wtorek, 13 stycznia 2015

Felieton: Moje 20 lat z komiksami, część trzecia i ostatnia

No zostało siedem ostatnich lat do streszczenia. Jak zapewne pamiętacie, drugą część swojego wpisu skończyłem na momencie, w którym postanowiłem dołączyć do redakcyjnego grona DCMultiverse. Teoretycznie, można by pomyśleć, że ostatnia część wspominek będzie się kręcić tylko i wyłącznie wokół tego. Nic bardziej mylnego, chociaż każdy rok będę rozbijać na dwie części – jedna z nich dotyczy komiksów, a druga tego co działo się w moim życiu wokół nich. Muszę najpierw znaleźć jakieś zdjęcie na sam początek i wydaje mi się, że odpowiednie będzie tylko jedno.
Rok 2008
Powyżej widzicie okładkę komiksu ”Number of the Beast” z DC WildStorm. Co w nim niezwykłego? Dla wielu z Was kompletnie nic, ponieważ jest to solidna historia, ale jednocześnie znana przez garstkę ludzi. Dla mnie, jest to pierwszy oryginalny trejd jaki kupiłem. Już wcześniej sporadycznie sięgałem po zeszyty, głównie przez Allegro lub różne fora tematyczne, ale takie ”prawdziwe” wydanie zbiorcze posiadłem po raz pierwszy.

Jak już wspomniałem przy okazji poprzedniej części felietonu, swego czasu nielegalne skany komiksów gromadziłem w ilościach naprawdę sporych. Gdy więc postanowiłem dołączyć do redakcji DCMultiverse, co nastąpiło zdaje się w okolicach lutego 2008, szukałem sobie tytułów którymi miałem się zająć. Wtedy też odkryłem, że wspomniany przed chwilą WildStorm nadal istnieje, tylko w barwach DC. Szczwany plan zakładał więc przejście przez rekrutację do tej strony zgodnie z wytycznymi, a później zagarnięcie dla siebie tej części wydawnictwa DC, co z czasem też zrobiłem.

Skoro już mowa o wytycznych. Pamiętam jak dziś, że próbując dostać się do DCMultiverse raz za razem zaznaczałem, że nie chcę na początku pisać recenzji. Moje pierwsze zadanie? Recenzja jednego z numerów ówczesnej serii ”Justice League”. Bo tak :P Ale wycierpiałem to i owo, dostałem się i wkrótce zgodnie z założeniem przygarnąłem niemal cały WildStorm, przy którym trwałem aż do samego końca.

Warto także odnotować, że równolegle dostałem się do redakcji Spider-Man Online.

Rok 2009
Zacznę od samego końca tego roku, ponieważ wiąże się z nim kolejny krok w komiksiarskiej drabince. W październiku spakowałem plecak, wziąłem odrobinę zarobionych pieniędzy i pierwszy raz ruszyłem do Łodzi na Międzynarodowy Festiwal Komiksu (wówczas jeszcze bez „i Gier”), gdzie poznałem parę osób z ówczesnej redakcji DCMultiverse, w tym Damiana z którym po dziś dzień trwamy przy DCManiaku. Jak prawdziwa ciamajda, którą nigdy nie przestałem być, byłem absolutnie przekonany że budżet w wysokości 100zł do wydania na giełdzie będzie idealny. Hm... no cóż, myliłem się BARDZO. Imprezę wspominam dobrze, chociaż fakt iż wracałem do domu dwoma komiksami (z czego jeden był starym Semiciem) delikatnie to psuł.

Sporo się działo w komiksowie. Po kilku miesiącach opuszczam Spider-Man Online, dołączam i równie szybko uciekam z porażki jaką okazał się projekt pod tytułem TopCow.pl, zostaje zaproszony do redakcji Avalonu, lecz również i z niej stosunkowo szybko znikam. W końcu powoli do mnie dociera, że to komiksy DC trafiają do mnie najbardziej. Dziś sam się z tego śmieję, ponieważ co prawda wtedy tak myślałem, ale jednocześnie najmocniej trzymałem się WildStormu i Vertigo, a więc tego co chociaż trochę przypomina Image Comics.
Tymczasem z rynku znika wydawnictwo Manzoku, pozostawiając czytelników ze złamanymi sercami z powodu takich serii jak ”Planetary” czy ”Y: Ostatni z Mężczyzn” czy niespełnionych zapowiedzi typu ”Compleat Moonshadow”. Na szczęście po zawirowaniach Taurus wychodzi na prostą i rozkręca się z wydawaniem ”Żywych Trupów”, a Mucha publikuje absolutny klasyk pod postacią ”Marvels”.

Rok 2010
Znowu zacznę od końcówki roku. We wrześniu 2010 redakcja DCMultiverse w ilości dość licznej zjeżdża się na weekend do Krakowa. Do dziś wspominam ten wyjazd z uśmiechem na ustach. Podryw na Iguanę, zatruta pizza zagłady, znalezienie hymnu strony, atak Robinów na rynek – kto tam był, wie o czym piszę. Docieram także na MFKiG do Łodzi, tym razem już ze znacznie bardziej odpowiednim budżetem. Przez krótki czas współpracuję z Aleją Komiksu, ostatecznie przekonuję się do pisania recenzji oraz regularnych zakupów zeszytów oraz wydań zbiorczych w Multiversum.

W roku tym przez długi czas nic spektakularnego na rynku moim zdaniem się nie działo. Jedynie coraz mocniej interesuje mnie oferta Muchy. Dopiero na koniec roku pojawia się bomba – DC ogłasza likwidację WildStormu, co smuci mnie niebywale.

Rok 2011
Dużo się dzieje, a także następuje kolejny przełom w moim guście komiksowym. Przede wszystkim ówczesny głównodowodzący DCMultiverse – Artur – postanawia zakończyć swoja działalność na portalu. Jako że brak webmastera oznacza zarazem właściwie koniec normalnego działania strony, zaczynamy nieco panikować. Na szczęście, w tym samym okresie kończy się emisja serialu ”Smallville” i polska strona mu poświęcona szuka jakiejś drogi dla siebie. Tak pojawia się propozycja fuzji, która początkowo przynajmniej wydaje się być strzałem w dziesiątkę. Powstaje DCM 3.0, a właściwie jego solidny szkielet. Rusza odnowiona strona i forum, redakcja się rozrasta. Z czasem już przestaje być kolorowo – spora część osób ze Smallville Planet się wykrusza. Nowy webmaster zaczyna studia i prace rozwojowe strony wyhamowują.

Ja jednak skupiam się na szukaniu sobie zastępstwa po zamknięciu WildStormu. I tu się właśnie zasiewa pierwsze ziarno, które ostatecznie wykiełkuje jako blog który właśnie czytacie, ponieważ zachęcony opiniami z amerykańskich serwisów oraz tytułami już mi znanymi, zaczynam sięgać po komiksy z Image, Boom! Studios oraz IDW. Pod koniec roku zapada decyzja – zbieram ekipę i otwieram nową stronę poświęconą małym wydawnictwom z USA.

Jeśli chodzi o komiksy, które mnie interesują, to coraz mocniej wchodzę w kupowanie oryginałów. Z polskich wydawnictw celuję jedynie z Muchę i Taurusa, bardzo sporadycznie biorę coś od Egmontu. Wtedy jeszcze obowiązywała zasada ”jednego Batmana rocznie”, z której dziś możemy się jedynie pośmiać.

Ach! No i następuje restart uniwersum DC, znany do dziś jako New52. Na początku jestem tak mocno podjadany tym projektem, że zamawiam z zeszytach chyba z 10 serii. Zaledwie pół roku później liczba ta spada do 4.

Rok 2012
Ten rok był dla mnie okresem, który zapamiętam jako największą porażkę w komiksiarskiej ”karierze”. Startuje IndependentComics.pl z wszystkim co potrzeba – fajną ekipą pełną zapału i gotową w całości stroną. Na pewien czas odchodzę z DCMultiverse, by w całości skupić się na tym projekcie. Początki nastrajają optymizmem, ale z czasem znika on, by coraz mocniej być zastępowanym poczuciem kompletnej porażki. Do dziś nie wiem niestety co poszło nie tak jak powinno, ale fakty są proste – pod koniec istnienia strony zaglądały tak chyba tylko spamboty. Statystki nierzadko spadały poniżej stu wejść dziennie, a ponieważ stronę tę trzeba było utrzymywać, uznałem że równo po roku jej istnienie dobiegnie końca.
To co mi po niej pozostało, to fakt że wśród kupowanych przeze mnie serii znikają kompletnie pozycje z Marvela, DC zostaje mocno ograniczone, natomiast coraz większy procent zajmuje obchodzący swoje dwudziestolecie Image Comics. Wspomnieć warto jeszcze, że w Polsce pojawiają się takie tytuły jak ”Ród M” – moim zdaniem ostatni naprawdę dobry event Marvela – oraz komiks, który powinien posiadać każdy z Was. Jest nim oczywiście ”Daytripper: Dzień po Dniu” od Muchy.

Rok 2013
Fakty są takie, że to właśnie w tym roku tak naprawdę kompletnie oszalałem na punkcie Image Comics. W moje łapska trafiają pierwsze tomy ”Sagi” czy ”The Manhattan Projects” i już jestem absolutnie pewien, że żadne inne wydawnictwo nie da mi nawet ułamek tego, co oferuje Image. Z racji bycia niespokojnym duchem – na studiach dość powszechnie uważano że mam ADHD – nie musi upłynąć dużo czasu aż zapada decyzja o powstaniu Image Comics Journal. W przeciwieństwie do porażki jaką była wspomniana wcześniej strona, ten projekt dokładnie przemyślałem. Wybrałem blogspota, uznałem że będzie to projekt solowy, długo myślałem nad jego formą i w końcu 30 października 2013 roku ruszyłem. Z badziewnym tłem, kompletnym brakiem logo, ale sporym zapałem i zapasem tekstów. Początki nie były łatwe, ponieważ na bloga nie zaglądało dużo więcej osób niż setka dziennie, ale powiedziałem sobie, że nie poddam się tak łatwo. Dziś widzę, że zrobiłem dobrze, ponieważ jest Was każdego dnia trzy-cztery razy więcej i wiem dla kogo piszę.

Na rynku zamieszanie, ponieważ rusza WKKM, Mucha ogranicza ofertę, Taurus wręcz przeciwnie, sporo zmian w Egmoncie, powstaje Wydawnictwo Komiksowe. Ale mnie najbardziej interesuje i tak to, co dzieje się w USA. Rozpoczynam powolną operację dywersyfikacji wydatków na komiksy – powoli i konsekwentnie odchodzę od zeszytów, które zastępuję trejdami.

Rok 2014
Oficjalne dwudziestolecie mojego hopla na punkcie komiksów. Tu już nie będę zbytnio się rozpisywać, ponieważ większość z tego co się działo, zapewne pamiętacie. Na Pyrkonie debiutuję w roli prelegenta, na MFKiG przeprowadzam pierwszy wywiad live, Image Comics Journal rozwija się bardzo przyjemnie, a to co kupuję widzicie w rubryce „Moje”.
Wreszcie polskie wydawnictwa otwierają się na pozycje z Image, a trend ten rozpoczyna widoczny powyżej komiks. W USA do samego wydawnictwa dochodzą kolejni świetni twórcy oraz równie dobre serie. Czy mogłem wybrać sobie lepszy okres na prowadzenie bloga? Szczerze wątpię.

Rok 2015
Jaki będzie? Wygląda na to że dla mnie bardzo udany zarówno prywatnie jak i ”zawodowo”. Pożyjemy, zobaczymy, lecz nie wątpię że w grudniu potwierdzę to, co właśnie napisałem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz