SERIA
GŁÓWNA
Invincible
(styczeń 2003-trwa) – wiem iż całość Kirkmanverse nie zaczęła się na tym komiksie, ale nikt
nie wmówi mi, że to właśnie cykl przygód Marka Graysona nie jest najważniejszy
i bez sukcesu tego tytułu w zasadzie nie miałbym o czym pisać w dzisiejszej odsłonie.
Przy okazji seria opowiadająca o losach Niezwyciężonego to jedna z ciekawszych
pozycji nie tylko w ofercie Image, ale także spośród wszystkich komiksów
dostępnych obecnie na rynku. Jest tu w zasadzie wszystko, a Kirkman pisze
kolejne zeszyty tak, że praktycznie za każdym razem udaje mu się nas czymś
zaskoczyć. Zdecydowanie jest to tytuł wart Waszej uwagi, jeśli jakimś cudem
jeszcze po niego nie sięgnęliście.
SERIE,
MINISERIE I ONE-SHOTY POBOCZNE
Brit
vol. 1 (lipiec 2003) – pierwszy z serii one-shotów, których istnienie odkryłem przygotowując
się do napisania dzisiejszej odsłony tej rubryki. Nie czytałem go, lecz z opisu
wywnioskować mogę iż opowiada on o sytuacji, w której rząd USA postanawia
wysłać Brita na emeryturę. Pytanie tylko czy ktoś tak potężny może spokojnie po
prostu odejść?
Brit vol.
2 (wrzesień 2007-styczeń 2009) – gdy intensywny rozwój Kirkmanverse stał się faktem, kolejni
bohaterowie dostawali swoje solowe serie. Jednym z nich był Brit i podobnie jak
kilka innych tytułów, o których dziś wspomnę, nie odniósł spodziewanego
sukcesu. Seria nie była zbyt popularna i zakończyła się na dwunastym numerze, z
czego cały drugi story-arc to jeden wielki team-up bohaterów z Kirkmanverse.
Brit:
Cold Death (grudzień 2003) – gdy pierwszy one-shot odniósł spory sukces, szybko
przygotowano kolejny. Także i za ten odpowiedzialny był duet Robert
Kirkman/Tony Moore. Także i lektura tego komiksu jest dopiero przede mną, lecz
z opisu dowiedziałem się, iż opowiada on o próbach przywrócenia do służby
Brita, co oczywiście doprowadzi do wielu krwawych starć.
Brit:
Red White Black and Blue (lipiec 2004) – ostatni z cyklu one-shotów z Britem w roli głównej.
Ten z kolei opowiada o starciu bohatera z kosmitami zagrażającymi światu, a
także o pierwszych dniach Brita w roli ojca. Tym razem całość narysowana
została przez Cliffa Rathburna, otwierając mu drogę do pracy przy „The
Walking Dead”.
Capes
(wrzesień 2003-listopad 2003) – trzyczęściowa miniseria przedstawiająca nowych superherosów
stworzonych przez Roberta Kirkmana. Sądząc po tym, że nie doczekała się
kontynuacji, a jej bohaterowie przewijają się w innych tytułach jako
bohaterowie raczej drugoplanowi, można przypuszczać, że nie odniosła
spodziewanego sukcesu.
Guarding
the Globe vol. 1 (wrzesień 2010-październik 2011) – po kilku latach przerwy i
zakończeniu niżej wspomnianego Wolf-Mana, Kirkman znów postanowił rozszerzyć
swoje uniwersum i dał Britowi własną drużynę. Ta sześcioczęściowa miniseria
cierpiała jednak nie z powodu słabej historii, lecz przez dręczące ją potężne
opóźnienia, przez co nie przejdzie ona do historii jako ulubiona pozycja fanów.
Koncepcja ostatecznie nie upadła i doprowadziła do powstania...
Guarding
the Globe vol. 2 (wrzesień 2012-luty 2013) – po roku nieobecności grupa dowodzona przez Brita
powróciła z nowymi twórcami, pod postacią serii ongoing. Najwyraźniej jednak
złe wspomnienia po poprzedniej miniserii nie były zbyt dobre, ponieważ
czytelnicy nie dopisali i tytuł ten został skasowany zaledwie po sześciu numerach.
Muszę przyznać, że rozumiem decyzję Kirkmana, który dał twórcom jeszcze jedną
szansę, ponieważ historia przedstawiona przez Phila Hestera oraz Todda Naucka
była naprawdę interesująca.
Invincible
Presents: Atom Eve (grudzień 2007-marzec 2008) – dwuczęściowa miniseria skupiona
wyłącznie na postaci Atom Eve. Niestety, tak jak nie lubiłem tej postaci, tak
po lekturze tego tytułu nie lubię jej jeszcze mocniej. By być uczciwym, na plus
zaliczyć trzeba rysunki Nate’a Bellegarde, który powrócił jeszcze w...
Invincible
Presents: Atom Eve & Rex Splode (październik 2009-luty 2010) – tytuł ten to w sumie zmyłka,
ponieważ opowiada głównie o drugim herosie wymienionym w tytule. Moim zdaniem
jest to lektura stojąca na dużo wyższym poziomie od poprzedniego tytułu, lecz ten
wciąż nawet nie zbliżył się do tego, co każdego miesiąca prezentuje Kirkman na
łamach głównego ongoingu. Warto w zasadzie jedynie dla warstwy graficznej.
Invincible
Universe (kwiecień 2013-kwiecień 2014) – dwa miesiące po zakończeniu drugiego woluminu „Guarding
the Globe”, duet Hester/Nauck wystartował z jego kontynuacją, tyle tylko że
ozdobioną o wiele bardziej chwytliwym tytułem. Zabieg ten się udał, ponieważ
dopiero wydany niedawno dwunasty numer okazał się ostatnim zeszytem tej serii.
Osobiście jednak uważam, że twórcy przesadzili już z rozmachem, jaki
zaproponowali czytelnikowi, który miał sporą szanse pogubić się w tym co,
gdzie, z kim, kto i jak.
Tech
Jacket (październik 2002-kwiecień 2003) – od tego tytułu wszystko się zaczęło. Sześcioczęściowa
miniseria ukazywała się kwartał przed startem „Invincible” i oficjalnie
Kirkmanverse narodziło się właśnie na jej łamach. Historia Zacka Thompsona,
który wszedł w posiadanie jednego z najpotężniejszych artefaktów w uniwersum
jest dodatkowo bardzo interesującą lekturą. Aż dziw bierze, że Kirkman przez
lata nie zdecydował się kontynuować tej marki, ponieważ tytuł ten został bardzo
ciepło przyjęty przez czytelników.
Tech
Jacket Digital (styczeń 2014) – po jedenastu latach bez własnego tytułu, Tech Jacket powrócił
na łamach wydanej tylko cyfrowo (jak na razie przynajmniej) miniserii, której
głównym celem było przypomnienie czytelnikom o tym herosie. Joe Keatinge oraz
Khary Randolph spisali się bardzo dobrze, ponieważ niedawno ogłoszono iż dwójka
ta odpowiedzialna będzie za nową serię ongoing z tym herosem. Osobiście muszę
dodać, że nie spodobała mi się zaprezentowana na łamach tej miniserii historia.
Była zbyt mocno skierowana do czytelników, którzy zupełnie nie kojarzą postaci
Tech Jacketa.
The
Astounding Wolf-Man (maj 2007-listopad 2010) – paradoksalnie to właśnie od tego
komiksu zaczęła się moja przygoda z uniwersum Kirkmana. Gdy pierwszy raz po
niego sięgnąłem, tytuł ten liczył sobie dopiero kilka numerów, a „Invincible”
powoli dobijał już do 40. Historia Gary’ego Hamptona wydawała mi się również
bardziej interesująca niż „kolejna superbohaterska nawalanka”. Dziś wiem jak
mocno byłem w błędzie, lecz swojej opinii o Wolf-Manie nie zmieniam. Seria
zaliczyła 25 numerów i cały czas stała na przyzwoitym poziomie, a jeden z jej
numerów to crossover z Niezwyciężonym – moim zdaniem był to zresztą chyba
najsłabszy numer tego tytułu.
INNE
TYTUŁY WARTE UWAGI
Marvel
Team-Up vol. 3 #14 (styczeń 2006) – okazyjny transfer Niezwyciężonego do uniwersum Marvela,
gdzie łączy siły ze Spider-Manem i spotyka na swojej drodze Avengersów. Było to
możliwe, ponieważ serię tę pisał Robert Kirkman i zgrabnie wplótł to w fabułę
33 numeru regularnej serii „Invincible”, w którym tytułowy bohater był
rzucany po innych wymiarach przez Angstroma Levy’ego. Z tego co się orientuję,
numer ten jest jak najbardziej kanoniczny.
Noble
Causes #37 (październik 2008) – gościnny występ Niezwyciężonego, jeden z wielu zresztą na
łamach tej serii, ale pierwszy naprawdę pełnoprawny. Jak donosi Paweł Deptuch,
na jego łamach „Invincible przybywa w poszukiwaniu Dusk Blackthorne, aby
dostarczyć ją do Baltimore pod zarzutem licznych włamań i napastowań.
Oczywiście następuje spektakularna walka z Dawn (bratem Dusk), spowodowana nie
tyle lojalnością wobec siostry, a zazdrością względem Zephyr (która przytuliła
się do Niezwyciężonego)”.
Savage
Dragon #139-144 (październik 2008-styczeń 2009) – kolejny gościnny występ zawdzięczamy
podróży Savage Dragona w poszukiwaniu sojuszników w walce z wielkim
niebezpieczeństwem. Swoje pięć minut zaliczyli tam również między innymi Spawn,
Witchblade czy ShadowHawk, a całość sprowadza się raczej do roli ciekawostki.
The Pact vol. 2 (kwiecień 2005-styczeń
2006) – czteroczęściowa miniseria opowiadająca o dużym team-upie
postaci z różnych studiów wydawnictwa Image Comics. Każdy numer tworzony był
przez duet, który odpowiadał za kreację jednego z czterech członków tytułowego
paktu. Warto sięgnąć raczej tylko z ciekawości, lub by przekonać się, że „Image
United” naprawdę można było zrealizować, tylko potrzebne było zupełnie inne
podejście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz