi się rozrósł i postanowiłem go jeszcze mocniej rozbić. Dziś będzie niewiele krótszy tekst niż ostatnio, ponieważ czasy pomiędzy kasacją czołowych tytułów TM-Semic i moim dwuletnim fochem na komiksy, a dniem w którym postanowiłem dołączyć do śp. DCMultiverse to czas, w którym miotałem się między prawdopodobnie każdą dziedziną związaną z tym hobby. Jest tutaj kilka dat i wydarzeń, o których chciałbym wspomnieć.
Rok 2000
Jak już wspomniałem poprzednim razem, zamknięcie w grudniu polskich edycji ”Spider-Mana” oraz dziwnego tworu o nazwie ”Batman/Superman” sprawiło, że przestałem czytać komiksy. Części kolekcji się pozbyłem (głupi ja) i nie kupowałem nic nowego. Mijając kioski widziałem co jakiś czas kolejne numery ”Spawna” czy kolejnych komiksów o Alienach czy Lobo. Co jakiś czas korciło zajrzeć do jednego czy drugiego i w końcu w październiku lub też listopadzie 2000 roku, nie pamiętam dokładnie, złamałem się i sięgnąłem po komiks, który widzicie powyżej. Dlaczego akurat po ten? Zaintrygowała mnie okładka, która jak wyraźnie widać, jest po prostu źle wydrukowana. Sama historia okazała się całkiem przyzwoita i postanowiłem, że dam drugą szansę Semikowi i komiksom w ogóle. Nie sądziłem, że już wkrótce będę tego strasznie żałować.

Rok 2001
Warte podkreślenia jest to, że w tym roku nie miałem jeszcze pojęcia o tym, że komiksy powoli wychodzą już z kiosków w kierunku księgarń. Serio, nie miałem pojęcia, że Egmont, Post czy raczkująca Mandragora puszczają nowe tytuły każdego miesiąca. Dla mnie komiks wciąż jednoznacznie kojarzył się z kioskiem, a tam były jedynie TM-Semici, ”Świat Komiksu” z Egmontu i... zeszytowy ”Neon Genesis Evangelion” z JPF-u. Tych dwóch ostatnich nie kupowałem.

Początek 2001 roku przyniósł nową odsłonę komiksów o Obcych, którym było ”Aliens: Xenogenesis”. Był to komiks tak zły, tak idiotyczny i tak ch$$$wy, że w głowie się to nie mieści po prostu. Od razu postanowiłem, że kolejnego numeru już nie kupię i w ogóle znowu foch, rzucam komiksy i tego typu reakcje. Mija dosłownie kilka dni i przechodząc obok jednej z księgarń widzę coś, co przykuwa moją uwagę.
Niech przyzna się ten, kto nigdy nie oglądał tego anime. Nie widzę... Co prawda kupując pierwszy tom tej serii nie wiedziałem ani że jest niemal kropka w kropkę identyczna z serialem, który namiętnie oglądałem, ani także że czyta się to od prawej do lewej strony. Wcale mnie to nie zraziło i tak rozpoczęła się moja krótka faza na mangę. Bardzo szybko do kupowanych tytułów dołączają ”Dr. Slump” oraz ”Akira”, a ponieważ wcale jednak nie zrezygnowałem z Semiców, podjąłem jako trzynastolatek pierwszą pracę w swoim życiu. Rozdawałem ulotki. Kasy z tego wielkiej nie było, ale wystarczyło by każdego miesiąca kupić sobie tyle komiksów, ile chciałem. Oprócz wspomnianych mang, do tego doszedł jeszcze ”Top Komiks” od Semica. Zacząłem od ”Batman/Lobo”, a potem już poszło. Znowu stałem się komiksowy na cały etat.

Rok 2002
Rok, w którym dokonał się swoisty przełom w moim życiu. Wszystko dzięki... likwidacji jednej z księgarń w Zabrzu. Tuż przed swoim zamknięciem, wyprzedawała ona cały towar za bezcen. Dzięki temu za kilka złotych kupiłem kilka zaległych mang, ale nie to było ważne. Tego dnia, podczas radosnego szabrowania, mój wzrok przykuł komiks w księgarni. SZOK! TO KOMIKSY SĄ W KSIĘGARNIACH? Dlaczego na innych półkach niż mangi? Nieważne. W każdym razie była to ta pozycja, dostępna wtedy w przecenie za 10zł.
Generalnie wówczas byłem w szoku podwójnym. Nie tylko dlatego, że okazało się iż w księgarniach są komiksy, ale przede wszystkim dlatego, że kosztują jakieś kosmiczne pieniądze. Tak, tak, wtedy komiks z ceną okładkową równą 25zł wydawał się dla mnie czymś tak nielogicznie drogim, że który głupek w ogóle coś takiego kupuje. No cóż, jeszcze w 2002 roku okazało się, że takim głupkiem jestem i ja :) Jako że dostęp do Internetu wciąż nie był zbyt łatwy, trzeba było sięgnąć po ”Świat Komiksu”. Kupiłem jeden z numerów i znowu zdziwienie – ”Sandman”, ”Kaznodzieja”, mnóstwo innych tytułów, a tu jeszcze Mandragora wypuszcza ”Wolverine: Origin”, a ponadto Amber i ich komiksy ze świata Star Wars. Rozrasta się wydawnictwo Waneko. No i Semic zmienia nazwę na Fun Media. Człowiek zaczyna się zastanawiać dlaczego?

Rok 2003
Być może część z Was pamięta taki magazyn o fantastyce jak ”SFera”? Nie istniał on zbyt długo, ponieważ ukazało się raptem sześć numerów właśnie w tym roku. Pamiętam jednak jak dziś, że sporo pisało się tam o komiksach, a TM-Semic/Fun Media był częstym gościem stron z newsami. To właśnie tam przeczytałem o wielkich planach, jakie wydawnictwo to szykuje dla czytelników. Robiły ogromne wrażenie, lecz już po kilku miesiącach okazało się, że nic z nich nie wyszło i wydawnictwo ostatecznie upadło zostawiając za sobą wiele dobrych wspomnień, jak i porażek. Wystarczy wspomnieć komiks ”Lobo: Fragtastyczna Podróż”, którego cały nakład został źle wydrukowany, reedycję ”Lobo” z przeszarżowanym nakładem, denerwujące błędy w ”Ultimate Spider-Manie” (jak na przykład ”wójek” Ben, aaaaaargh!!!). ”SFera” upada niewiele później, a ponadto mój szał na mangi przechodzi wraz z końcem wydawania ”Akiry”.

Przy komiksowym życiu trzyma mnie Mandragora, coraz odważniej inwestująca w tańsze komiksowe projekty. Ale nie unikam i tych nieco droższych, kupuję między innymi ”30 Dni Nocy” i od tego czasu niezmiennie wielbię Bena Templesmitha.

Rok 2004
Dużo się dzieje. Coraz odważniej poczyna sobie Mandragora, skutecznie odwracając mój wzrok od Egmontu. Dziś wiem, że ich decyzje dotyczące publikowania zeszytów i rzucania ich do księgarń nie była może najgorsza, ale z czasem dobór tytułów i inne eksperymenty dobiły to jakże fajne wydawnictwo. 2004 rok to mój pierwszy kontakt ze ”Spawnem”, w łapy trafiają także kolejne numery ”The Darkness”, pojawia się ”Rising Stars” i coraz mocniej zaczynam interesować się wydawnictwem Image. Ale nie tylko, Mandragora wydaje także inne fajne tytuły, a w maju przybywa im konkurent w walce o moje pieniądze – jest to oczywiście Axel Springer i ich ”Dobry Komiks”.
Nie posiadam w domu wyżej widocznego komiksu. Pamiętam że go przejrzałem i nie chciałem kupować, bo wydawał mi się strasznie słaby. Jednak mój wzrok przykuły zapowiedzi ”Ultimata X-Men” oraz ”Spectacular Spider-Mana” i właśnie w tych komiksach postanowiłem ulokować swoje pieniądze.

Rok 2004 był świetny także jeszcze z jednego względu. Zyskałem połączenie z Internetem i odkryłem istnienie Avalonu. Co prawda ciągnie się za tym także i zła historia, ponieważ w tym okresie dowiedziałem się także o istnieniu pirackich skanów, z których namiętnie zacząłem korzystać i dziś jest mi z tego powodu zwyczajnie głupio.

Rok 2005
Po jednym z lepszych lat w mojej komiksowej historii, przyszedł czas na ten gorszy. Ale tylko niewiele. Co prawda Axel Springer upada, zostawiając za sobą na szczęście tylko jedną zawieszoną serię – świetne ”New X-Men” Granta Morrisona. Nadal funkcjonuje Mandragora, chociaż dobór ich tytułów zaczyna mocno zastanawiać. Niesławne ”X4” stanowi tu najlepszy przykład na to, że czasami właściwie nie wiadomo czym się kierowano. Co prawda trafiają się perełki typu ”Banner” duetu Azzarello/Corben, ale jest ich coraz mniej. Pojawia się jednak nowe wydawnictwo i komiks, który bezpośrednio sprawia, że dziś Image Comics Journal istnieje.
Oczywiście są to ”Żywe Trupy” od Taurusa. Co prawda miałem już Internet, ale wtedy jeszcze nie wiedziałem, że Image Comics odeszło od publikowania komiksów pokroju ”Battle Chasers” i postawiło na autorskie projekty warte uwagi. Pierwszy tom oczarował mnie tak mocno, że jasnym było iż muszę mieć ten komiks. Ale o tym dlaczego oszalałem na punkcie Image Comics napiszę kiedy indziej.

Rok 2006
Właściwie niewiele ciekawego mogę napisać o tym roku. Nadal kupuję komiksy od Mandragory, a do tego dochodzą kolejne komiksy od Taurusa. Oprócz tego świętuję swoje osiemnaste urodziny oraz podejmuję pierwszą pracę na serio. Co prawda tylko weekendowo, ale jednak. I w sumie to tyle.

Rok 2007
I znowu dużo się dzieje. Zacznę od komiksów. Przede wszystkim upada Mandragora, zostawiając za sobą kilka niedokończonych tytułów i sporo zawiedzionych czytelników. Szczerze mówiąc, za tą firmą tęsknię obecnie znacznie bardziej niż za TM-Semic. Swoje problemy przeżywa też Taurus, który w 2007 roku wydaje tylko trzy komiksy. W tym gronie był czwarty tom ”Żywych Trupów”, który chyba ukazał się w jakimś minimalnym nakładzie, ponieważ pamiętam jak dziś, że pół Śląska przejechałem, zanim udało mi się dopaść ten komiks. W 2007 roku z kopyta ruszyły za to dwa wydawnictwa: Manzoku i Mucha Comics. Ci pierwsi rzucili mi kolejny powód, by bliżej zainteresować się zarówno DC WildStorm jak i starym Image.
Mucha z kolei pojawiła się na rynku dość niespodziewanie i w 2007 roku jeszcze mnie do siebie nie przekonali. Byłem zainteresowany ich pierwszym tomem ”Astonishing X-Men”, lecz uznałem, że cena jest zbyt wysoka.

Jednak rok 2007 przyniósł jeszcze jedno wydarzenie, ale dla mnie bardzo ważne. Powstało DCMultiverse i obiecałem sobie, że gdy skończę szkołę średnią, to na pewno dołączę do składu tej strony. Miało to nastąpić niecały rok później, ale gdy okazało się, że matura to kpina i trzeba naprawdę się natrudzić żeby jej nie zdać, ten fakt nieco został przyspieszony.

Ale o tym już w części trzeciej.

3 komentarze:

  1. Bardzo fajny tekst i czekam na kolejną część. Mam tylko jedną uwagę. Wydawnictwo, które wydało na naszym rynku The Authority i kilka innych tytułów to Manzoku, a nie jak napisałeś Manioku. Pewnie literówki zrobiłeś i tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autokorekta w Wordzie zawsze mi to robi, już poprawiam :)

      Usuń
  2. Nie wiem, co było powodem, ale gdy ja odkryłem, że można ściągać skany komiksów z internetu, to nie robiłem tego prawie w ogóle, w porównaniu do osób, które chwaliły się kolekcją 10-100 GB. Jakieś pojedyncze rzeczy, które wydawały się dziwne, co najwyżej, albo przypadkowo znalezione na Soulseeku. Potem tylko regularnie czytałem z dwie serie z DC Comics, a jak się zaczęło New 52, to już ani razu nie ściągnąłem i nie przeczytałem żadnego skanu. Z szacunku dla twórców i czytelników, którzy później czytają moje recenzje.

    OdpowiedzUsuń