Od jakiegoś
czasu w głowie kłębiła mi się pewna myśl, która ostatecznie ewoluowała do
postaci felietonu, który zaraz być może przeczytacie. Zanim usiadłem i go
napisałem, wypytałem kilka osób w pewnej kwestii, a także przypomniałem sobie
przeżycia własne. Od razu zaznaczę, że tekst ten nie ma na celu wynoszenie
kogokolwiek na piedestał czy nawoływanie do czczenia osób które w tekście
wymienię. Jest to raczej smutna, ale zapewniam że jak najbardziej prawdziwa
analiza kondycji fanowskich stron i blogów poświęconym w mniejszym lub większym
stopniu amerykańskim komiksom.
Pozwólcie
że wymienię kilka osób. Osobiście z nich wszystkich nie znam nikogo, więc
możecie w gruncie rzeczy odrzucić podejrzenia o kolesiostwo. Undercik z
Avalonu, Kuba Oleksak z Kolorowych Zeszytów, xZera z Daily Planet, Q z BatCave.
Co łączy te wszystkie osoby? W mojej ocenie, są to ludzie dzięki którym
wymienione strony/blogi w ogóle jeszcze istnieją. Szokujące? A jakże prawdziwe.
Faktem
jest, że komiksy w Polsce nie są aż tak popularne, jak niektórzy mogą uważać.
Nie oznacza to jednak, że strony im poświęcone ciułają jakieś niewielkie ilości
odwiedzających, ponieważ widzę cyferki pojawiające się na DCManiaku czy Image
Comics Journal, a jestem święcie przekonany, że do popularności Avalonu czy
Kolorowych Zeszytów te dwa blogi dzielą lata świetlne. Jeśli jednak przyjrzycie
się bliżej, zobaczycie że kondycja tych stron jest daleka od ideału.
Pierwszy i
chyba najbardziej jaskrawy przykład to Avalon – największa polska strona
poświęcona Marvelowi. Ilość osób zaglądająca na ten portal jest zapewne
porażająca, zasoby strony są ogromne, każdego dnia pojawia się coś nowego, a
forum jest miejscem gdzie nieustannie coś się dzieje. Tymczasem wiecie ile osób
codziennie lub bardzo często dorzuca kolejne cegiełki? Ja naliczyłem trzy, z
których zdecydowanie wyróżnia się wspomniany już Dominik Nowicki, alias
Undercik. To on odpowiada za 90% newsów pojawiających się na Avalonie, dorzuca
także teksty publicystyczne, streszczenia komiksów i opiekę nad forum. Zastanówcie
się teraz, co by było z portalem tym, gdyby – tfu tfu – Dominik z jakiegoś
powodu to rzucił? Najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada, że na stronie
głównej hula wiatr i nic się nie dzieje, za wyjątkiem pojawiających się co
jakiś czas, nowych streszczeń. Sam Undercik wyjawił mi jakiś czas temu, że
rekrutowanie nowych osób do redakcji Avalonu nie daje żadnych efektów.
Takich
przykładów jest niestety więcej. Serwis BatCave od dłuższego czasu jest stroną
typu one-man-show, ponieważ autorem 90% wszystkiego, co się tam pojawia, jest
niejaki Q. W gruncie rzeczy człowiek-legenda, ponieważ nikt go nigdy nie
widział. On po prostu jest. Abstrahując już od zdania jakie mam o stronie
BatCave, faktem jest, że znajduje się ona w sytuacji chyba nawet jeszcze gorszej
niż Avalon. Gdyby tam zabrakło Q, to byłby już definitywny koniec serwisu,
który przecież jest ogromną skarbnicą wiedzy o Mrocznym Rycerzu. Nagła śmierć,
a Avalon jeszcze jakiś czas by pewnie dogorywał.
Można
pomyśleć, że odejście jednej osoby ze składu redakcji danej strony nie jest
czymś, co może zatrząść nią w posadach. Tymczasem ja sam przerabiałem podobne
sytuacje już dwukrotnie, gdy najpierw odszedł Articles – założyciel i główny
webmaster DCMultiverse, a jakiś czas później ten który go zastąpił – Kubanino.
Prawda jest taka, że ”ten od kodowania” jest z reguły jeden i czy tego chcemy
czy nie, jest osobą najważniejszą. Tu właśnie dobry jest przykład strony, którą
przed chwilą wspomniałem. Pamiętam czasy, gdy redakcję DCMultiverse tworzył
ponad tuzin ludzi. Dziś na DCManiaku jest nas sześciu (z nadzieją na siódmego)
i jakoś działamy bez większej straty dla czytelnika (tak uważam). Ale gdy
odchodził webmaster, cały ogromny projekt w minutę sypał się jak domek z kart. Dziś
funkcjonujemy jako blog, wydaje mi się że całkiem nieźle nam to idzie, ale ja
wciąż się obawiam. Jeśli zaglądacie na DCManiaka, to z pewnością widzicie, że
przez kilkanaście ostatnich dni czasu było u nas niewiele. Przykładowo, osoba
od newsów filmowo-serialowo-growych zajmuje się obecnie przeprowadzką oraz remontem
i nie ma komu go zastąpić. Stąd też dopiero dziś zauważyłem, że serwis ściśle o
bohaterach DC Comics chyba jako jedyny słowem jeszcze nie wspomniał o
zaprezentowanym wyglądzie serialowego Atoma. Ale jako że swój wolny czas
poświęcam dziś na Image Comics Journal, prawdopodobnie nie nadrobię tej zaległości.
Co jednak
mają powiedzieć osoby, które regularnie zaglądają na strony i blogi, które faktycznie
są popisem jednej osoby? Tych projektów wcale nie ma tak mało. Daily Planet
działa dzięki jednej osobie, Kolorowe Zeszyty – skądinąd także dużo piszące o
komiksach z USA – ostatnio miały potężny zastój ze względu na nieobecność Kuby
Oleksaka, właściwie każdy jeden blog to dzieło pojedynczej duszyczki, a więc
prawdę mówiąc, gdyby mnie przeszły chęci, to po Image Comics Journal
pozostałoby jedynie wspomnienie.
Generalnie
nie chciałbym zostać zrozumiany źle. Tekst ten nie ma na celu twierdzenie, że
lada dzień wszystkie wspomniane serwisy zdechną. Chcę jedynie zwrócić uwagę na
problem, który dotyczy większość zakątków Internetu piszących o komiksach USA.
Parafrazując słowa telewizyjnej ikony: zaglądać i czytać to każdy by chciał,
ale robić to nie ma komu. Niestety, nie widać na horyzoncie możliwości poprawy.
Co prawda do DCManiaka niedawno zgłosiła się nowa osoba, ale jedna jaskółka
wiosny nie czyni. Gdy jakiś czas temu na Image Comics Journal ogłosiłem
rekrutację, była to zwyczajna podpucha. Doskonale wiedziałem, że nikt się nie
zgłosi i zdziwienia żadnego nie przeżyłem. Skrzynka mailowa uparcie milczy do
dziś, a ja mam mocny dowód na tezę, którą postawiłem już jakiś czas temu.
I na koniec
fragment, za który pewnie na moją głowę posypią się gromy. Gdyby, podkreślam
GDYBY doszło do sytuacji, w której moje czarnowidzenie by się sprawdziło,
naprawdę nie chciałbym obudzić się w świecie, gdzie mógłbym zaglądać tylko na
strony anglojęzyczne. Bo te dwa serwisy, które mają to szczęście być na etapie
dość rozwojowym, a więc Czas na Komiks oraz Panteon, nie są miejscami, do
których odwiedzania bym Was zachęcał. Pierwszy z wymienionych raz za razem uderza
mnie w twarz swoimi bezkompromisowymi i często zwyczajnie głupimi opiniami typu
”komiks zawierający gejowski ślub jest kiepski, bo zawiera gejowski ślub”,
natomiast drugi zajmuje się teoretycznie tylko wątkami superbohaterskimi, ale
tak szeroko, że obok recenzji serialu ”The Flash” znajdziecie opinię o grze...
”Dragon Age”. Średnio dostrzegam związki przyczynowo-skutkowe, ale co ja tam
wiem? Uprzedzony jestem :) Ponadto na obu próżno szukać informacji, które nie
dotyczą Marvela lub DC.
Wszystkim wymienionym
w tekście osobom, niezależnie od stopnia sympatii czy tez antypatii, życzę
wytrwałości w pisaniu i tworzeniu. Bo bez Was to już będzie pustka. I tak jak
lubię mieć rację, tak teraz po prostu chciałbym się mylić.
Przerażająca wizja, ale podparta racjonalnymi argumentami. W sumie nigdy nie analizowałem treści stron pod względem autorów, którzy wrzucają newsy - czas chyba bardziej zwracać na to uwagę.
OdpowiedzUsuńOdnosząc się do treści felietonu - na taki stan rzeczy nakłada się kilka czynników. Po pierwsze, tak jak napisałeś, komiks nie jest aż tak popularny jakby się wydawało. Po drugie, aby pisać trzeba wiedzieć o czym - a samo tłumaczenie wiadomości z innych portali nie wystarcza, należałoby posiadać podstawową wiedzę plus mieć możliwość zdobycia "najnowszych" tytułów, aby móc skomentować aktualne wydarzenia wydawnicze. Po trzecie, w sumie uzupełnienie dwójki, trzeba mieć na to wszystko fundusze oraz czas. Po czwarte, potrzebny jest warsztat pisarski, o który stosunkowo trudno. I po piąte - ja odnoszę wrażenie, że w Polsce rynek komiksowy, poprzez wybór tytułów, formę wydania oraz ceny, celuje praktycznie w dojrzałych czytelników, mających "coś" w portfelu. Ciężko jest czasami polecić coś innego oprócz klasyki (Tytus, Kajko, Asterix) dla młodszych-biedniejszych czytelników [wiem, bo pracuje w sklepie, gdzie są komiksy], co zachęciłoby ich do wkręcenia się w pasje jaką są komiksy. A kto jak nie młode osoby mają zasilać blogi? Starsi z kredytami, rodzinami, remontami na głowie? Ciężkawo.
Przede wszystkim problem serwisów działających z wolontariuszami zamiast opłaconych pracowników jest szerszy niż same komiksy. Serwisy takie stoją głównie na jednej, czasem dwóch osobach, a o narybek diabelnie ciężko. Powodów jest pewnie tyle co ludzi, ale będąc w kilku takich miejscach widzę przynajmniej dwa silne ruchy.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze ludzie po przekroczeniu pewnego wieku przestają mieć zbyt wiele czasu. Jeśli coś nie jest ich prawdziwą pasją, dla której poświęcą może nie wszystko, ale wystarczająco wiele, to już ciągną jakiś serwis. Reszta może chcieć, próbować, ale w końcu zwykłe życie przeważa i znikają na kilka tygodni, miesięcy lub lat.
Druga grupa to szeroko pojęta młodzież. Kiedyś siła napędowa serwisów, a dzisiaj mam problem, żeby gdzieś odnaleźć jej głos. Jeśli już, to głównie na facebooku albo w komentarzach jakiegoś większego serwisu. Raz czy dwa, najlepiej anonimowo, najlepiej bez zobowiązań.
I pewnie można by napisać coś dłuższego, ale jestem właśnie przypadkiem z pierwszej grupy, sprawy prywatne tak mnie przycisnęły, że na pewien czas zawieszam kolejne zajęcia poboczne. Mam nadzieję, że zgodnie z planem od marca wrócą przynajmniej te, które naprawdę lubię.
Wiesz co są serwisy, ostatnio komiksami zajmuje się np. IHBD ale też i inni. Nie ma próżni.
OdpowiedzUsuńKrzysztofie rozumiem, Twój punkt widzenia. Szczególnie w perspektywie tego co napisałeś o Czas na komiks, bo jestem pewien, że chodzi Ci głównie o moje teksty, które zdarzają się lepsze jak i gorsze. Aby być dokładnym sprostuje, że nigdy nie pisaliśmy nic na temat gejowskiego ślubu, a chodzi Ci zapewne o shorta z Northstarem w roli głównej, który był częścią albumu X-Men - Nation X. Za ten tekst posypałem już głowę popiołem, nie wiem już o czym wtedy myślałem, jestem jednak pewien, że musiałem być czymś mocno zbulwersowany - stąd moja nad wyraz negatywna reakcja.
OdpowiedzUsuńFaktem jednak pozostaje, że od samego początku czyli już niespełna 1,5 roku nasze teksty zawsze są mocno subiektywne - i tak nadal pozostanie. Czas na komiks to blog, na którym piszemy recenzje opisując to w jaki sposób my odbieramy przeczytane historie. Często mamy odmienne zdanie od większości i nie boimy się o tym napisać.
Wiem, że na pewno masz spore zarzuty co do stylu pewnych tekstów - jak np. Originals, które ostatnio krytykowałem w zamierzony, prześmiewczy sposób. Każdy powoli rozwija swój styl, który podobnie do gustów nie wszystkim będzie odpowiadał. Warsztat pisarski również powoli kiełkuje więc myślę, że z czasem będzie coraz lepiej.
Odnosząc się do tego co napisałeś o niebezpieczeństwie "wymierania" serwisów komiksowych - mam podobne zdanie nie Viatoro - często blogowanie kończy się przez brak czasu, nowe obowiązki czy też po prostu przez brak zapału, który często wygasa po pierwszym kryzysie.
Podzielam Twoją nadzieję, że w tym przypadku się mylisz i nie nastąpi jakaś apokalipsa komiksowych serwisów.
Niestety faktem jest, że CNK już chyba zawsze będzie mi się kojarzyć z tą nietolerancyjną jazdą po "Nation X", bo była to pierwsza Wasza recenzja którą przeczytałem i już na dzień dobry zostałem mocno zrażony. Wiadomo że Wasze teksty są subiektywne - tak samo jak każdego autora i nie mam z tym problemu. Nie pomstuje i życzę Wam szybkiego zgonu, działajcie sobie dalej. Ale nie oczekujcie, że w najbliższym czasie będę polecać lekturę CNK, bo tak jak przeczytałem cztery Wasze recki, tak tylko z jedną się zgadzam. A gdy zajrzałem niedawno do newsa o "A-Force" (był wcześniej niż na Avalonie), gdzie zobaczyłem słówko "gender", to jakoś nie miałem już chęci czytać dalej.
UsuńMożliwe, że miałeś po prostu pecha co do przeczytanych tekstów. Nie poprawiałem, abi nie usuwałem tekstu o Nation X, bo to dziecinne, został na blogu żeby mi przypominać jaką paplaninę popełniłem.
UsuńNie oczekujemy od Ciebie promocji, osobiście też pozwolę sobie zajrzeć do Ciebie raz na jakiś czas bo masz tu kącik wartościowych informacji (pomimo, że też nie ze wszystkimi opiniami się zgadzam). Ty też nas na zawsze nie skreślaj, może jeszcze się poprawimy w Twoich oczach.
Niezmiennie życzę powodzenia.
Możliwe, że miałeś po prostu pecha co do przeczytanych tekstów. Nie poprawiałem, abi nie usuwałem tekstu o Nation X, bo to dziecinne, został na blogu żeby mi przypominać jaką paplaninę popełniłem.
UsuńNie oczekujemy od Ciebie promocji, osobiście też pozwolę sobie zajrzeć do Ciebie raz na jakiś czas bo masz tu kącik wartościowych informacji (pomimo, że też nie ze wszystkimi opiniami się zgadzam). Ty też nas na zawsze nie skreślaj, może jeszcze się poprawimy w Twoich oczach.
Niezmiennie życzę powodzenia.