poniedziałek, 18 stycznia 2016

Comeback vol. 1 (Ed Brisson/Michael Walsh)

Ile potraficie wymienić z pamięci komiksów o podróży w czasie? Ja spróbowałem i wyszło mi ich kilkanaście, a z pewnością pominąłem coś, co nawet mam w swoich zbiorach. Temat ten był, jest i jeszcze długo będzie eksploatowany na wszelkie możliwe sposoby, co wynika z faktu, że jest dość wdzięczny, daje naprawdę spore możliwości popisu. Nic więc dziwnego, że twórcy nie unikają kwestii, a ja oczywiście... nie jestem jej wielkim fanem. Temat podróży w czasie jest pod jednym względem bardzo niewdzięczny – łatwo się w nim pogubić. Dlatego też, gdy na ubiegłorocznym MFKiG zauważyłem, że za stosunkowo niewielkie pieniądze mogę nabyć ”Comeback”, trochę się wahałem. Ostatecznie jednak nazwisko Eda Brissona zadecydowało, wszak z jego licznych prac dla Image Comics tylko jeden nie przypadł mi do gustu i było to ”Sheltered”. Czy dziś omawiany komiks dołączy do wspomnianego tytułu?

"Comeback” to historia dwóch pracowników agencji o nazwie Reconnect. Marc i Seth zarabiają na życie podróżując w czasie i ratując ludzi, którzy mieli zginąć w wypadkach. Oczywiście, robią to dopiero po uiszczeniu ogromnej zapłaty. Obaj znają swoje obowiązki i starannie działają, by uniknąć paradoksów czasowych. Reconnect to jednak firma działająca nielegalnie i już wkrótce na ich trop wpada agent FBI, który zrobi wszystko, by zakończyć ten proceder. Na domiar złego, pewnego dnia do drzwi Setha puka... on sam, tylko z innego strumienia czasowego i ujawnia, że Reconnect nie jest do końca uczciwe w stosunku do swoich pracowników.

Jak wynika chociażby z powyższego akapitu, ”Comeback” nie jest komiksem mocno osadzonym w realiach science-fiction. Ed Brisson umiejętnie wymieszał wątki nadnaturalne w sensacją, dzięki czemu lekturę mimo wszystko trzeba bardziej polecić wielbicielom tego drugiego gatunku. No właśnie, ale czy na pewno jest to rzecz warta lektury? Jak to w przypadku większości komiksów bywa, cytując klasyka, mamy tu plusy dodatnie i plusy ujemne.

Na plus ”Comeback” na pewno zaliczyć trzeba pomysł. Oczywiście możecie mi zarzucić nieobycie w temacie, ale nie przypominam sobie tego, aby wcześniej ktoś wykorzystał motyw podróży w czasie jako źródło dochodowego biznesu. Pod tym względem, przynajmniej dla mnie, ”Comeback” okazało się lekturą charakteryzującą się świeżym podejściem do dość wyeksploatowanej tematyki. Brissonowi udało się także stworzyć wiarygodne i przekonywujące postacie, przy czym nie mówię tu tylko o wspomnianej już wcześniej dwójce głównych bohaterów. Także i agent Tanaka, swoją drogą kawał niezłego skurkobańca, został przedstawiony w sposób poprawny, a przy tym mocno niejednoznaczny. To właśnie kolejna zaleta ”Comeback” – w trakcie lektury pojawiają się takie momenty, w których trudno jednoznacznie orzec, kto tak naprawdę jest tu tym złym. Cieszy mnie fakt, że scenarzysta zadbał o to, by pokazać plusy i minusy obu stron konfliktu, a przede wszystkim sam je dostrzegał.

Następnym plusem ”Comeback” jest dla mnie Michael Walsh. Artysta być może nieco lepiej jest znany z takich serii jak któryś z woluminów ”Secret Avengers” (serio, nie wiem który) od Marvela czy kilka numerów ”X-Files: Season 10” z IDW, jednak to właśnie tutaj pokazał te swoje oblicze, które podoba mi się zdecydowanie najbardziej. Artysta dysponuje stylem bardzo pasującym do tego typu historii i wydaje mi się, że lepiej sprawdziłby się tylko w konwencji twardej pulpy. Walsh rysuje grubą, wyrazistą kreską, lecz momentami jednak rzucają się w oczy uproszczenia na poszczególnych kadrach. Rzuca się to w oczy zwłaszcza w momencie, gdy artyście przychodzi zmierzyć się z mniejszymi kadrami, które niejednokrotnie kończą pozbawione detali.

Jak dotąd wyłącznie chwalę, lecz jednak muszę napisać to wprost: koniec końców nie uważam ”Comeback” za komiks godny polecenia. Dlaczego? Otóż chociaż scenariusz zaczyna się obiecująco i przez pierwsze dwa zeszyty wszystko idzie w dobrym kierunku, ostatecznie historia rozmienia się na drobne w momencie, gdy scenarzysta zaczyna korzystać z paradoksów czasowych. Wówczas do fabuły wkrada się sporo rażących nieścisłości, które regularnie wyjaśniane są za pomocą podróży w czasie. W efekcie, ”Comeback” zaczyna zmieniać się z całkiem dobrze zapowiadającego się komiksu, na taki, w trakcie trwania którego może dojść do każdej paranoi. Szkoda wielka, bo tak naprawdę burzy to całą pozytywną ocenę, jaką duet Brisson/Walsh uciułali sobie początkowymi rozdziałami.

Składająca się z pięciu części miniseria opublikowana została przez studio Shadowline, co zazwyczaj oznacza sporą liczbę dodatków. Nie inaczej jest w przypadku dzisiaj omawianego komiksu. ”Comeback” wzbogacono o dziesięć stron bonusowych materiałów. Teoretycznie nie jest tego dużo, ale nie ograniczyli się do wrzucenia galerii okładek czy paru szkiców. Te, owszem, są obecne, lecz praktycznie wszystko podparte jest odautorskim komentarzem. W dodatkach znajdziemy fragmenty scenariusza, komentarze tłumaczące wygląd poszczególnych postaci i miejsc, materiały w powstawania pierwszego zeszytu serii oraz posłowie autorstwa Eda Brissona. Chociaż to tyko dziesięć stron, jest co czytać.

Mimo faktu, iż większość tego tekstu to moje pozytywne opinie o ”Comeback”, komiks w pewnym momencie straszliwie rozmienia się na drobne, przez co nie oferuje czytelnikowi satysfakcjonującej końcówki. Doskonale widać tu zmarnowany potencjał, którego nie przykrywają nawet całkiem przyjemne dodatki oraz bardzo dobra praca rysownika. Końcowa ocena to zaledwie 3/6 

"Comeback vol. 1" do kupienia w ATOM Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz