No zostało
siedem ostatnich lat do streszczenia. Jak zapewne pamiętacie, drugą część
swojego wpisu skończyłem na momencie, w którym postanowiłem dołączyć do
redakcyjnego grona DCMultiverse. Teoretycznie, można by pomyśleć, że ostatnia
część wspominek będzie się kręcić tylko i wyłącznie wokół tego. Nic bardziej
mylnego, chociaż każdy rok będę rozbijać na dwie części – jedna z nich dotyczy
komiksów, a druga tego co działo się w moim życiu wokół nich. Muszę najpierw
znaleźć jakieś zdjęcie na sam początek i wydaje mi się, że odpowiednie będzie
tylko jedno.
Rok 2008
Powyżej
widzicie okładkę komiksu ”Number of the Beast” z DC WildStorm. Co w nim
niezwykłego? Dla wielu z Was kompletnie nic, ponieważ jest to solidna historia,
ale jednocześnie znana przez garstkę ludzi. Dla mnie, jest to pierwszy
oryginalny trejd jaki kupiłem. Już wcześniej sporadycznie sięgałem po zeszyty,
głównie przez Allegro lub różne fora tematyczne, ale takie ”prawdziwe” wydanie
zbiorcze posiadłem po raz pierwszy.
Jak już
wspomniałem przy okazji poprzedniej części felietonu, swego czasu nielegalne
skany komiksów gromadziłem w ilościach naprawdę sporych. Gdy więc postanowiłem
dołączyć do redakcji DCMultiverse, co nastąpiło zdaje się w okolicach lutego
2008, szukałem sobie tytułów którymi miałem się zająć. Wtedy też odkryłem, że
wspomniany przed chwilą WildStorm nadal istnieje, tylko w barwach DC. Szczwany
plan zakładał więc przejście przez rekrutację do tej strony zgodnie z
wytycznymi, a później zagarnięcie dla siebie tej części wydawnictwa DC, co z
czasem też zrobiłem.
Skoro już
mowa o wytycznych. Pamiętam jak dziś, że próbując dostać się do DCMultiverse
raz za razem zaznaczałem, że nie chcę na początku pisać recenzji. Moje pierwsze
zadanie? Recenzja jednego z numerów ówczesnej serii ”Justice League”. Bo tak :P
Ale wycierpiałem to i owo, dostałem się i wkrótce zgodnie z założeniem
przygarnąłem niemal cały WildStorm, przy którym trwałem aż do samego końca.
Warto także
odnotować, że równolegle dostałem się do redakcji Spider-Man Online.
Rok 2009
Zacznę od
samego końca tego roku, ponieważ wiąże się z nim kolejny krok w komiksiarskiej
drabince. W październiku spakowałem plecak, wziąłem odrobinę zarobionych
pieniędzy i pierwszy raz ruszyłem do Łodzi na Międzynarodowy Festiwal Komiksu
(wówczas jeszcze bez „i Gier”), gdzie poznałem parę osób z ówczesnej redakcji
DCMultiverse, w tym Damiana z którym po dziś dzień trwamy przy DCManiaku. Jak
prawdziwa ciamajda, którą nigdy nie przestałem być, byłem absolutnie przekonany
że budżet w wysokości 100zł do wydania na giełdzie będzie idealny. Hm... no
cóż, myliłem się BARDZO. Imprezę wspominam dobrze, chociaż fakt iż wracałem do
domu dwoma komiksami (z czego jeden był starym Semiciem) delikatnie to psuł.
Sporo się
działo w komiksowie. Po kilku miesiącach opuszczam Spider-Man Online, dołączam
i równie szybko uciekam z porażki jaką okazał się projekt pod tytułem
TopCow.pl, zostaje zaproszony do redakcji Avalonu, lecz również i z niej
stosunkowo szybko znikam. W końcu powoli do mnie dociera, że to komiksy DC
trafiają do mnie najbardziej. Dziś sam się z tego śmieję, ponieważ co prawda
wtedy tak myślałem, ale jednocześnie najmocniej trzymałem się WildStormu i
Vertigo, a więc tego co chociaż trochę przypomina Image Comics.
Tymczasem z
rynku znika wydawnictwo Manzoku, pozostawiając czytelników ze złamanymi sercami
z powodu takich serii jak ”Planetary” czy ”Y: Ostatni z Mężczyzn” czy
niespełnionych zapowiedzi typu ”Compleat Moonshadow”. Na szczęście po
zawirowaniach Taurus wychodzi na prostą i rozkręca się z wydawaniem ”Żywych
Trupów”, a Mucha publikuje absolutny klasyk pod postacią ”Marvels”.
Rok 2010
Znowu
zacznę od końcówki roku. We wrześniu 2010 redakcja DCMultiverse w ilości dość
licznej zjeżdża się na weekend do Krakowa. Do dziś wspominam ten wyjazd z
uśmiechem na ustach. Podryw na Iguanę, zatruta pizza zagłady, znalezienie hymnu
strony, atak Robinów na rynek – kto tam był, wie o czym piszę. Docieram także
na MFKiG do Łodzi, tym razem już ze znacznie bardziej odpowiednim budżetem.
Przez krótki czas współpracuję z Aleją Komiksu, ostatecznie przekonuję się do
pisania recenzji oraz regularnych zakupów zeszytów oraz wydań zbiorczych w
Multiversum.
W roku tym przez
długi czas nic spektakularnego na rynku moim zdaniem się nie działo. Jedynie
coraz mocniej interesuje mnie oferta Muchy. Dopiero na koniec roku pojawia się
bomba – DC ogłasza likwidację WildStormu, co smuci mnie niebywale.
Rok 2011
Dużo się
dzieje, a także następuje kolejny przełom w moim guście komiksowym. Przede
wszystkim ówczesny głównodowodzący DCMultiverse – Artur – postanawia zakończyć
swoja działalność na portalu. Jako że brak webmastera oznacza zarazem właściwie
koniec normalnego działania strony, zaczynamy nieco panikować. Na szczęście, w
tym samym okresie kończy się emisja serialu ”Smallville” i polska strona mu
poświęcona szuka jakiejś drogi dla siebie. Tak pojawia się propozycja fuzji,
która początkowo przynajmniej wydaje się być strzałem w dziesiątkę. Powstaje
DCM 3.0, a właściwie jego solidny szkielet. Rusza odnowiona strona i forum,
redakcja się rozrasta. Z czasem już przestaje być kolorowo – spora część osób
ze Smallville Planet się wykrusza. Nowy webmaster zaczyna studia i prace
rozwojowe strony wyhamowują.
Ja jednak
skupiam się na szukaniu sobie zastępstwa po zamknięciu WildStormu. I tu się
właśnie zasiewa pierwsze ziarno, które ostatecznie wykiełkuje jako blog który
właśnie czytacie, ponieważ zachęcony opiniami z amerykańskich serwisów oraz
tytułami już mi znanymi, zaczynam sięgać po komiksy z Image, Boom! Studios oraz
IDW. Pod koniec roku zapada decyzja – zbieram ekipę i otwieram nową stronę
poświęconą małym wydawnictwom z USA.
Jeśli
chodzi o komiksy, które mnie interesują, to coraz mocniej wchodzę w kupowanie
oryginałów. Z polskich wydawnictw celuję jedynie z Muchę i Taurusa, bardzo
sporadycznie biorę coś od Egmontu. Wtedy jeszcze obowiązywała zasada ”jednego
Batmana rocznie”, z której dziś możemy się jedynie pośmiać.
Ach! No i
następuje restart uniwersum DC, znany do dziś jako New52. Na początku jestem
tak mocno podjadany tym projektem, że zamawiam z zeszytach chyba z 10 serii.
Zaledwie pół roku później liczba ta spada do 4.
Rok 2012
Ten rok był
dla mnie okresem, który zapamiętam jako największą porażkę w komiksiarskiej
”karierze”. Startuje IndependentComics.pl z wszystkim co potrzeba – fajną ekipą
pełną zapału i gotową w całości stroną. Na pewien czas odchodzę z DCMultiverse,
by w całości skupić się na tym projekcie. Początki nastrajają optymizmem, ale z
czasem znika on, by coraz mocniej być zastępowanym poczuciem kompletnej porażki.
Do dziś nie wiem niestety co poszło nie tak jak powinno, ale fakty są proste –
pod koniec istnienia strony zaglądały tak chyba tylko spamboty. Statystki
nierzadko spadały poniżej stu wejść dziennie, a ponieważ stronę tę trzeba było
utrzymywać, uznałem że równo po roku jej istnienie dobiegnie końca.
To co mi po
niej pozostało, to fakt że wśród kupowanych przeze mnie serii znikają
kompletnie pozycje z Marvela, DC zostaje mocno ograniczone, natomiast coraz
większy procent zajmuje obchodzący swoje dwudziestolecie Image Comics.
Wspomnieć warto jeszcze, że w Polsce pojawiają się takie tytuły jak ”Ród M” –
moim zdaniem ostatni naprawdę dobry event Marvela – oraz komiks, który powinien
posiadać każdy z Was. Jest nim oczywiście ”Daytripper: Dzień po Dniu” od Muchy.
Rok 2013
Fakty są
takie, że to właśnie w tym roku tak naprawdę kompletnie oszalałem na punkcie
Image Comics. W moje łapska trafiają pierwsze tomy ”Sagi” czy ”The
Manhattan Projects” i już jestem absolutnie pewien, że żadne inne
wydawnictwo nie da mi nawet ułamek tego, co oferuje Image. Z racji bycia
niespokojnym duchem – na studiach dość powszechnie uważano że mam ADHD – nie
musi upłynąć dużo czasu aż zapada decyzja o powstaniu Image Comics Journal. W
przeciwieństwie do porażki jaką była wspomniana wcześniej strona, ten projekt
dokładnie przemyślałem. Wybrałem blogspota, uznałem że będzie to projekt
solowy, długo myślałem nad jego formą i w końcu 30 października 2013 roku
ruszyłem. Z badziewnym tłem, kompletnym brakiem logo, ale sporym zapałem i
zapasem tekstów. Początki nie były łatwe, ponieważ na bloga nie zaglądało dużo
więcej osób niż setka dziennie, ale powiedziałem sobie, że nie poddam się tak
łatwo. Dziś widzę, że zrobiłem dobrze, ponieważ jest Was każdego dnia
trzy-cztery razy więcej i wiem dla kogo piszę.
Na rynku
zamieszanie, ponieważ rusza WKKM, Mucha ogranicza ofertę, Taurus wręcz
przeciwnie, sporo zmian w Egmoncie, powstaje Wydawnictwo Komiksowe. Ale mnie
najbardziej interesuje i tak to, co dzieje się w USA. Rozpoczynam powolną
operację dywersyfikacji wydatków na komiksy – powoli i konsekwentnie odchodzę
od zeszytów, które zastępuję trejdami.
Rok 2014
Oficjalne
dwudziestolecie mojego hopla na punkcie komiksów. Tu już nie będę zbytnio się
rozpisywać, ponieważ większość z tego co się działo, zapewne pamiętacie. Na
Pyrkonie debiutuję w roli prelegenta, na MFKiG przeprowadzam pierwszy wywiad
live, Image Comics Journal rozwija się bardzo przyjemnie, a to co kupuję
widzicie w rubryce „Moje”.
Wreszcie
polskie wydawnictwa otwierają się na pozycje z Image, a trend ten rozpoczyna
widoczny powyżej komiks. W USA do samego wydawnictwa dochodzą kolejni świetni
twórcy oraz równie dobre serie. Czy mogłem wybrać sobie lepszy okres na
prowadzenie bloga? Szczerze wątpię.
Rok 2015
Jaki będzie?
Wygląda na to że dla mnie bardzo udany zarówno prywatnie jak i ”zawodowo”. Pożyjemy,
zobaczymy, lecz nie wątpię że w grudniu potwierdzę to, co właśnie napisałem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz