Złośliwość
rzeczy martwych dopadła mnie kilka dni temu. Gdy pomyślałem sobie, że kolejną
odsłonę ”Nie tylko komiks” poświęcę na krótki opis trzeciego i jak na razie
ostatniego słuchowiska ”The Walking Dead” od studia Sound Tropez, nie
spodziewałem się tego, iż nie będzie dane mi oprzeć tekst na wrażeniach z
pełnego odsłuchu. Na szczęście co nieco mi się udało i poniższy tekst można potraktować
nie tyle jako recenzje, co raczej opis przygody pod tytułem ”The Walking Pech”.
Wspomnianą
trzecią odsłonę słuchowiska mam już na swojej półce od dłuższego czasu lecz,
podobnie jak w przypadku wcześniejszej, wcale nie paliłem się do szybkiego jego
odsłuchania. Faktem jest, że płyta ta przeleżała sobie w rozfoliowanym pudełku
na półkach grubo ponad rok i być może na to zrzucić trzeba winę za to, co stało
się parę dni temu. Chociaż mam też parę innych podejrzeń. Ale zanim do tego wszystkiego
dojdę, najpierw parę słów o samym produkcie studia Sound Tropez.
Jak dotąd
ostatnia wydana część słuchowiska ”The Walking Dead” standardem nie
dobiega od poprzednich odsłon. Otrzymujemy więc płytę w usztywnionym pudełku z
elegancka grafiką w środku. Do tego nie można się przyczepić, studio Sound
Tropez przyzwyczaiło do takiego sposobu publikacji ich dzieł. Samo słuchowisko
to adaptacja piątego i szóstego, co dla osób bliżej zaznajomionych z tytułem
oznacza tylko jedno – debiut Gubernatora! Jak zwykle mamy do czynienia z bardzo
wiernym przeniesieniem wydarzeń z komiksu, chociaż jest pewna rzecz, która
bardzo mi nie pasowała podczas słuchania. Macie ją podaną poniżej.
Konkretnie
mam na myśli Janusza Chabiora w roli wspomnianego przed chwilą, znanego i
lubianego czarnego charakteru. Tak jak Sound Tropez jak dotąd rozpieszczało
bardzo dobrym doborem aktorów do odtwarzania poszczególnych ról, tak niestety
tym razem uważam, że przerysowanie wymalowane w głosie wspomnianego odtwórcy
roli Gubernatora, na dłuższą metę było nużące. Postać ta w wykonaniu pana
Chabiora kojarzyła mi się raczej z jakimś kreskówkowym złoczyńcą, który
bardziej bawi niż przeraża. Fakt, że udało się coś takiego osiągnąć twórcom
słuchowiska, które bez wahania określam jako rasowy i momentami naprawdę
przerażający horror, nie jest niestety najlepszą rekomendacją. Oczywiście Wy
możecie mieć kompletnie inne zdanie na ten temat i nieprzypadkowo umieściłem tu
powyższy filmik.
Teraz wrócę
do wspomnianego wcześniej pecha. Pierwsze symptomy tego, że jest coś nie tak,
jak być powinno, pojawiły się w okolicach 35 minuty. Wtedy też mój odtwarzacz
płyt zamulił się po raz pierwszy. Po chwili namysłu słuchowisko ruszyło jednak
dalej. Niestety po przekroczeniu godziny, nie powiem Wam dokładnie kiedy,
przydarzył się kolejny zawias. Słyszałem dobrze, że laser w napędzie kręci się
i próbuje coś zdziałać, lecz niestety wówczas stało się to, co zasygnalizowałem
na początku tekstu. No niestety, płyta rozleciała się w napędzie. Komu chociaż
raz się to przydarzyło, ten wie, ile jest problemów z wyczyszczeniem drobinek,
a także jak ważne jest, aby to zrobić.
Żebyście
nie mieli wątpliwości – nie zamierzam zrzucać winy na Sound Tropez. Zdarzenie to
uznałem wyłącznie za pech i nie próbuję wskazać jakiegokolwiek winnego. Być może
płyta faktycznie była wadliwa, być może mój napęd tymczasowo oszalał, a być może
zaszkodził tu fakt przeleżenia owej płyty na półce przez długi czas. Tego już się
nie dowiem. Faktem jest niestety, że nie udało mi się dokończyć trzeciej części
słuchowiska ”The Walking Dead” i dlatego powstrzymam się od końcowej
oceny. To, co zdążyłem odsłuchać, było naprawdę przyjemne, lecz jedynie do
momentu pojawienia się Gubernatora. Jak już wspomniałem, Janusz Chabor w tej
roli totalnie mnie do siebie nie przekonał.
Na koniec
chciałbym jeszcze napisać, że nie pokuszę się o wskazanie terminu ukazania się
kolejnej odsłony tej rubryki. Wiem już, co dokładnie chciałbym w niej opisać i
mogę zdradzić, że jest to gra komputerowa. Ale najpierw muszę ją przejść, a to
może potrwać ;)
Mówisz może o grze The Walking Dead ???
OdpowiedzUsuń