niedziela, 10 stycznia 2016

Nie tylko komiks #26

Złośliwość rzeczy martwych dopadła mnie kilka dni temu. Gdy pomyślałem sobie, że kolejną odsłonę ”Nie tylko komiks” poświęcę na krótki opis trzeciego i jak na razie ostatniego słuchowiska ”The Walking Dead” od studia Sound Tropez, nie spodziewałem się tego, iż nie będzie dane mi oprzeć tekst na wrażeniach z pełnego odsłuchu. Na szczęście co nieco mi się udało i poniższy tekst można potraktować nie tyle jako recenzje, co raczej opis przygody pod tytułem ”The Walking Pech”.

Wspomnianą trzecią odsłonę słuchowiska mam już na swojej półce od dłuższego czasu lecz, podobnie jak w przypadku wcześniejszej, wcale nie paliłem się do szybkiego jego odsłuchania. Faktem jest, że płyta ta przeleżała sobie w rozfoliowanym pudełku na półkach grubo ponad rok i być może na to zrzucić trzeba winę za to, co stało się parę dni temu. Chociaż mam też parę innych podejrzeń. Ale zanim do tego wszystkiego dojdę, najpierw parę słów o samym produkcie studia Sound Tropez.

Jak dotąd ostatnia wydana część słuchowiska ”The Walking Dead” standardem nie dobiega od poprzednich odsłon. Otrzymujemy więc płytę w usztywnionym pudełku z elegancka grafiką w środku. Do tego nie można się przyczepić, studio Sound Tropez przyzwyczaiło do takiego sposobu publikacji ich dzieł. Samo słuchowisko to adaptacja piątego i szóstego, co dla osób bliżej zaznajomionych z tytułem oznacza tylko jedno – debiut Gubernatora! Jak zwykle mamy do czynienia z bardzo wiernym przeniesieniem wydarzeń z komiksu, chociaż jest pewna rzecz, która bardzo mi nie pasowała podczas słuchania. Macie ją podaną poniżej.
Konkretnie mam na myśli Janusza Chabiora w roli wspomnianego przed chwilą, znanego i lubianego czarnego charakteru. Tak jak Sound Tropez jak dotąd rozpieszczało bardzo dobrym doborem aktorów do odtwarzania poszczególnych ról, tak niestety tym razem uważam, że przerysowanie wymalowane w głosie wspomnianego odtwórcy roli Gubernatora, na dłuższą metę było nużące. Postać ta w wykonaniu pana Chabiora kojarzyła mi się raczej z jakimś kreskówkowym złoczyńcą, który bardziej bawi niż przeraża. Fakt, że udało się coś takiego osiągnąć twórcom słuchowiska, które bez wahania określam jako rasowy i momentami naprawdę przerażający horror, nie jest niestety najlepszą rekomendacją. Oczywiście Wy możecie mieć kompletnie inne zdanie na ten temat i nieprzypadkowo umieściłem tu powyższy filmik.

Teraz wrócę do wspomnianego wcześniej pecha. Pierwsze symptomy tego, że jest coś nie tak, jak być powinno, pojawiły się w okolicach 35 minuty. Wtedy też mój odtwarzacz płyt zamulił się po raz pierwszy. Po chwili namysłu słuchowisko ruszyło jednak dalej. Niestety po przekroczeniu godziny, nie powiem Wam dokładnie kiedy, przydarzył się kolejny zawias. Słyszałem dobrze, że laser w napędzie kręci się i próbuje coś zdziałać, lecz niestety wówczas stało się to, co zasygnalizowałem na początku tekstu. No niestety, płyta rozleciała się w napędzie. Komu chociaż raz się to przydarzyło, ten wie, ile jest problemów z wyczyszczeniem drobinek, a także jak ważne jest, aby to zrobić.

Żebyście nie mieli wątpliwości – nie zamierzam zrzucać winy na Sound Tropez. Zdarzenie to uznałem wyłącznie za pech i nie próbuję wskazać jakiegokolwiek winnego. Być może płyta faktycznie była wadliwa, być może mój napęd tymczasowo oszalał, a być może zaszkodził tu fakt przeleżenia owej płyty na półce przez długi czas. Tego już się nie dowiem. Faktem jest niestety, że nie udało mi się dokończyć trzeciej części słuchowiska ”The Walking Dead” i dlatego powstrzymam się od końcowej oceny. To, co zdążyłem odsłuchać, było naprawdę przyjemne, lecz jedynie do momentu pojawienia się Gubernatora. Jak już wspomniałem, Janusz Chabor w tej roli totalnie mnie do siebie nie przekonał.

Na koniec chciałbym jeszcze napisać, że nie pokuszę się o wskazanie terminu ukazania się kolejnej odsłony tej rubryki. Wiem już, co dokładnie chciałbym w niej opisać i mogę zdradzić, że jest to gra komputerowa. Ale najpierw muszę ją przejść, a to może potrwać ;)

1 komentarz: