wtorek, 6 października 2015

Felieton: Dwanaście listopadów rocznie, czyli maksymalnie subiektywnie o MFKiG 2015

Cały rok czekania i zbierania pieniędzy zakończony. 26 Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi oficjalnie przechodzi do historii, a ja już siódmy raz z rzędu miałem przyjemność uczestniczenia w tym święcie każdego komiksomaniaka. Dziś napiszę kilka zdań o własnych odczuciach dotyczących tej właśnie imprezy. Jak zaraz zauważycie, będzie maksymalnie subiektywnie, w kilku miejscach dość niespodziewanie oraz stosunkowo krótko. To właściwie nie jest relacja tylko coś na kształt przedłużonego posta na Facebooku, więc proszę się nie dziwić.

Przede wszystkim powinniście wiedzieć, że o ile na pierwszą oraz w pewnej części drugą swoją ”emefkę” pojechałem przede wszystkim dla gości i atrakcji programowych, tak w przypadku każdej kolejnej festiwal jest dla mnie tylko pretekstem, by spotkać się z ludźmi z którymi widuję się rzadko lub też wcale. Nie zrozumcie mnie źle, oczywiście uważam że goście pokroju Alana Granta czy Petera Snejbjerga to naprawdę duże wydarzenie, lecz nigdy nie czułem wielkiej potrzeby przesiadywania na spotkaniach z nimi czy ustawiać się w kolejce po autografy. To domena innych wielbicieli komiksów. Nic więc dziwnego, że nie mam właściwie nic do powiedzenia w sprawie słynnych kolejek ustawiających się wszędzie, ponieważ tak naprawdę stałem tylko w jednej i to naprawdę niedługo. Miało to miejsce w sobotni poranek.
Czym dla mnie jest istota festiwalu już wiecie. Oprócz tego jest oczywiście jeszcze giełda, ale tak naprawdę już nawet nie samo kupowanie, jak również możliwość porozmawiania z wydawcami czy obserwowania tłumów ludzi, nieustannie kotłujących się wokół praktycznie każdego stoiska. Nie będę tu oceniał poziomu rabatów: moje zakupy mówią same za siebie, ale oczywiście znajdzie się kilkadziesiąt osób kręcących nosami na ceny, które dostrzegli.

Nie będę także pisał o poziomie programu. Wiele osób kręciło na niego nosem, tymczasem dla mnie była to emefka na której zameldowałem się na rekordowej ilości prelekcji. Nie bez znaczenia oczywiście jest fakt, że trzy z nich prowadziłem lub współprowadziłem ;)
Tu za chwilę padnie bomba i kilka szpil. Tuż przed ogłoszeniami Egmontu.

Tak naprawdę napisałem ten tekst tylko dlatego, ponieważ bardzo chciałbym podziękować kilkunastu osobom, bez których ta edycja festiwalu nie byłaby tą w mojej ocenie najlepszą:

Damianowi, Tomkowi, Andrzejowi i Łukaszowi za udowodnienie, że lata mijają, dzielą nas nierzadko setki kilometrów, a my nadal jesteśmy tak samo zgrani i porąbani. Hasztag: DCM4EVER

Radkowi, za to że wytrzymał z nami dwa dni i nie tylko nie oszalał, ale także najwyraźniej nie ma zamiaru uciekać z szeregów DCManiaka.

Olafowi i Maurycemu – kolejnym dwóm nowym DCManiakom, za to że dali radę przyjść, pogadać i dać się osobiście poznać.

Wojtkowi Nelcowi, za bycie wszędzie, ogarnianie wszystkiego, każdą poświęconą na rozmowę chwilę oraz oczywiście świetne współprowadzenie prelekcji.
Adamowi Antolskiemu, za bycie od zeszłej soboty moją ulubioną Mroową. I to pomimo tego, że zdążyliśmy zamienić tylko kilka zdań. Serio, od tego człowieka bije tak pozytywna energia że po prostu nie da się go nie polubić od razu.

Katarzynie Olesiak, za to że nieśmiało podeszła i chwilę pogadaliśmy.

Marcinowi Andrysowi, Radkowi Pisule i Dominikowi Nowickiemu za te krótkie chwile rozmowy, od których tak naprawdę wracałem do domu z obolałą ze śmiechu szczęką.

Pani Christine Meyer, która pomimo kiepskiego stanu zdrowia dzielnie trwała na stoisku Muchy.

Klanowi Pietrasików z Taurusa, dzięki którym minutowa wizyta na stoisku zmieniła się w trwającą dłuższą chwilę rozmowę. Dowiedziałem się w jej trakcie takich rzeczy, że głowa mała. I z chęcią wszystkie bym je Wam tu wymienił, ale tego nie zrobię. Cierpcie cierpliwie :P

Panu Tomaszowi Kołodziejczakowi, za to że niemal doprowadził mnie do płaczu. Ze szczęścia i smutku zarazem. Wygląda na to, że jeśli nadchodzący listopad od Egmontu Was boli, to przygotujcie się na dwanaście takich w przyszłym roku. I jeszcze za szpile wbijane w forum Gildii. Chyba nigdy dotąd tak bardzo się z Panem nie zgadzałem ;)

Peterowi Snejbjergowi, który w niedzielę z uśmiechem przyjął do wiadomości że go bardzo lubię, ale nie dam mu do podpisania komiksu.
Autorem tego zdjęcia jest Wojtek Nelec

Tej masie osób, która przyszła na prelekcję DCManiaka. Nie spodziewaliśmy się Was tyle, a już tym bardziej, że wyjdzie tak sympatycznie. Szczególne wyróżnienie dla osoby, która za komiks była skłonna oddać mi swoją drożdżówkę :D

Tej nieco mniejszej ilości wytrwałych, która pojawiła się na mojej niedzielnej prelekcji o Image. Jednocześnie przepraszam za to, że musieliście słuchać jak po trzech dniach nerdzenia powoli i konsekwentnie wysiadają mi już struny głosowe.

Tym nielicznym cosplayerom (pewnie źle to odmieniłem), którzy zdecydowali się pokazać w Łodzi pomimo tego, że z jakiegoś powodu nie było dla nich żadnego konkursu. Oczywiście nie mam na myśli tylko tych czterech dziewczyn widocznych na jednym z powyższych zdjęć ;)

Ludziom których nawet nie zdążyłem poznać z imienia, ale i tak zamieniłem kilka zdań przy dowolnej okazji. Jak jeden maniak komiksów z drugim.

W sumie chyba tyle. Mam nadzieję że nikogo nie pominąłem. Jeśli tak się stało, obiecuję dopisać. Dla mnie to była najlepsza odsłona MFKiG na której byłem. I już rozpoczynam odliczanie do kolejnej. Pozostało jeszcze tylko jakieś 360 dni.

3 komentarze:

  1. Właśnie zacząłem żałować, że mnie nie było... Za rok na 100% się pojawię :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Drożdżówka była fajna :) Trochę żałuje ze się powstrzymywałem od śmiechu bo pewnie tez bym dostał komiks :) Ogólnie ostatnia sobotnia prelekcja była dla mnie najlepsza ze wszystkich :)

    OdpowiedzUsuń