wtorek, 15 września 2015

Nie tylko komiks #23

Jakiś czas temu zapowiedziałem, że wezmę na rozkładówkę seriale animowane od Image, które dość licznie pojawiały się w latach 90-tych ubiegłego stulecia na różnych kanałach telewizyjnych. Tym razem jednak będę miał duży problem, ponieważ na dziś zaplanowałem sobie napisać kilka zdań o ”The Savage Dragon”. Na czym polegają owe trudności? Otóż serial ten nigdy nie doczekał się wydania DVD, zaś obejrzeć go można w paru miejscach nielegalnie (co zresztą, przyznaję się, zrobiłem) w jakości typowej dla rzeczy przegranej z dość zużytej kasety VHS. Kto pamięta tamte czasy, ten wie jak to wyglądało. Tą okrężną drogą próbuję Wam powiedzieć, że chociaż zaraz opiszę swoje wrażenia z tej właśnie animacji, przesiejcie je mocno przez sito, ponieważ swoją przygodę z tym serialem zacząłem na epizodzie pierwszym, zaś zakończyłem na szóstym. Więcej niestety nie dałem rady.

Jakiś czas temu serwis Newsarama umieścił na swoich łamach listę dziesięciu najgorszych seriali animowanych opartych na komiksach. ”The Savage Dragon” znalazł się wśród nich, lecz nie z powodu tego, że był naprawdę podle zły (bo nie był, wrócę do tego), lecz z powodu lobotomii jaką przeprowadzono na postaci. Jeśli bowiem znacie postać Dragona z komiksów, na sto procent będziecie zawiedzeni tym, jak postanowiono przedstawić go w serialu animowanym. Dla mnie stało się to głównym powodem tego, że postanowiłem zakończyć swoją znajomość z tym tytułem tak szybko.

Na pierwszy rzut oka wszystko trzyma się mniej więcej komiksowego oryginału. Pozbawiony pamięci Dragon zostaje odnaleziony przez uczciwego policjanta, który postanawia wychować go na prawego i uczciwego. Z czasem bohater ten dołącza do oddziałów policji z walczy z superzłoczyńcami, których na ulicach miasta pojawia się coraz więcej. I tu można właściwie zakończyć opis fabuły. Nic, czego nie byłoby w komiksie, prawda? Otóż to nie do końca prawda.

Animowany ”The Savage Dragon” został dotknięty dokładnie tym samym problemem, co animacja poświęcona Dzikim Kotom Jima Lee. Mianowicie serial ten został strasznie ugrzeczniony względem komiksowego oryginału, by dopasować się do grupy docelowej. Tu niestety twórcy polegli całkowicie, ponieważ dali nam co prawda bohatera wyglądającego jak Dragon, ale zachowującego się zupełnie inaczej niż postać, którą pokochali fani komiksu. w efekcie dostaliśmy rzucającego moralizatorskimi one-linerami luzaka. Także jego przeciwnicy to w większości znacznie zbiedzone wersje swoich komiksowych oryginałów i absolutnie żaden nie tylko nie sprawia wrażenia kogoś naprawdę groźnego dla głównego bohatera, ale momentami wręcz zastanawiające jest jak takie (w większości) bezmózgie ciołki mogły dożyć dorosłości. Zaryzykuję stwierdzenie, że o ile w animowanym ”WildC.A.T.S.” jeszcze próbowano zachować jakieś cechy charakterów niektórych postaci, tak w ”The Savage Dragon” zachowano tylko wygląd oraz pseudonimy, zaś całą resztę rozpisano na nowo. Z kiepskim efektem dla fanów komiksu. Całej reszcie spodobało się na tyle, że produkcja przetrwała 26 odcinków (w zależności od źródła: był to jeden dłuższy sezon lub dwa krótsze). Ostatecznie skasowano ją wraz z dwoma innymi produkcjami należącymi do bloku ”Action Extreme Team”. Powodem, naturalnie nietrudno zgadnąć, była niższa niż zakładana oglądalność.

O animacji w serialu trudno jest mi cokolwiek napisać, ze względu na jakość nagrania epizodów, które oglądałem. Ogólnie wydaje się, że jest bardzo podobnie do przywołanych już kilkukrotnie Dzikich Kotów, czyli bez szału i typowo dla produkcji z tamtych lat. Ale tak jak już pisałem, ciężko mi jest pisać będąc w stu procentach pewnym. Jakość obejrzanych przeze mnie epizodów była po prostu koszmarna.

Teraz parę słów pozytywnych. Załóżmy przez chwilę, że nie mamy do czynienia z ekranizacją bardzo fajnego komiksu, a z czymś zupełnie nowym, autorskim. Wtedy też okaże się, że dla młodszych odbiorców powstała bardzo fajna produkcja. Gdy już przezwycięży się wszystkie smutki związane z bezczeszczeniem lubianej przez nas postaci, okaże się, że ”The Savage Dragon” spokojnie można polecić młodszemu rodzeństwu czy tez posiadanemu potomstwu (o ile oczywiście znają język). Rozrywka może niezbyt ambitna, ale odnoszę nieodparte wrażenie, że w kwestii przystępności dla młodszego odbiorcy, zdecydowanie wygrywa z wieloma innymi produkcjami.

Oczywiście jeśli się na to zdecydujecie, opuśćcie jeden z epizodów, który stanowił czteroczęściowy crossover z innymi produkcjami z ”Action Extreme Team”. Był to dwudziesty pierwszy odcinek, noszący tytuł ”Endgame”.

Jaki jest więc ”The Savage Dragon”? na podstawie tych kilku epizodów które obejrzałem, mogę być pewien tylko jednego – to NIE jest pozycja dla fanów postaci i komiksów z nim. Za to może się nieźle jako ciekawostka dla młodszego odbiorcy, który Dragona po prostu nie zna. Od końcowej oceny się wstrzymam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz