czwartek, 26 lutego 2015

Trees vol. 1: In Shadow (Warren Ellis/Jason Howard)

Po opublikowaniu zapowiedzi wydania zbiorcze ”Trees”, przez bardzo długi czas zastanawiałem się nad tym, jak Warren Ellis chce wydać ten komiks? Według dostępnego wszędzie opisu, komiks zawierać miał zeszyty od 1 do 5, podczas gdy pierwsza historia zamknęła się w ośmiu zeszytach. Czyżby reszta miała się ukazać w drugim, ultrakrótkim tomie? A może twórcy upchną je razem z częścią kolejnego story-arcu? Odpowiedź uzyskałem w momencie, w którym pierwszy tom ”Trees” trafił w moje łapska. Drodzy czytelnicy, nie sugerujcie się opisem – komiks zawiera osiem zeszytów, a Image Comics po raz kolejny nie ustrzegło się błędów. Czas jednak zajrzeć do środka komiksu i wydać werdykt.

Dziesięć lat temu Ziemia zmieniła się nie do poznania. Okazało się, że nie jesteśmy sami we wszechświecie, gdyż na naszej planecie pojawili się oni. Wylądowali, górując nad miastami jak ogromne drzewa. I nie zrobili kompletnie nic, nie nawiązali kontaktu, nie przedstawili żądań. Po prostu od dekady stoją. W tym czasie świat zmienił się jednak nie do poznania, a niemal każdy aspekt życia został podporządkowany temu, że nad naszymi głowami górują tytułowe Drzewa. Warren Ellis przybliża nam losy kilku osób różnych części globu, a także powoli odkrywa pewne tajemnice przybyszów z kosmosu.

Pierwsze numery ”Trees” to triumfalny powrót Warrena Ellisa do tworzenia komiksów po kilkuletniej przerwie. Niech Was nie zwiedzie fakt, że już od dłuższego czasu można zakupić Marvelowskiego ”Moon Knighta” tego samego scenarzysty – to opowieść o Drzewach została zapowiedziana dużo wcześniej. Jak już pewnie zauważyliście, użyłem zwrotu ”triumfalny” i nie mam zamiaru teraz się z tego wycofywać. ”Trees” bowiem okazało się lekturą godną polecenia pod niemal każdym względem.

Przede wszystkim, podkreślić muszę to, iż od zawsze byłem dużym fanem prac Ellisa, którego stawiam w jednym szeregu z Gregiem Rucką – nieważne co i dla kogo zrobią, na pewno to przeczytam. Scenarzysta ”Trees” słynął zawsze z bardzo typowego dla siebie, dość niespiesznego sposobu opowiadania swoich historii, które po jakimś czasie gwałtownie przyspieszały, zostawiając czytelników ze szczękami na podłodze. Wystarczy przypomnieć opublikowane niedawno także i Polsce przygody ”Thunderbolts” jego autorstwa, gdzie zarysy postaci i interakcje między nimi były dużo lepsze i ważniejsze, niż spora dawka akcji następująca później. Nie inaczej jest w przypadku dzisiaj opisywanego komiksu. Warren Ellis nakreśla nam zarys świata, w którym ważną rolę odgrywają tajemnicze Drzewa, górujące nad większością miast na Ziemi. Niech Was to nie zwiedzie, ponieważ komiks wcale nie skupia się na tym, by odkryć ich tajemnice, pokonać czy przepędzić. Zamiast tego otrzymujemy kilka niezwiązanych ze sobą historii ludzi, którym przyszło żyć pod tymi kosmicznymi istotami. Mamy tu więc opowieść o młodym artyście, który przeprowadza się do miasta umieszczonego pod ogromnym drzewem, oglądamy losy pewnego afrykańskiego polityka, jak i wątek kobiety, pragnącej dokonać zemsty na członku pewnego gangu. I wiecie co? Wcale nie czuję się w żaden sposób zawiedziony, ponieważ Warren Ellis każdy z tych wątków prowadzi konsekwentnie i w sposób interesujący, a każda z występujących w nich postaci szybko zyskuje konkretnie zarysowany i łatwo dający się określic charakter. Jednocześnie każdy z nich jest odrębny i niejako z innej bajki. Scenarzyście udało się zmiksować zarówno science-fiction, political-fiction, wątki sensacyjne jak i romantyczne, nie dając przy tym odczucia, iż któryś z nich jest potraktowany po macoszemu. Pierwszy tom ”Trees” zawiera przy okazji kilka komentarzy na temat aktualnych dziś tematów, typu wzbudzającego wiele kontrowersji gender czy też sytuacji politycznej na świecie i jestem przekonany, że nie wszystkim może przypaść do gustu część tego, co stworzył scenarzysta. Moim zdaniem, zachował on sporo klasy, bo przy założeniu iż przekazał nam on swoją opinię na podane wątki, to jednak nie zrobił tego w sposób dający możliwość zarzucić mu nachalności czy braku wyczucia, nawet przy założeniu, że ktoś z Was się z nim nie zgodzi.

Jak to zwykle bywa z komiksami Ellisa, na sam koniec otrzymujemy mocny zwrot i gwałtowne przyspieszenie akcji, które poprowadzone zostało w ten sposób, że już teraz żałuję, iż na drugi tom przyjdzie mi poczekać prawdopodobnie około roku.

Jednak wydaje mi się, że prawdziwym wygranym ”Trees” jest rysownik Jason Howard, który na potrzeby tego komiksu całkowicie zmienił styl rysowania i okazało się, że jego stosunkowo proste, kreskówkowe ilustracje z komiksów Roberta Kirkmana to nie był szczyt jego możliwości, oj nie. Pierwszy tom zbiorczy ”Trees” to popis rysownika, który momentami wręcz zachwyca swoimi pełnymi szczegółów pracami. Im więcej pracy trzeba było wnieść z dany kadr, tym lepiej on wyglądał. Czegoś takiego początkowo się nie spodziewałem, gdyż obawiałem się przypadłości ”Lazarusa”, gdzie Michael Lark znacznie lepiej wykonywał okładki, dopóki jeszcze je tworzył, niż sam środek komiksu. Porównanie to nie jest przypadkowe, te nieliczne osoby regularnie śledzące ”Okładkę tygodnia” wiedzą pewnie, że wyróżniałem absolutnie każdy cover z zeszytowego wydania ”Trees”.

Jedynym minusem opisywanego dziś komiksu są dodatki, a właściwie ich brak. Poczułem się srogo zawiedziony faktem, że te ograniczyły się jedynie do galerii coverów, która de facto zajmuje dwie strony. Słowem, mamy po cztery miniatury na każdej z nich, a ponieważ bardzo chciałem zobaczyć je w pełnej krasie, jestem nieco zawiedziony.

Nie wpłynie to jednak na końcową ocenę pierwszego tomu ”Trees”, który nadal uważam za zdecydowanie najlepszy debiut Image w 2014 roku i jedną z najlepszych pozycji w obecnej ofercie wydawnictwa. Nie potrafię zarzucić mu kompletnie nic i wystawiam bez cienia wątpliwości 6/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz