Ileż już
pojawiało się komiksowych historii prezentujących alternatywną historię świata?
Myślę że nawet średnio obeznany w amerykańskim mainstreamie czytelnik mógłby
spokojnie wymienić ich nawet kilka. Pisana przez Hickmana seria „The
Manhattan Projects” nie jest pod tym względem wyjątkiem. Tak, liczba mnoga
jest tu zupełnie nieprzypadkowa. Oryginalnie, „The Manhattan Project” opierał
się na zebranej przez rząd USA w 1942 roku grupie wybitnych naukowców, których
wspólna praca dała amerykanom bombę atomową. Jonathan Hickman w swoim komiksie
kompletnie odszedł od tej koncepcji, prezentując znane postacie historyczne
jako podróżników między wymiarami, zdobywców kosmosu, badaczy zjawisk
nadprzyrodzonych i wreszcie, a być może przede wszystkim, jako naprawdę fajnych
gości. I nie zmienia tego faktu, że trzon obsady komiksu tworzą między innymi
takie postacie jak: bardzo zły brat-bliźniak, sobowtór z innego wymiaru, żywa
napromieniowana czaszka czy radykalny mason.
Czytając
pierwszy tom zbiorczy „The Manhattan Projects” nie sposób się nudzić. Scenarzysta
praktycznie bez przerwy na oddech prowadzi pisaną przez siebie historię do
przodu, co rusz zaskakując czytelnika niespodziewanymi zwrotami akcji czy
zabawą konwencją. Dość ryzykownym pomysłem mogłoby wydawać się postawienie na
konwencję tak zwanego „weird sci-fi”, lecz ostatecznie scenarzysta doskonale się
w niej odnajduje. Moim zdaniem właśnie ta druga rzecz jest tym, dzięki czemu
seria zapracowała sobie na nominację do nagrody Eisnera„The Manhattan
Projects” nie tylko przedstawia
takie znane postacie jak Einstein czy Oppenheimer, ale także czyni z nich kogoś
niemal na kształt superherosów czy superzłoczyńców. I mimo iż jest to totalnie
odjechany pomysł, Hickman sprawia że czyta się to z uśmiechem na twarzy, a
także tworzy się więź z bohaterami komiksu. Czyż nie jest niesamowitym
przeżyciem zobaczyć, jak Robert Oppenheimer osobiście zabija z karabinu
maszynowego dziesiątki Japońskich robotów inwazyjnych? To zdecydowanie nie jest
rzecz, której czytelnik może oczekiwać po pierwszym z brzegu komiksie z trykociarkami.
Tu nie
sposób nie porównać przy okazji dwóch dość podobnych dzieł Hickmana, a więc
tego komiksu oraz „S.H.I.E.L.D.” dla Marvela. Oba te tytuły bazują na podobnej
koncepcji, a więc na przedstawieniu alternatywnej historii świata. W swojej
pracy dla Domu Pomysłów Hickman jednak co rusz musiał odwoływać się w bardziej
lub mniej wyszukany sposób do wydarzeń z uniwersum, ponieważ całkowita swoboda
twórcza jest dla edytorów tego wydawnictwa rzeczą kompletnie nie do pomyślenia.
I chociaż muszę przyznać, że jego seria była naprawdę niezła (a nie zdarza mi
się często chwalić Dom Pomysłów), nie przyjęła się wśród zafascynowanych
superbohaterami czytelników i przepadła, chyba nawet niedokończona, w
Marvelowskim limbo.
Rysownikiem
każdego z zeszytów „The Manhattan Projects” jest Nick Pitarra – bardzo
regularny współpracownik Jonathana Hickmana. Obaj wcześniej stworzyli miniserię
pod tytułem „The Red Wing”. Artysta ten znany jest z dosyć specyficznego
stylu, który określiłbym jako mieszaninę kreskówkowej z... surrealistyczną. Jak
widać na ilustracjach jego autorstwa, Pitarra nie jest rysownikiem łatwym w
odbiorze i z jego stylem trzeba się polubić. Problem pojawia się wtedy, jeśli
nie spodobają się one wam na tyle, że z tego powodu nie dacie szansy
niesamowitemu i wciągającemu scenariuszowi. Jeśli więc Pitarra nie jest waszym
ulubionym rysownikiem, to i tak powinniście dać szansę tej pozycji.
Obecnie
ukazały się już trzy tomy zbiorcze „The Manhattan Projects” i już teraz
mogę obiecać, że absolutnie każdy z nich będzie przedmiotem osobnej recenzji na
blogu. Niestety, pierwszy tom nie zawierał żadnych dodatków, a ze względu na
dość surowe, jednorodne, ale mimo wszystko całkiem oryginalne okładki, ciężko
nawet polecić przejrzenie kompletnej galerii coverów. Jedno i tak jest pewne – brak
dodatków na pewno nie sprawia, że nominacja do Eisnera dla „The Manhattan
Projects” była przypadkowa. Podejrzewam, że czytelnicy tego bloga doskonale
wiedzą iż uważam, że jest to jeden z najlepszych komiksów nie tylko w obecnej ofercie
Image Comics, ale także w ogóle na amerykańskim rynku komiksowym. I już z całą
pewnością zdecydowanie przebija wszystko to, co Hickman zrobił dla Marvela.
Ocena może być
tylko jedna: 6/6
Jeśli już mowa o Hickmanie, to czy któraś z jego serii (Manhattan Projects oraz East of West) jest wyraźnie słabsza od drugiej?
OdpowiedzUsuńZ tych dwóch - nie. Za to jest jeszcze "Secret", które jest takie sobie i w dodatku ma megaopóźnienia.
UsuńNieregularny Blog Poświęcony Image Comics: The Manhattan Projects Vol. 1: Science. Bad. (Jonathan Hickman/Nick Pitarra) >>>>> Download Now
OdpowiedzUsuń>>>>> Download Full
Nieregularny Blog Poświęcony Image Comics: The Manhattan Projects Vol. 1: Science. Bad. (Jonathan Hickman/Nick Pitarra) >>>>> Download LINK
>>>>> Download Now
Nieregularny Blog Poświęcony Image Comics: The Manhattan Projects Vol. 1: Science. Bad. (Jonathan Hickman/Nick Pitarra) >>>>> Download Full
>>>>> Download LINK 3d