sobota, 9 stycznia 2016

Self-Obsessed vol. 1 (Sina Grace)

Jakiś czas temu Kuba Oleksak polecił mojego bloga z pewnym dopiskiem, który nie do końca mi się spodobał. Wspomniał tam bowiem, że szkoda, iż ograniczam się do pewnego bardzo wąskiego spektrum. Wówczas nie zgadzałem się z tym, ponieważ Image Comics oferuje komiksy różnego gatunku i pisząc o nich nie tkwię w pomieszczeniu z napisem ”Superhero books only”. Dziś zupełnie inaczej podchodzę do tych słów. W ostatnich tygodniach zmierzyłem się między innymi z komiksem erotycznym (”Sunstone”) czy feministycznym (”Bitch Planet”) i pisało mi się ciężko. Ale zdecydowanie najtrudniej było teraz, gdy postanowiłem wziąć na tapetę historię biograficzną i to w dodatku twórcy, którego tak naprawdę znam tylko z jednego, zbyt mało popularnego niestety komiksu. Dodam jeszcze, że wcześniej nigdy nie pisałem o tego typu historii i musicie mi wybaczyć, jeśli w rozwinięciu posta wyjdzie to na jaw.

"Self-Obsessed”, bo o tej pozycji mowa, kupione zostało przeze mnie, i nie kryję się z tym, tylko z powodu ceny. Przeglądając zapowiedzi Image na wrzesień ubiegłego roku, nie znalazłem dla siebie wielu interesujących rzeczy i obok piątego tomu ”Sagi” postanowiłem sięgnąć jeszcze po tę pozycję. ”Self-Obsessed” bowiem kosztowało jedynie dziesięć dolarów, a postać Siny Grace była mi znana na tyle, by zdecydować się zainwestować w kupno tego tomu. Jak bardzo się myliłem co do ostatniego, przekonałem się dopiero w trakcie lektury.

Zgodnie ze swoim tytułem, ”Self-Obsessed” skupia się na postaci samego autora. Sina Grace tworzy na łamach tej pozycji bardzo osobistą historię, pełną szczerych wyznań i opinii. Dla osoby takiej jak ja, czyli mającej w głowie jedynie proste równanie Sina Grace = rysownik ”L’il Depressed Boy”, lektura dzisiaj ocenianego komiksu obfitowała w wiele zaskoczeń. Zresztą ”Self-Obsessed” trudno jest tak naprawdę nazwać stuprocentowym komiksem. Jest to raczej zbiór krótkich form komiksowych, grafik, zdjęć oraz rozmów, które składają się na opowieść Siny Grace o sobie. Możemy dowiedzieć się co nieco o jego dzieciństwie, relacjach z bliskimi, odkrywaniu własnej tożsamości oraz tego, jak wpływała ona na jego życiowe decyzje. Z czasem, czytelnik ”Self-Obsessed” spostrzega, że jest to tak naprawdę historia wciągająca i porywająca, ale jednocześnie taka, która bez najmniejszych problemów mogłaby się przydarzyć każdemu z nas. Tu właśnie tkwi siła opisywanej dziś pozycji. Sina Grace okazał się także bardzo sprawnym scenarzystą, ponieważ tak ułożył poszczególne epizody składające się na całość tomu, by odbiorca z jednej strony nie miał szans poczuć się zagubionym, a z drugiej momentami nie podaje wszystkiego na tacy i zmusza go do rozwagi oraz chwili refleksji. Co więcej, w trakcie czytania ”Self-Obsessed” pojawiały się momenty, które w pewnym sensie od komiksu mnie odrzucały. I właśnie o to chyba chodziło twórcy, by pokazać to, iż jest momentami tak bardzo egocentryczny, by ocierało się to aż o przesadę.

Spoilerowi uwaga: spora część ”Self-Obsessed” kręci się wokół homoseksualizmu autora. Osoby mające problem z byciem tolerancyjnym dla mniejszości seksualnych, uprzejmie prosi się o nie sięganie po tę pozycję. Może Wam się nie spodobać.

Dla mnie jednak ”Self-Obsessed” to przede wszystkim zbiór fajerwerków wizualnych. Ci z Was, którzy znają lub przynajmniej kojarzą cykl ”L’il Depressed Boy”, wiedzą iż Sina Grace wielkim rysownikiem nie jest. Dysponuje on prostym, chociaż zarazem dość charakterystycznym stylem. I podobnie jest tutaj. ”Self-Obsessed” pokazuje artystę od kilku stron: są więc tu proste szkice, plansze z większą ilością detali, jedne są bardziej realistyczne, inne zaś są jawną karykaturą. Wszystkie te style łączy jedna rzecz: trudno nazwać je majstersztykami. Rysunki w omawianym dzisiaj komiksie są nieskomplikowane, często sprawiające wrażenie szkicu, który nigdy nie został dokończony. Praktycznie całe ”Self-Obsessed” pozbawione jest tła. Grafiki w pozycji tej nie wywołują zachwytów, ale jednocześnie w niczym nie przeszkadzają. Prezentowana przez nie oszczędność, moim zdaniem przynajmniej, momentami stanowi właśnie o ich sile. Jak już wcześniej wspomniałem, na kartach dzisiaj ocenianej pozycji znaleźć można także fotografie, niedługie eseje i równie szybkie wywiady. Nie są to dodatki, a integralna część całości tomu, więc nie doradzam omijać ich.

Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to właściwie tylko do pewnych małych aspektów warstwy graficznej. Miejscami brakuje mi kolorów, które (chyba) pierwotnie pojawiały się na danych pracach. Ponadto, skoro tom składa się zarówno z materiałów premierowych, jak i archiwalnych, przydałby się spis tego, gdzie wcześniej pojawiały się te drugie. ”Self-Obsessed” bowiem skutecznie zachęciło mnie do zapoznania się z innym dorobkiem Siny, a w tym tomie wspominane jest tylko ”Not My Bag” z 2012 roku.

Jak już wcześniej zostało wspomniane, omawiany dzisiaj tom kosztuje zaledwie dziesięć dolarów i jest to bardzo zachęcająca cena. Pozycja ta wydana została w standardzie zgodnym z innymi komiksami od Image, co oznacza iż mamy tu gładki papier i sztywną okładkę. Pojawiają się również dodatki, takie jak wstęp Jeffa Lemire’a oraz – co raczej nie jest żadnym zaskoczeniem - garść fotografii Siny Grace na koniec zbioru. Dodatkowo, w tomie znajduje się odnośnik, gdzie znajdziecie darmowego audiobooka.

Jeśli wierzyć listom sprzedaży Diamonda, ”Self-Obsessed” nie spotkało się niestety ze zbyt dużym zainteresowaniem. We wrześniu na zakup zdecydowało się prawdopodobnie nieco ponad 600 osób (najsłabiej spośród ówczesnych premier Image), a w kolejnych miesiącach próżno szukać pozycji tej na listach. Szkoda, ale możecie w niewielkim chociaż stopniu to zmienić, ponieważ zdecydowanie warto zapoznać się z tym tomem. Ja w każdym razie nie żałuję, iż po niego sięgnąłem i zachęcam do tego samego wszystkich wielbicieli naprawdę fajnych i niecodziennych publikacji autobiograficznych. Moja ocena to 4+/6

"Self-Obsessed vol. 1" do nabycia w ATOM Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz