„Spawn:
New Beginnings vol. 2” to bezpośrednia kontynuacja wątków zapoczątkowanych
w pierwszym tomie. Nadal śledzimy losy Jima Downinga, który wybudził się ze
śpiączki w momencie, gdy Al Simmons ponownie odebrał sobie życie. Mężczyzna stał
się nowym „posiadaczem” klątwy Spawna, lecz bycie pionkiem w piekielnej grze to
tylko jeden z problemów Downinga. Jim bowiem za wszelką cenę chce dowiedzieć
się kim był zanim wylądował w śpiączce, a im więcej dowiaduje się na swój
temat, tym większe niebezpieczeństwo ściąga na swoich przyjaciół. Dodatkowo, na
jego drodze staje pewien znajomo wyglądający clown.
Zarówno
przy recenzji pierwszego tomu „Spawn: New Beginnings” jak i całości „Spawn:
Endgame Collection” chwaliłem zespół twórców za odświeżenie postaci
tytułowego bohatera. Pod koniec występów Ala Simmonsa seria stworzona przez
Todda McFarlane’a była bardzo toporna i momentami bardzo przekombinowana.
Wymiana głównego bohatera po niemal 190 numerach była bardzo ryzykownym
krokiem, ale niespodziewanie także i dla mnie, całkowicie się opłaciło. Drugi
tom „Spawn: New Beginnings” posiada dokładnie te same wady i zalety obu
wyżej wymienionych komiksów. Nie posłużę się jednak metodą „kopiuj-wklej” i
jakoś doklepię tekst ten do wymaganych przeze mnie rozmiarów :D
Po pierwsze
– świeżość. Jim Downing jest zupełnie inny od Ala Simmonsa i jest to zmiana na
plus. Zawsze bardziej lub mniej podobała mi się seria opowiadająca o losach
Spawna, ale nigdy, powtarzam, nigdy nie lubiłem tego powtarzalnego i niesamowicie
irytującego użalania się nad sobą głównego bohatera. Jim otrzymał niejako w
darze ludzki wygląd i może pokazywać się wśród ludzi, którzy nie są bezdomnymi
z zaułków. Dało to możliwość wprowadzenia do serii nowe postacie i odstawienie
na boczny tor tych, których przez ponad dekadę podziwialiśmy. Nawet duet Sam
& Twitch w pewien sposób zniknął, lecz twórcy uczynili to z taktem i
sensem. Nowy główny bohater, w ogromnej większości nowy drugi plan, ta sama
klątwa – oto moim zdaniem bardzo dobry przepis na wprowadzenie powiewu
świeżości do cyklu, który odniósł sukces.
Po drugie –
fabuła. Nowe postacie nic by nie zdziałały, gdyby nie było niezłej historii z
ich udziałem. „Spawn: New Beginnings vol. 2” taką posiada. Todd
McFarlane do spółki z Jonem Goffem stworzyli wielowątkową fabułę, której całość
nie została odkryta w tym tomie. Co najważniejsze, praktycznie żaden z wątków
nie wydaje się być słabszy od pozostałych. Zarówno poznawanie swoich mocy przez
Jima, jak i próby poznania szczegółów ze swojej przeszłości są bardzo
interesujące. Dodatkowo, ten pierwszy wątek stanowi w tym tomie ostateczne pożegnanie
z Alem Simmonsem, które wychodzi bardzo zgrabnie i z pewnością nie było pozbawione
szacunku. Ciekawe wydaje się też zestawienie horroru i fantasy z mimo wszystko
dość typowym proceduralem, jakim jest część fabuły poświęcona Twitchowi Williamsowi
i śledztwu jakie prowadzi.
Po trzecie
wreszcie – rysunki. W chwili gdy piszę te słowa, znam już mnóstwo prac Szymona
Kudrańskiego. Zaryzykuję jednak stwierdzenie, że niegdzie jego ilustracje nie
wyglądały tak dobrze, jak w „Spawnie”. Ten tom stanowi kwintesencję
tego, co lubię w Kudrańskim. Realistyczne rysunki, świetne rozplanowanie
plansz, zapadające w pamięć pojedyncze kadry i wreszcie NIE-S.A.-MO-WI-TY
klimat. Momentami aż ciary przechodzą po plecach na widok jego rysunków i wcale
nie oznacza to, że były one słabe. Wręcz przeciwnie, Kudrański może w DC Comics
narysować miliony postaci, lecz jestem pewien, że żadna z nich nie będzie
wyglądać tak dobrze jak Spawn. „Spawn: New Beginnings vol. 2” tylko
utwierdza mnie w tym przekonaniu.
Wady? W zasadzie
tylko jedna. Momentami przytłacza ilość tekstu na jednej stronie komiksu. czytając
drugi tom „Spawn: New Beginnings” bardzo często trafiamy na jakąś scenę,
w której postaci mówią naprawdę dużo. Kwestią dyskusyjną jest dla mnie to, czy
wszystkie dialogi wnoszą coś do fabuły i zważywszy na moje zachwyty nad pracami
Kudrańskiego, uważam iż momentami nadmierna ilość dymków z tekstem wręcz oszpeca
warstwę graficzną.
Podobnie jak
w przypadku pierwszego tomu „Nowych Początków”, tak i tutaj materiały
dodatkowe ograniczają się do galerii okładek z sześciu poszczególnych numerów z
których składa się ten tom. Szczerze powiedziawszy nie sądzę, by któraś z nich
była szczególnie udana i czekam z niecierpliwością na moment, w którym będę mógł
Wam napisać o znacznie lepszych roverach z tej serii. nie wiadomo kiedy to
nastąpi, ponieważ do dziś „Spawn: New Beginnings vol. 2” to ostatni
wydany przez McFarlane Productions komiks zbierający najnowsze przygody Jima
Downinga. Dlatego cieszcie się tym co macie i sięgnijcie zarówno po ten komiks,
jak i jego pierwszą odsłonę. Moja ocena to solidna czwórka z plusem.
Jak to jest z tym runem Kudrańskiego, narysował 50 numerów i tylko dwa zbiorcze wyszły? Czy jest coś wiadomo co z pozostałymi tomami?
OdpowiedzUsuńNa razie nic nie wiadomo
Usuń