sobota, 26 kwietnia 2014

Nie tylko komiks #1

Ostatni weekend kwietnia to pewien eksperyment na łamach bloga. Jako że „Moje” będzie teraz ukazywać się rzadziej, wymyślanie nowych tematów do „Top 5” przychodzi mi z coraz większym trudem, a „Śladami herosów” z założenia ma być rubryką ukazującą się dość sporadycznie, postanowiłem rozszerzyć bloga o kolejne dwie numerowane pozycje. Pierwszą z nich możecie przeczytać poniżej, druga zaś powinna ukazać się jutro. Od Waszych komentarzy i opinii zależeć będzie ich dalszy los, tak więc dajcie znać co sądzicie. Jak widać po tytule, pierwsza z nowych propozycji dotyczyć będzie marek Image Comics, którym udało się z różnym skutkiem wyjść poza komiks. Otwarcie nowej rubryki można było zarezerwować tylko dla największego hitu stacji AMC, a więc serialu „The Walking Dead”. Dziś przypomnę Wam o pierwszym jego sezonie.
Serial rozpoczął swój żywot 31 października 2010, a ponieważ pierwszy sezon liczył jedynie sześć odcinków, sezon dobiegł końca 5 grudnia tego samego roku. Stacja AMC wierzyła w ten projekt, o czym świadczyło zatrudnienie Franka Darabonta – twórcy takich filmów jak „Skazani na Shawshank” czy „Zielona Mila”. Także budżet przeznaczony na produkcję mógł robić wrażenie i trzeba przyznać, że przynajmniej w pierwszym sezonie było go widać. Z drugiej jednak strony ryzyko, że serial nie spodoba się widzom było dość duże, dlatego dla zminimalizowania ewentualnych strat postawiono na krótki sezon, znacząco tańszy niż standardowy, trzynastoodcinkowy. Zatrudniono także mało znanych aktorów, co złośliwi komentowali tak, że większa część budżetu szła na charakteryzacje zombiaków, niż na gaże dla obsady.

W pewnym sensie to właśnie okazało się największą bolączką pierwszego sezonu „The Walking Dead”. Historia przedstawiona w fabule różniła się kilkoma rzeczami od komiksu, lecz ogólny jej zarys przedstawiał się tak samo. Głównym bohaterem jest tu policjant Rick Grimes, który budzi się w szpitalu po tym, jak podczas akcji został postrzelony. Z przerażeniem odkrywa on fakt, że w tym czasie Ziemię opanował wirus, który zmienia ludzi w zombie. Grimes nie bez kłopotów wydostaje się ze swojego rodzinnego miasta i rusza do Atlanty, by znaleźć swoją żonę i syna. W końcu staje się członkiem, a później i liderem grupy ocalałych, których jedynym celem jest przetrwać kolejny dzień w zainfekowanym świecie..

Podobnie jak w przypadku komiksu, tak i serial miał mocno naciskać na relacje międzyludzkie, pokazywać ich dramaty, rozterki i rozwijać charaktery w obliczu nieustannego zagrożenia. Tutaj właśnie wymagany był chociaż minimalny kunszt aktorski, którego większości obsady po prostu zabrakło. Właściwie spośród aktorów pojawiających się w pierwszej serii, odrobinę charyzmy miał tylko Michael Rooker jako Merle Dixon oraz Lennie James w roli Morgana Jonesa. Obaj niestety pojawili się łącznie w trzech odcinkach, natomiast przez resztę musieliśmy obserwować bardzo bezpłciowych i mało charyzmatycznych aktorów. Jest to dla mnie o tyle dziwne, ponieważ część z nich widziałem w kilku innych produkcjach i zdziwiło mnie mocno, że np. Laurie Holden może grać tak słabo.
Osobny akapit trzeba poświęcić odcinkowi finałowemu. Znając zasady trzymające rynek serialowy, ostatni odcinek danej serii powinien zostawić widza w opadem szczęki tak dużym, by trzymało go aż do premiery kolejnego sezonu. Tymczasem szósty epizod serialowego wcielenia „The Walking Dead” był zdecydowanie najsłabszym w całym sezonie. Nie tylko nie działo się w nim nic nadzwyczajnego, to jeszcze w dodatku w surowym wnętrzu Centrum Chorób Zakaźnych jeszcze mocniej widać było braki w warsztacie poszczególnych aktorów, z Sarą Wayne Callies na czele. Serialowa Lori Grimes praktycznie przez cały sezon przedstawiana jest tak, że widz nie tylko nie czuje do niej sympatii, ale także liczy na jej szybki zgon. Nie ukrywam, że i ja szybko dołączyłem do tego grona, ponieważ pani Callies psuła w zasadzie każdą scenę w której się pojawiała, a w odcinku finałowym miała ich nieco więcej niż we wcześniejszych.

Żeby jednak być sprawiedliwym, nie mogę napisać iż pierwszy sezon „The Walking Dead” był zły. Naprawdę wielkie wrażenie robiła scenografia poszczególnych odcinków, a także charakteryzacja zombie. Niektóre z nich wyglądały faktycznie przerażająco i widać było, że twórcy nie szczędzą na nich pieniędzy, ponieważ nie tylko byli dobrze zrobieni, to także było ich momentami dość dużo. Podobać mogły się także odstępstwa od komiksu, dzięki czemu nawet osoby czytające na co dzień pisaną przez Roberta Kirkmana serię mogli parę razy dać się zaskoczyć. Na plus wyróżniłbym odcinek z akcją w Atlancie, gdy ekipa Ricka wyrusza odbić porwanego Glenna. Ponadto w kilku miejscach widać sprawną rękę Franka Darabonta, któremu w kilku miejscach udało się przykryć aktorskie braki obsady. Najmocniej było to widać w scenie ataku zombie na obozowisko grupy Ricka, która była dynamiczna, wiarygodna i trzymająca w napięciu, a wszystko zostało przedstawione tak, jakbym sobie tego życzył.

W kilku słowach należy wspomnieć o ścieżce dźwiękowej do serialu. Muszę przyznać że bardzo mocno trafiła ona w moje ucho. Większość utworów pasowała do wydarzeń przedstawianych w danym momencie na ekranie, a umiejętne mieszanie stylów lecz trzymanie się piosenek raczej spokojnych często sprawiała, iż na niektóre sceny patrzyłem bardziej łaskawym okiem. Zresztą posłuchajcie sami, bo większość utworów jest dostępna na YouTube.
Pierwszy sezon „The Walking Dead” to krótki, lecz przyjemny seans. Jeśli nie spodoba się Wam to co zobaczycie, nie sięgajcie dalej. Mnie się jak najbardziej spodobało i pomimo wielu minusów, wydaje mi się że ocena 4/6 jest adekwatna.

Jak już wspomniałem na początku, od Waszych komentarzy zależeć będzie przyszłość tej rubryki. Na pewno jednak ukaże się jeszcze przynajmniej jedna jej odsłona, a co w niej się znajdzie także zależy od Was. Do wyboru macie: pierwszy sezon „Spawn Animated”, telewizyjny film „Witchblade” oraz grę komputerową „The Darkness”.

1 komentarz:

  1. Według mnie pomysł na rubrykę jest jak najbardziej trafiony. W następnej rubryce z chęcia przeczytałbym coś o pierwszym sezonie "Spawn Animated".

    OdpowiedzUsuń