piątek, 28 marca 2014

Charlie Adlard o swojej pracy nad "The Walking Dead"

Charlie Adlard to dla mnie ciekawy rysownik - pomimo jego niewątpliwych zasług dla serii "The Walking Dead", wciąż żałuję, że Tony Moore odszedł z serii tak szybko. Ja się niedawno okazało, ta tęsknota trwa już ponad 115 numerów, z których tylko kilka nie ukazało się w terminie. Może najwyższa pora zmienić swoją opinię o tym rysowniku?
Artysta wspomina dzień, w którym Robert Kirkman zaproponował mu współpracę nad "The Walking Dead". Adlard wówczas kończył jeden ze swoich komiksowych projektów i był bliski rozpoczęcia prac nad kolejnym. Twórca studia Skybound poznał rysownika dzięki pośrednictwu Joe Caseya, lecz ich pierwsze kontakty nie zwiastowały współpracy. Gdy jednak propozycja padła, Adlard zdecydował że spróbuje pogodzić "The Walking Dead" z drugim projektem, którym miał się zająć. Niespodziewanie, po początkowych kłopotach, seria o świecie opanowanym przez zombie stała się hitem i Adlard nie miał już żadnych wątpliwości, któremu komiksowi poświęcić cały swój czas.

Kirkman kazał Adlardowi uczynić "The Walking Dead" jeszcze mroczniejsze. Tony Moore świetnie rysował pierwszy i drugi plan, umieszczał na poszczególnych stronach mnóstwo detali, lecz scenarzysta chciał komiks pozbawiony tych fajerwerków, lecz utrzymany w mroczniejszym tonie. Styl Adlarda pasował idealnie do jego koncepcji.

Adlard nie ukrywa, że uważny czytelnik wykryje na poszczególnych planszach jego autorstwa okazyjne błędy - coś źle zatuszowanego, źle narysowany detal. Rysownik uważa, że jest to specyfika pracy w tempie jednego numeru komiksu na miesiąc, a także spowodowane jest tym, że "The Walking Dead" nie posiada żadnego edytora. To na barkach Kirkmana i Adlarda jest obowiązek wyłapywania błędów przed publikacją komiksu. Jest to zabawna sytuacja, ponieważ artysta zawsze był zwolennikiem pracy pod okiem edytora. Adlard dodaje, że obecnie stawia się na równi z Kirkmanem, który każdego miesiąca oddaje mu scenariusz i nie kontroluje zbyt mocno postępów nad pracami. Rysownik może więc tworzyć kolejne strony według własnego uznania, o ile oczywiście nie narusza to fabuły. Adlard chwali się, że większość postaci które wprowadzono na karty "The Walking Dead" zaprojektował osobiście, bez wyraźnych wskazówek Kirkmana, które ograniczały się do zdań typu "mężczyzna, około trzydziestki, wysoki, postawny". Jedynym wyjątkiem była Michonne.

Podczas trwania "All Out War" seria stała się dwutygodnikiem. Adlard nie ukrywa, że czerwcowa przerwa w wydawaniu serii służy głównie temu, by rysownik odpoczął po takim maratonie rysowania. Jednocześnie podkreśla, że pomimo szalonego tempa udało im się nie zawalić żadnego terminu.

Adlard przeprosił fanów za wygląd postaci Nicholasa - ponieważ nie sądził iż mężczyzna ten będzie mieć większą rolę w przyszłości, dlatego nadał mu wygląd żywcem wyjęty z lat 80-tych ubiegłego stulecia.

Co ciekawe, Adlard nie jest jakimś szczególnym fanem telewizyjnej adaptacji "The Walking Dead". Nie przypadła mu do gustu zwłaszcza kreacja Gubernatora, którego grał David Morrisey. Artysta ma nadzieję, że niedawno wprowadzone postacie Eugene'a, Rosity i Abrahama nie tylko będą wyglądać jak postacie z komiksu, ale także zostanie im nadana odpowiedni i wyrazisty charakter, czego nieco zabrakło przy Gubernatorze.

Praca Stefano Gaudiano spodobała się twórcom na tyle, że po zakończeniu "All Out War" inker ten pozostanie na swoim stanowisku. Dzięki temu zabiegowi, Adlard będzie mieć więcej czasu na inne, komiksowe projekty, w tym zapowiadany już od jakiegoś czasu "The Passenger".

3 komentarze:

  1. Będzie jakaś kontynuacja?
    Się rozczytałem a tu koniec :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ok, dzięki.
    Ale miło było coś jeszcze o Adlard'zie poczytać, nie po Angielsku :)

    OdpowiedzUsuń