Animacje
Chociaż już
od ponad dekady kompletnie nic nie łączy Jima Lee z Image, to jednak oddać mu
trzeba, że historycznie pierwszą produkcją opartą na komiksach tego wydawnictwa
był trzynastoodcinkowy serial animowany „WildC.A.T.S.”. Jego emisja rozpoczęła
się w październiku 1994 roku i nie mogła trafić na gorszy okres. Stacja CBS,
która wyświetlała kreskówkę dwa miesiące później zadecydowała o ściągnięciu z
anteny tak zwanego „Action Zone” – bloku z animacjami w których główna rolę
odgrywają superbohaterowie. Koty podzieliły los emitowanych od ponad dwóch lat
Żółwi Ninja, chociaż serial chwalony był za fabułę, przystępność dla młodego
odbiorcy, rockową ścieżkę muzyczną oraz bardzo dobre jak na owe czasy animowane
sceny akcji. Decyzja CBS-u nie tylko oznaczała koniec serii, ale także
pośrednio doprowadziła do zawieszenia prac nad animowanym serialem „Gen13”.
Zaledwie
trzy miesiące po ściągnięciu z anteny przygód Dzikich Kotów, MTV zaczęło emisję
„The Maxx” oparte na komiksie Sama Kietha. Niestety, tytuł ten nawet nie
poprawia wyniku swojego poprzednika i również dokonuje żywota po 13 odcinkach.
Tu jednak problemem nie była jedynie niska oglądalność, a... zbyt ambitny
projekt. „The Maxx” mieszało gatunki, sposoby narracji, a nawet animacji.
Projekt padł, ponieważ okazało się iż wybranie MTV na dom serialu było po
prostu błędem. Wystarczy zresztą zajrzeć do obecnej ramówki tej stacji, by
zauważyć ile jest tam chociaż odrobinę ambitnych projektów. Jako ciekawostkę
dodam, że animowany „The Maxx” był praktycznie kadr w kadr przenoszony z kart
komiksów.
Jak czas
pokazał, największym sukcesem jeśli chodzi o ilość odcinków okazał się
animowany „The Savage Dragon”, emitowany przez kanał USA Network. Serial ten
również zalicza jedynie jeden sezon, ale liczy on sobie 26 epizodów. Co
ciekawe, przygody tego herosa były dość powszechnie krytykowane za kiepską
fabułę i wszechogarniającą nudę bijącą z ekranu. Ogólnie w tym czasie stacja
miała kiepską serię jeśli chodzi o dobór animacji, ponieważ wraz z Dragonem do
piachu poszły seriale z bohaterami z Mortal Kombat oraz Wing Commander. Nie pomógł nawet łączący je wszystkie
crossover, wyemitowany w grudniu 1996 roku.
Z kolei
największym sukcesem komercyjnym okazał się „Spawn” Todda McFarlane. Mroczna,
brutalna i zdecydowanie przeznaczona dla dorosłych produkcja utrzymuje się na
antenie przez trzy sześcioodcinkowe sezony. Emitowana przez HBO produkcja
niestety nie doczekała się dobrego, zamkniętego zakończenia, jednak i tak
znalazła się na piątym miejscu listy najlepszych animacji opartych na
ekranizacjach komiksów według serwisu IGN. Początkowo posądzany o niespieszne
tempo „Spawn” okazał się wizualną ucztą pełną niejednowymiarowych postaci.
Niestety o zdjęciu serialu z anteny zadecydowała niska oglądalność. To ogromna
strata, że HBO nie zdecydowało się na wyprodukowanie jeszcze jednego epizodu,
którego zadaniem było domknięcie wszystkich wątków. Mimo to i tak polecam.
Najdalej
poszło studio Top Cow, które w 2006 roku postanowiło zaatakować rynek japoński.
Tak też powstała licząca 24 epizody animacja „Witchblade”, która przeniosła
bohaterkę znaną z komiksów do futurystycznej, zniszczonej Japonii. Z dziełem
Michaela Silvestriego nie miało to absolutnie nic wspólnego, lecz nie to było
największą wadą serii. Była nią zwyczajna nuda. Projekt ten, podobnie jak
wcześniejsze próby Marvela, nie odniósł żadnego sukcesu ani w Japonii – zapewne
z powodu dość typowej kultury mieszkańców kraju kwitnącej wiśni, ani także w
USA. I w tym jednym przypadku bardzo cieszę się, że tak właśnie się stało.
Anime
„Witchblade” nie jest jednak jak dotąd ostatnią próbą przedostania się bohaterów znanych z
komiksów Image na pole seriali animowanych. W 2010 roku na półkach z płytami
DVD pojawił się film „Firebreather” oparty na komiksie pod tym samym tytułem.
Niestety nie znam ani oryginału, ani także samej animacji. Z trailera wynika
jednak, iż mamy do czynienia z opowieścią o standardowym, młodym chłopaku,
który wchodzi w posiadanie mocy typowych dla smoków. Jeśli dobrze przeszperałem
Internet, film ten wyświetlany był także na polskim Cartoon Network, więc
możliwe że ktoś z Was o nim słyszał. Jeśli tak, to poproszę o opinie dotyczące
„Firebreathera”
Filmy
Pełnometrażowe
filmy aktorskie oparte na komiksach Image Comics były jak dotąd cztery i tylko
jedna z nich – notabene ostatnia – okazała się sukcesem. Szlaki przetarł nie
kto inny jak „Spawn” z 1997 roku. Był to film praktycznie z każdej strony zły:
kiepskie aktorstwo, nuda, brak porywającej fabuły, w większości kiepskie efekty
specjalne (nawet jak na owe czasy) oraz fatalna reżyseria praktycznie położyły
ten film na całej długości. Przełożyło się to także na osiągnięty wynik
finansowy, ponieważ film nawet się nie zwrócił, tym samym zamykając drogę do
planowanego wówczas sequela. Być może jednak dobrze się stało, że nie było dane
nam go doczekać. Wszak z reguły drugie części stoją na znacznie niższym
poziomie, co w przypadku „Spawna” oznaczałoby już rycie twarzą do dnie.
Trzy lata
przyszło nam czekać na kolejny film z bohaterem komiksów Image. W 2000 roku Top
Cow nakręciło telewizyjną produkcję „Witchblade”, która w przypadku sukcesu
miała przerodzić się w serial. Chociaż ciężko mówić tu o filmie stojącym na
wysokim poziomie, widownia dopisała na tyle, że detektyw Sara Pezzini z twarzą
Yancy Butler doczekała się własnego serialu. A o nim kilkanaście słów
znajdziecie poniżej.
Mało kto
wie o tym, że film „Bulletproof Monk”, w Polsce wyświetlany jako „Kuloodporny”
to ekranizacja mało znanego komiksu od Image Comics. Film okazał się
umiarkowanym sukcesem, znacznie mniejszym niż bardzo podobne „Godziny Szczytu”.
Film ten łączył komedie z kinem akcji oraz odrobiną mistycyzmu i skupiał się na
nietypowej przyjaźni obdarzonego niezwykłymi umiejętnościami mnicha i granego
przez Seana Williama Scotta (seria „American Pie”) Amerykanina, w którym
przybysz ze wchodu upatrzył sobie swojego ucznia. Osobiście uważam, że film ten
świetnie sprawdza się na wieczór przy piwku i chipsach.
Największym
sukcesem jeśli chodzi o ekranizacje komiksów z wydawnictwa Image okazało się
„Wanted” z 2008 roku. Film z udziałem Jamesa McAvoy’a, Angeliny Jolie oraz
Morgana Frejmana okazał się nie tylko sporym sukcesem kasowym, ale także i
komercyjnym, o czym świadczyć mogą dwie nominacje do Oscarów. Od dłuższego
czasu mówi się o jego kontynuacji, lecz na tym też się kończy. Szkoda, ponieważ
„Wanted” znajduje się dość wysoko w moim rankingu czysto odprężających filmów,
a ponadto nie ukrywam, że jestem fanem większości aktorskich kreacji Jamesa
McAvoy’a.
Seriale
Jak już
wspomniałem powyżej, sukces telewizyjnego filmu „Witchblade” zaowocował
aktorskim serialem, który przetrwał na antenie dwa sezony. Nie było to niestety
porywające widowisko, w którym dodatkowo tytułowy artefakt ograniczał się do
bycia żelazną rękawicą dzierżoną przez detektyw Pezzini. Większość odcinków nie
posiadała porywającej fabuły, a tylko jedna postać potrafiła być naprawdę
interesująca. Nie zdradzę dokładnych szczegółów, lecz dopiszę, że pierwszy sezon
kończy się cliffhangerem tak kiepskim, iż ciężko jest mi przypomnieć sobie coś
znacznie gorszego. W każdym bądź razie, nie polecam.
Teraz
wybaczcie mi lenistwo, ale o kolejnej produkcji tylko wspomnę. Serialem tym
jest naturalnie święcące obecnie niesamowite sukcesy „The Walking Dead” stacji
AMC. Druga połowa czwartego sezonu już 10 lutego, seria piąta na jesień. Kto
nie zna ten gapa :)
Gry
komputerowe
Teraz
wchodzimy w rejony, których nie znam najlepiej, więc będę mocno posiłkował się
materiałami w Internetu. Wbrew pozorom, gry z postaciami z komiksów Image to
nie tylko dwie marki. Tak naprawdę są ich... trzy. Wszystko zaczęło się od
Spawna, który podbijał wszystkie możliwe platformy istniejące pod koniec XX
wieku. Wszystko zaczęło się od wydanej w 1995 roku gry „Todd’s McFarlane Spawn:
The Video Game” na konsolę SNES. Była to typowa gra dla tego okresu. Gracz
wcielał się w postać Ala Simmonsa i kierując się nieustannie w prawo pokonywał
kolejne poziomy i znajdujące się na nim hordy przeciwników, by uwolnić grupkę
porwanych dzieci. W tym także Cyan – córkę Wandy, jego byłej żony. Gra została
przyjęta w umiarkowany sposób, a jej oceny kręcą się w okolicach 3/5.
Nieco
lepiej Alowi Simmonsowi powiodło się na Game Boy Color. Gra zatytułowana po
prostu „Spawn” skupiała się na genezie bohatera i dość wiernie oddawała
historię zawartą w komiksie. Tytuł został ciepło przyjęty przez graczy, także z
powodu dużej ilości rozbudowanych, ciekawych i nieźle zrealizowanych cutscenek.
Niestety, ostatecznie nie zdecydowano się na wyprodukowanie wymarzonej przez
fanów kontynuacji.
Chyba
najbardziej doceniona grą z Alem Simmonsem w roli głownej okazało się „Spawn:
In the Demon’s Hand”. Gra zameldowała się na konsole Dreamcast oraz Arcade i
jako pierwsza pozwalała wcielać się w inne postacie z uniwersum Spawna. Każda z
nich miała konkretną linię fabularną do wypełnienia, która ostatecznie łączyła
się w złożoną fabułę. Podobno można było ponarzekać na pracę kamery, jednak był
to jedyny zauważalny minus tej produkcji.
Ostatnią
próbą Spawna na podbicie konsoli była gra o podtytule „Armagedon” na
PlayStation 2. w konstrukcji przypominająca „Devil May Cry” produkcja swoją
fabułę oparła na pierwszych stu numerach komiksowej serii. Niestety, znów dały
o sobie znać kiepskie oceny (z reguły około 5 lub 6/10) i jak dotąd tytuł ten
ostatecznie pogrzebał historię tego herosa w grach komputerowych.
Znacznie
lepszy okres dla gier z postaciami z komiksów Image zaczęła się w 2007 roku,
wraz z pojawieniem się „The Darkness”. Gracz wcielał się w postać Jackiego
Estakado i obdarzony mocami Ciemności wykonywał kolejne zadania. Pomysłowa
fabuła plus wciągający system gry zaowocował kontynuacją wydaną w 2012 roku, która
powtórzyła sukces swojej poprzedniczki i tym samym dała nadzieję na to, że na
trzecią część fani nie będą czekać kolejnych pięciu lat. Niestety, nie
przełożyło się to na popularność komiksowej serii „The Darkness”, która pod
koniec zeszłego roku dokonała swojego żywota.
Jednakże to
nie „The Darkness”, a – co nietrudno zgadnąć – gra „The Walking Dead” okazała
się zdecydowanie największym sukcesem jeśli chodzi o przenoszenie komiksów
Image do wirtualnego świata. Chociaż... nie do końca tak jest. Podzielona na
epizody i składająca się już z dwóch sezonów gra osadzona jest w tym samym
świecie co komiks, lecz prezentuje zupełnie inną grupę ocalałych ludzi, a
kolejne odcinki pokazują nam ich walkę o przetrwanie. Gra przywróciła niejako
świetność przygodówkom i została doceniona zwłaszcza za niezwykle udaną fabułę.
Niestety,
sukcesu tego nie powtórzyła gra „The Walking Dead: Survival Instinct”
opowiadająca znanych z serialu o braciach Darylu i Merle Nixonach i ich drodze
do Atlanty, gdzie poznajemy ich w produkcji stacji AMC. Zeszłoroczna produkcja
nie zdobyła oszałamiających opinii (najczęściej 4 lub 5/10) i przeszła bez
większego echa.
Inne
Początek
istnienia wydawnictwa Image naznaczony został nie tylko falą nowych komiksowych
serii, ale także gry karcianej z pochodzących zeń postaciami. Dość niespodziewanie
odniosła ona spory sukces, co zaowocowało wydawaniem kolejnych talii i
kolekcjonerskich kart. Praktycznie aż do rozłamu Image pojawiały się nowe
dodatki i przyznać trzeba, że najwięcej właśnie spod znaku WIldStorm. Nic więc
dziwnego, że wraz z przejściem tego studia do struktur DC Comics gra zmarła
śmiercią naturalną.
Na sam
koniec warto wspomnieć o firmie McFarlane Toys, gdzie co jakiś czas pojawiały się
figurki postaci znanych z komiksów Image. Prym oczywiście wiodły kolejne serie
dotyczące Spawna, ale pojawiały się także postacie innych bohaterów. Mój osobisty
faworyt znajduje się na poniższym obrazku.
Na dziś to tyle. Pozostała nam jeszcze jedna odsłona „Historii Image Comics” i mam nadzieję, że jeszcze w styczniu uda mi się ją napisać.
Na dziś to tyle. Pozostała nam jeszcze jedna odsłona „Historii Image Comics” i mam nadzieję, że jeszcze w styczniu uda mi się ją napisać.
Warto wspomnieć o jeszcze jednym - o soundtracku do filmu "Spawn", zdecydowanie lepszym od tego co mogliśmy zobaczyć na ekranie :) Soundtrack to też nie jest dobre określenie, bo ta płyta była raczej "produktem towarzyszącym" jeśli mogę tak to nazwać. Ścieżka dźwiękowa w filmie w znikomym stopniu wykorzystuje to co zostało nagrane na potrzeby płyty. A szkoda bo pomysł z mariażem ciężkiego industralnego grania i elektroniki wyszedł świetnie, a nazwiska, czy też muzycy, którzy maczali w tym palce mówią same za siebie: The Crystal Method, Prodigy, Anthrax, Orbital, Metallica, Slayer, Marylin Mason, Dj Spooky, Moby... Kupiłem to jeszcze na kasecie. Zajechałem ns śmierć.
OdpowiedzUsuńDo tekstu powyżej wkradł się błąd, premiera 2 części 4 sezonu TWD będzie miała miejsce 9 a nie jak błędnie podałeś 10 lutego (chyba, że podałeś dzień premiery w naszym kraju na Fox:)).
OdpowiedzUsuń