SERIE
GŁÓWNE
WildC.A.T.S.
vol. 1 (Image, wrzesień 1992-czerwiec 1998) – Histirycznie pierwsza i jednocześnie
najdłuższa seria z przygodami Dzikich Kotów. Początkowo tworzona przez Jima Lee
i Brandona Choia przypominała większość ówczesnych dokonań wydawnictwa Image, a
więc próżno było szukać tam czegoś więcej, niż taniego efekciarstwa w fabule i
solidnej warstwy graficznej. Z czasem zespoły twórców się zmieniały i pomimo
angażu Alana Moore’a czy Jamesa Robinsona, do dziś największym wygranym tamtej
serii jest Travis Charest. Lektura nie najwyższych lotów, ale obowiązkowa.
WildCats
vol. 2 (WildStorm, marzec 1999-październik 2001) – Tytuł wydawany był już przez
WildStorm i zaliczył 28 numerów, z czego pierwsze 7 stworzył duet Scott
Lodbell/Travis Charest, a pałeczkę po nich przejęli Joe Casey i Sean Phillips.
Seria tak bardzo różni się od swojej poprzedniczki, jak tylko jest to możliwe.
Zwłaszcza Casey pokazał, że poszczególni członkowie grupy to nie tylko kupa
mięśni i da się z nimi stworzyć naprawdę interesujące historie. Seria jednak
nie cieszyła się już tak dużym wzięciem jak w czasach Image, co jednak nie
przeszkodziło osiągać spore sukcesy na comiesięcznych listach popularności. Na
tyle, że Casey odpowiadał za jej reinkarnację. Lektura obowiązkowa.
WildCats
version 3.0 (WildStorm, październik 2002-październik 2004) – absolutnie najlepszy tytuł z
udziałem WildCats. Możecie mi wierzyć lub nie, ale prawdopodobnie już nic nigdy
nie przebije tych przygód grupy. Odpowiedzialny za to jest nie kto inny jak Joe
Casey, który wzbił się na wyżyny swoich umiejętności. Całość świetnie zilustrował
Dustin Nguyen. Polecam każdemu czytelnikowi i pragnę przypomnieć, że niedawno
seria ta została zebrana w dwóch wydaniach zbiorczych.
WildCats
vol. 4 (WildStorm, grudzień 2006) – Największe kuriozum w tym zestawieniu. Seria, która miała
być okrętem flagowym wydarzenia znanego jako Worldstorm, najbardziej
przyczyniła się do jego porażki. A miało być tak pięknie: Grant Morrison i Jim
Lee łączą siły, by stworzyć coś, co pobije nawet wcześniejsze wyczyny Casey'a.
Ostatecznie jednak obaj twórcy nie potrafią dojść ze sobą do porozumienia.
Szkota denerwują ciągłe ingerencje Lee w jego scenariusz i notoryczne
opóźnienia, więc zrywa kontrakt i seria zdycha po ukazaniu się jednego numeru.
Można zajrzeć z czystej ciekawości.
WildCats
vol. 5 (WildStorm, wrzesień 2008-grudzień 2010) – I wreszcie ostatni (jak na razie)
rozdział w historii grupy bohaterów znanych jako WildCats. Po wydarzeniach z
World’s End bohaterowie walczą o przetrwanie swojego świata, który stanął na
krawędzi upadku. A istnieje wiele złych sił, które cieszą się z zastanego stanu
rzeczy. Tworzą Christos Gage (#1-17) i Adam Beechen (#18-30), którzy odwalili
kawał naprawdę niezłej roboty. Zwłaszcza brawa należą się temu drugiemu, gdyż
potrafił stworzyć wielowątkową historię dysponując nie tylko postaciami z
WildCats, ale też i innych serii, a które upchnięto do tego jednego tytułu.
Oczywiście pozycja obowiązkowa.
SERIE POBOCZNE
Grifter
vol. 1 (Image, maj 1995-marzec 1996) – Najbardziej rozpoznawalny członek WildCats prędko dorobił
się własnej serii, która jak się zaczęła, tak równie szybko i niespodziewanie
zniknęła. Bo trudno oczekiwać, by Image Comics nastawiło się jedynie na 10
numerów. Tytuł opowiada o przygodach Cole’a Casha po tymczasowym opuszczeniu
grupy WildC.A.T.S. Dużo bijatyki oraz strzelania, sensu już znacznie mniej.
Grifter
vol. 2 (Image, lipiec 1996-wrzesień 1997) – Po ogólno WildStormowym crossoverze Fire From
Heaven Grifter ponownie ruszył na indywidualne przygody. Tym razem seria z jego
udziałem przetrwała 14 numerów, być może dlatego bo scenarzyści postanowili
rozwinąć nieco warstwę fabularną. Bohater bowiem zmagał się z kryzysem
egzystencjalnym, spowodowanym tym, że pierwszy raz w życiu nie miał z kim
walczyć. Na pewno ciekawsza pozycja o pierwszego woluminu.
Grifter
vol. 3 (DC Comics, wrzesień 2011-styczeń 2013) – Na kolejny solowy tytuł Cole Cash
czekał czternaście lat i otrzymał go w momencie wymazania istnienia grupy
WildCats. Grifter stał się częścią inicjatywy DC New 52, na łamach której
zaliczył nowy origin oraz przetrwał nowe przygody. Pierwszych kilka numerów
jest jeszcze zjadliwych, ale potem stery serii przejmuje Rob Liefeld i robi to,
w czym jest najlepszy, a więc zarzyna serię, która ostatecznie pada po 17
numerach.
Mr.
Majestic (WildStorm, wrzesień 1999-maj 2000) – Pierwsze podejście do solowego tytułu z Majesticiem
wypada całkiem nieźle, być może ze względu na to, że za scenariusz odpowiadał
Joe Casey. Wildstormowy odpowiednik Supermana ma 9 numerów, by sprostać pewnemu
wielkiemu zagrożeniu i zdobyć serca fanów komiksu na całym świecie. Czy mu się
to udało? Ja osobiście jestem na tak, jeśli chodzi o ten tytuł i dlatego
polecam zajrzeć do niego, gdyż Majestic zaliczył kilka epizodów w regularnym
uniwersum DC. I ten komiks to jeden z powodów.
Majestic
(WildStorm, marzec 2005-lipiec 2006) – Po swoim powrocie z regularnego uniwersum DC, Majestic z
marszu dostał nową serię już z logiem WildStorm, za którą przyszło odpowiadać
twórcom udanej miniserii Jet. Sukces okazał się połowiczny, bo chociaż seria
przebiła pierwszy solowy tytuł tego bohatera, to jednak szefowie wydawnictwa
liczyli na pewno na więcej niż 17 numerów. Nie jest to pozycja obowiązkowa, ale
całkiem szybko i przyjemnie się ją czyta, więc można zajrzeć.
WildCore
(Image, listopad 1997-grudzień 1998) – Grupa bohaterów założona przez Backlasha interesuje nas dzisiaj
tylko z tego powodu, iż występy w niej zaliczają wówczas byłe członkinie
WildCats, a konkretnie Zealot i Jet. Seria szykowana była na hit, lecz zalicza
jedynie 10 numerów i koniec końców okazuje się być totalną klapą. Gdy się ją
przeczyta, nabiera to bardzo wyraźnego sensu. Omijać szerokim łukiem.
VooDoo
vol. 2 (DC Comics, wrzesień 2011-październik 2012) – Priscilla Kitaen również dostała
swoją szansę w DC New 52, czego efektem jest licząc trzynaście numerów seria.
Także i VooDoo otrzymuje zupełnie nowy origin, a seria miała szansę stać się
czymś więcej niż kolejną nawalanką, ale szybko odchodzi z niej Ron Marz.
Następcą zostaje Joshua Williamson, który tematu już nie udźwignął najlepiej.
Zasłużona kasacja.
MINISERIE
I ONE-SHOTY
Captain
Atom: Armageddon (WildStorm, grudzień 2005-sierpień 2006) – Wstęp do wielkiego wydarzenia,
jakim miało być Worldstorm. Znany z regularnego DCU bohater przybywa do
uniwersum WildStormu i robi tam takie zamieszanie, że Void (czyli członkini
WildCats) musi restartować je w całości. Wbrew opisowi, jest to pozycja całkiem
dobra i przy okazji obowiązkowa.
Grifter/Midnighter
(WildStorm, maj 2007-październik 2007) – Aż do 2007 roku przyszło czekać fanom na spotkanie dwóch
największych ikon wydawnictwa WildStorm. Szkoda tylko, że scenarzyści nie
wysilili się zbyt bardzo i skupili się na pokazywaniu tego, jak bardzo obaj są
„awesome”. W rezultacie dostajemy składającą się z sześciu numerów bijatykę na
kilku planetach. Można, lecz nie trzeba.
Jet
(WildStorm, wrzesień 2000-grudzień 2000) – czteroczęściowa miniseria opowiadająca o początkach
działalności Jodi Slayton jako Jet, tuż przed dołączeniem do WildCats. Za
scenariusz odpowiada duet Anett/Lanning, rysuje Dustin Nguyen. Fajny klimat,
niezły humor i ciekawe rysunki. Myślę że to wystarczy za polecenie tej pozycji,
mimo, iż nie jest obowiązkowa.
Point
Blank (WildStorm, sierpień 2002-grudzień 2002) - Udana miniseria autorstwa Eda
Brubakera, w której znaleźć można sporo nawiązań do WildCats. Głównym bohaterem
jest tu Grifter szuka sprawcy ataku na swego dawnego szefa - Johna Lyncha. Jak
się okazuje, za atak odpowiada Tao... ale nie do końca. Nie czytałem tego
tytułu, jednak za namowa Mr. M napiszę, iż warto do niej zajrzeć.
Spartan:
Warrior Spirit (Image, lipiec 1995-listopad 1995)– Gdy główna seria WildCats v1
odniosła spory sukces, jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się miniserie z
poszczególnymi członkami grupy. Za tę konkretną zabrał się sam Kurt Busiek i
także on zapadł na chorobę zwaną „byciem Image’owcem”. No bo jak inaczej
wytłumaczyć tak żenująco słaby poziom historii przedstawionej w tych czterech
zeszytach? Bonusowo liczyć możecie na słabiutkie i brzydkie rysunki. Odradzam
zdecydowanie.
Spawn/WildC.A.T.S.
(Image, styczeń-kwiecień 1996) – długo fani zmuszeni byli czekać na spotkanie dwóch ikon
ówczesnego Image Comics. Gdy w końcu do niego doszło, okazało się to sporym
nieporozumieniem. Spawn w towarzystwie Dzikich Kotów trafia do alternatywnej
wersji przyszłości, gdzie stoi na czele piekielnych sił, a ludzkość stoi na
progu zagłady. Historia jest potwornie kiepska, a jej czytanie boli tym
bardziej, że za scenariusz odpowiedzialny był sam Alan Moore. Nic dziwnego, że
scenarzysta ten chciałby wyprzeć z pamięci okres współpracy z Image.
VooDoo
vol. 1 (Image, listopad 1997-marzec 1998) – Miniseria autorstwa Alana Moore’a, poświęcona
postaci najseksowniejszej przedstawicielki WildCats. Jest to przy okazji jego
najlepsza praca nad jakąkolwiek postacią z tej grupy, na co niemały wpływ miały
magiczne klimaty krążące wokół Pris. Teraz wreszcie Moore miał miejsce na to,
by zająć się swoją ulubioną tematyką i dzięki temu historia jest całkiem dobra.
Nie ma ona żadnego wpływu na pozostałe tytuły, ale stanowi bardzo miły dodatek.
Tak więc polecam zapoznanie się z nią.
VooDoo/Zealot:
Skin Trade (Image, wrzesień 1995) – A tu z kolei zaskakująco fajny one-shot, chociaż nie z
powodu jakiejś porywającej fabuły. Siłą tego zeszytu jest Michael Lopez:
artysta specjalizujący się w ponętnych postaciach kobiecych. Tu dał popis
swoich nieprzeciętnych umiejętności, dlatego jest to komiks raczej do
popatrzenia niż poczytania. Nieobowiązkowo.
Warblade:
Endangered Species (Image, styczeń-kwiecień 1994) – Miniseria przybliżająca nam
pochodzenie mocy Reno. Ponieważ ma ona charakter originu, chronologicznie umieszczam
ją przed pierwszym woluminem serii. Dużo w niej Ripclawa z Cyber Force i nie za
wiele emocji. Tylko dla desperatów.
Warblade: Razor's Egde (WildStorm, grudzień 2004-kwiecień 2005) - Nieco zapomniana obecnie miniseria ukazująca rzeczy, które działy się z Reno podczas trwania drugiego woluminu serii "WildCats". Generalnie także i ten tytuł można spokojnie ominąć, lecz za rysunki do tej miniserii odpowiadał sam Simon Bisley i jest to chyba jedyny powód, dla którego warto się zastanowić nad lekturą solowych przygód Warblade'a.
WildC.A.T.S./Aliens
(Image, wrzesień 1998)– Dziwna sprawa, ponieważ tytuł ten jest ważny, ale dla... fanów grupy
StormWatch! Dlaczego? Otóż podczas spotkania Dzikich Kotów z Xenomorphami giną
Winter, Hellstrike, Fuji i Fahrenheit, co doprowadza do zlikwidowania grupy w
StormWatch v2 #11. Oprócz tego drobnego szczegółu, tytuł absolutnie
nieobowiązkowy.
WildCats:
Ladytron (WildStorm, październik 2000) – One-shot przybliżający postać najbardziej przebojowej
pani cyborg świata Ws. Joe Casey pokazuje, że za uprawianą przez Maxine
błazenadą kryje się wiele cech, o które byśmy jej nie podejrzewali. Całkiem
przyjemna historyjka, wyraźnie jednak słabsza od tego, do czego przyzwyczaił
nas ten scenarzysta. Można, lecz nie trzeba.
WildCats:
Nemesis (WildStorm, listopad 2005-lipiec 2006) – Po zakończeniu trzeciej serii z
członkami WildCats w roli głównej, długo zastanawiano się nad kolejnym krokiem.
W końcu ogłoszono powstanie nowej miniserii pisanej przez Robbiego Morrisona,
która jest istotna z jednego, zasadniczego powodu. Wprowadza ona bowiem do
świata WildStormu tytułową bohaterkę, czyli Nemesis. W przyszłości odegra ona
spory udział, a i komiks nie jest najgorszy. Dlatego też polecam zapoznanie się
z nim.
WildCats
Special (Image, listopad 1993) – One-shot, który równie dobrze mógłby mieć w nazwie słówko
„annual”. Słabizna, bez wpływu na dalsze przygody WildCats. Omijać!
WildCats
Trilogy (Image, czerwiec 1993-grudzień 1993) – Miniseria powstała na fali sukcesu powyższego
ongoingu. Podpisał się pod nią duet Choi/Lee. Dodam jednak, że chodzi mi o Jae
Lee. W 1993 roku artysta ten charakteryzował się jeszcze tym, że rysował...
fatalnie. I to niestety widać także i tutaj. W regularnej (ha! Dobry żart)
serii brak scenariusza przykrywały przynajmniej rysunki. Tu nawet tego atutu
brak. Nie polecam, nie zachęcam. Zwłaszcza, że nie jest to obowiązkowa lektura.
WildC.A.T.S./X-Men – Seria czterech one-shotów
prezentujących spotkania najsłynniejszych grup bohaterów Image i Marvela. Nie
są kanoniczne, ale zebrały całkiem niezłych twórców (m.in. Warren Ellis) i
można się z nimi zapoznać, chociaż absolutnie nie ma takiej konieczności.
WildStorm
World’s End (WildStorm, grudzień 2007-wrzesień 2008) – największy crossover w historii
wydawnictwa Wildstorm i jednocześnie ten, który doprowadził jego uniwersum na
skraj istnienia. Ogromna intryga wielu ważnych światowych person kończy się
zbombardowaniem całej kuli Ziemskiej, czego wszyscy herosi nie byli w stanie
zapobiec. To tutaj spory udział ma zwłaszcza żeńska część WildCats: Void (na
łamach Wildstorm: Armageddon) i Nemesis, Savant oraz Jet (których popis
obserwujemy w Wildstorm: Revelations). Pozycja absolutnie obowiązkowa.
Zealot
(Image, wrzesień 1995-listopad 1995) – Czyli kolejny solowy tytuł z członkiem WildCats. Tym
razem padło na wojowniczkę Coda, czyli Zealot. Jej przygodę napisał Ron Marz i
skupił się na przybliżeniu czytelnikom zakonu z którego pochodzi srebrnowłosa
bohaterka. Możecie się więc spodziewać wieeeelu półnagich kobiet i jeszcze
więcej pojedynków na miecze. Szkoda tylko, że rysownik trafił się akurat nieco
słabszy, przez co nie możemy do końca cieszyć oczu tak, jakbyśmy chcieli. Jeśli
kogoś interesuje zakon pełen twardych laseczek, to może zajrzeć. Reszta nie
musi.
WildCats v.2 - Niestety, Charest narysował tylko część z pierwszych siedmiu zeszytów. Wspomagali go m.in. Hitch, Carlos D'Anda i jacyś trzecioligowcy.
OdpowiedzUsuńMaciejewsky
Zabrakło tu jeszcze miniserii Kindred, w której występuje Grifter. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńZabrakło tu wielu tytułów w których występuje Grifter, nieprzypadkowo :)
Usuń