wtorek, 11 marca 2014

Spawn: New Beginnings vol. 2 (Todd McFarlane/Szymon Kudrański)

Kawał czasu minął od chwili gdy napisałem recenzję pierwszego tomuSpawn: New Beginnings”. Mała w ostatnich kilku dniach ilość newsów z wydawnictwa Image sprawiła, że znalazłem dodatkowy czas na napisanie dzisiaj prezentowanego tekstu. Minuty te wykorzystałem najpierw od lektury obu komiksów, a więc przypomnienia sobie przygód nowego Spawna i chociaż minęło już sporo czasu od ostatniego razu, gdy miałem je w rękach, okazało się, iż opinię o nich mam dokładnie taką samą. Co to oznacza? Dowiecie się w dalszej części tekstu.

Spawn: New Beginnings vol. 2” to bezpośrednia kontynuacja wątków zapoczątkowanych w pierwszym tomie. Nadal śledzimy losy Jima Downinga, który wybudził się ze śpiączki w momencie, gdy Al Simmons ponownie odebrał sobie życie. Mężczyzna stał się nowym „posiadaczem” klątwy Spawna, lecz bycie pionkiem w piekielnej grze to tylko jeden z problemów Downinga. Jim bowiem za wszelką cenę chce dowiedzieć się kim był zanim wylądował w śpiączce, a im więcej dowiaduje się na swój temat, tym większe niebezpieczeństwo ściąga na swoich przyjaciół. Dodatkowo, na jego drodze staje pewien znajomo wyglądający clown.

Zarówno przy recenzji pierwszego tomu „Spawn: New Beginnings” jak i całości „Spawn: Endgame Collection” chwaliłem zespół twórców za odświeżenie postaci tytułowego bohatera. Pod koniec występów Ala Simmonsa seria stworzona przez Todda McFarlane’a była bardzo toporna i momentami bardzo przekombinowana. Wymiana głównego bohatera po niemal 190 numerach była bardzo ryzykownym krokiem, ale niespodziewanie także i dla mnie, całkowicie się opłaciło. Drugi tom „Spawn: New Beginnings” posiada dokładnie te same wady i zalety obu wyżej wymienionych komiksów. Nie posłużę się jednak metodą „kopiuj-wklej” i jakoś doklepię tekst ten do wymaganych przeze mnie rozmiarów :D

Po pierwsze – świeżość. Jim Downing jest zupełnie inny od Ala Simmonsa i jest to zmiana na plus. Zawsze bardziej lub mniej podobała mi się seria opowiadająca o losach Spawna, ale nigdy, powtarzam, nigdy nie lubiłem tego powtarzalnego i niesamowicie irytującego użalania się nad sobą głównego bohatera. Jim otrzymał niejako w darze ludzki wygląd i może pokazywać się wśród ludzi, którzy nie są bezdomnymi z zaułków. Dało to możliwość wprowadzenia do serii nowe postacie i odstawienie na boczny tor tych, których przez ponad dekadę podziwialiśmy. Nawet duet Sam & Twitch w pewien sposób zniknął, lecz twórcy uczynili to z taktem i sensem. Nowy główny bohater, w ogromnej większości nowy drugi plan, ta sama klątwa – oto moim zdaniem bardzo dobry przepis na wprowadzenie powiewu świeżości do cyklu, który odniósł sukces.

Po drugie – fabuła. Nowe postacie nic by nie zdziałały, gdyby nie było niezłej historii z ich udziałem. „Spawn: New Beginnings vol. 2” taką posiada. Todd McFarlane do spółki z Jonem Goffem stworzyli wielowątkową fabułę, której całość nie została odkryta w tym tomie. Co najważniejsze, praktycznie żaden z wątków nie wydaje się być słabszy od pozostałych. Zarówno poznawanie swoich mocy przez Jima, jak i próby poznania szczegółów ze swojej przeszłości są bardzo interesujące. Dodatkowo, ten pierwszy wątek stanowi w tym tomie ostateczne pożegnanie z Alem Simmonsem, które wychodzi bardzo zgrabnie i z pewnością nie było pozbawione szacunku. Ciekawe wydaje się też zestawienie horroru i fantasy z mimo wszystko dość typowym proceduralem, jakim jest część fabuły poświęcona Twitchowi Williamsowi i śledztwu jakie prowadzi.

Po trzecie wreszcie – rysunki. W chwili gdy piszę te słowa, znam już mnóstwo prac Szymona Kudrańskiego. Zaryzykuję jednak stwierdzenie, że niegdzie jego ilustracje nie wyglądały tak dobrze, jak w „Spawnie”. Ten tom stanowi kwintesencję tego, co lubię w Kudrańskim. Realistyczne rysunki, świetne rozplanowanie plansz, zapadające w pamięć pojedyncze kadry i wreszcie NIE-S.A.-MO-WI-TY klimat. Momentami aż ciary przechodzą po plecach na widok jego rysunków i wcale nie oznacza to, że były one słabe. Wręcz przeciwnie, Kudrański może w DC Comics narysować miliony postaci, lecz jestem pewien, że żadna z nich nie będzie wyglądać tak dobrze jak Spawn. „Spawn: New Beginnings vol. 2” tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu.

Wady? W zasadzie tylko jedna. Momentami przytłacza ilość tekstu na jednej stronie komiksu. czytając drugi tom „Spawn: New Beginnings” bardzo często trafiamy na jakąś scenę, w której postaci mówią naprawdę dużo. Kwestią dyskusyjną jest dla mnie to, czy wszystkie dialogi wnoszą coś do fabuły i zważywszy na moje zachwyty nad pracami Kudrańskiego, uważam iż momentami nadmierna ilość dymków z tekstem wręcz oszpeca warstwę graficzną.

Podobnie jak w przypadku pierwszego tomu „Nowych Początków”, tak i tutaj materiały dodatkowe ograniczają się do galerii okładek z sześciu poszczególnych numerów z których składa się ten tom. Szczerze powiedziawszy nie sądzę, by któraś z nich była szczególnie udana i czekam z niecierpliwością na moment, w którym będę mógł Wam napisać o znacznie lepszych roverach z tej serii. nie wiadomo kiedy to nastąpi, ponieważ do dziś „Spawn: New Beginnings vol. 2” to ostatni wydany przez McFarlane Productions komiks zbierający najnowsze przygody Jima Downinga. Dlatego cieszcie się tym co macie i sięgnijcie zarówno po ten komiks, jak i jego pierwszą odsłonę. Moja ocena to solidna czwórka z plusem.

2 komentarze:

  1. Jak to jest z tym runem Kudrańskiego, narysował 50 numerów i tylko dwa zbiorcze wyszły? Czy jest coś wiadomo co z pozostałymi tomami?

    OdpowiedzUsuń