Mike Henderson - artysta dotąd najmocniej kojarzony z serią "Masks and Mobsters" współtworzoną wraz z Joshuą Williamsonem, a publikowaną przez Monkeybrain Comics. Oprócz tego rysownik ten pojawił się kilkukrotnie wśród twórców komiksów z IDW. Tam na swoim koncie umieścił zilustrowanie trzech zeszytów mikro-serii z bohaterami znanymi ze świata Żółwi Ninja, a także variant covery do serii "Ghostbusters". W Image od niedawna. Henderson pracuje jako artysta serii "Nailbiter", przy której ponownie połączył siły z Williamsonem.
Image Comics Journal: Kiedy zdecydowałeś się zostać artystą komiksowym?
Mike
Henderson: jako młody chłopak zdawałem do szkoły Joe Kuberta, więc w zasadzie
od zawsze chciałem być artystą komiksowym. Co prawda po jej ukończeniu nie
zawsze pracowałem w zawodzie, lecz ostatecznie zatoczyłem pełne koło i wróciłem
do tego, co kocham najmocniej – a więc do rysowania komiksów.
„Nailbiter”
to Twój kolejny, po „Masks and Mobsters”, wspólny projekt z Joshuą
Williamsonem. Jak rozpoczęła się Wasza współpraca?
To dość ciekawa
historia, ponieważ ani ja, ani Josh... jej nie pamiętamy. Serio, to stało się
tak dawno temu, że nie do końca wiemy jak to się stało. Prawdopodobnie pierwszy
raz nawiązaliśmy kontakt przez Twittera lub też przedstawił nas sobie edytor
Rob Levin. Naprawdę nie potrafię lepiej odpowiedzieć na to pytanie.
Co
pomyślałeś gdy przeczytałeś scenariusz do pierwszego numeru serii „Nailbiter”?
Moja
przygoda z tym tytułem zaczęła się dużo wcześniej. Gdy zostałem rysownikiem tej
serii, scenariusz pierwszego numeru nie był jeszcze gotowy, a gdy zacząłem
tworzyć wygląd miasteczka Buckaroo i poszczególnych postaci, Josh nanosił
kolejne zmiany na swój skrypt. Robił to ponownie, gdy powstawały już pierwsze
stronice komiksu. Dopiero wtedy w pełni zrozumiałem jak bardzo jest to
pokręcona i oryginalna historia.
Czy
Joshua Williamson daje Ci dużo swobody przy tworzeniu poszczególnych plansz do
serii „Nailbiter”?
Dotychczas
nie miałem tak dużej swobody jak przy tworzeniu „Nailbiter” i nie wyobrażam
sobie, bym mógł chcieć jeszcze więcej. Josh konsultuje się ze mną co do niemal
każdym aspektu serii i często zmienia scenariusz pod to, co zasugeruję. Mogę
Cię zapewnić, że każdy numer który się ukaże to efekt wymiany setek maili i
sms-ów.
Okładka
do pierwszego numeru Waszej wspólnej serii jest dość szokująca. Czy nie
obawiasz się, że z powodu prezentowania nadmiernej ilości brutalności
„Nailbiter” może nie spodobać się czytelnikom?
Tak, w
„Nailbiter” jest sporo krwi i przemocy, lecz od samego początku taki był pomysł
na serię. Okładka o której wspominasz była ryzykownym krokiem na który wspólnie
się zdecydowaliśmy, zanim ogłosiliśmy plany na wydanie naszej serii. Gdy to
zrobiliśmy i spotkaliśmy się z bardzo ciepłymi opiniami, aż głupio byłoby
jednak z niej zrezygnować. Nie oznacza to jednak, że w samym komiksie robimy co
chcemy. Nie ma tam czystego gore na każdej stronie. Liczymy jednak na
inteligencję naszych czytelników – oni po prostu muszą wiedzieć, że sięgając po
„Nailbiter” trzeba spodziewać się w środku brutalnych i krwawych scen. Jeśli z
tego powodu czytelnik nie kupi naszego komiksu, uszanujemy taką decyzję. W
przeciwieństwie do mięśni i kolorowych wdzianek z „wielkiej dwójki” komiksowy
horror nie jest dla każdego.
„Nailbiter”
to Twoja pierwsza praca dla Image Comics. Czy dostrzegasz jakąś wyraźną różnicę
pomiędzy rysowaniem dla tego wydawnictwa niż dla innych?
Tak. Przede
wszystkim różnice pojawiają się przy pracach edytorskich. Pracując dla Image
jesteś w pełni odpowiedzialny za opowiadaną historię i poszczególnych jej bohaterów.
Tworząc przygody Spider-Mana czy Batmana masz nad głową sztab ludzi, który
wytknie Ci każde niedociągnięcie względem oczekiwanego efektu. W Image z kolei
sam musisz uważać, by np. Twój bohater miał cały czas zbliżone cechy
charakteru.
Czy
wiadomo już jak długo będzie trwać „Nailbiter”?
To wciąż
kwestia otwarta i zmienia się wraz z kształtem scenariusza, lecz wydaje mi się
że „Nailbiter” zakończy się w okolicach 30 numeru.
Pierwsze
numery rysowanej przez Ciebie serii ukazały się już jakiś czas temu. Czytasz
pojawiające się o nich opinie?
Część z
nich trafia do mnie głównie za pośrednictwem mediów społecznościowych. Czytam
niektóre, lecz nie przywiązuję do nich właściwie żadnego znaczenia. Owszem, to
miłe gdy przeczytasz że komuś podobała się Twoja praca, lecz równie często
trafiasz na opinię osoby, która wie lepiej od Ciebie co właściwie chciałeś
przekazać, albo wręcz w ogóle nie zrozumiała co przeczytała. Dlatego gdy już
czytam pojawiające się recenzje, to z reguły robię to na pełnym luzie.
Czy „Masks
and Mobsters” to seria zakończona? Fani zdecydowanie domagają się kontynuacji.
Pewnie więc
ucieszy ich wieść, że tytuł ten nie jest zakończony. Josh i ja cały czas
zastanawiamy się nad tym jak go godnie zakończyć, lecz naturalnie prędko to nie
nastąpi, ponieważ obaj jesteśmy w pełni zaangażowani przy pracy nad
„Nailbiter”. Chcielibyśmy wrócić do tej serii prędzej niż później, lecz
konkretnych terminów podać po prostu nie mogę.
W Twoim
dorobku znaleźć można prace nad Żółwiami Ninja dla IDW. Czy jesteś fanem TMNT?
Co sądzisz o nadchodzącej ekranizacji?
Jestem
wielkim fanem Żółwi Ninja i jestem dumny z tego, że mogłem dorzucić chociaż
małą cegiełkę do świata wykreowanego przez Kevina Eastmana. Jego zeszyty TMNT
stanowiły lwią część mojej kolekcji komiksów. Nie ukrywam także, że nie jestem
zbyt wielkim fanem Michaela Bay’a. po cichu liczę jednak, że nadchodzący film
okaże się czymś więcej niż skokiem na kasę. Byłoby super, gdyby każde
nadchodzące pokolenie dostawało przynajmniej jeden film z Żółwiami na dobrym
poziomie.
Na Twoim
blogu znaleźć można sporo ilustracji przedstawiających najpopularniejszych
bohaterów komiksowych. Czy nad którąś z nich chciałbyś w przyszłości pracować?
Jeśli tak to nad którą?
Nie jest
wielką tajemnicą że zawsze chciałem narysować jakąś historię z Adamem
Warlockiem lub bohaterami z Fourth World. Generalnie, praca nad czymkolwiek co
oryginalnie stworzył Jack Kirby byłaby dla mnie niesamowitym przeżyciem.
Także na
Twoim blogu znajduje się notka biograficzna w której wymieniasz czym się
zajmujesz oraz podkreślasz że jesteś ateistą. Dlaczego uznałeś że jest to warte
wspomnienia?
Gdy
zakładałem bloga ktoś mnie o to zapytał. Nie uznałem tego za ważne, ale
zdecydowałem się umieścić tę informację. Dziś wydaje mi się że warto to zmienić
na „humanista” lub „antyteista”, chociaż z drugiej strony ten termin jest tak
charakterystyczny dla Christophera Hitchensa (amerykański pisarz i publicysta,
zaciekły wróg religii), że nie powinienem go sobie przywłaszczać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz